„Illuminae‟ – Amie Kaufman, Jay Kristoff [recenzja]
Rok 2575. Kolejny zwykły dzień w kolonii Kerenza, założonej przez megakorporację KWU, by wydobywać rzadkie surowce. O poranku Kady Grant rzuca swojego chłopaka Ezrę Masona i postanawia, że już nigdy się do niego nie odezwie. Nie spodziewa się jednak, że za kilka godzin będzie świadkiem inwazji BeiTechu, która ją i tysiące innych osób pozbawi domu.
Tych, którym udało się przeżyć, ewakuują trzy statki kosmiczne: Alexander, Hypatia oraz Copernicus. Ściga je wrogi pancernik Lincoln. Jego zadaniem jest uciszyć świadków brutalnego ataku na planetę. Tymczasem na pokładzie Copernicusa rozprzestrzenia się śmiertelnie niebezpieczny wirus, a system sztucznej inteligencji sterujący Alexandrem staje się... największym wrogiem ocalałych.
Kady włamuje się do zaszyfrowanej pamięci statków i odkrywa przerażającą prawdę o wydarzeniach dziejących się na jej oczach. Tylko jedna osoba może powstrzymać zagładę – jej (były!) chłopak Ezra.
Do lektury Illuminae namawiały mnie eM poleca i Gosiarella jeszcze na Krakowskich Targach Książki 2019. I chociaż kupiłam wtedy tę książkę, to rok później, w trakcie zdalnych KTK 2020, dalej jej nie przeczytałam. Za to eM podrzuciła mi wtedy informację, że można tanio kupić Geminę i Obsidio. Dopiero niemal półtora roku, od kiedy Illuminae trafiło na moją półkę, udało mi się zapoznać z tą książką. I nie mam pojęcia, dlaczego tak zwlekałam z lekturą, bo kiedy zaczęłam, nie mogłam się oderwać do samego końca!
Słyszałam historie o ludziach, których ta książka nudziła albo którym nie podobała się forma zapisu historii. Dla mnie jest to genialne, więc zapewne powtórzę się za większością, która zachwyca się tworem Kaufman i Kristoffa. Jeżeli nigdy nie widzieliście Illuminae na żywo, to informuję, że ma ona bardzo niesztampową narrację. Otóż zamiast standardowych opisów i dialogów, zapoznajemy się z plikiem danych zebranych przez tajemniczą organizację Illuminae. To oni dociekają, co wydarzyło się na trzech statkach kosmicznych, które uciekały przed anihilacją ze strony wrogiej jednostki. Co za tym idzie, na powieść składają się spisane nagrania głosowe i audiowizualne, zapisy z chatów, maili, fragmenty stron internetowych, raportów, plakaty, odręczne notatki dowódców i inne ciekawe formy, których nie sposób wymienić.
Illuminae to nie jest standardowa książka, a raczej trochę wizualne dzieło, sposób na zabawę, dociekanie, co się wydarzyło. Należy zwracać uwagę na daty, nadawców i adresatów. Niewiele wiemy o wyglądzie postaci, za to mamy wgląd w sposób, w jaki piszą, jakimi cechami się charakteryzują czy co potrafią. To wszystko sprawia, że może pierwsze strony są dość trudne do przebrnięcia, jednak czytelnik szybko przyzwyczaja się do tej specyficznej narracji i potem może z łatwością oddać się lekturze.
Bo historia sama w sobie również jest szalenie ciekawa. Chociaż nie wiem, czy oceniłabym ją równie pozytywnie, gdyby forma zapisu była standardowa, to (jak już powiedziałam) nie mogłam się oderwać. Uciekinierzy z zaatakowanej planety znajdują się na trzech statkach kosmicznych. Jednak rodzą się pewne problemy: dowódcy okłamują cywilów, są problemy z racjonowaniem wody, technologią, jak również pojawia się pewien niepokojący i tajemniczy wirus... A, no i nie zapominajmy o statku, który podąża za wspomnianymi trzema w celu ich zniszczenia.
Prawdy próbuje dociec uzdolniona programistycznie Kady oraz jej były chłopak Ezra, którzy uciekli z zaatakowanej planety, Kerenzy IV. Stopniowo dowiadują się coraz więcej o spiskach oraz skrywanych tajemnicach. A tych jest naprawdę sporo... Także spodziewajcie się wielu plot twistów, zaskoczenia oraz nerwowego przerzucania kolejnych stron, kiedy będziecie chcieli wiedzieć, jak dalej potoczą się losy bohaterów. A Kristoff i Kaufman potrafią trzymać w napięciu. Serio, w pewnym momencie przestałam wierzyć, że tę książkę ktokolwiek przeżyje...
Jednak oprócz emocjonującego thrillera (to chyba najlepsze określenie, biorąc pod uwagę krwawe i niepokojące elementy), to również książka dla młodzieży. W pewnym momencie przy zapisie rozmowy na chacie, Illuminae dorzuciło komentarz, który brzmiał mniej więcej „w końcu rozmowa między kimś innym niż zakochanymi nastolatkami‟. I jest to boleśnie prawdziwe, bo dialogi Ezry i Kady często dotyczą ich przeszłości, wspomnień i tego, że chcą, ale nie chcą być razem. Czy jest to męczące? W sumie nie... Powiedziałabym, że autorom całkiem zgrabnie udało się stworzyć dialogi między nimi, prowadząc do bardzo realistycznej relacji między tą dwójką.
Zarazem uważam bohaterów za największy minus tej książki. Technicznie wszystko z nimi w porządku, ale przy okazji wydawali się tacy... przeciętni na tle innych powieści. Jakby odlani z formy typowego protagonisty książki Young Adult. Twórcy postawili na pewne sprawdzone archetypy i przez to odczułam cień rozczarowania, bo dostrzegłam niewiele innowacji. Co więcej, chwilami zastanawiałam się, czy Kady nie zakrawa o archetyp Mary Sue ze swoimi wyjątkowymi zdolnościami, szczęściem oraz niechęcią do dostosowania się. Na szczęście za bardzo mnie to nie zdenerwowało, ale niektórzy mogą uznać to za spory minus.
Ale jak mówię: jest to prawdopodobnie jedyny mankament, który mogę zarzucić Illuminae. No, i może jeszcze to, że w pewnym momencie poczułam przesadną cukierkowatość (choć to łączy się z faktem, że Kady ma cechy stereotypowej Mary Sue). Oprócz tego powieść naprawdę mnie porwała, wywołała wiele emocji i do tego zaimponowała, gdy zobaczyłam, że ktoś swobodnie użył słowa 》haktywista《 w książce science-fiction dla młodzieży (pisałam pracę licencjacką o haktywizmie i wiem, jak niewiele osób wie, co to znaczy₁).
Podsumowując, Illuminae to była pierwsza książka przeczytana przeze mnie w 2021 roku i gdyby wszystkie przeczytane w tym roku były równie dobre, to byłby to udany czas! Jeżeli jeszcze nie mieliście do czynienia z tą powieścią, a science-fiction i przygody w kosmosie są Wam niestraszne, koniecznie powinniście się zapoznać z Illuminae. Polecam!
W PIGUŁCE:
| science-fiction | Youg Adult | romans | kosmos | przyszłość | sztuczna inteligencja | bitwy w przestrzeni kosmicznej | hakerzy | oryginalna narracja | ilustracje |
₁ Dla zainteresowanych: haktywista to osoba posługująca się technikami hakerskimi w celu aktywizmu społecznego. Jednym z pierwszych głośniejszych działań tego typu było udostępnienie internetu państwom, które uczestniczyły w Arabskiej Wiośnie. Przykładem haktywistów jest grupa Anonymous.
Recenzja świetna, ale to nie mój gatunek czytelniczy.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jasne, rozumiem :)
UsuńNiestety, zupełnie nie mój klimat. :(
OdpowiedzUsuńSzkoda :(
UsuńPisałam już na Facebooku, ale powtórzę - podpisuję się pod Twoją recenzją. ;) Masz świetny gust do książek. :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję <3 Bardzo miło mi to czytać!
UsuńFabularnie brzmi naprawdę spoko, ale boję się jako ebook, a już w ogóle jako audio, czyli te formy, które preferuję) okaże się nie do przejścia :(. O ile ktoś to w ogóle wydał jako ebook. Chętnie bym kiedyś przeczytała!
OdpowiedzUsuńOj, jako audio na pewno to nie istnieje. Przełożenie tego na audio jest niemożliwe. Ale jako ebook wydaje mi się, że może być (na pewno w oryginale jest, bo tom 0,5 tej serii czytałam właśnie w takiej formie).
UsuńJay Kristoff ma taki przygodowy flow, raz lepszy - jak a Wojnie lotosowej, a raz gorszy - jak w Nibynocy.
OdpowiedzUsuńKurczę, a akurat tej Nibynocy jestem bardzo ciekawa :/
UsuńZmartwiła mnie kwestia bohaterów - dla mnie to jedna z najważniejszych rzeczy w książce.
OdpowiedzUsuńMyślę, że bardzo źli nie są. Warto dać im szansę :)
Usuń