Moon Knight [recenzja 1 sezonu]

moon knight sezon 1 recenzja
Steven Grant odkrywa, że posiada moce egipskiego boga księżyca, Chonsu. Wkrótce jednak przekonuje się, że są one zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.

Powiedzieć, że Moon Knight to chaotyczny serial, to mało. Nie do końca wiedziałam, czego powinnam spodziewać się po tej produkcji, a gdy zaczęłam ją oglądać... cóż, długo nie wiedziałam, do czego to wszystko zmierza. Mimo to (a może dzięki temu?) naprawdę wciągnęłam się w tę produkcję. Otrzymaliśmy bowiem coś nowego, świeżego oraz całkowicie niespodziewanego.

Steven Grant nie wiedzie najlepszego życia. Nie ma przyjaciół, ma marną pracę, a do tego prawie nie sypia. Z czasem okazuje się, że nie tylko włada mocami egipskiego boga księżyca, Chonsu, ale również dzieli ciało z inną osobowością – Marciem Spectorem. Tymczasem Harrow, sługa Ammit, próbuje uwolnić boginię, która pragnie wymierzenia brutalnej sprawiedliwości na ludziach.
moon knight sezon 1
Historię przedstawioną w Moon Knight można opisać jako: psychodeliczna, niepokojąca, chaotyczna. Widz wielokrotnie zadaje sobie pytania „ale o co tutaj chodzi?‟ i „co jest prawdą?‟. Nie zrozumcie mnie jednak źle: to bardzo miłe uczucie, móc się nad tym głowić. Pomiędzy odcinkami czytałam teorie zamieszczone w internecie przez innych widzów i sama próbowałam wszystko połączyć w spójną całość. Dostarczyło mi to zatem nie tylko rozrywki w trakcie seansu, ale również po nim.

Co więcej, w serialu znajdziemy trochę mrocznych scen, które nieco zakrawają o horror (przynajmniej w opinii kogoś o słabych nerwach); próbę odnalezienia siebie i pogodzenia się z przeszłością; superbohaterskie walki z wykorzystaniem supersiły i niesamowitych mocy. Szczególnie dużo czasu poświęcono psychologicznemu aspektowi serialu, co moim zdaniem stanowi ogromną zaletę Moon Knight. A to wszystko w otoczce egipskich wierzeń, które dodają produkcji oryginalnego klimatu, a także stanowią formę reprezentacji.
moon knight chonsu
Nie znam się na tyle na egipskiej mitologii, by móc wypowiadać się, czy serial adekwatnie przestawia ten system wierzeń. Wiem jednak, że egipscy bogowie zostali zaprezentowani w naprawdę ciekawy sposób. Nie tylko pod względem swoich osobowości, ale również pod kątem wizualnym. Ciekawie było zobaczyć pół-zwierzęce, pół-ludzkie sylwetki, które toczą między sobą spory, wykorzystując do pomocy ludzi. Jestem bardzo ciekawa, jak ten motyw zostanie dalej rozwinięty w ramach MCU. Dobrze zobaczyć również innych bogów niż tylko nordyckich.

Ciekawe jest to, że Moon Knight funkcjonuje w całości oderwany od innych produkcji z MCU. Bohaterowie ani słowem nie zająknęli się o przeszłych wydarzeniach. Nie ma rozmów o Avengersach, cameo innych bohaterów czy wspominek o wydarzeniach z Infinity War i Endgame. Jest to zaskakujące, ale też odprężające. Miło obejrzeć coś, co nie jest mocno wpisane w dotychczas stworzone produkcje. Fajnie było sobie odpocząć od doszukiwania się najdrobniejszych powiązań fabularnych niezbędnych do zrozumienia akcji.
moon knight marc
Najmocniejszym elementem Moon Knight jest Oscar Isaac. Byłam pod ogromnym wrażeniem jego gry aktorskiej. Zdarzają się sceny, w których w ułamku sekundy musiał zmienić osobowość o sto osiemdziesiąt stopni. Wyszło mu to tak bezbłędnie, że nikt nie będzie miał najmniejszego problemu w odróżnieniu od siebie Stevena i Marca. Z początku bałam się, że będzie to trudne, ale Oscar Isaac udźwignął to wyzwanie. I naprawdę mam nadzieję, że dostanie za tę rolę jakąś nagrodę, ponieważ zrobił coś naprawdę niesamowitego.

Grane przez niego postacie również są bardzo ciekawe. Zarówno Steven, jak i Marc mają indywidualne cechy, wady oraz zalety. Charakteryzują się innym podejściem do świata – chwilami tak odmiennym, że trudno wyobrazić sobie ich współpracę. Z drugiej strony nie mogę się też wypowiadać o poprawności wprowadzonego zaburzenia dysocjacyjnego tożsamości. Widziałam komentarze w internecie zwracające uwagę na brak realizmu zaprezentowania zaburzenia, co pewnie będzie ważną informacja dla osób, które są wrażliwe na taką tematykę. 

Podsumowując, Moon Knight to coś nowego w Marvel Cinematic Universe. Choć póki co produkcja zdaje się funkcjonować w oderwaniu od innych produkcji MCU, nie wątpię, że z czasem zostanie z nimi powiązana. Tymczasem polecam Wam to obejrzeć dla świetnej gry aktorskiej Oscara Isaaca, mitologii egipskiej oraz niepokojącej atmosfery.

Komentarze

  1. Podobało mi się. Pomimo tego, że początkowo zadawałam sobie wiele pytań i widziałam wiele niejasności, ostatecznie wszystko zostało logicznie wyjaśnione. Bardzo ciekawy pomysł z wykorzystaniem egipskich bogów, MCU rozgałęzia się na wiele różnych intrygujących kierunków. Drobna uwaga - w napisach miałam Khonshu. U ciebie było Chonsu? :D
    Nie do końca jestem przekonana co do... hm, hiszpańskojęzycznego wątku, żeby nikomu nie zaspoilerować :D
    Za to, jak przy językach jesteśmy, to byłam pod wrażeniem akcentu Isaaca. Aż musiałam sprawdzić, czy jest Brytyjczykiem czy Amerykaninem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przyznam, że nawet nie wiem, jak było w napisach :O Googlowałam i wyskoczyło mi Chonsu, stąd ta pisownia, ale muszę sobie zweryfikować. Dzięki za uwagę.

      Hiszpańskojęzyczny wątek... Kurczę, tak ukryłaś spoiler, że aż nie jestem pewna, o czym piszesz!

      Usuń
  2. Kompletnie nie moje klimaty. Bardzo ciężko zebrać mi się na jakiś seans, ale zazwyczaj typuję w horrory niż w podobne historie. Wiem natomiast, że bardzo je lubisz, więc cieszę się, że sezon spełnił Twoje oczekiwania :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza