Nowy wspaniały świat [recenzja 1 sezonu]
Nowy wspaniały świat to luźna adaptacja książki Huxleya o tym samym tytule. Jednakże nie spodziewajcie się przełożenia książki jeden do jednego. Ja podeszłam do tego serialu z nastawieniem, że dosłowne przeniesienie fabuły na ekran byłoby trudne. W powieści znajdziemy wiele opisów, które nie tyle obrazują akcję, co system i jego zasady. I zekranizowanie tego mogłoby okazać się nudne. Dlatego twórcy serialu postawili na liczne zmiany, zaledwie czerpiąc inspirację ze świata Huxleya. A robiąc to, udało im się przełożyć dystopijną wizję świata na srebrny ekran.
Moje oczekiwania tyczyły się właśnie tego – aby twórcom serialu udało się opowiedzieć o świecie, który wymyślił Huxley. Nie byłam przywiązana do bohaterów czy ich postępowania w książce, więc zmiany w tym zakresie mnie nie ruszyły. Za to z uwagą śledziłam, jaki wydźwięk niesie za sobą Nowy wspaniały świat. Oto przed widzem zostaje zbudowany świat, w którym monogamia, prywatność czy indywidualizm są niewłaściwe. Wszyscy należą do wszystkich, a budowanie relacji jest niewłaściwe. Dzięki systemowi komputerowemu, z którym każdy jest połączony, ludzie mogą obserwować świat oczami innych osób, obdzierając się z prywatności. Ponadto, muzyka czy filmy pozbawione są treści – mają one dostarczać zaledwie przyjemności i pozytywnych odczuć. Bo to właśnie do nich sprowadza się ten świat. Wszyscy mają być szczęśliwi i aby to osiągnąć, ciągle biorą somę, tabletki, które trzymają ich humor w ryzach. To sprawia, że mieszkańcy Nowego Londynu nie znają smutku, złości czy zazdrości.
I ogólnie taki był przekaz Huxleya, pokazać społeczeństwo zapatrzone w przyjemność, odcinające się od negatywnych emocji, niezdolne do budowania trwałych relacji, dobrowolnie obdarte z prywatności, pozbawione treści czy indywidualizmu. A do tego mocno podzielone na grupy, którym od najmłodszych lat wpajane są zasady postępowania (swoją drogą wolę książkowy sposób, w jaki to przebiegało niż serialowy – nie rozumiem, dlaczego zdecydowano się na zmianę). Zbierając te wszystkie fakty w całość, niejednokrotnie wspomina się, że współczesne społeczeństwo dąży raczej w kierunku Nowego wspaniałego świata Huxleya niż Roku 1984 Orwella.
Uważam, że dość dobrze przekazano myśli Huxleya, chociaż mam poczucie, że za mocno postawiono na kwestię seksu. W książce spotykanie się na jednorazowe stosunki było oczekiwane od społeczeństwa, ale nie wyrażano tego aż tak często jak w serialu. I wydaje mi się, że chwilami naprawdę nie było potrzeby atakowania widza aż tyloma scenami tego pokroju. Zdecydowanie wolałabym, aby kilka z nich ucięto na rzecz lepszego pokazania, w jaki sposób programowano społeczeństwo od najmłodszych lat i wyjaśniono, w jaki sposób w ogóle dzieci powstają. Serial nieco obcina motywy związane z reprodukcją i kształtowaniem społeczeństwa, czego żałuję i traktuję jako największy zarzut wobec adaptacji.
Fabularnie mamy do czynienia z podobnym trzonem co w książce. Poza Nowym Londynem są Dzicy, ludzie, którzy dalej znają monogamię, przemoc i rodzenie dzieci w naturalny sposób. Okazuje się, że jeden z Dzikich, John, tak naprawdę jest dzieckiem dwóch osób pochodzących z Nowego Londynu. To jednak nie powinno mieć miejsca, bo rodziny są zakazane. Po wielu, wielu latach John jest dorosły i trafia do Nowego Londynu, gdzie jego obecność robi furorę i przy okazji podważa cały system funkcjonowania społeczeństwa, powoli prowadząc do zachwiania, rebelii i innych nieszczęść.
W serialu zdecydowano jednak na dodanie kilku ciekawych wątków. Po pierwsze, pojawia się Indra, czyli wcześniej wspominany komputerowy system, który wszystkich łączy. Po drugie, dodano kilka postaci, paru innymi zmodyfikowano historię, a jeszcze niektórym zmieniono płeć. I dodanie większej liczby kobiet do historii oceniam na plus, bo w książce odczuwałam mocny deficyt. Poza tym rozbudowanie historii bohaterów wpłynęło na ich korzyść, ponieważ stali się wielowymiarowi, z różnymi problemami, obawami oraz troskami. Okazali się bardzo ciekawi oraz angażujący. Nawet jeżeli nie zostałam fanką niektórych bohaterów, i tak uważam, że zbudowano ich naprawdę nieźle.
Historia sama w sobie jest ciekawa. Twórcy dorzucili pewne elementy fabularne, których nie było w książce, więc osoby, które czytały Nowy wspaniały świat, znajdą tutaj coś nowego i odświeżającego. Największą różnicą jest zapewne dostosowanie technologiczne, które dodaje ciekawego smaczku tej historii, dodając jeszcze więcej problemów i obaw (sztuczna inteligencja i jej wpływ na społeczeństwo).
Osobiście nie spodziewałam się rozwoju niektórych zdarzeń i dobrze spędziłam czas, zapoznając się z nimi. W napięciu oczekiwałam dalszego rozwinięcia wydarzeń i zastanawiałam się, co będzie potem. Czy bohaterom uda się osiągnąć swoje cele? I chociaż niektóre elementy wydawały mi się przesadzane czy przerysowane, jestem w stanie przymknąć na nie oko. Fabuła wciągnęła mnie na tyle, że serial pochłonęłam naprawdę szybko i żałuję, że nie doczekamy się drugiego sezonu.
Okazuje się bowiem, że Nowy wspaniały świat miał zbyt małą oglądalność, dlatego zdecydowano o nieprzedłużaniu historii. A biorąc pod uwagę zakończenie: szkoda, bo zostaliśmy z dużym cliffhangerem. Zresztą jest to podwójnie przykre: zanim serial pojawił się na Netflixie, nie miałam pojęcia, że on istnieje. Promocja musiała być naprawdę słaba, bo wiem, że nie tyczy się to tylko mnie. Prawdopodobnie to wpłynęło na niską oglądalność oraz anulowanie serialu.
Jednak mimo to uważam, że Nowy wspaniały świat to historia, którą warto poznać. Nieważne, czy w formie serialowej, czy książkowej. To opowieść, która zmusza do zastanowienia i pokazuje świat zaledwie pozornie idealny, jednak tak naprawdę bardzo przykry i przytłaczający. Wizja stworzona przez Huxleya robi wrażenie, dlatego warto się z nią zapoznać. A to, jaką formę się wybierzesz, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie.
A mi ten serial niespecjalnie przypadł do gustu - za dużo tu było scen seksu, a za mało fantastyki socjologicznej - nie byłam w stanie uwierzyć w to społeczeństwo.
OdpowiedzUsuńAch, to prawda. Też miałam poczucie, że twórcy serialu przesadzili z napakowaniem seksem tego serialu. U Huxleya ten motyw był istotny, ale w serialu go za bardzo uwydatniono.
UsuńJestem ciekawa tych dorzuconych elementów fabularnych. Może się skuszę, jak znajdę czas.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto :D
UsuńJa właściwie tak samo jak Ty - nie wiedziałam o istnieniu tego serialu, dopóki nie pojawił się na Netfliksie. Postanowiłam jednak wstrzymać się z oglądaniem i najpierw nadrobić książkę, która na półce leży już od lat! Jednak po lekturze chętnie się przekonam, co twórcy serialu rozwinęli. Szkoda tylko tego cliffhangera, jakoś ciężej podejść do serialu, wiedząc, że na końcu czeka nas nierozwiązana sytuacja i nie możemy liczyć na więcej.
OdpowiedzUsuńPolecam sobie porównać książkę z serialem :D
UsuńMam takie same odczucia!
OdpowiedzUsuńDobrze to czytać!
UsuńCoraz bliżej jako społeczeństwo zbliżamy się do wizji Huxleya. Jeszcze nie oglądałam serialu, ale widziałam, że został skasowany. Szkoda, bo jak piszesz, warto go zobaczyć.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Dokładnie!
UsuńSerial przede mną, ale jestem go ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńMogłabym obejrzeć.
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńLubię książkę, ale serial mi nie leży. Utknęłam na bodajże trzecim odcinku i nie wiem, czy pójdę dalej. Trochę drażni mnie epatowanie seksualnością, której po prostu jest za dużo. Poza tym chyba nie mam teraz nastroju na mierzenie się ze społecznym niezrozumieniem, które myślę, że dalej będzie całkiem nieźle ukazane, już teraz fajnie wychodzi. Serial chyba musi poczekać na swój czas.
OdpowiedzUsuńJest jej za dużo. Zgadzam się w 100% :/ To może zniechęcić widza.
UsuńCiągle biję się z myślami, czy nie sięgnąć najpierw po książkę :/
OdpowiedzUsuńNajpierw książka :D
UsuńMyślę, że kiedyś się za niego zabiorę.
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńNie mówię nie, chociaż na razie nie mam go w planach. Podoba mi się za to liczba odcinków, dużo bardziej lubię krótsze seriale :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnimi czasy też :)
UsuńNiedawno skończyłam oglądać i przyznaję, że ma swój urok, choć zabrakło mi jednego - konkretnej fabuły. Mam wrażenie, że twórcy w pewnym momencie się pogubili i próbowali sięgać po wszystkie dostępne wątki i motywy, lecz to spowodowało jeszcze większy chaos :(
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że w stosunku do książki, to i tak ma bardziej linearną fabułę. W książce to było wiele scen słabo połączonych, które tworzyły obraz społeczeństwa.
UsuńNie czytałam jeszcze książki, ale jak się z nią zapoznam to zastanowię się nad serialem. Teraz póki co muszę skończyć te rozpoczęte. ;)
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem :D
UsuńCooo? To nie jest serial Netflixa i już go anulowano? Jezu, to mnie zaskoczyłaś. Ale w sumie mam większą motywację, żeby obejrzeć :D. Kto wie, może mnie zachęci do przeczytania książki?
OdpowiedzUsuńWarto poznać i książkę, i serial.
Usuń