Wszystkie mocne i słabe strony Trylogii Wojen makowych

Wszystkie mocne i słabe strony Trylogii Wojen makowych
Przeczytałam Trylogię Wojen makowych i mam dość mieszane uczucia względem tej historii. Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z bezspoilerowym opisem wszystkich mocnych i słabych stron tej serii.

O czym jest Trylogia Wojen makowych?


Na Trylogię Wojen makowych autorstwa R. F. Kuang składają się Wojna makowa, Republika smoka oraz Płonący bóg. Na przestrzeni trzech książek śledzimy losy Rin, sieroty, która marzy o wyrwaniu się z biednego miasteczka i przemocowej rodziny zastępczej. Udaje jej się to osiągnąć dzięki dołączeniu do szkoły militarnej, w której uczy się historii, strategii oraz walki, stopniowo odkrywając bliski kontakt z boskim panteonem.

Nie nastawiajcie się jednak na trylogię poświęconą szkolnym perypetiom. Dość szybko historia Rin zmienia kierunek, gdy jej kraj, Nikan, spowija wojna. Młoda dziewczyna musi porzucić nauki, aby razem z uczniami i nauczycielami chronić kraj przed kolejnymi najeźdźcami, a także przed tymi, którzy pragną zniszczyć Nikan od środka.

Epicka trylogia militarna


R. F. Kuang bez wątpienia stworzyła epicką trylogię militarną, w której znajdziemy ogrom strategii wojennych, potężnych bitew oraz całkiem sporo okrutnej magii. Autorka wprowadza tutaj bardzo ciekawy system magiczny, polegający na czerpaniu umiejętności z boskich mocy. Warto wspomnieć, że w swoich opisach Kuang jest brutalna i nie obawia się podejmowania drastycznych decyzji (mam wrażenie, że tutaj, podobnie jak w Grze o tron, lepiej nie przywiązywać się zbytnio do bohaterów).

To historia, od której przez większość czasu trudno się oderwać. Czytelnik bardzo chce wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy Rin oraz jej towarzyszy. Czy uda im się uratować Nikan? Jak doszło do wojny? Jakie sekrety skrywają szamani władający boskimi mocami? Wydaje się, że tajemnice piętrzą się z tomu na tom, a próba ich rozgryzienia jest świetną rozrywką.

Całkiem ekscytujące zwroty akcji


Przyznaję jednak, że niewiele zaskoczyło mnie w tej książce. Większość plot twistów przewidziałam z dużym wyprzedzeniem. Mimo to dawały mi pewną satysfakcję. Często zdarza się, że przewidzę zwroty fabularne wiele stron przed bohaterami, co sprawia, że rozwiązanie jest nużące. Tymczasem podczas tej trylogii nie miałam takich odczuć. Na pewnym poziomie plot twisty były satysfakcjonujące i być może nie jednego czytelnika zaskoczą.
czy warto czytać wojnę makową

Przegadane, nużące fragmenty


W trakcie lektury każdego tomu dopadał mnie moment znużenia. Za każdym razem wydawało mi się, że dana część już nigdy się nie skończy i ogarniało mnie poczucie zawodu. Zwykle krótko przed tym, gdy to uczucie rozgościło się na dobre w moim umyśle, działo się coś wielkiego, przełomowego, porywającego. Niestety nie jestem w stanie zapomnieć tych krótkich chwil, w których rozważałam, czy nie przerwać lektury. Czy fragmenty te miały jakieś części wspólne? Nie bardzo. Ot, historia wytracała tempo.

Wejście w psychikę głównej bohaterki


Gdy oglądałam Peaky Blinders, byłam zafascynowana, jak Tommy Shelby z sezonu na sezon rozpada się na kawałki. Podobne uczucie towarzyszyło mi podczas lektury Wojny makowej, Republiki smoka oraz Płonącego boga. Widać, jak z tomu na tom, Rin podupada na zdrowiu psychicznym (w sumie fizycznym też), a pragnienie zemsty przejmuje nad nią kontrolę.

W trakcie lektury współczułam Rin, a bierne obserwowanie jej stanu jest poruszające i na swój sposób bolesne (może się jednak okazać, że zapałacie niechęcią do bohaterki – Rin swoim zachowaniem czasem zakrawa o czarny charakter). Uważam to jednak za bardzo dużą zaletę tej książki.

(Taki trochę) niewiarygodny narrator


Uwielbiam niewiarygodnych narratorów. W tej trylogii tego typu narracja pojawia się w trzecim tomie, Płonącym bogu. To w nim zobaczymy najwięcej scen, w których należy poddać pod wątpliwość wiarygodność Rin. Czytelnik w pewnym momencie nie jest pewien, czy Rin słusznie interpretuje sytuację, czy przemawia przez nią szaleństwo.

Brak innych perspektyw niż Rin


Na przestrzeni książki znajdziemy kilka rozdziałów, które nie są pisane z perspektywy Rin. Nie ukrywam, to jedne z najbardziej angażujących i najciekawszych rozdziałów. Dzięki nim lepiej poznajemy świat, jego historię, ale też zaglądamy do głów innych postaci. Żałuję, że tych rozdziałów było tak mało!

Brak innych perspektyw ma swoją zaletę – Rin postrzega świat w specyficzny, skrzywiony sposób, w który wciąga czytelnika. Jednakże bohaterka traktuje inne osoby przedmiotowo, trudno ich zatem dobrze poznać i polubić. Mam wrażenie, że gdyby oddać głos Kitajowi czy Nezhy, uzyskalibyśmy stan równowagi. Nie tylko kompletniej poznalibyśmy tę historię, ale również udałoby się nam poczuć więcej sympatii do pobocznych postaci.
płonący bóg rin

Bohaterowie, do których trudno się przywiązać


No właśnie, poboczni bohaterowie. Na początku uprzedzałam Was, aby nie przywiązywać się do bohaterów. W gruncie rzeczy nie było to moim problemem, ponieważ nie odczuwałam szczególnej sympatii czy więzi z żadnym z bohaterów. Nie przeżywałam zatem ich śmierci, bo... nie za bardzo miałam okazję poznać ich na tyle, by ich polubić. Uważam to za największą wadę tej książki. Postacie są zarysowane, sprawiają wrażenie intrygujących, ale nie poświęca się im dostatecznie dużo czasu, by móc z nimi sympatyzować.

Realizm brutalności Wojny makowej


Kuang nie szczędzi w słowach, gdy opisuje brutalność wojny. Co więcej, w opisywanych praktykach wojskowych inspiruje się prawdziwymi wydarzeniami. Sławetny już rozdział 21 w Wojnie makowej to tak naprawdę opis masakry nankińskiej. Tego typu rozdziały szokują, wywołują dyskomfort, który nie opuszcza nas ani na krok. To też każe mi powiedzieć, że warto zapoznać się z TW książki przed lekturą. Stanowczo nie jest to seria powieści dla osób o słabych nerwach (osobiście robiłam przerwy między tomami na książki lżejsze w odbiorze).

Okrucieństwo dla okrucieństwa?


Chwilami, szczególnie w trzecim tomie, zastanawiałam się, czy niektóre brutalne sceny nie powstały tylko po to, aby dalej szokować czytelnika. Trochę zaczęło mnie to razić, bo byłam zmęczona ciągłą brutalnością towarzyszącą Rin. Rozumiem, że jest to immanentna część Wojny makowej, ale zarazem odczuwałam przesyt i rozważałam, czy autorka nie zapędziła się w swoich opisach aż za bardzo.

Audiobook Wojny makowej 


Dorzucę jeszcze informację, że warto zapoznać się z audiobookiem tej serii, ponieważ czytany jest naprawdę fajnie, oddając emocje towarzyszące bohaterom. Jedyny jego minus jest taki, że w dialogach nie zawsze byłam pewna, kto akurat mówi i orientowałam się dopiero po chwili.
republika smoka feniks

Czy polecam Wojnę makową?


Bez wątpienia ta seria mi się spodobała. Choć każdy kolejny tom oceniałam coraz słabiej (Wojna makowa 8/10; Republika smoka 7/10, Płonący bóg 6/10), to koniec końców była to interesująca trylogia. Nie żałuję, że spędziłam z nią tyle czasu (bądź co bądź to ponad 2 tys. stron!), a nawet zaopatrzyłam się w papierową wersję.

Nie jest to jednak seria dla każdego. Nie spodziewajcie się lekkiej młodzieżówki w stylu romantasy. To brutalna, pełna cierpienia, militarna trylogia dla dojrzałego czytelnika. Dużo tutaj spiskowania, układania strategii oraz opisu bitew, co nie każdemu przypadnie do gustu. Z racji okrucieństwa tu występującego, polecam zapoznać się z TW.

Czytaliście tę trylogię? Jak Wasze wrażenia?

Komentarze

  1. Zastanawiałam się, czy warto przeczytać! Chociaż trochę niepokoją mnie rzeczy, o których napisałaś, jak brutalne sceny dla samego szokowania (bardzo tego nie lubię T^T), to to pogłębianie się problemów psychicznych mnie przekonało! Nie wyrzucam z TBR-u, ale kiedy się wezmę, to nie wiem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto w TBR zostawić! Mam nadzieję, że jeżeli się zdecydujesz na tę serię, to Ci przypadnie do gustu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza