Dlaczego potrzebujemy bohaterek „takich jak wszystkie”?
Czytając „Pościg” Elle Kennedy uświadomiłam sobie, jak rzadko widujemy postacie pokroju głównej bohaterki w popkulturze jako protagonistki. I to zmusiło mnie do refleksji.
Zrobiwszy reread „Off-Campus” Elle Kennedy, zabrałam się za reread cyklu „Briar-U” tej samej autorki. Dla niewtajemniczonych obie serie rozgrywają się na wymyślonym uniwersytecie Briar w Stanach Zjednoczonych, są romansami, a każdy tom skupia się na innej parze bohaterów.
No i widzicie, od paru dni męczy mnie pewna refleksja na temat „Pościgu”, czyli pierwszego tomu „Briar-U”. Dlaczego? Bo uświadomiłam sobie, że bohaterek jak Summer w literaturze prawie nie ma. A przynajmniej nie pojawiają się one w kategoriach pozytywnych postaci…
Szara myszka vs pani popularna
Kiedy myślę o stereotypowej bohaterce romansów obyczajowych New Adult, mam przed oczami szarą myszkę, która chce zniknąć. Nie lubi imprez, a jeżeli się na jakiejś pojawia, to dlatego, że została wyciągnięta przez zakręconą współlokatorkę. Nie jest fanką strojenia się ani wykonywania makijażu (najprawdopodobniej zrobi to dopiero za namową wcześniej wspomnianej współlokatorki). TikTok naśmiewa się, że przede wszystkim zaczytują się w Jane Austen, co ma podkreślić ich inteligencję. Często dziewczyny te nie są zainteresowane romansami, a możliwe, że wręcz umyślnie stronią od popularnych facetów/sportowców. Problem w tym, że wtedy pojawia się ten jedyny, który traci dla niej głowę. Dlaczego? Bo ona „nie jest takie jak inne” (a tych „innych” bohaterka nie lubi, bo zazwyczaj są strasznymi jędzami).
Krótko mówiąc obyczajówki-romanse bardzo często powielają dwa archetypy bohaterek. Jedna z nich jest protagonistką, jest „inna” od reszty, a po drugiej stronie mamy te popularne, chodzące w różu antagonistki. I jak się nad tym zastanowicie, to zapewne znajdziecie mnóstwo podobnych sytuacji w popkulturze – książkach, filmach czy serialach. Co więcej, ze stereotypem złej, modnej i popularnej mamy do czynienia od najmłodszych lat (ekhem, Sharpay Evans, ekhem). A to niestety umacnia w nas negatywne ocenianie kobiet przez pryzmat cech (głównie fizycznych) zauważalnych na pierwszy rzut oka.
Summer – łamiąca stereotypy – Hayward DiLaurentis
Summer, bohaterka „Pościgu”, będąc „taka jak wszystkie”, całkowicie łamie te stereotypy.
Jest wysoką, bogatą, atrakcyjną blondynką, której ksywka (znielubiona, choć przyjacielska) to Greenwich Barbie. Uwielbia modę na tyle, że jest to jej kierunek studiów. Była w żeńskim stowarzyszeniu, lubi imprezować, lubi spędzać czas z ludźmi. Jest pełna energii i towarzyska. Cierpi na ADHD, co rzutuje na jej oceny, więc niektórzy postrzegają ją jako głupią. Wielokrotnie spotyka się z tym, że jest obrażana, uznawana za powierzchowną lub głupią. Również przez inne kobiety.
Zazwyczaj jednak Summer reaguje na to poprzez pokazanie, że jest lepsza niż to wyobrażenie. Udowadnia, że jest miła i troskliwa, bo – jak sama twierdzi – kobiety powinny walczyć ze stereotypami i wspierać się nawzajem. Summer widząc faceta, który jej się podoba, nie ucieka, ale otwarcie okazuje uczucia. I choć – tu przywołuję jej wypowiedź – nie prowadzi na co dzień filozoficznych dysput o sensie istnienia, jest dobrym słuchaczem, dobrą przyjaciółką, córką i siostrą. I wcale nie jest głupia.
To bohaterka pełna energii, która uważa, że kobiety przede wszystkim powinny okazywać sobie dobroć oraz wsparcie. Nienawidzi oceniania kogoś po pozorach. A jeżeli jej się to zdarzy, od razu poucza się, że to niewłaściwe. Summer walczy ze stereotypem głupiej blondynki; rozpuszczonej bogaczki; wrednej Queen B na każdym kroku. I robiąc to: porusza serce czytelnika, wywołuje uśmiech oraz daje nadzieję.
Co z „takimi jak wszystkie” w popkulturze?
W innych książkach z postaci pokroju Summer bardzo często robi się czarny charakter. Lubiąca kolory, modę, imprezy i ex cheerleaderką? Idealny materiał na kolejną wredną dziewczynę, która w środy nosi różowy. To archetyp postaci, która jest antagonistką i gnębi główną bohaterkę stawiającą na brak makijażu, proste ciuchy i przygody z panem Darcym.
I jest to naprawdę przykre, ponieważ kształtuje w społeczeństwie beznadziejne stereotypy tego, jak powinnyśmy się zachowywać, co lubić i jak wyglądać, aby być postrzegane jako wartościowe. To jest największy problem w tym wszystkim: umacnianie stereotypów, przypisywanie nieraz bardzo mylnych cech tylko na podstawie pozorów.
Jest to o tyle dojmujące, że naprawdę nie umiem sobie przypomnieć zbyt wielu kobiecych postaci pokroju Summer. Jedyna, która przychodzi mi do głowa to legendarna już Elle Woods z „Legalnej blondynki”. Również należała do kobiecego stowarzyszenia na studiach, była oceniana jako powierzchowna oraz zbyt różowa. A jednak dostała się na prawo na Harvardzie, rzucając epickie „What, like it’s hard?”, po czym pomagała ludziom oraz okazała się cudowną postacią.
Dlatego też potrzebujemy więcej bohaterek pokroju Summer w roli protagonistek. Dziewczyn, które lubią modę, które występują naprzeciw stereotypom głupich, umalowanych, popularnych. I przede wszystkim potrzebujemy bohaterek, które potrafią zjednać sobie ludzi i wierzą w kobiecą siłę, promując zdrowy feminizm (choć Summer ma też pewne wybryki za uszami).
Dlaczego potrzebujemy „takich jak wszystkie”?
Głównie, aby nie umacniać stereotypów, że blondynka z makijażem cechuje się niższym ilorazem inteligencji. Aby przestać przypisywać negatywne cechy jak bycie wrednym czy płytkim tylko ze względu na to, że jakaś dziewczyna interesuje się modą. By pokazać, że można interesować się różnymi rzeczami – popkulturą, literaturą klasyczną, modą, bawić się na imprezach albo nie robić tego wcale. I w żadnym z tych wyborów nie ma nic złego, o ile postępuje się w zgodzie ze sobą i nikomu nie sprawia krzywdy.
Potrzebujemy takich bohaterek, aby nie promować dziwnego, sztucznego podziału na „inna niż wszystkie” oraz „takie jak wszystkie” na podstawie zainteresowań czy wyglądu. By nie wywoływać presji, że trzeba zachowywać się w określony sposób, interesować danymi rzeczami, aby być uznaną za wyjątkową. Jak również w drugą stronę: aby nie ukrywać zainteresowania pewnymi rzeczami, by nie być postrzeganą jako gorsza.
Ale przede wszystkim potrzebujemy więcej bohaterek, które pokazują, jak istotne jest girl power i wspieranie się kobiet nawzajem. A ponadto pokazywanie, że jeżeli my będziemy umacniać pewne stereotypy dotyczące kobiecości, to postrzeganie kobiet wcale się nie zmieni. I tym sposobem dalej będziemy mieć mnóstwo przykładów w popkulturze, gdzie kobiety o pewnych cechach są postrzegane jako protagonistki, a inne jako antagonistki. Choć wcale nie musi mieć to przełożenia na rzeczywistość.
Bo tak – powtórzę się po raz kolejny – popkultura bardzo kształtuje nasz światopogląd. I jeżeli pokazujemy pewne cechy jako negatywne, wiążące się z głupotą czy wrednością – będziemy to przekładać na prawdziwe życie. Szczególnie jeżeli z takimi komunikatami spotykamy się od najmłodszych lat.
Królowa Summer
Podsumowując, Summer Hayward DiLaurentis to oficjalnie królowa. Jest świetną bohaterką, która łamie stereotypy i chociażby z tego powodu polecam Wam lekturę „Pościgu” Elle Kennedy. Natomiast najważniejsze z tego całego mojego wywodu jest to, że… fajnie będzie odejść od stereotypowego postrzegania, które zainteresowania są bardziej wartościowe i oceniania ludzi „na pierwszy rzut oka”.
A w jaki lepszy sposób to zrobić, niż pokazując różnorodne bohaterki w popkulturze? I te cheerleaderki zainteresowane modą, i te zaczytane w książkach, stroniące od imprez. Bo wszystkie zasługują na dobrą historię i szczęśliwe zakończenie.
Bardzo ciekawe spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńTak!
OdpowiedzUsuńCzytam głównie fantastykę YA, czasem młodzieżówki i w pewnym momencie byłam zmęczona tymi wszystkimi superbohaterkami, których jedyną wadą było działanie pod wpływem emocji. W fantastyce to irytuje, bo bohaterki zachowują się nierozsądnie i prowokują niebezpieczne sytuacje, a w zwykłych młodzieżówkach to jest takie nienaturalne. Brak wad, problemy tylko w związkach, nawet w obliczu śmiertelnej choroby jest bycie pozytywnym tak, że aż to toksyczne.
To prawda. Jest przesyt takiej idealności ><
UsuńŚwietny tekst!
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkim - sama jak dorastałam, bardzo chciałabym cool i nie należeć do "głupich blondynek", więc sukienki zaczęłam regularnie nosić dopiero po zakończeniu edukacji szkolnej.
Staram się sobie przypomnieć "bohaterkę taką jak wszystkie" i przyznam, że nic nie przychodzi mi do głowy.
Dziękuję! Mam wrażenie, że wiele dziewczyn przeszło przez okres "nie jestem jak inne", co jest potwornie szkodliwe. Więcej czasu niż bym chciała zajęło mi wyjście z takiego podejścia :/
UsuńBardzo mądry tekst! A jednocześnie dziękuję, bo właśnie zachęciłaś mnie do książek Kennedy, które chodzą za mną chyba od zawsze! Ciekawe, czy teraz będę wyszukiwać takich bohaterek :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Oby te książki Ci się spodobały :D
UsuńMusimy mieć się z kim identyfikować - a jeszcze jednym przykładem takiej zwykłej dziewczyny jest Sookie Stackhouse z serii o wampirach Charlaine Harris.
OdpowiedzUsuńAkurat tej serii nie czytałam, więc nie mogę się wypowiedzieć.
Usuń