„Siedem czarnych mieczy‟ – Sam Sykes [recenzja]
Okradziono ją z magii.
Pozostawiono na śmierć.
Zdradzonej przez tych, którym ufała najmocniej, i odartej z magii Sal Kakofonii nie pozostało nic prócz imienia, sławy i legendarnej broni. Ma jednak wolę silniejszą od czarów i świetnie wie, dokąd pójść.
Blizna to kraina rozdarta przez potężne imperia, do której zbuntowani magowie się udają, żeby zniknąć, zhańbieni żołnierze umrzeć, Sal zaś idzie tam z mieczem, bronią i listą siedmiu nazwisk. Zemsta sama w sobie jest nagrodą.
Sal Kakofonia wiecznie pakuje się w kłopoty. A może lepiej powiedzieć, że to kłopoty znajdują ją? Niezależnie od tego, które z tych stwierdzeń jest prawdziwe (choć nie wykluczam, że być może oba są trafne), główna bohaterka Siedmiu czarnych mieczy co rusz przeżywa bardziej lub mniej miłe przygody. Tych z kolei świadkiem jest czytelnik, który z zapartym tchem przerzuca kolejne strony, zastanawiając się, co dalej w życiu Sal się zepsuje. A że notorycznie sytuacja zdaje się tylko pogarszać, gwarantuję Wam, że w trakcie lektury zdecydowanie nie będziecie się nudzić.
Niemal od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w akcję, która rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Pierwsza z nich rozgrywa się tu i teraz, kiedy to Sal została aresztowana i jest przesłuchiwana przez Trettę, pragnącą zrozumieć, co wydarzyło się w paru miastach. Jak się okazuje, jedyną osobą, która może udzielić jej tych informacji, jest właśnie Sal. A zatem główna bohaterka roztacza swoją historię, która stanowi drugą płaszczyznę czasową, rozgrywającą się w przeszłości. Takie snucie opowieści przez kogoś aresztowanego w celu zrozumienia, co naprawdę miało miejsce bardzo przywodziło mi na myśl grę komputerową Dragon Age II, zatem jeżeli ktoś z Was grał, zapewne dostrzeże pewne podobieństwa.
Ten sposób narracji to nie jedyny element, który przywiódł mi na myśl grę komputerową. Przygody Sal Kakofonii można porównać do tych, mających miejsce w grach RPG. Wykonuje misje, kolejno mierzy się z coraz większymi przeciwnikami, ratuje albo niszczy miasta, a do tego po drodze zbiera sobie swoją drużynę. Nie przeczę, że chwilami można odnieść wrażenie repetycyjności. Oto Sal rusza w drogę i znowu spotyka kogoś ze swojej przeszłości, komu stawia czoło w trudnej walce. Chociaż wydarzenia te opisane są w ekscytujący sposób, niektórzy czytelnicy mogą odczuć pewne znużenie tym powtarzającym się w ramach jednej powieści schematem.
Na szczęście jest to niewielka ujma na honorze Siedmiu czarnych mieczy. Świat wykreowany przez Sama Sykesa jest fascynujący oraz niezwykle złożony, łączy w sobie tradycję magii oraz nowoczesne technologie. System magii, który zaprezentował na kartach tej powieści niezwykle mnie urzekł i uważam go za bardzo oryginalny. Dla mnie jest to ogromna zaleta, bo żyję dla dobrych, logicznych i ciekawych systemów magicznych w książkach! Co więcej, ciekawe są potwory, magiczne bronie, bogowie oraz inne istoty niby ludzkie, ale charakteryzujące się różnymi zdolnościami. Jeszcze Wam mało? Pomyślcie o narodach, które różnią się całkowicie w swoim zachowaniu oraz o małych ugrupowaniach i sektach charakteryzujących się jeszcze większą dawką inności!
Chociaż ten ogrom jest niezwykle satysfakcjonujący, zarazem sprawia, że Siedem czarnych mieczy wymaga dużo skupienia. Trzeba zapamiętać, które tytuły, co oznaczają, jacy są magowie oraz jakimi zdolnościami się posługują. Rzutuje to na tempo czytania książki, więc nie spodziewajcie się, że lekturę pochłoniecie w jeden wieczór. Zresztą... myślę, że ogrom walk, krwawych opisów oraz makabrycznych potworów również nieco zniechęca do czytania tej powieści po zmroku. (Co więcej, warto dodać, że ze względu na wymienione elementy oraz liczne wulgaryzmy, nie jest to książka przeznaczona dla młodego czytelnika!).
Co jednak stanowi element rozluźniający atmosferę, to niezwykle barwna postać Sal Kakofonii. Osobiście uważam, że jest bohaterką bardzo dobrze zbudowaną. Ma za sobą mroczną przeszłość, trudny los oraz wielu wrogów. Jest brutalna, sarkastyczna, wygadana oraz sprytna. Pragnie zemsty, ale również żałuje, że nie może w spokoju być z osobą, którą kocha. Jest złożona oraz niejednoznaczna. Osobiście określiłabym ją mianem antybohaterki, ponieważ w gruncie rzeczy nie jest uczynną duszą, która przeprowadza staruszki przez ulicę. Nie jest jednak pozbawiona skrupułów... Te szarości czynią jest nad wyraz interesującą i na pewno sprawią, że na długo zapadnie w moją pamięć.
Nie inaczej jest w przypadku postaci drugoplanowych, które również przechodzą ewolucję na przestrzeni książki, rozważają, czy ich podejście było słuszne oraz zmieniają zdanie. Siedem czarnych mieczy to powieść przepełniona bohaterami, którzy są ludzcy i mogą zmienić swoje podeście pod wpływem odpowiednich czynników. Zastaniecie tutaj jednak też fanatyków, osoby zranione, osoby bez skrupułów, czarne charaktery, oddanych sługów oraz znużonych przywódców. Powieść Sykesa gwarantuje feerię intrygujących postaci, które chętnie lepiej poznam w przyszłości.
Specyficznym elementem tej książki jest styl. Otóż głównie narracja prowadzona jest w pierwszej osobie przez Sal, która toczy swoją opowieść. Często zwraca się do czytelnika (choć ja wolę myśleć, że jednak do Tretty i zatem trafniejsze byłoby zastosowanie drugiej osoby liczby pojedynczej, nie mnogiej), co jest niezwykle ciekawym zabiegiem. Jej opowieść pełna jest wulgaryzmów, jednak mimo ich liczby, dla mnie nie były przesadzone. Wypadały naturalnie, co bardzo sobie cenię. Męczące jednak dla niektórych czytelników może być to, że Sal często się przechwala oraz charakteryzuje arogancją w swej opowieści. Urywa również niektóre wątki, wracając do nich dopiero później, a także powtarza niektóre kwestie (nie zliczę, ile razy opowiedziała, jacy to mieszkańcy Blizny nie są w porównaniu do przeciętnych śmiertelników). Jest to zatem nieco słabsza strona tej książki, która może rzutować na jej pozytywny odbiór.
Jednakże podsumowując wszystkie opisane elementy, przy lekturze Siedmiu czarnych mieczy bawiłam się naprawdę dobrze. Główną bohaterkę szczerze polubiłam, świat przedstawiony jest brutalny i okrutny, lecz zarazem magiczny, a Sykes przy jego kreacji odwalił kawał dobrej roboty. Chociaż nie przeczę, że wady się zdarzają, a powieść czyta się dość wolno, mogę ją polecić fanom dark fantasy, którym nie straszne są silne bohaterki, przerażające potwory oraz krwawe jatki.
W PIGUŁCE:
| dark fantasy | high fantasy | humor | wątki LGBT | amerykański pisarz |
Za egzemplarz dziękuję:
Miłośnicy gatunku na pewno zainteresują się tą książką. 😊
OdpowiedzUsuńPowinni koniecznie!
UsuńWitam, przychodzą tu nowi przyjaciele.
OdpowiedzUsuńUwielbiam historie z czarodziejskiego świata, ponieważ podczas czytania książek w grę wchodzi nasza wyobraźnia.
Pozdrowienia z Indonezji.
Ja również z tego powodu lubię powieści z tego gatunku :)
UsuńZgadzam się, że magia i główna bohaterka są tu udane, ale mi strasznie przeszkadzał potoczny styl i zbyt dosłowne tłumaczenie, no i mam wrażenie, że jednak to uniwersum nie do końca trzyma się kupy. Bawiłam się dobrze, ale ogólnie oceniam tę książkę niżej niż Ty, takie uczciwe 6/10.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem :D Widzę, że nie wszystkim przypadła ona do gustu tak jak mnie i potrafię zrozumieć dlaczego.
UsuńNie mój świat, raczej nigdy po nią nie sięgnę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, to nie jest powieść dla każdego.
UsuńNiestety, fantasy to nie moje tematy :( Ale szanuję za LGBT
OdpowiedzUsuńI ten wątek wypadł bardzo dobrze! Bo zamiast typowej opresyjności, walki ze sobą i otoczeniem, po prostu pokazuje to jako wątek romantyczny, w którym nie ma nic dziwnego czy nadzwyczajnego.
UsuńA ja myślę, że książka mogłaby mi się spodobać, dlatego dam jej szansę za jakiś czas. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba!
UsuńLubię kiedy światy są fascynujące i złożone. Ta książka wpisuje się w mój gust czytelniczy, więc będę chciała ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Miłej lektury :)
UsuńTa książka ostatnio często rzuca mi się w oczy, jednak jak na razie nie zamierzam po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem :) Może kiedyś!
UsuńNie wiem jakiem cudem, ale nie słyszałam wcześniej o tej powieści. Uwielbiam fantastykę, więc mam nadzieję, że uda mi się po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńMagda z Read With Passion
Cieszę się, że mogłaś ją poznać dzięki mojemu blogowi. Liczę, że Ci się spodoba!
UsuńPrzyznam, że raczej nie miałam na tą serię ochoty, ale jak zaczęłam czytać co o niej piszesz to powoli zmieniam zdanie :)
OdpowiedzUsuńMoże jednak Ci się spodoba!
UsuńOoo, miałam bardzo podobne odczucia. Sal była świetną bohaterką, właśnie te szarości sprawiły, że tym bardziej fascynowała. Szkoda mi tylko wątku z Liette, bo czuję że mógłby być lepiej poprowadzony. Pomysł na połączenie magii z technologią wypadł ekstra. Na pewno chętnie sięgnę po kolejne tomy :D
OdpowiedzUsuńMoże jej relacja z Liette jeszcze zostanie rozbudowana w kontynuacji!
UsuńTo bez wątpienia książka w moim stylu, więc mimo pewnych aspektów, które mnie nie przekonują, w przyszłości przeczytam ją :)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury :)
UsuńMyślę, że pokochałabym tą bohaterkę.
OdpowiedzUsuńWarto się z nią zapoznać!
UsuńTym razem nie moje klimaty, choć opis ciekawy :)
OdpowiedzUsuńSzkoda :(
UsuńOoo ta książka jest zdecydowanie w moim stylu. Muszę się w nią zaopatrzyć :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Liczę, że Ci się spodoba!
Usuńnie wiem czy do końca książka jest w moim stylu,ale myślę,że zaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńMoże warto dąć jej szansę? :)
UsuńKsiążka w moim guście
OdpowiedzUsuńSuper! Polecam!
UsuńZdecydowanie chce przeczytać. Dzięki za recenzje, bo gdyby nie ty, to bym nie wiedziała otej książce :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać!
UsuńNo ja tak czułam, że to będzie dobre! Jestem w szoku, że już zdążyłaś ją przeczytać, ja się totalnie nie mogę ogarnąć z tymi moimi książkami :D
OdpowiedzUsuńHahaha, też trochę tonę w książkach do przeczytania!
UsuńRecenzja bardzo ciekawa, ale nie jest to zupełnie moja tematyka :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Szkoda, że książka nie dla Ciebie :(
UsuńNie mój gatunek, ale recenzja bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńNawiązanie do Dragon Age II? Już mnie kupiłaś :D Właśnie takiej książki szukałam przez długi czas i na pewno znajdzie się na mojej liście książek do przeczytania.
OdpowiedzUsuńTak, narracja bardzo przywodziła mi na myśl przesłuchanie Varrica przez Cassandrę. I to, że przeskakiwano między tu i teraz (przesłuchaniem) a przeszłością, którą znał tylko Varric (główna bohaterka w przypadku "Siedmiu czarnych mieczy").
UsuńZastanawiałam się czy sięgnąć po tę książkę, ale chyba na razie sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem :)
UsuńCoś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Liczę, że Ci się spodoba :)
Usuń