Dash & Lily [recenzja serialu]
Dash znajduje w księgarni czerwony notes, w którym tajemnicza Lily zostawiła dla niego wyzwanie. Chłopak wykonuje je, co prowadzi do zawiązania się relacji między dwójką nastolatków.
Już od paru lat powtarzam sobie, że przeczytam Księgę wyzwań Dasha i Lily. Ciągle jednak odkładałam lekturę na później. Na szczęście z pomocą przyszedł mi Netflix, który zdecydował się zekranizować ich historię w ośmioodcinkowym serialu. Zatem z niecierpliwością czekałam aż poczuję, że przyszedł czas na oglądanie świątecznych produkcji. I w końcu wydarzyło się to na dzień przed mikołajkami. To wtedy z czystym sumieniem zapoznałam się historią Dasha i Lily.
A jest ona przepełniona specyficznym urokiem już od pierwszych scen. Można by wręcz powiedzieć, że stanowi raj dla każdego geeka książkowego, który kiedykolwiek chodził po tej ziemi. Introwertyczna natura? Odstajesz w jakiś sposób od rówieśników? Wśród książek lub starszych od Ciebie ludzi czujesz się naprawdę dobrze? Ba, przestawiasz książki w księgarni, gdy widzisz, że są ułożone niealfabetycznie? Oto Dash i Lily w pigułce. Tych dwoje nieco wybija się na tle innych nastolatków za sprawą... no, może niekoniecznie dojrzałości, ale pewnych specyficznych zachowań na pewno. A już szczególnie, jeżeli kierować się stereotypami, że młodzież za bardzo książkami się nie interesuje i zamiast tego woli głośne imprezy.
Mniejsza jednak o to! Wspominam o książkach nie bez powodu. To wśród nich zaczyna się ta historia. Lily zostawia w swojej ulubionej księgarni czerwony notes, w którym zapisała wyzwania do zrealizowania. Dash znajduje notatnik, wykonuje zadanie, a następnie zostawia własne przeznaczone dla Lily. To prowadzi do ciągłej wymiany zeszytu, w którym zawarte są przemyślenia bohaterów, ich spostrzeżenia na temat otaczającego świata oraz kolejne wesołe wyzwania, w ramach których bohaterowie wykraczają poza swoją strefę komfortu. Oczywiście takie postępowanie prowadzi do rozwijającego się uczucia, ale na jego drodze staną pewne problemy... Nie będę się jednak nad nimi rozwodzić, ponieważ stanowiłoby to spoilery. Wiedzcie jednak, że zwroty akcji są całkiem ciekawe, nawet jeżeli niezbyt zaskakujące, i miło ogląda się je na ekranie.
Wracając jednak do meritum. Główni bohaterowie są uroczy, choć nieco stereotypowi. Dash nie jest zbyt pozytywnie nastawiony do świąt i można uznać go za bardziej gburowatego niż nie (troszkę taki oczytany Grinch), jednak szybko ulega urokowi tajemniczej Lily i realizuje wyznaczone przez nią szalone zadania. Dziewczyna z kolei zaraża magią świąt, stanowiąc kwintesencję kogoś, kto żyje dla tego okresu w roku. Oznacza to, że mamy do czynienia z duetem wybuchowym! Jednak wbrew pozorom obydwoje są ciekawi, specyficzni i doskonale do siebie pasują.
Drugoplanowi bohaterowie nawet jeżeli mają znaczenie w nakręcaniu tła dla przygód Dasha i Lily, nie rzucają się w oczy. Co prawda zapamiętałam brata dziewczyny, Langstona, oraz przyjaciela poczciwego Dasha, Boomera, jednak poza tym... Reszta nie za bardzo zapada w pamięć. Jedynie tych dwoje nieco wybija się na pozostałych postaci swoim barwnym usposobieniem. I jest to duża korzyść tego serialu, bo stanowili oni swoisty comic relief, jak również wsparcie dla relacji między głównymi bohaterami. Z drugiej strony nie uznaję braku rozwinięcia innych za dużą wadę. To krótka historia, która skupia się na dwóch osobach. I tyle, ten cel został zrealizowany, więc nie będę się czepiać.
Przynajmniej nie będę się czepiać pogłębienia bohaterów, ponieważ pewne wady serialu dostrzegłam. Największym problemem Dasha i Lily (rozumianych jako bohaterów i tytuł serialu) jest to, że nie pasują mi oni na nastolatków ani trochę! Już sam wygląd aktorów wskazuje na kogoś starszego niż siedemnastoletnie postacie (choć jest to typowe w serialach czy filmach, od jakiegoś czasu twórcy trochę tonują, siląc się na więcej realizmu, np. Klub opiekunek czy Jeszcze nigdy...). Co więcej, jeżeli dodać ich wyglądu, zachowanie, imprezy, na które chodzą, to... tworzy się w widzu pewne poczucie cringe'u. Uważam, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby postarzenie bohaterów do wieku studenckiego (nawet gdyby stanowiło to trudność dla innego wątku fabularnego związanego z Lily).
Pomijając jednak ten frustrujący element, który mocno kole w oczy, to... bawiłam się naprawdę nieźle. Odcinki są niedługie, więc ogląda się je jeden za drugim. Co więcej, idealnie wprowadzają one w uroczą, grudniową, świąteczną atmosferę. Człowiekowi robi się ciepło na serduszku, widząc dekoracje, śnieg czy słysząc piosenki świąteczne. To wszystko sprawia, że Dash & Lily stanowi naprawdę miłą produkcję. I tylko przez ten pryzmat należy ją oceniać. Nie można tu wymagać niczego bardziej skomplikowanego. A zresztą: zaryzykowałabym stwierdzenie, że i tak postawiono tu na całkiem niesztampową historię!
Podsumowując, Dash & Lily to przeurocza historia świąteczna. Oceniam ją zdecydowanie wyżej niż standardowe komedie romantyczne w tym klimacie, które znajdziemy na Netflixie. Jednak mimo to nie można mieć zbyt wygórowanych oczekiwań. Pewne rzeczy wypadają przeciętnie, ale... da się na to przymknąć oko, ponieważ najważniejsze jest to, że Dash & Lily to słodka historia, którą ogląda się, pijąc kakao przy choince.
Może uda mi się obejrzeć jeszcze przed świętami. Szkoda, że mam tak mało czasu na Netflixa.
OdpowiedzUsuńNie jest to długi serial, więc może się uda :)
UsuńW święta bardzo chętnie go obejrzę.
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńZgadzam się! Mimo że w serialu są pewne zgrzyty, które na "zdrowy rozum" nam tu nie pasują, to całość również oceniam bardzo pozytywnie. Miło spędziłam czas przy serialu "Dash & Lily" i nie żałuję, że go obejrzałam. Do tego mnie bardzo zachwycił klimat świątecznego Nowego Jorku! Może dlatego też byłam zauroczona tą atmosferą, bowiem jednym z moich marzeń jest wyjazd do NY właśnie w tym przedświątecznym czasie (i mówi to osoba, która swoim podejściem do świąt bardziej przypomina serialowego Dasha aniżeli Lily:)).
OdpowiedzUsuńOch, zobaczyć NY w okresie świątecznym (albo w ogóle!) to byłoby coś! Sama mam to miejsce na liście wymarzonych miast do odwiedzenia! Mam nadzieję, że uda nam się je zrealizować!
UsuńMi się bardzo podobało! Pochłonęła na raz, ale masz rację - do nastolatków to im brakuje dużo, przez co dziwnie się to ogląda. Co do pomysłu z zeszytem w księgarni - miałam taką myśl czemu na to nigdy nie wpadłam!
OdpowiedzUsuńTaaak, sama chciałabym zobaczyć, jak ktoś coś takiego robi w rzeczywistości! Ale jestem przekonana, że po książce/serialu KTOŚ na świecie spróbował to przetestować. Na pewno!
UsuńZapowiada się całkiem interesująco :)
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
UsuńO książce dowiedziałam się dopiero kiedy wyszedł serial. Na razie nie planuję ani czytać, ani oglądać. Ja takie rzeczy potrafię obejrzeć latem.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Hahaha, okay, to ciekawe połączenie, by oglądać świąteczne produkcje latem! Ale co kto lubi! :)
UsuńNie oglądałam tego serialu, ale chętnie go zobaczę :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się nawet fajnie :D Pozdrawiam!
Jest fajny! Polecam :)
UsuńWitaj ♡
OdpowiedzUsuńNiestety nie widziałam tego serialu, ale chętnie bym go obejrzała :) Jestem otwarta na nowości i kocham kino ^^
Pozdrawiam cieplutko ♡
To koniecznie obejrzyj ten serial!
UsuńTrochę zaniedbałam ostatnio Netflixa, jakoś brakuje mi czasu. Jednak ten serial chętnie bym obejrzała. ;)
OdpowiedzUsuńMoże w święta się uda!
Usuń