„To nie jest, do diabła, love story tom II‟ – Julia Biel [recenzja]
Coś, co Ella i Jonasz zmyślili na poczekaniu, urosło do rozmiarów piramidalnego kłamstwa i teraz żyje własnym życiem. Trudno stawiać wygórowane żądania, kiedy najlepsza przyjaciółka chce cię pogrzebać żywcem w twoim własnym szczęściu, a wszechświat odmawia współpracy. Zwłaszcza gdy się okazuje, że zakochanie to najkrótsza droga człowieka do autodestrukcji, a przełączenie się w tryb stand-by i wylot na amerykańskie wesele może ludzi albo do siebie zbliżyć, albo pchnąć do zbrodni.
Pierwszy tom To nie jest, do diabła, love story bardzo przypadł mi do gustu. Spędziłam z nim przemiłą sobotę, z ciekawością przerzucając kolejne strony. Chciałam jak najszybciej pochłonąć historię Elli i Jonasza, ponieważ była lekka, odświeżająca oraz zabawna. Dla mnie była to idealna komedia romantyczna . W związku z tym z chęcią sięgnęłam po drugi tom. I z przykrością stwierdzam, że zderzyłam się ze ścianą.
O ile pierwszy tom pochłonęłam w raptem kilka godzin, lektura drugiego zajęła mi parę dni. I winię za to kilka elementów. Chociaż Ella i Jonasz są szczęśliwą parą, to niestety otoczenie im nie sprzyja, rzucając kłody pod nogi. Z jednej strony jest zazdrosna Lily, z drugiej rodzina Elli, a jeszcze z trzeciej dobre chęci, którymi brukuje się piekło. Ponadto, nad bohaterami wisi kwestia wyjazdu do Stanów Zjednoczonych na ślub Amber. I wszystko zapowiada naprawdę ciekawą historię, ale... coś nie wyszło.
Nie zrozumcie mnie źle: dzieje się. Jest sporo wydarzeń, fabuła jest przepełniona akcją. Nie ujmuję tego książce, bo naprawdę w drugim tomie To nie jest, do diabła, love story jest sporo nastoletnich dramatów oraz nieco poważniejszych i niepokojących problemów. Obiektywnie aż trudno mi uwierzyć, że chwilami się nudziłam. A jednak tak się stało!
Miałam wrażenie, że wiele problemów, z którymi borykają się bohaterowie zostało powtórzonych z poprzedniego tomu, tylko opisano je w inny sposób. I może nie byłoby to dla mnie wielkim problemem, gdyby nie to, że mając ten sam problem, co wcześniej, zachowują się totalnie irracjonalnie. W pierwszym tomie Ella i Jonasz kierowali się dojrzałą logiką w swoim postępowaniu. W drugim, mając do czynienia z niemal takimi samymi sytuacjami, jakby zapominają o tym, czego nauczyli się wcześniej. Dla mnie było to potwornie denerwujące i zaowocowało tym, że znielubiłam Jonasza.
Zresztą to nie jedyny powód mojego braku sympatii do tego bohatera. Już w okolicach siedemdziesiątej strony nabrałam złych przeczuć. Otóż, z ust głównego bohatera pada niby żartobliwe, niby mające na celu rozluźnienie sytuacji stwierdzenie, które w moim przekonaniu umacnia krzywdzący stereotyp, jakoby mężczyźni nie mogli paść ofiarą przemocy seksualnej. Jeżeli śledzicie mojego bloga trochę dłużej, wiecie, że jestem bardzo cięta na umniejszanie poważnym, realnym problemom w literaturze młodzieżowej oraz New Adult. Nie lubię, gdy romantyzuje się zaburzenia psychicznie, promuje toksyczne związki, a teraz jeszcze muszę dorzucić, że nie lubię umacniania stereotypów. I ja domyślam się, że autorka nie miała niczego złego na myśli. Co więcej, możliwe, że gdyby słowa „każdy facet o tym [stanie się ofiarą przemocy seksualnej] marzy‟ padły z ust antagonisty, trzecioplanowego idioty-śmieszka, to byłabym w stanie to zignorować. Może gdyby ktoś zwrócił uwagę (choćby myślą!), że ej, to nie jest zabawne, to bym o tym nie pisała. Jednak w momencie, gdy mówi to główny bohater, którego mamy lubić i szanować, a otoczenie nie reaguje, to... coś mi mocno zgrzyta.
Ale dobrze, zostawmy już ten temat, bo jest to jednorazowa sytuacja, która nie pojawia się później i nie miała też miejsca wcześniej. Oprócz tego wyskoku autorka nie sieje na prawo i lewo krzywdzących stereotypów, także uznaję to za epizodyczne potknięcie. Domyślam się również, że część czytelników nie zwróci na nie uwagi i nie poczuje tej samej frustracji co ja. Mnie jednak to wydarzenie ruszyło, wpłynęło na moją ocenę, zatem nie mogłam go zostawić w tej recenzji bez słowa.
Jak to zatem jest z tymi bohaterami? Jak już powiedziałam, Jonasz mocno u mnie zawinił i stał się denerwującym bohaterem. Również Aniela straciła w moich oczach, chociaż jestem w stanie jej wybaczyć nastoletnie, bzdurne przewinienia. Natomiast dalej lubię Ellę, jej słowotok, sarkastyczne przemyślenia oraz ostry język. To zabawna bohaterka, zdecydowana i chociaż nie ma najlepszego charakteru, to za nią przepadam. Uważam, że jest dobrze zbudowana i ma wszystkie powody, aby zachować się w określony sposób. Pojawiły się również nowe, poboczne postacie, które całkiem przypadły mi do gustu i liczę, że choć trochę poczytamy o nich w trzecim tomie.
Chociaż bohaterowie dalej toczą przewrotne dialogi, jest ich trochę mniej. Co więcej, często zastąpione są kłótniami albo poważniejszymi tematami. W związku z tym drugi tom To nie jest, do diabła, love story jest mniej humorystyczny niż pierwszy, natomiast nie uznaję tego za wadę. Biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej znajdują się bohaterowie, mniejsza dawka humoru jest wskazana. Oczywiście nie oznacza to, że go brakuje! Niektóre sceny są zabawne i dalej wywołują uśmiech na mojej twarzy.
Niezmiennie lekki i przyjemny pozostaje również styl pisania Julii Biel. Autorka przedstawia myśli Elli i Jonasza plastycznie, stawiając na prosty i zrozumiały język. Ponadto, Biel ma talent do tworzenia dobrych dialogów, które szybko się czyta. Jednak ponownie muszę zwrócić uwagę, że brakuje mi przypisów z tłumaczeniem angielskich fraz. Chociaż dla mnie były one zrozumiałe, nie oznacza to, że tak jest w przypadku każdego czytelnika. Dlatego w trzecim tomie chętnie zobaczyłabym więcej tłumaczeń z myślą o tych, którzy być może nie znają angielskiego.
Podsumowując, drugi tom To nie jest, do diabła, love story cierpi na klątwę kontynuacji. Moim zdaniem ta część wypada zdecydowanie słabiej w stosunku do pierwszego tomu. Jestem tym faktem zawiedziona, ale nie tracę nadziei. Często drugie tomy są najsłabsze z cyklu (naprawdę nie wiem, dlaczego!), aby potem odbić się i zaskoczyć czytelnika w finale. Już teraz historia Jonasza i Elli jest w takim punkcie, że spodziewam się porywającej przygody w następnej części. Pozostaje tylko czekać, aby się o tym przekonać!
W PIGUŁCE:
| szkolne | romans | komedia | liceum | miejsce akcji: Poznań, Utah | podróż | sarkastyczne dialogi | polska autorka |
Za egzemplarz dziękuję:
autorce, Julii Biel
Nawet nie czytałam pierwszego tomu. Nie jestem do końca przekonana czy jest to coś dla mnie. Nie mówię jednak zdecydowanie nie ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz książki młodzieżowe, komedię i romans, to warto dać jej szansę :)
UsuńNie znam pierwszej części, więc wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńWarto spróbować :)
UsuńNie znam tej serii, ale być może kiedyś po nią sięgnę 😉
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Polecam, to póki co niezła seria :)
UsuńJestem zainteresowana tą serią :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że gdy po nią sięgniesz, to będziesz zadowolona :)
UsuńMuszę sięgnąć po tą serię...
OdpowiedzUsuńPolecam! Liczę, że Ci się spodoba :)
UsuńFajna, miło ją wspominam, ale faktycznie raczej już do niej nie wrócę :)
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem!
UsuńChyba najpierw musiałabym nadrobić pierwszy tom.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Koniecznie :) Pierwszy tom jest o wiele lepszy.
UsuńNo niestety często kontynuacje zawodzą ^^ sama mogę na palcach jednej ręki wymienić te które są dobre ale mimo to jestem ciekawa tej serii :)
OdpowiedzUsuńJakoś te drugie tomy często są nieco gorsze jakościowo :( Nie wiem, co to za klątwa.
UsuńAkurat tego cyklu nie planuję czytać
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem.
Usuń