6 rzeczy, które chciałabym wiedzieć zanim zaczęłam doktorat
Kończąc trzeci semestr szkoły doktorskiej, jestem mądrzejsza o nowe doświadczenia i myślę sobie, że gdybym wiedziała o niektórych rzeczach półtora roku temu, oszczędziłabym sobie wiele stresów...
Pierwszy rok jest (mam nadzieję) najtrudniejszy
Czy zaczynając szkołę średnią, poczuliście przytłoczenie zmianą poziomu? Może uczucie, że to za dużo, że nie dacie rady towarzyszyło Wam na początku studiów? W moim przypadku tak było. Ale chyba najgorszy przeskok zaliczyłam na doktoracie. Bo choć wcześniej miałam poczucie, że dużo wiem, że lubię się uczyć i jeżeli czegoś nie wiem, bez wątpienia się dowiem, tak... na pierwszym roku doktoratu bywało ciężko. Wydaje mi się, że wielu doktorantom towarzyszy poczucie, że powinni wiedzieć wszystko. I to niezależnie od tego, czy kiedykolwiek mieli styczność z danym tematem. A jeżeli mieli z nim styczność, tym bardziej powinni być alfą i omegą. Ze względu na to bardzo trudno sprostać niektórym oczekiwaniom, a to może prowadzić to dużych (a całkiem niepotrzebnych) obaw.
Kiedy moja koleżanka powiedziała mi latem, że po pierwszym roku doktorant się hartuje, nie uwierzyłam jej. Okazuje się jednak, że to prawda. Drugi rok przechodzę z lżejszym sercem, a jestem zaangażowana w więcej projektów niż na pierwszym roku. I choć trudno mi definitywnie powiedzieć, czy pierwszy rok jest najtrudniejszy z wszystkich czterech, nie zdziwię się, jeżeli najgorsze za mną.
Wszyscy mamy syndrom oszusta
Ja mam syndrom oszusta, ty masz syndrom oszusta, on ma syndrom oszusta. Z pierwszego punktu naturalnie wynika druga kwestia. Nagle wiele osób zaczyna myśleć, że nie powinno być na doktoracie, bo w końcu po co? Myślą sobie, że jednak nie mają tyle wiedzy, tyle umiejętności, motywacji i sił, aby sprostać oczekiwaniom i napisać rozprawę doktorską. I niestety to bardzo powszechne (choć nie wiem, czy mogę powiedzieć, że naturalne). Zmierzam jednak do tego: każdy miewa chwile zwątpienia, każdy ma swoje obawy. To uczucie, że inni radzą sobie świetnie, a my jesteśmy tu z przypadku jest fałszywe. Każdy ma sukcesy, porażki, wzloty i upadki. A gdy się to zrozumie i zaakceptuje, że nie wszystko się wie i nie wszystko będzie się wiedzieć, to uczucie przemija.
Tylko doktorant zrozumie doktoranta
Wsparcie moich bliskich bardzo pomogło mi przejść przez chwile zwątpienia na przestrzeni pierwszego roku. Natomiast prawda jest taka, że tylko drugi doktorant w pełni zrozumie obciążenie, z którym borykają się studenci szkoły doktorskiej. I dopiero rozmawiając otwarcie ze znajomymi z różnych uczelni, dotarło do mnie, że nie jestem sama z tym, co czuję. Okazało się, że inni też mają chwile zwątpienia, momenty radości, złości oraz obaw. A gdy dzieliłam się tymi przemyśleniami, spotykałam się ze zrozumieniem, czułam się lepiej i bardziej zmotywowana do działania. Dlatego moja największa rada, to chyba: zakumpluj się z innymi doktorantami i otwarcie rozmawiaj z nimi o swoich doktoranckich celach i obawach. Może ktoś cię uspokoi, może ktoś udzieli rady, a może po prostu obydwoje pomarudzicie przez godzinę na czym świat stoi i wrócicie do roboty z czystą głową i lżejszym sercem. (A przy okazji możesz poradzić sobie z wcześniejszym punktem).
Promotor jest ważny. Bardzo
Choć promotorki na pierwszym i drugim stopniu miałam świetne, dostrzegam różnicę w formie współpracy. Promotor w szkole doktorskiej nie jest osobą, której wysyłamy od razu gotowy rozdział pracy doktorskiej i czekamy na poprawki. To nie jest osoba, z którą widzimy się raz na ruski rok i mamy nadzieję, że wszystko będzie w porządku. W szkole doktorskiej chodzi o ścisłą współpracę, zaufanie i otwarte rozmawianie o poszczególnych działaniach. Kiedy pokonałam barierę, że mogę promotorowi powiedzieć „obawiam się, czy zdążę‟, „obawiam się, czy moja praca na pewno jest w tej dziedzinie nauk‟, okazało się, że połowa moich obaw jest bezpodstawna, a drugą połowę można szybko rozwiązać. Wystarczyło tylko zmienić sposób myślenia o tym, jak ta współpraca ma wyglądać.
Nie przywiązuj się (zbytnio) do tematu swojego doktoratu
Serio. On się zmieni. Może trochę, może bardzo, ale na pewno coś w pewnym momencie się zawali. Okaże się, że twój temat nie należy do dziedziny nauk, w której robisz doktorat. Okaże się, że badań nie da się przeprowadzić. Luz. Spoko. Wszyscy przez to przechodzimy. I gdybym wiedziała, jak powszechnym zjawiskiem są ciągłe zmiany, poprawki i modyfikacje (na małą i dużą skalę), pewnie byłabym o wiele spokojniejsza, gdy na koniec pierwszego roku mówiłam promotorowi, że pierwotny temat rozprawy doktorskiej nie przejdzie.
Twoje badania nie muszą być odkrywcze
Gdy zaczynałam doktorat, miałam wrażenie, że wszystkie artykuły naukowe muszą być oparte na dogłębnych, wielomiesięcznych badaniach ankietowych. Okazało się to oczywiście bzdurą. Nie trzeba odkrywać Ameryki każdym jednym artykułem. Wystarczy przegląd literaturowy pod wybranym (najlepiej przydatnym do pracy doktorskiej) kątem. Można powtórzyć czyjeś badania na innej skali bądź w innym otoczeniu. Można przeprowadzić badanie eksploracyjne. Można wiele, nie przeprowadzając drogich badań ankietowych na cały kraj. (Co oczywiście nie oznacza, że można przygotować byleco. Po prostu... jeżeli ktoś ma nadmiar ambicji, to można je spokojnie ostudzić).
Co jest z tego najważniejsze?
Doktorat to nowe doświadczenie, w którym rzeczywistość może różnić się od wcześniejszych oczekiwań. Pomocne jednak w przejściu przez to i zaakceptowaniu realności, jest zbudowanie sobie swojej małej, doktoranckiej społeczności. Naprawdę gdybym mogła sobie coś powiedzieć w październiku 2021, byłoby to: mów szczerze, czego się boisz, nad czym się zastanawiasz i co sprawia ci trudność. Wypowiadając te słowa do innych, znajdziesz zrozumienie, wsparcie i spokój ducha.
Bardzo ciekawy post.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńJako osoba, która obroniła doktorat półtora roku temu mogę podpisać się pod twoim postem :) Chociaż u mnie pierwsze dwa lata były bardzo spoko. Wizja pisania pracy wydawała się odległa, ale to było jeszcze w starym systemie. Teraz szkoły doktorskie funkcjonują na innych zasadach.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że u Ciebie ten początek był spokojny! I gratuluję obrony <3
UsuńDziękuję :) Trzymam za Ciebie kciuki :)
UsuńDzięki!
UsuńNo cóż, ja zgadzam się ze wszystkim oprócz ostatniego zdania. Oczywiście możesz mówić, ale to wcale nie oznacza, że znajdziesz zrozumienie. Ja jestem doktorantką międzysystemową, to znaczy, że wpadłam pomiędzy stary, a nowy system i przez dłuższy czas nikt nie wiedział jakie zasady nas obowiązują. Mogłam mówić, ale nikt nie umiał nam pomóc. Ustawa 2.0 potężnie napsuła mi krwi. Ale jedno trzeba przyznać - ta ustawa ukróciła praktykę, która dotknęła i mnie czyli testowanie tematów podczas doktoratu. Jestem na piątym roku i jeszcze nie skończyłam zasadniczej części badań (chociaż ma to też związek z pandemią), a gdzie praca, artykuły itd. Zresztą doktorat wiąże się ze sporym obciążeniem w każdym sensie i faktycznie tylko drugi doktorant zrozumie jak dużym.
OdpowiedzUsuńMoja rada - choć lubimy super tematy jak badanie genów w nowotworze wątroby albo neurodegeracja to warto pamiętać, że ostatecznie nawet najlepszy temat nie pomoże jeśli będziesz się źle czuł(a) w zespole, w którym pracujesz. Warto o tym pamiętać. ;)
Bardzo mi przykro, że nie spotkałaś się ze zrozumieniem w trakcie doktoratu. Wyobrażam sobie, że musiało być to dla Ciebie ciężkie. Nowa ustawa faktycznie wprowadziła chaos i mam wrażenie, że wciąż jest niepewność co do niektórych rzeczy :/ Mam jednak nadzieję, że będzie się to coraz bardziej porządkować i następne roczniki doktorantów będą się miały lżej!
UsuńI dzięki za Twoją radę! Na pewno ją sobie zapamiętam <3
Genialny wpis!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę wpis czy cokolwiek związanego z nauką, co czuję, że jest naprawdę uniwersalne. Zwykle mam poczucie "no spoko, tylko ja studiuję chemię i tutaj to się nie sprawdzi...". Stworzyłaś coś naprawdę uniwersalnego i myślę, że wielu doktorantów się w tym odnajdzie.
Mnie do doktoratu jeszcze daleko, dopiero jestem w połowie licencjatu. Niby jest to dla mnie kusząca wizja, ale nie wiem, jak to dalej wyjdzie i czy na pewno będę chciała na to czas poświęcić.
Dziękuję bardzo za miłe słowa <3
UsuńMasz czas, aby to na spokojnie przemyśleć, przekonać się, co Cię kręci, a co nie. Skoro rozważasz ścieżkę doktorancką, proponuję rozmawiać o tym z wykładowcami, którym ufasz i których lubisz. Mi takie rozmowy bardzo pomogły się ukierunkować i podjąć finalną decyzję.
A jakbyś kiedyś miała jakieś pytania, to pisz śmiało tutaj, na fb, insta albo maila (kulturalnameduza@gmail.com) :)
Szanuje ludzi, którzy wiążą swoją przyszłość z nauką albo tak jak ty robię doktoraty i inne cuda. Ja się na studiach kompletnie nie odnalazłam, nie trafiłam z kierunkiem (i to trzy razy), a uczyć się uwielbiałam i szkoła to zawsze był mój żywioł. Ale niestety w Polsce przeskok pomiędzy liceum a uczelnią jest koszmarny i wszyscy przygotowują nas do matury, a nie do dalszej nauki, a szkoda.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dalsze sukcesy w nauce! :D
Szkoda, że nie odnalazłaś się na studiach. Ale wiesz, uczyć na własną rękę zawsze się można! Jeżeli kochasz naukę, może jakieś pojedyncze kursy interesujących Cię umiejętności albo droga samouka będą dla Ciebie :D
Usuń