„To nie jest, do diabła, love story tom I‟ – Julia Biel [recenzja]
Niespełna siedemnastoletnia Ella, sama i samotna, idzie przez życie jak lodołamacz, mając przed oczami swój wielki plan. Nie myśli o nawiązywaniu przyjaźni, nie ma czasu na miłość. Jednak wszystko bierze w łeb, kiedy przez zawirowania rodzinne trafia do liceum w Poznaniu. Splot zabawnych okoliczności stawia na jej drodze przystojnego Jonasza, który jest jej całkowitym przeciwieństwem. Ich plan przerośnie wszystkich...
To nie jest, do diabła, love story niesie za sobą podobny vibe co Lato koloru wiśni. Czytając tamte książki, miałam poczucie świeżego powiewu powietrza w nurcie New Adult. Również w przypadku tej historii towarzyszyła mi lekkość, której często mi brakuje w najnowszych romansach. Pisałam już o tym nie raz, ale autorki NA (i YA też) biorą na siebie czasami ciężar opisywania traumatycznych doświadczeń, ale nie potrafią ich udźwignąć. Dlatego cenię sobie, gdy pisarze podchodzą do takich tematów dojrzale albo stawiają na historie, w których poruszane tematy i problemy są bardziej codzienne. Mi to pozwala odetchnąć pełną piersią i taki właśnie stan towarzyszył mi w trakcie czytania To nie jest, do diabła, love story Julii Biel.
Historia Jonasza oraz Elli jest lekka, przyjemna oraz wciągająca. To historia, w której znajdziemy pewne znane z literatury motywy (ta nowa w szkole oraz pan popularny), ale z drugiej strony wielokrotnie bohaterowie zaprzeczają stereotypom. Nie raz, nie dwa Ella ma przemyślenia, że nie zachowa się w pewien określony sposób, bo to byłoby „książkowe‟, a w prawdziwym życiu inaczej rozwiązuje się problemy. Dla mnie było to rozbrajające i mocno zapadające w pamięć. Zatem historia napisana przez Biel sprawia wrażenie takiej, która mogłaby się (pod wieloma względami) wydarzyć naprawdę.
Sami bohaterowie sprawiają wrażenie naturalnych oraz prawdziwych. Nie są idealni, mają wady i czasami zachowują się ciut infantylnie, ale, hej, przecież są nastolatkami! Mają prawo dawać ponieść się emocjom. A zresztą! Nawet jeżeli takie sytuacje się zdarzają, są one sporadyczne, więc nie bójcie się, że Ella lub Jonasz zaczną Was irytować. Dla mnie były to ciekawe postacie, z którymi chętnie spędzę jeszcze trochę czasu.
Kolejna rzecz, która bardzo podobała mi się w przypadku tej książki, to poczucie humoru. Dialogi między bohaterami oraz ich przemyślenia bywały naprawdę zabawne. Wiele razy szczerzyłam się jak głupia, a kilkukrotnie nawet parsknęłam śmiechem! Czytając, miałam refleksję, że bardzo dawno nie byłam tak rozbawiona żadną powieścią. To miłe uczucie i liczę, że poziom humoru utrzyma się również w kontynuacji!
W ogóle cieszy mnie, że akcja jest osadzona przede wszystkim w Polsce. Autorzy romansów obyczajowych YA i NA bardzo często (niezależnie od swojego kraju pochodzenia) wyrzucają bohaterów do obcych państw. Jednak tutaj akcja rozgrywa się w Poznaniu, w którym miałam okazję być raz w życiu i po lekturze tej powieści chętnie bym tam wróciła. Dzięki miejscu akcji To nie jest, do diabła, love story jest takie... swojskie. Ja wiem, to brzmi dziwnie, ale chodzi mi o to, że przedstawione realia są bliskie i znane czytelnikowi. Dzięki temu łatwiej poznaje się powieść.
Czy jest to książka bez skazy? Taka chyba nie istnieje, więc i tutaj mam drobne uwagi. Z początku miałam problem z imionami, bo mamy kilka skrótów bardzo do siebie podobnych (Judy, Jona oraz Joda). Dla mnie, osoby, której pamięć jest gorsza niż zła, połapanie się w tym było trudne. Na szczęście z czasem poukładałam sobie wszystko w głowie. Ponadto, obawiam się, że niektórych czytelników w konsternację wprowadzi liczba angielskich zwrotów (pełnych zdań oraz pojedynczych słów). Do większości z nich nie mam żadnych „ale‟, ponieważ łapię się na tym, że sama ich używam, pisząc ze znajomymi. Z innymi miałam jednak nieco problemu, bo wydawały mi się zbędne (choć może da się to wytłumaczyć przeszłością bohaterki). Niezależnie od słuszności (bądź jej braku), zastanawiam się, czy wszystkie frazy będą dla każdego czytelnika zrozumiałe, ponieważ nie znajdziemy przypisów z tłumaczeniem.
Jak widzicie, mankamenty tej książki są dość małe. Naprawdę nie mam się za bardzo do czego przyczepić. Styl Julii Biel jest lekki, przyjemny i podoba mi się słowotok głównej bohaterki. Po raz kolejny łapię się na tym, że większą satysfakcję dają mi dobrze napisane książki polskich autorów niż przetłumaczone. To polscy autorzy mogą pobawić się językiem i oddają smaczki językowe. Biel to wychodzi, więc jej książkę czyta się szybko (choć znaczenie mają pewnie też szerokie marginesy).
Podsumowując, To nie jest, do diabła, love story sprawiło, że świetnie spędziłam sobotę. Zaczytałam się w historii Jonasza i (Nut)Elli (ha! W końcu wiem, o co z tym chodzi!), a przy tym doskonale się bawiłam. To przygoda pełna uśmiechów, westchnień oraz parsknięć śmiechem. Co tu dużo mówić? Jeżeli lubicie lekkie i zabawne romanse, koniecznie sięgnijcie po powieść Biel, a ja się biorę za drugi tom!
W PIGUŁCE:
| romans | komedia | liceum | szkolne | sarkastyczne dialogi | miejsce akcji: Poznań | polska autorka |
Za egzemplarz dziękuję:
autorce, Julii Biel
Idealna książka na chandrę. Będę o niej pamiętała.
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńSporo dobrego o niej słyszałam, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo naprawdę warto!
UsuńSporo już słyszałam o tej książce, ale już dawno przestałam sięgać po tego typu historie. Zatem mimo tego, że słyszałam dużo superlatyw o tej powieści to nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem :)
UsuńCiekawi mnie ta seria.
OdpowiedzUsuńW tym układzie polecam się z nią zapoznać <3
UsuńCzytałam i bardzo miło wspominam oba tomy :)
OdpowiedzUsuńTo świetnie! Czekam na kolejny!
UsuńBędę musiała jej poszukać :)
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńNie jestem do końca przekonana, ale myślę, że mogłabym dać jej szanse.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Zawsze warto spróbować. Najwyżej nie sięgniesz po drugi tom.
UsuńKsiążka mi się podobała, choć także zauważyłam mankamenty i nie zachłysnęłam się nią tak, jak inni. Pozytywna, zabawna, dobrze napisana... ale to tyle.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem. Dla mnie była miłą odskocznią od wielu książek z tego gatunku pisanych podobnie :)
UsuńOstatnio zdecydowanie bardziej doceniam tego typu książki, takie niewymuszone, codzienne :). Nie brałam jej pod uwagę, ale po twojej recenzji jednak myślę, że mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńJeżeli cenisz sobie takie książki, to właśnie ta będzie idealna!
UsuńMam ją w dalszych planach :) Jestem ciekawa, jak mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, że będziesz zadowolona <3
UsuńWygląda na książkę, przy której można się świetnie zrelaksować!
OdpowiedzUsuńStuprocentowa racja! :D
Usuń