„Papierowy Mag‟ – Charlie N. Holmberg [recenzja]
Ceony Twill całe swoje życie marzyła o tym, aby zostać Wytapiaczem – specjalistką od magii metalu. Zdeterminowana ukończyła Szkołę Magów Tagis Praff z wyróżnieniem. Nie tak wyobrażała sobie jednak dalszy rozwój kariery. Okazuje się, że brakuje magów władających magią papieru. Wobec tego szkoła musi wyznaczyć jedną osobę, która zostanie skierowana na staż do papierowego maga, by kontynuować specjalizację pod jego czujnym okiem.
Takim sposobem ambitna, choć zrezygnowana Ceony trafia do ekscentrycznego Emery’ego Thane’a. Dzięki niemu zaczyna jej się podobać wizja zostania Składaczem. Jednak dobra passa nie trwa długo. Ceony szybko przekonuje się, że istnieje też magia zakazana. Jej nauczyciel pada ofiarą Wycinacza. Od teraz młoda praktykantka jest zdana tylko na siebie. Zaczyna niebezpieczną walkę z nieznanymi wcześniej mocami.
Zacznę od pochwały. Bardzo, bardzo, bardzo podoba mi się system magii opracowany w Papierowym Magu. Chociaż główna bohaterka musi zająć się najmniej spektakularnym rodzajem magii, w mojej opinii jest on niesamowity. Niezwykle plastyczny, elegancki oraz działający na wyobraźnię. Podoba mi się to, że autorka wspomina o innych rodzajach magii i mam nadzieję, że w kolejnych tomach zostaną one rozwinięte. Holmberg wymyśliła naprawdę fascynujący świat, którego może zbytnio na razie nie zgłębiamy, ale pozostawia czytelnika z nadzieją, że zmieni się to w przyszłości.
Z kolei historia jest dość typowa. Oto mamy zniechęconą uczennicę, która trafia pod opiekę ekscentrycznego mistrza. Powoli uczy się nowego fachu, zaczyna go lubić, jednak wtedy wszystko się psuje. Rozpoczyna się walka z czasem, kiedy Ceony musi uratować swojego nauczyciela. To z kolei prowadzi do wielu ciekawych wydarzeń, próby zrozumienia mężczyzny oraz nauki wybaczania samemu sobie popełnionych błędów. Historia ciekawi, wciąga oraz w pewnym momencie nawet zaskakuje. A na koniec sprawia, że czytelnik chce więcej.
Problem z tą książką zaczyna się w momencie, w którym należy powiedzieć o tempie akcji. Papierowy Mag liczy sobie zaledwie dwieście pięćdziesiąt stron. Zatem wiadomym jest, że i historia będzie dość szybko przebiegać. Niestety na moje oko tempo było zbyt duże... Szkolenie głównej bohaterki oraz postępy w ramach niego dokonywane odbywają się za szybko. Relacje między bohaterami tworzą się za szybko. Niektóre sceny są pospieszone, choć pod koniec tempo (na szczęście!) się normuje.
Żeby określić, czy to wada, czy zaleta, trzeba się zastanowić, do kogo skierowana jest ta książka. Jeżeli (zaraz wyjaśnię, skąd ta wątpliwość) do młodszego odbiorcy, to w porządku. Jestem przekonana, że pod koniec szkoły podstawowej byłabym zadowolona z tej lektury i nie zauważyłabym pewnych potknięć. Jednakże osoba dorosła może odczuwać pewien niedosyt. Z drugiej strony zanim tę książkę poleci się młodszemu czytelnikowi, warto pamiętać, że niektóre sceny są brutalne (np. zawierają informacje o okaleczonych ciałach bądź wyrywaniu serc).
Nie jestem również szczególnie zachwycona bohaterami. Nie odczuwam przywiązania do żadnego z nich. Ani Ceony, ani Thane nie wywołali we mnie szczególnych emocji. Nawet główna antagonistka była mi stosunkowo obojętna. A szkoda, bo wydaje mi się, że te postacie mają potencjał na bycie interesującymi. Z drugiej zaś strony: moje znikome odczucia świadczą również o tym, że bohaterowie Papierowego Maga nie są postaciami irytującymi. A to zaleta, prawda? Muszę jednak przyznać, że polubiłam papierowe twory Thane'a! Jak już wspomniałam na początku recenzji, jestem zakochana w tym systemie magii oraz wszystkich istotach, które powstały dzięki Składaniu.
Styl Holmberg nie pozwala na wiele zarzutów. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Jestem przekonana, że w jej sposobie pisania odnajdą się zarówno młodsi, jak i starsi czytelnicy. Język nie jest ani infantylny, ani szczególnie skomplikowany. Może nie wyróżnia się niczym wyjątkowym, ale również nie mogę odjąć mu poprawności!
Podsumowując, Papierowy Mag gwarantuje poznanie interesującego systemu magii. To całkiem ciekawa historia, jednak dorosły czytelnik może być nieco zniechęcony pospiesznym tempem akcji. Powieść zdecydowanie lepiej nadaje się dla młodszego odbiorcy. Zanim jednak wręczy się tę książkę w prezencie dziesięcioletniemu kuzynowi, warto pamiętać, że Holmberg opisuje kilka brutalnych scen.
Za egzemplarz dziękuję:
Okładka! i fabuła! To jest coś, co chcę przeczytać, ale te 250 stron to faktycznie mało... Muszę przestać przeglądać wasze blogi, bo co chwilę znajduję jakieś cudne książki i moja lista sie wydłuża :D
OdpowiedzUsuńOkładka jest świetna! Zgadzam się, że wyszła naprawdę ładnie :)
UsuńHahaha! Znam ten ból!
Mi również wykreowany magiczny świat najbardziej przypadł do gustu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko mnie ^^
UsuńJak jest zbyt duże tempo to znowu za szybko można się w tym wszystkim pogubić...
OdpowiedzUsuńNiestety... :/
UsuńCzytałam już kilka opinii o książce, większości się podoba, choć pojawiają się drobne zastrzeżenia. Tytuł zaproponowałam córce, wydaje mi się, że to coś zdecydowanie dla niej. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Twojej córce się spodoba :)
UsuńTo akurat lektura nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury!
UsuńMoże nie koniecznie dla mnie, ale wiem komu kupię ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam niejako pomóc w tym wyborze :D
UsuńJa za fantastyką nie przepadam, ale tytuł zapisuje dla córek
OdpowiedzUsuńLiczę, że im się spodoba! :D
UsuńMam tytuł w planach i liczę na to, że mi się spodoba. Uwielbiam młodzieżówki!
OdpowiedzUsuńZatem życzę miłej lektury!
Usuń