„Za kurtyną. Apogeum‟ – Laura Savaes [recenzja premierowa]
Wszystko zaczyna się w słoneczny weekend, gdy Lena wybiera się na wycieczkę wspinaczkową. Kiedy czołga się w jaskiniowym tunelu, nagle ogarnia ją dziwne uczucie. Po wyjściu na zewnątrz okazuje się, że jej towarzyszy nigdzie nie ma.
Próbując zrozumieć co się właściwie stało, ostatecznie musi pogodzić się z jedynym możliwym wyjaśnieniem – przeniosła się do innego wymiaru. To tajemnicze królestwo nazywa się Ardiven i przypomina Europę sprzed kilkuset lat. Nie ma tu prądu, ludzie wierzą w kilku bogów, a nazwy geograficzne i obyczaje są zupełnie inne od tych obowiązujących w jej świecie.
Zagubionej dziewczynie z pomocą przychodzą szarmancki i odpowiedzialny Eavan oraz arogancki i cyniczny Cedrik. Lena, rozdarta między rozsądkiem i namiętnością, za wszelką cenę próbuje przetrwać w nowej rzeczywistości.
Potencjał na ciekawą historię widać od pierwszych stron Za kurtyną. Apogeum. Bohaterka, która przenosi się do równoległego świata? Och, toż to motyw idealny dla mnie! Uwielbiam takie wątki w książkach, więc spodziewałam się doskonale bawić. To w końcu daje takie możliwości na stworzenie świata, który bohaterowi przyjdzie poznać od zera! No i niestety tutaj muszę powiedzieć o pierwszym minusie Za kurtyną. Apogeum. Zabrakło mi więcej informacji o świecie. Są one oczywiście przetykane – dowiadujemy się troszkę o modzie, o roli kobiety w społeczeństwie, odrobinkę o religii oraz nieco o polityce – ale było tego bardzo mało!
Dla mnie te krótkie wstawki, w których tłumaczono uwarunkowania polityczne albo Lena przyglądała się rytuałowi zaślubin były najciekawsze. A biorąc pod uwagę, jak zagubiona była bohaterka w tym świecie, aż prosiło się, by wykorzystała okazję i przepytała służącego pomocą Eavana albo dobrała się do jakichś książek. Nie tylko świat by dzięki temu zyskał, ale również bohaterka (do niej jednak jeszcze wrócimy). Trochę żałuję, że nie pogłębiono tych kwestii, ponieważ świat ma potencjał, a autorka tymi niedługimi elementami wykazała się kreatywnością.
Przyznaję jednak, że spodziewałam się zobaczyć w tej książce więcej politycznych rozgrywek. Trochę miałam nadzieję na klimat podobny do Pocałunku zdrajcy, w której mamy do czynienia z mnóstwem dyskusji i rozważań z zakresu polityki. A przecież Lena ma wyrobione opinie na temat tego, jak powinno funkcjonować państwo! Dlatego nieustająco spodziewałam się, że bardziej zaangażuje się w politykę Ardiven. Na drugi plan schodzi też (wbrew pozorom) wątek fantastyczny. Kwestia powrotu do swojego świata rozgrywa się gdzieś w tle. No dobra, to co się dzieje na pierwszym planie?
Po Za kurtyną. Apogeum spodziewajcie się przede wszystkim romansu z motywem trójkąta miłosnego. Dialogów, które rozbawią (w pierwszej połowie książki nie raz się śmiałam), ale też ekscytują (im bliżej końca, tym więcej dramatów, które nie pozwalają się oderwać). Jak również dwóch przystojnych, wrogich sobie bohaterów, którzy są jak ogień i woda (a zatem jest trochę schematycznie). Oczekujcie też bardzo szybko postępujących relacji miłosnych, co mnie osobiście nie przekonało... Tym bardziej, że Lena miała o wiele poważniejszy problem na głowie niż pierwsze miłostki. Gdy jednak opowiedziałam przyjaciółce o moich rozważaniach, uznała, że jej zdaniem pewne kwestie były realistyczne. Jak zatem widzicie: wszystko zależy od punktu siedzenia.
Przejdźmy zatem do głównej bohaterki, Leny. Co tu dużo mówić o Lenie? Nie polubiłyśmy się – niestety. Już od pierwszych stron miałam złe przeczucia, gdy krytycznie zaczęła odnosić się do... w sumie wszystkiego w swoim życiu poza gloryfikowanym bratem. Choć długo dawałam jej szansę, musiałam w końcu odpuścić. Nie spodobało mi się jej zachowanie względem Eavana i Cedrika, nie przekonało mnie to, że nie próbuje intensywniej poznać swojego otoczenia (a miała ku temu możliwości), że zamiast uczyć się obyczajów, gra na gitarze Nothing Else Matters.
Z drugiej strony myślę sobie, że biorąc pod uwagę jak uzależniona była od brata, zaliczyła niezły rozwój w krótkim czasie. Mam nadzieję, że ten wątek zostanie pociągnięty w kontynuacji. A co do pozostałych bohaterów: tutaj jestem bezsprzecznie w #teamCedrik. Choć z początku bardziej przypadł mi do gustu Eavan... cóż, im bliżej końca, tym szybciej moje zdanie się zmieniało... Podobnie jak w przypadku Leny, liczę na dalszy rozwój tych bohaterów w kontynuacji.
Książkę bez wątpienia czyta się szybko. Te czterysta stron pochłonęłam w dwa posiedzenia. Laura Savaes ma lekkie pióro, choć niektóre długie akapity (czasami nawet na półtora strony) nieco mnie przerażały. Zauważyłam też, że autorka ma tendencję do nadużywania określenia „przygryzł wargę‟ (trochę mnie to bawiło, gdy widziałam tę frazę po raz kolejny). Z drugiej strony to dopiero debiut, więc trzeba być łagodnym. Bez wątpienia widzę tutaj szansę na dalszy rozwój, a już teraz jest bardzo dobrze!
Mam wrażenie, że Za kurtyną. Apogeum doceniłabym o wiele bardziej kilka lat temu. Czytając tę książkę w gimnazjum bądź w liceum, oceniłabym ją pozytywniej. Zastanawiam się, czy nie jestem trochę poza grupą docelową tej książki. No ale dobrze: czy polecam? Za kurtyną. Apogeum Laury Savaes to książka z potencjałem na wielowątkową, ciekawą historię osadzoną w fascynujących realiach. Na ten moment jestem trochę zawiedziona, że niektóre kwestie nie zostały bardziej rozwinięte. Z drugiej strony naprawdę mam nadzieję, że drugi tom to nadrobi, bo bardzo chciałabym poznać wszystkie tajemnice tego świata!
W PIGUŁCE:
| fantastyka | Polska | świat równoległy | romans | trójkąt miłosny | Jura | Warszawa | polska autorka |
Za egzemplarz dziękuję:
Czekałam na tekst tej recenzji :) Po jej przeczytaniu bardzo ciekawi mnie ta bliska relacja Leny i jej brata. Co do bohaterów po przeniesieniu ich do innej rzeczywistości - też się zastanawiam, że skoro mają taką możliwość, szybko nie sięgną po jakąś książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jestem ciekawa informacji na temat tej relacji, bo faktycznie jest specyficzna :D Myślę, że to może być mega ciekawy wątek pozwalający rozbudować bohaterkę!
Usuń"Za kurtyną: Apogeum" to przede wszystkim mieszanka gatunków romans-fantastyka, więc wątek romantyczny jest równoważny, a nawet odrobinę przeważa nad budową świata i polityką. Chociaż tutaj fajnie oba się wzajemnie przeplatają i napędzają. :D
OdpowiedzUsuńTrafna uwaga co do relacji Dominika i Leny. Zauważyłam, że go idealizuje, ale nie zauważyłam, żeby była w jego cieniu.
W kwestii języka - jest napisane, że posługują się tym samym językiem, może Ci umknęło. Chyba było to poruszane w rozmowie z Eavenem, a później gdy rozmyślała bliżej koniec - wtedy, kiedy myślała nad tym, że więcej śpi i szybciej goją jej się rany.
O! Jeszcze mi się przypomniało. Z przekleństwami jest dość prosta sprawa - cholery nie znają, bo nie mieli do czynienia z tą chorobą, być może z jakiś czas czekałaby ich epidemia.
UsuńO, możliwe, że mi to umknęło! Dziękuję za komentarz <3
UsuńKurczę, lubię isekaie, ale nie takie, gdzie wątek romantyczny przesłania wszystko inne. Raczej się nie skuszę xD
OdpowiedzUsuńRomans jest tu dominujący, więc dla osób, które za nim nie przepadają - faktycznie, może być to męczące.
UsuńDobrze, że książka ma potencjał z możliwością jego rozbudowy.
OdpowiedzUsuńZgadzam się!
UsuńJestem ciekawa jak akcja rozwinie się w II tomie :)
OdpowiedzUsuńJa również :D
UsuńZ chęcią polecę ją sąsiadce, która lubuje się w fantastyce.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jej się spodoba :)
Usuń