„Dom nieba i oddechu‟ część 1 – Sarah J. Maas [recenzja]
Bryce Quinlan i Hunt Athalar próbują wrócić do normalności. Bohaterowie, którzy uratowali Księżycowe Miasto, są zmęczeni. Po dramatycznych wydarzeniach marzą o normalnym życiu. Pragną zwolnić tempo. Pomyśleć o sobie. O przyszłości.
Asteri do tej pory dotrzymywali słowa, zostawiając tych dwoje w spokoju. Jednakże w miarę narastania buntu przeciwko Asteri władcy nasilają represje. Kiedy Bryce, Hunt i ich przyjaciele zostają wciągnięci w plany rebeliantów, stają przed wyborem: milczeć, gdy inni są uciskani, albo walczyć o to, co słuszne. Pokorne milczenie nigdy nie było ich specjalnością…
Źr. Lubimy Czytać.
Słowem wprowadzenia – przed Wami recenzja pierwszej części, a zatem zaledwie połowy Domu nieba i oddechu. Ze względu na to nie zobaczycie tutaj standardowej oceny tomu w gwiazdkach. Taka forma oceny pojawi się dopiero przy recenzji drugiej części i będzie się ona odnosić do całości. Tymczasem w dzisiejszej recenzji przeczytacie moje wrażenia z dotychczas opublikowanych w Polsce rozdziałów.
Historia rozwija się dość powoli. Choć prolog jest ekscytujący oraz wprowadza nowe wątki, to od pierwszego rozdziału akcja się nieco rozleniwia. Z początku rozterki Bryce wydają się toczyć wokół jej życia romantycznego. Czy powinna wejść na kolejny etap swojego związku z Huntem? Co zrobić z faktem, że jej biologiczny ojciec chce ją wydać za mąż bynajmniej nie za Hunta? Poznajemy skrawek spokojnego życia Bryce, które powinna wieść w cieniu, z daleka od spojrzeń Asteri.
Jednakże im dalej, tym akcja się zagęszcza. Mamy do czynienia z nowymi bohaterami, którzy wprowadzają świeższe motywy. Nie tylko narzeczony Bryce z piekła rodem miesza w życiu dziewczyny, ale również powracają starzy przyjaciele. Jedni z braku innego wyboru, inni szukając pomocy w realizowaniu swojego zadania. A to wszystko wprowadzi do wplecenia wątku rebeliantów, kończąc pozornie sielankowe życie Bryce.
Dlatego im bliżej byłam końca pierwszej części Domu nieba i oddechu, tym chętniej przerzucałam kolejne strony. Choć początek był dla mnie trudny, może nawet nużący, z czasem bardzo się wkręciłam. Tym większa szkoda, że nie mogę od razu sięgnąć po drugą część książki. Dotarłszy do końca, bardzo, bardzo chciałam wiedzieć, co ma miejsce na następnych stronach! Maas powoli rozwija akcję, ale gdy przychodzi co do czego, czytelnikowi trudno jest się oderwać. Stąd też moje przypuszczenie, że drugą część Domu nieba i oddechu odbiorę o wiele pozytywniej.
W tej części pojawiają się nowi bohaterowie oraz lepiej poznajemy tych, z którymi mieliśmy do czynienia w poprzednich tomach. Trochę więcej miejsca dostaje Furia, choć przykro mi, że póki co tak mało (w ogóle mam poczucie, że kobiece bohaterki odgrywają niewielką rolę w tym świecie, co jest wyjątkowo niepokojące). Pojawia się Cormac, który jest fascynującym bohaterem i bardzo chętnie poczytam o nim więcej. Dowiadujemy się więcej o Ithanie (który szczerze mnie urzekł) i Tharionie (którego z kolei trochę mi żal). Wierzę, że więcej na ich temat będę mogła powiedzieć w recenzji drugiej części Domu nieba i oddechu, patrząc na powieść całościowo.
Styl pozostaje niezmienny w stosunku do Domu ziemi i krwi. To tam Maas postawiła na większą wulgarność. Nie inaczej jest w przypadku Domu nieba i oddechu, w którym znajdziemy wiele przekleństw oraz scen erotycznych, których słownictwo chwilami doprowadzało mnie do śmiechu. Wiem, że niektórym to przeszkadzało już przy pierwszym tomie, dlatego wolę uprzedzić, że nie ma w tym zakresie żadnej zmiany (a z tą informacją zróbcie, co chcecie).
Ze względu na powolne tempo na początku książki, myślałam sobie, że przerwanie jej w połowie nie będzie aż tak kłopotliwe. Niestety pod koniec akcja rozwija się na tyle mocno, że bardzo żałuję niemożliwości sięgnięcia po drugą połowę powieści. Dlatego polecam wstrzymanie się z lekturą do premiery drugiego tomu, aby nie musieć się rozdrabniać.
W PIGUŁCE:
| fae | wilkołaki | urban fantasy | magia | artefakty | zaświaty | romans | inne książki autorki |
Za egzemplarz dziękuję:
Ja tam lecę po kolei i dopóki nie skończę Szklanego Tronu nie ma opcji, że zacznę Dwory, ale myślę, że będzie dużo śmiechu :D. Co do podziału... po Martinie i Bretcie wiem, że nie znoszę podziału na dwa tomy i zapewne będzie mnie to drażnić, ale mam nadzieję, że historia mi to wynagrodzi (:
OdpowiedzUsuńMam na to nadzieję! Liczę, że książki Maas Cię nie zawiodą
UsuńJak można się z Państwem skontaktować w celu propozycji współpracy?
OdpowiedzUsuńProszę napisać maila na kulturalnameduza@gmail.com :)
UsuńWłaśnie niecierpliwie czekam na II tom ;)
OdpowiedzUsuńJa też :)
Usuń