„Obsidio‟ – Amie Kaufman, Jay Kristoff [recenzja]
Asha Grant uciekła na Kerenzę przed swoją przeszłością. Jednak przeszłość ją tam odnalazła.
Dziewczynie udało się przeżyć inwazję Bei Techu i na Kerenzy dołączyła do tajnego, zdziesiątkowanego ruchu oporu. Cały czas stara się ocalić kogoś, kto ukrywa się w zakamarkach szpitala. Nie przypuszcza, że kolejnych zmartwień przysporzy jej były chłopak, Rhys Lindstrom, który właśnie wylądował na Kerenzy i w nowym mundurze Bei Techu wygląda po prostu zabójczo. Czy dzięki niemu uda jej się uciec? A może właśnie przez niego n i g d y nie opuści tego lodowatego okruchu wszechświata?
Nie ona jedna wpada w tarapaty. Jej kuzynka wraz z grupą ocaleńców lecą w stronę Kerenzy. Nie mają jednak dość tlenu, by wszyscy przetrwali podróż. A na dodatek w każdej chwili na pokładzie może wybuchnąć bunt. Grupa Illuminae wkracza do akcji. Stawką jest ludzkie życie. Do gry dołącza również... AIDAN.
Niestety, czas działa na ich niekorzyść. Bei Tech w pośpiechu naprawia uszkodzoną bramę skoku i masowo pozbywa się ludności cywilnej Kerenzy. Tylko cud może ocalić nieszczęśników. A przecież – jak powszechnie wiadomo – cuda są statystycznie mało prawdopodobne… prawda?
Skończywszy Obsidio, nie wiem, co ze sobą dalej zrobić. Bo przecież... przywiązałam się do tej trylogii. Co prawda przeczytanie jej w całości zajęło mi pięć dni, ale zdążyłam poczuć więź z bohaterami, przywyknąć do wyjątkowej formy i ogólnie przepaść w tym świecie. Przyszła jednak pora na zakończenie. Pytanie tylko, czy jest równie satysfakcjonujące, jak i poprzednie tomy?
Akcja rozgrywa się na statku Mao, gdzie znajdują się uciekinierzy ze stacji Heimdall, jak również ci, którzy podróżowali na Hypatii. To tam śledzimy losy Kady, Ezry, Nika, Hanny oraz Elli. Jednak nie są to jedyni istotni bohaterowie. Również w Obsidio przyszło nam poznać kolejną parę (co trochę zalatuje sposobem pisania serii New Adult, nie sądzicie?). Tym razem śledzimy również losy Ashy i Rhysa, którzy znajdują się na... Kerenzy IV. Okazuje się bowiem, że kolonia przynajmniej w części przetrwała. Również z żołnierzami BeiTechu, którzy potrzebują mieszkańców planety, aby naprawić swój statek kosmiczny. I ze względu na różne kwestie... te dwie linie fabularne zaczynają się zazębiać.
Obsidio... Ech, jakby to powiedzieć...? No, jest najnudniejszym ze wszystkich tomów. Co jest paradoksem, bo dzieje się naprawdę DUŻO. Śmiało mogę powiedzieć, że wydarzeń jest najwięcej ze wszystkich tomów. Śledzimy dwa miejsca akcji, mamy siedmioro bohaterów, których losy nas interesują (o drugoplanowych postaciach nie wspominając!), a do tego masa zwrotów akcji, przykrych wydarzeń oraz niełatwych rozmów i decyzji. A mimo to chwilami byłam znużona...
Niestety akcja na Kerenzy IV nie jest tak ciekawa, jakbym tego chciała. Widziałam tam już pewne schematy, które pojawiły się w pierwszych tomach. Chociaż poruszany jest ciekawy wątek (moralności żołnierza w obliczu konieczności wykonania rozkazu), to jakoś... nie wyszło. Przypuszczam, że znaczenie może mieć tutaj m.in. forma. Czuję, że z tomu na tom autorzy coraz bardziej polegali na opisach nagrań wideo, które stanowią sposób pisania standardowej książki. W związku z tym jest tu dużo scen, które nie wyróżniają się typową formą i przez to mogą wydawać mi się mniej satysfakcjonujące.
O wiele ciekawiej dzieje się na Mao. Mają tam za mało tlenu, jedzenia i wody, za to za dużo ludzi. Co więcej, ci ludzie są wściekli, smutni i wystraszeni, a to może łatwo prowadzić do próby obalenia obecnej władzy. Na domiar złego bohaterowie również nie mogą sobie poradzić z wydarzeniami ostatnich dni. A w obliczu osobistych dramatów roztacza się wizja walki z BeiTechem o przetrwanie i sprawiedliwość. No i powiedzcie, jak w tej części się nudzić?
To właśnie te fragmenty czytałam z wypiekami na policzkach, przerzucając z ciekawością kolejne strony i zastanawiając się, co będzie dalej. Kilkukrotnie byłam w szoku i musiałam przerwać lekturę, aby potem uświadomić sobie, że dałam się nabrać. Pod tym względem jestem pod ogromnym wrażeniem, bo powieść jest przepakowana akcją. Natomiast... mimo wszystko jest na tę akcję za krótka. Pod koniec czułam ogromny niedosyt. Miałam wrażenie, że finałowa walka potoczyła się za szybko, rozwiązanie również było ucięte, a ja zostałam z paroma pytaniami bez odpowiedzi...
Sytuację ratuje kreacja paru bohaterów. Hanna jest dalej moją ulubioną postacią i żałuję, że poświęcono jej tak mało miejsca. Miło było dowiedzieć się czegoś więcej o AIDANie, który z kolei sprawia wrażenie najlepiej zbudowanego bohatera. (Bardzo przywodził mi na myśl jedną z postaci z Z mgły zrodzonego Brandona Sandersona, więc jeżeli szukacie niejednoznacznych postaci, sięgnijcie do tej trylogii). Oprócz tego na Kerenzy IV ze względu na wspominany wcześniej konflikt między sumieniem a rozkazami możemy się przyjrzeć paru ciekawym rozterkom oraz budowie postaci. Czuję jednak, że tutaj również wpakowanie wielu wydarzeń na relatywnie mało stron zrobiło swoje i doprowadziło do sytuacji, gdzie niektórych trochę spłycono. W związku z tym, prawie w ogóle nie poznałam Ashy czy Rhysa. Jestem przekonana, że za miesiąc będę ledwo ich pamiętać...
Nieustającą zaletą tego cyklu jest forma. Jest oczywiście jedno „ale‟, o którym wcześniej wspomniałam. Rysuje się tu pewne pójście na łatwiznę w ramach opisów w związku ze stawianiem na częstsze opisy z nagrań. Po raz kolejny poczułam również, że autorom nie poszło zbyt dobrze rozróżnienie języka niektórych bohaterów i widziałam pewne kalki, które zbyt mocno rzucały się w oczy. Mimo to Obsidio pozostaje równie oryginalne i ciekawe w formie jak poprzednicy.
Podsumowując, Obsidio to nieco... rozczarowujące zakończenie. Wiadomo, książka jest dobra, biorąc pod uwagę fabułę, formę i bohaterów, ale tym razem Kaufman i Kristoffowi coś nie wyszło. Wydaje mi się, że problemem jest wpakowanie wielu wydarzeń i wielu bohaterów na niewiele stron. Przez to niektóre wydarzenia są przyspieszone, ucięte, a co za tym idzie: niesatysfakcjonujące. Jednak mimo to, jeżeli czytaliście poprzednie tomy, koniecznie zapoznajcie się z Obsidio. Ta trylogia jest bez wątpienia godna uwagi!
W PIGUŁCE:
| science fiction | statki kosmiczne | obce planety | ruch oporu | Young Adult | romans | oryginalna narracja |
Ten cykl nie jest mi znany.
OdpowiedzUsuńA naprawdę warto się z nim zapoznać :D
UsuńMoże to znużenie wynika właśnie z tego, że tej akcji jest za dużo? Przepakowanie w tą stronę też nigdy nie jest dobre. Może kiedyś uda mi się przeczytać tą trylogię, bo ciekawi mnie strasznie :D
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie jest to powodem! Trylogię na pewno gorąco polecam <3
UsuńNie znam tych książek. Nigdy jeszcze nie czytałam czegoś w tym stylu
OdpowiedzUsuńWarto spróbować :)
Usuń