Czarna Wdowa [recenzja filmu]

czarna wdowa recenzja
Czarną Wdowę dogania jej przeszłość. Musi stanąć do walki z Red Room, aby pomóc innym kobietom, które zostały zmuszone do bycia zabójczyniami.

Ehh, to już trzecia produkcja od MCU z rzędu, która mnie nie zachwyca. Najpierw Falcon and the Winter Soldier który tak bardzo był mi obojętny, że aż zapomniałam cokolwiek o nim napisać. Potem nieco rozczarowujący Loki, a teraz Czarna wdowa, która również moim zdaniem nie była niczym wow. No ale dobrze, spróbujmy zacząć od początku, okay?

Czarna wdowa rozgrywa się niedługo po wydarzeniach z Kapitana Ameryki: Wojny bohaterów. Z jednej strony Nat poszukują władze amerykańskie, ale z drugiej dogania ją jej przeszłość. I to właśnie jej życie sprzed dołączenia do Avengersów stanowi główną oś fabuły. Jej przybrana siostra, Yelena, uwalnia się od wpływu Red Room i postanawia odnaleźć Nat, a następnie uzyskać pomoc w zniszczeniu inicjatywy tworzącej zabójczynie, jakimi są Wdowy.
czarna wdowa nat
Najmocniejsza scena jest już na samym początku filmu. Czarna Wdowa zaznacza problem handlu ludźmi, sprzedawaniu ich oraz pozbywania się, jeżeli okazują się nieprzydatni dla handlarza. Montaż, w którym widzimy liczne dzieciaki będące dzielone na grupy i wysyłane do Red Room jest sceną mocną i zapadającą w pamięć. To bodaj najciekawszy element tej produkcji, który zmusza do zastanowienia się nad rzeczywistym funkcjonowaniem podobnych organizacji.

Nie ukrywam jednak, że liczyłam na większe rozbudowanie tego wątku. Po licznym podkreślaniu przez moje otoczenie, jakie to ważne, że Czarna Wdowa porusza ten temat, spodziewałam się, że będzie on bardziej zaznaczony na przestrzeni filmu. Niestety tak się nie stało, ale i tak doceniam starania w tej kwestii.

Ogólnie Czarna Wdowa to bardzo spóźniony hołd dla postaci, którą należało rozwijać lata temu, gdy pojawiła się na ekranie po raz pierwszy, a nie teraz. Uważam, że na film o Nat jest stanowczo za późno i choć miło było w końcu poznać jej przeszłość (dzieciństwo, szkolenie w Red Room, jak również tajemniczą akcję w Budapeszcie z Hawkeyem), uważam, że powinno to nastąpić dawno temu. I nic nie zmieni mojego zdania pod tym względem.
czarna wdowa yelena
Inna sprawa, że Nat gdzieś znika na tle Yeleny granej przez Florence Pugh. To ona jest gwiazdą tego filmu: sarkastyczna, z czarnym poczuciem humoru oraz do głębi zraniona. Wydaje mi się, że Czarna Wdowa nie tyle dopełnia historię Nat, co stanowi sposobność na wprowadzenie nowej, istotnej postaci do MCU (o czym mocno świadczy scena po napisach). Powiedziałabym, że Yelena to najjaśniejszy punkt Czarnej Wdowy i mam nadzieję, że bohaterkę tę jeszcze niejednokrotnie zobaczymy na ekranie.

Ogólnie bohaterowie filmu są ciekawi, choć towarzyszący tutaj motyw rodziny za bardzo mnie nie kupił. Może właśnie dlatego, że pojawił się za późno? Gdyby film ten powstał kilka lat temu, przed Infinity War, prawdopodobnie więcej faktów z Czarnej Wdowy dałoby się przemycić do późniejszych produkcji. W tym przypadku twórcy musieli to zrobić w drugą stronę, no i... odebrało im to sporo możliwości. Ze względu na to, że nigdy wcześniej i (patrząc na wydarzenia z filmów chronologicznie) nigdy później nie wspominano o postaciach z Czarnej Wdowy, czułam, że ich obecność jest niemal nie na miejscu. Nagle wrzucono rzekomo istotnych bohaterów, o których nikt nigdy nie wspominał.

Ogółem sama fabuły Czarnej wdowy nie powala na kolana. Ani nie czekałam szczególnie na ten film, ani po obejrzeniu go nie odczuwam jakichś większych emocji. Jest w nim trochę akcji oraz walk. Gwoli ścisłości: bardzo nierealistycznych walk, choć wiem, że mówimy tutaj o superbohaterach. CGI chwilami kulało, z kolei realizm pojedynków zakrawał o absurd. I jest to naprawdę dobijające, bo oczywistym jest, że Marvel ma możliwości, aby tworzyć coś na wysokim poziomie. Dlaczego zatem nie postarano się przy Czarnej Wdowie...?

Podsumowując, Czarna Wdowa nie zachwyca. Fabuła jest w porządku, ale bez czegoś wow. Gdyby ten film powstał parę lat temu, na pewno byłabym bardziej zadowolona. Najdziwniej mi jednak z faktem, że to nie tyle film o Nat (choć docelowo miał być), a o Yelenie, z którą zapewne jeszcze się spotkamy w najbliższych produkcjach.

Komentarze

  1. Szkoda mi czasu, odpuszczę sobie poznawanie tego filmu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli nie jesteś wielką fanką MCU, to myślę, że nie trzeba.

      Usuń
  2. Widać czasem na najlepsze pomysły wpada się już po czasie. Ten film chciałabym jednak obejrzeć dla postaci Yeleny, więc może mi się spodoba?

    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yelena jest świetna! Najlepszy punkt tego filmu :D

      Usuń
  3. Szkoda, bo spodziewałam się po tym filmie znacznie więcej...

    OdpowiedzUsuń
  4. To jedno przewija się wszędzie, gdy czytam coś o tym filmie: że pojawił się za późno! Michu oglądał beze mnie, mówił, że słaby, a ja im więcej czytam, tym mniejszą ochotę mam, żeby go obejrzeć... Przykro, bo Natasha jest świetną postacią i zasługiwała na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się :( Powinna dostać ten film dawno w temu! Wtedy byłoby dla niej o wiele lepiej.

      Usuń
  5. Co do minusów to się zgadzam. Nudna akcja, film nie na miejscu, motyw rodziny taki sobie, niewykorzystany potencjał. Niestety w przeciwieństwie do Ciebie mi Yelena nie podeszła. Jej rola to głównie wspomniany sarkazm i bardzo toporna charakterystyka postaci. Jeszcze nie kupuje całej intrygi szpiegowskiej z twistami i akcją goniącą akcję. Winter Soldier pokazał jak można robić dobre superbohaterskie kino szpiegowskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, rozumiem! :D Nie skreślałabym jednak Yeleny, bo na pewno jeszcze zawita w MCU. Zobaczymy, jak jej postać rozwinie się z czasem. Może na tyle, że jednak się do niej przekonasz!

      Usuń
    2. Bardzo bym tego chciał i mam nadzieje, że już niedługo będzie okazja. Scena po napisach była bardzo wymowna :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza