Ulubione (niekoniecznie) świąteczne filmy blogerów [święta z blogerami]

ulubione świąteczne filmy blogerów
Każdy z nas ma swój świąteczny film. Ten jeden, który niekoniecznie dotyczy świąt, jednak nieuchronnie się z nimi kojarzy. Ciekawa, jak to wygląda u innych, spytałam znajome blogerki o ich ulubione (niekoniecznie) świąteczne filmy.

Rudolf czerwononosy renifer


W tematyce filmów świątecznych ogromnym sentymentem darzę bajkę Rudolf Czerwononosy Renifer z 1998 roku. To chyba pierwsza typowo bożonarodzeniowa produkcja, jaką widziałam – a przynajmniej pierwsza, którą pamiętam. Wydaje mi się, że historię małego renifera wyśmiewanego przez swój czerwony nos znają wszyscy. Oczywiście, gnębicielom zwierzątka patyk w oko, bo dzięki swojej oryginalności Rudolf mógł pomóc Mikołajowi i oświetlać mu ciemną noc swoim wyjątkowym kinolkiem. Można dopatrywać się tu głębokiego sensu na temat ludzkiej inności i odrzucenia z nią związanego – lub też to tylko moja nadinterpretacja :) Wciąż pamiętam tekst pojawiającej się w filmie piosenki wykonywanej przez Zbigniewa Wodeckiego i gdy tylko zbliżają się Święta, czy spadnie pierwszy śnieg, w mojej głowie od razu rozbrzmiewa ta melodia. Gdy ostatnio chciałam do tej bajki wrócić... Cóż, nieco przeraziłam się jakością animacji i prostotą fabuły. Mówiąc wprost: bajka ta bardzo brzydko się zestarzała i patrzenie na nią wręcz boli. Jednak za dzieciaka byłam tym tytułem zachwycona, mam z nim mnóstwo dobrych wspomnień, a gdzieś w szafie wciąż ukryta jest oryginalna kaseta VHS z Rudolfem.
rudolf czerwononosy

Epoka Lodowcowa

KASIKOWYKURZ 


Filmem, który niewątpliwie kojarzy mi się ze świętami, choć tematycznie ma z nimi nic wspólnego, jest Epoka Lodowcowa. Nawet niekoniecznie któraś konkretna część, ale to jest coś, co zawsze było obecne w drugi dzień świąt, kiedy całą rodziną zasiadaliśmy do rodzinnego stołu. Nie umiem przypomnieć sobie nic, co by było faktycznie świąteczne, a im dłużej o tym myślę, tym bardziej skupiam się właśnie na przygodach tych zwierzaków.

Bo wiecie, oni są trochę jak nasza rodzinka – każdy jest inny, unikalny i na pierwszy rzut oka ciężko powiedzieć, że są rodziną, bo przecież kompletnie siebie nie przypominają! Ale patrzysz na nich, śledzisz ich przygody i jednak stwierdzasz, że jest to rodzina pełną gębą. Owszem, nietradycyjna, owszem, niekiedy działają sobie na nerwy, totalnie się nie rozumieją i każdy chciałby podążać swoją drogą. Ale przecież właśnie o to chodzi w rodzinie. 

Co tu więcej dodać? Jest to film i dla małych i dla dużych, bo każdy z nich znajdzie tu coś dla siebie i utożsami się z innym bohaterem i to jest piękne. Zapewne nie muszę tego mówić, ale śledzimy losy trójki bohaterów – leniwca Sida, mamuta Mańka i tygrysa szablozębnego Diego. W pozostałych filmach dochodzą także inne postacie, ale nie skupiajmy się na nich, bo to nie oni stanowią sedno tego filmu. Główne trio to trochę tacy my –  najstarszy Maniek, przewodniczący rodzeństwa, ma największą wiedzę z nich wszystkich, najszybciej zakłada rodzinę i wydaje się być najbardziej odpowiedzialny. Sid to ten najmłodszy –  rodzinny śmieszek i faktycznie trochę przypomina Młodego. No i zostaje Diego –  czyli ja –  ten, co nie do końca wie, co zrobić ze swoim życiem i w którą stronę się udać, ale w głębi ma dobre serduszko i naprawdę troszczy się o innych, ale nie chce tego okazać. I cokolwiek by się nie działo – zawsze sobie pomogą. Także mimo wszystko to jest mój świąteczny film :)
epoka lodowcowa

Święta w El Camino

BAŁAGAN KONTROLOWANY 


Do El Camino przyjeżdża Eric, poszukując informacji o swoim ojcu. Jeden z policjantów omyłkowo bierze go za handlarza narkotykami i postanawia aresztować. Zbieg okoliczności sprawia, że niesłusznie posądzony Eric zostaje uznany za niebezpiecznego przestępcę, który zabarykadował się w sklepie wraz z zakładnikami.

Dlaczego lubię ten film i uważam, że warto go obejrzeć? Bo mnie bardzo zaskoczył. Gdy znalazłam go na Netflixie, uznałam, że ma głupi tytuł, a fabuła przywodziła na myśl jedną z tych durnych komedii, które nawet w samotności wstyd jest oglądać. Zwiastun też nie robił dużych nadziei.

A Święta w El Camino okazały się być komedio-dramatem. Dostajemy fabułę, która może nie jest wybitna, ale da się w nią uwierzyć. Wydarzenia prowadzą w logiczny sposób do kolejnych złych pomyłek, co sprawia, że film ma dobre tempo i przyjemnie się go ogląda. I co najważniejsze: nie jest to typowa świąteczna komedia romantyczna, wręcz przeciwnie. Trudno mi znaleźć inny film świąteczny, jaki mogłabym do niego porównać.

Czy nazwałabym go swoim ulubionym filmem świątecznym? Na pewno nie. Ale dla mnie jest jednym z tych, który nie idzie utartym torem i jest doskonałym wyborem, gdy potrzebujemy odpocząć od typowej lukrowanej naiwności, pięknych sukni i królewskich balów. A zamiast tego wolimy przenieść się do Nevady, gdzie pewnego grudniowego dnia mały sklepik zostaje otoczony przez policję.
święta w el camino

Anastazja

GOSIARELLA 


Prawdziwa historia ostatnich carów Rosji, jak i samej Anastazji Nikołajewny Romanowej zdecydowanie nie należy ani do wesołych, ani świątecznych opowieści, a jednak animowana Anastazja od 20th Century Fox (tak, naprawdę to nie jest bajka Disneya!) jest filmem, który oglądam co Święta. Może dlatego, że zaczyna się od takiej ilości śniegu, jaką każdy z nas życzyłby sobie w tym czasie zobaczyć za oknem. Może dlatego, że historia zaginionej carówny, która szuka samej siebie i swojego miejsca w świecie jest tak ciepła, że topi zlodowaciałe serca. A może dlatego, że Once upon a December jest najbardziej epicką zimową piosenką wszechczasów. Tak tylko mówię… Ach! Prawie zapomniałam o wprowadzającym powiew magii złoczyńcy, czyli nieśmiertelnym Rasputinie! 

Dlatego, jeśli Anastazji jeszcze nie znacie, to po pierwsze ogromnie zazdroszczę, a po drugie zdecydowanie polecam! A jeśli już ją znacie, to sami wiecie, jak dobrze obejrzeć ją w okresie świątecznym!
anastazja

Garsoniera

MICHA KULTURY 


Baxter (Jack Lemmon) dorabia sobie, wynajmując mieszkanie kolegom z pracy na miłosne schadzki. Dzięki temu pnie się po drabinie kariery (a także często łapie katar, czekając na zimnie przed drzwiami swojej garsoniery). Po cichu pała uczuciem do tajemniczej Fran (Shirley MacLaine), która pracuje w jego firmie jako windziarka. 

Filmy świąteczne kojarzą mi się z obrazami, które zostawiają po sobie uczucie ciepła, nadziei, ukojenia i ogólnie przyczyniają się do wytwarzania endorfin oraz wprawiania nas w dobre samopoczucie. I tak jak kocham wiele typowych klasyków świątecznych, od nieśmiertelnego Kevina samego w domu po Love Actually, tak tutaj chciałabym Wam polecić mniej znaną produkcję. Długo zastanawiałam się między dwoma tytułami, ale finalnie trąbienie o genialności Garsoniery wzięło górę nad pięknym Carol, który również serdecznie polecam. Garsoniera to film, który na pierwszy rzut oka nie kojarzy nam się ze świętami Bożego Narodzenia: nie będzie standardowych scen z opadami śniegu, świątecznymi dzwoneczkami, ozdobnymi witrynami sklepów i udziałem Mikołaja, za to dostaniemy sporo szarej rzeczywistości, dwójkę samotnych ludzi, a zamiast karpia – spaghetti z makaronem odcedzanym przez rakietę do tenisa. 

Ten tytuł zdobył aż pięć statuetek na gali rozdania Oscarów, toteż trudno zaprzeczyć, że to porządnie skrojona produkcja. Zdecydowanie widać tutaj geniusz reżysera, Billy'ego Wildera, który pokazuje prawdziwy wachlarz umiejętności, bo po hitach: Bulwar Zachodzącego Słońca i Pół żartem, pół serio ponownie zaskakuje publiczność i dostarcza realistycznego komediodramatu. Najbardziej zapadająca scena to cudowna sekwencja finałowa, która ma miejsce w Sylwestra, łącząca pięknie problem bohaterów z nadzieją na przyszłość. Reżyser zręcznie manewruje trudnymi, przygnębiającymi tematami z empatią i lekkością, nadając całości trochę humorystycznego zabarwienia, mimo że mówi o rzeczach poważnych. Przede wszystkim łączy wątek samotności, tym bardziej odczuwalnej w czasie świat, z nadzieją na lepsze jutro, pokazuje nam, że święta nie muszą być głośne i huczne, że czasami wystarczy spotkanie dwójki osób, które się rozumieją, żeby wytworzyć trochę magii. A o to chyba w świętach chodzi, prawda? 
garsoniera

Moulin Rouge

BAJKONUREK 


Filmów typowo świątecznych raczej nie oglądam, a Kevin sam w domu w pewnym momencie zaczął mnie przerażać. Jest jednak film, który kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem, chociaż pozornie nie ma z nim nic wspólnego. Na początku lat 2000. dostałam go w prezencie na Gwiazdkę, jeszcze na kasecie wideo i od tamtej pory wracam do niego właśnie w świąteczno-noworocznym okresie. Może dlatego, że błyszczy się jak choinka i sylwestrowe fajerwerki razem wzięte. Moulin Rouge Baza Luhrmanna – absolutnie cudowny, postmodernistyczny musical rozgrywający się w odrealnionym Paryżu. Jak to musical, opowiada wzruszającą historię miłości niemożliwej, tym razem między ubogim poetą i gwiazdą nocnego klubu na przełomie XIX i XX wieku. W rolach głównych Nicole Kidman i Ewan McGregor, a w tle piosenki m.in. Queen, Nirvany, Eltona Johna, Davida Bowiego i The Police. Jeśli samego filmu nie kojarzycie, to na pewno znacie aranżację piosenki Roxanne (w filmie śpiewa ją Jacek Koman – taki polski akcent), która dzięki niemu zaczęła żyć własnym życiem. W sam raz, gdy macie już dosyć kolędowania!
moulin rouge

Powrót do przyszłości

KULTURALNA MEDUZA 


Dla mnie święta nie istnieją bez Marty'ego McFly'a i szalonego doktora Emmeta Browna. Chociaż sama historia nie ma nic wspólnego ze świętami, od najmłodszych lat pamiętam, że moi rodzice oglądali ten film niemal w każdą Wigilię (tuż obok W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju). Dlatego robienie maratonu serii science-fiction o jakiejkolwiek innej porze roku niż zimą, przy choince, jest dla mnie zwyczajnie dziwne. Bo jak to tak? Przecież Powrót do przyszłości to tylko ze świątecznymi słodyczami! W związku z tym mam ogromny sentyment do trylogii Zemeckisa (nawet jeżeli niektóre sceny znam na pamięć).

Ale, ale, ja tak ciągle opowiadam o tym, dlaczego ten film kojarzy mi się ze świętami, ale być może niektórzy z Was nigdy go nie widzieli, co? Powrót do przyszłości to trylogia powstała między 1985 a 1990 rokiem, opowiadająca o zakręconym naukowcu, który przekształcił samochód w maszynę do podróży w czasie. Niestety w związku z napadem, profesor Brown ginie, a Marty ucieka DeLorean do... czasów młodości swoich rodziców. To właśnie wtedy próbuje zapobiec nie tylko śmierci naukowca, ale również doprowadzić do tego, by jego rodzice zostali parą. Bo niestety bez tego... i sam Marty zniknie. Kolejne części z kolei mają miejsce w przyszłości (Powrót do przyszłości II) oraz na Dzikim Zachodzie (Powrót do przyszłości III). Wszystkie trzy części tworzą zakręconą, zabawną oraz ciekawą historię science-fiction. A najciekawiej jest patrzeć, jak w latach osiemdziesiątych wyobrażano sobie 2015... 
powrót do przyszłości
Dajcie znać, bez jakiego filmu nie ma dla Was świąt!

Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną meduzę na Facebooku! I koniecznie obdarujcie miłością wspomniane tutaj blogerki! ♡

Komentarze

  1. Rudolfa i Epoka lodowcowa uwielbiam a Anastazją koniecznie muszę zobaczyć, bo bardzo mnie zaciekawiła ta historia. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że się tak powtórzę: Ogromnie zazdroszczę! Baw się dobrze :)

      Usuń
  2. To teraz tylko kawa oraz kocyk i zabierać się do oglądania!

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie zapomniałam, że Anastazja istnieje, a uwielbiam tę bajkę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem zapomniałam o Anastazji a kiedyś uwielbiałam tą bajkę <3 Oglądałam ją kiedyś wiele razy ale teraz już niewiele pamiętam i muszę sobię obejrzeć niedługo:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam te filmy. Święta to taki czas, kiedy wraca się wielokrotnie do oglądanych już filmów 😁

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam te produkcje. Do dziś bardzo lubię pierwsze części Epoki lodowcowej. Obejrzałabym sobie Anastazję.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  7. Od siebie dołożyłabym Wigilijną opowieść" oglądam ją nie tylko w Święta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. My akurat co roku musimy obejrzeć "W krzywym zwierciadle witaj święty Mikołaju". No i poza tym obowiązkowo Kevin ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, "W krzywym zwierciadle" jest super! Też chętnie do tego wracam!

      Usuń
  9. Rudolf, Powrót do przeszłosci <3
    Ale ANastazja <3!! Wybitnie kocham tę bajkę! WYBITNIE!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja bardzo rzadko oglądam filmy, w okresie świątecznym nie ma inaczej, aczkolwiek w zeszłym roku oglądałam na netflixie Princess Switched, w tym roku wyszła druga część, zobaczę ją i mi wystarczy lol
    BLOG
    YOUTUBE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga część niestety jest rozczarowująca :( Pierwsza miała fajny urok, ale druga to już kicz.

      Usuń
  11. Anastazia to piękna bajka! O wielu filmach bym nie pomyślała, że to materiał na święta, ale co dom, to tradycje :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Rudolf - miałam na płycie. Tak samo jak Epokę lodowcową. To są kultowe bajki :) Przywołałaś wiele wspomnień. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Cieszę się, że mogłaś sobie powspominać te historie :D

      Usuń
  13. Z przyjemnością obejrzałabym znowu Rudolfa :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję za podpowiedzi! Bardzo przydatne. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super pomysł na wpis :) Uwielbiam epokę lodowcową i zawsze oglądam ją w święta :)

    Pozdrawiam ♥
    www.twinslife.pl (klik)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Ja chyba też muszę sobie odświeżyć tę bajkę!

      Usuń
  16. Epokę lodowcową uwielbiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Chociaż niektóre tytuły są już kultowe to jednak żadnego nie widziałam. Może w tym roku jakiś nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  18. O tak, Ice Age to zdecydowanie te filmy, do których wracam z ogromnym rozrzewnieniem^^. Przezabawna fabuła, świetnie wykreowani bohaterowie i śmiech po pas! Co prawda wraz z kolejnymi częściami trochę jakość poszła w dół, ale i tak uwielbiam te bajki i w sumie chyba do nich powrócę!

    Rudolfa oglądałam jak byłam malutka, aczkolwiek piosenkę Wodeckiego do tej pory pamiętam, chociaż to był jednorazowy seans^^! A Anastasię również kojarzę, ale czas tak porządniej się zabrać za ten film.

    Ja ze swojej strony bym dodała "Strażnicy Marzeń", który opowiada o Jacku Froście i jego kompanach tj. Świętym Mikołaju, Króliku Wielkanocnym czy Wróżce Zębużce. Każdy bohater reprezentuje inne "święto", ale interakcje pomiędzy nimi są świetne, dialogi genialne, a nawet złoczyńca niejednoznaczny. Super animacja, polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam Strażników marzeń! Też bardzo podobała mi się ta animacja. Choć widziałam ją parę lat temu i tylko raz... Będę musiała ją sobie odświeżyć! Dzięki za przypomnienie o niej <3

      Usuń
  19. Ja ma tak, że nie lubię wracać do filmów, książek, do niczego tak naprawdę, więc należę do tego mniej licznego grona, które nie ma specjalnego filmu na święta. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza