Firefly lane [recenzja 1 sezonu]
Kate i Tully przyjaźnią się od dziecka. Razem mierzyły się z różnymi problemami, jednak ich relacja okazuje się nie być aż tak idealna...
Jakie. To. Było. Złe.
Przysięgam, dawno tak nie cierpiałam na jakimś serialu. Ostatnio miało to miejsce przy Riverdale, które zwyczajnie zaczęło mnie wkurzać swoim absurdem, dlatego je porzuciłam. Jednak w przypadku Firefly lane chodziło o coś zgoła innego. Nie o dziwactwa czy przesadzoną dramę, a o nudę. Wszechogarniającą, zmuszającą do oglądania na prędkości x1,5 nudę.
Historię najlepiej mi przyrównać jako mieszankę Genialnej przyjaciółki oraz This Is Us. Z tego pierwszego czerpiemy historię dwóch bohaterek, które najprawdopodobniej nie powinny się przyjaźnić, bo tworzą toksyczną relację. Poznajemy je na przestrzeni ich życia, obserwujemy ich dorastanie i muszę przyznać, że dynamika jest całkiem podobna w tych dwóch produkcjach. Z kolei skojarzenia z This is Us wywołała we mnie forma przedstawienia fabuły. Zdecydowano się bowiem na pokazywanie bohaterek na trzech płaszczyznach czasowych (lata nastoletnie, początki dorosłości oraz współczesność). Z tą różnicą, że This is Us zrobiło to dobrze.
O ile sceny nastoletnie wypadają dobrze (główne bohaterki są grane przez inne osoby), tak odmłodzenie aktorek na rzecz początków ich dorosłości wypada okropnie. Miałam poczucie, że jest to najbardziej nienaturalnie nałożony efekt specjalny jaki widziałam od dawna. I nie potrafiłam wyrzucić z głowy myśli, że da się to zrobić o wiele lepiej. Widziałam, jak bawi się wyglądem aktorów w This is Us, więc możliwe jest stworzenie realistycznego zabiegu odmłodzenia bądź postarzenia. Jednak w przypadku Firefly lane jest to tragiczne.
Zresztą nie tylko to wypada okropnie. Historia jest tak naprawdę o niczym. Chciałabym Wam powiedzieć, że zmierza do jakiegoś punktu, niesie coś za sobą, ale tak nie jest! Tutaj dzieje się wszystko, ale tak naprawdę jest totalnie bez sensu i bez powiązań. Niby ktoś jest w kimś zakochany, niby bohaterki doświadczają tragicznych wydarzeń w swoim życiu, aby potem pojawił się niby śmieszny gag sytuacyjny, ale jest to słabe. Absolutnie nic nie wyniosłam z tej fabuły i przez większość czasu cieszyłam się tylko ze scen, które miały miejsce w przeszłości, bo sprawiały, że zachowanie bohaterów w teraźniejszości było logiczne. No, względnie logiczne.
Bo tak naprawdę najbardziej nie mogłam znieść głównych bohaterek. Relacja między nimi była okropna. To toksyczne bohaterki, które bardzo źle na siebie nawzajem wpływają. To nie jest przyjaźń, która im służy i dziwię się, że była w stanie istnieć przez tyle lat. To chyba było źródłem mojej największej frustracji w trakcie oglądania tego serialu. O ile byłabym w stanie, może, ewentualnie, gdybym się bardzo wysiliła, polubić je osobno, tak razem były nie do zniesienia!
Rozwój postaci jest tutaj tak naprawdę znikomy. Bohaterki powtarzają te same błędy, toczą nic niewnoszące rozmowy oraz biorą udział w nudnych wydarzeniach. I nawet gdy teoretycznie zapowiadają się jako ciekawe, to i tak wychodzą praktycznie jako nużące. A szkoda, bo w tym serialu były motywy, które można było pociągnąć, rozwinąć i pokazać jako interesujące, poruszające oraz zostające z widzem na dłużej. W całym serialu jest tak naprawdę tylko jedna scena, która zrobiła na mnie wrażenie i żałuję, że podobnego vibe'u nie było w całej produkcji. Wtedy być może moja opinia na temat Firefly lane byłaby zgoła inna.
Podsumowując, nie wiem, jak wypada książka, ale serial jest do kitu. Nie chce mi się więcej strzępić języka nad tą produkcją, bo czuję, że nie warto. Już teraz fakty na jej temat zacierają się w mojej pamięci i jestem przekonana, że za rok Firefly lane pozostanie nic nieznaczącym wspomnieniem. Wam z kolei odradzam oglądanie tej produkcji, bo stracicie parę godzin z życia, które ja chciałabym na przykład odzyskać.
Nie znam i nie chcę tego zmieniać.
OdpowiedzUsuńSłusznie!
UsuńOjej, szkoda, że taki kiepski. Na pewno nie będę go oglądała.
OdpowiedzUsuńNic nie stracisz!
UsuńJa wogóle nie ogladam tego typu seriali i raczej tego nie zmienię 😉
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńMiałam pisać o tym serialu przed jego premierą na blogu, ale zrezygnowałam z tego, ponieważ trailer mnie nie zaciekawił. Nie czytałam tez książki autorki. Jak dobrze, że tego nie zrobiłam. Nie lubię gdy bohaterowie się nie rozwijają. Chyba wolę obejrzeć Fate: Winx Saga, o którym pisałaś jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Naprawdę nic nie stracisz, jeżeli nie obejrzysz Firefly lane. Nie wiem, jak książka, ale serial jest okropny
UsuńO jezu, ty mi tu nie wspominaj Riverdale, bo najnowszy sezon przebił wszystko, co się do tej pory zdarzyło! W sumie ja wiem, że go widziałam. Chyba nawet w miarę od razu jak wyszło, ale nie umiem stwierdzić, czy mi się podobał, czy nie, a pisałam o nim notkę. Więc masz rację, że nie zostaje w pamięci absolutnie. Ale jestem pewna, że po książki Hannah to ja sięgać nie zamierzam, bo chyba bym nie przetrwała tej podróży (:
OdpowiedzUsuńTo nie świadczy dobrze o serialu, gdy człowiekowi wydaje się, że chyba obejrzał, ale w sumie niewiele pamięta! Hahaha!
UsuńNie słyszałam ani o książce, ani o serialu, będę wiedziała czego unikać ;)
OdpowiedzUsuńSłusznie :) Choć może książka jest lepsza - nie wiem.
UsuńJakoś nie słyszałam o tym serialu, ale jak widać nie ma czego żałować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zdecydowanie!
UsuńDo serialu mnie nie ciągnie, ale bardzo chciałabym przeczytać książkę ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że książka jest lepsza od serialu :)
UsuńWłaśnie obejrzałam ten serial i jestem mega rozczarowana. Wcześniej czytałam książkę, która jest cudowna!!! Ta książka "żyje", tam są prawdziwe emocje, prawdziwi ludzie, a w serialu... nuda. Najgorsze jest to, ze wiele wątków zostało pozmienianych. Autorka książki dużo lepiej przedstawiła losy bohaterów. Książkę polecam w 100%, natomiast serialu nie.
OdpowiedzUsuńO, dobrze poznać porównanie z książką! Cieszę się, że ona wypada lepiej od serialu!
UsuńDużo lepiej. Czytałam większość książek K. Hannah i wszystkie polecam :-)
Usuń