Jeszcze nigdy... [recenzja 1 sezonu]
Devi jest Amerykanką hinduskiego pochodzenia i nie należy do najpopularniejszych osób w szkole. Planuje to jednak zmienić...
Bądźmy szczerzy: spodziewałam się czegoś głupiego. Po obejrzeniu zwiastuna oczekiwałam teen dramy, w której główna bohaterka ma obsesję na punkcie utraty dziewictwa. Prawdopodobnie odpuściłabym sobie obejrzenie tego, gdyby moja przyjaciółka nie napisała mi, że w gruncie rzeczy serial nie jest zły. Po obejrzeniu Jeszcze nigdy... muszę się z nią zgodzić.
Powierzchownie Jeszcze nigdy... skupia się na losach nastolatki, Amerykanki hinduskiego pochodzenia, która straciła ojca, przez parę miesięcy nie była w stanie chodzić i nie należy do grona popularnych. Odzyskawszy jednak władzę w nogach, chce uczynić siebie oraz swoje dwie przyjaciółki (Eleonore i Fab) znanymi całej szkole. Zatem uznaje, że każda z nich powinna znaleźć chłopaka, który podniósłby ich status społeczny. W przypadku Devi plan ten obiera nieco inny kierunek, ponieważ dziewczynie udaje się namówić najprzystojniejszego chłopaka w szkole, Paxtona, by się z nią przespał.
No i ten motyw wydawał mi się być wyciągnięty rodem z New Adult albo fanfiction. Jednakże twórcy pokazują, że Devi wcale nie będzie tak łatwo osiągnąć swój cel. Tym bardziej, że pod fasadą problemu „chcę mieć chłopaka‟, kryje się coś zgoła innego. Jeszcze nigdy... to tak naprawdę serial o przechodzeniu żałoby. Dziewczyna zachowuje się w irracjonalny sposób, miewa napady złości oraz fiksuje się na punkcie chłopaka, jednakże w środku jest zranioną osobą. Nie potrafi pogodzić się ze stratą ojca oraz dogadać ze swoją matką.
Jeszcze nigdy... to teen drama, ale taka... względnie prawdziwa. Wiecie, większość tego typu seriali to produkcje, w których w role nastolatków wcielają się dorośli aktorzy. Problemy zazwyczaj wymykają się spod kontroli i dla przeciętnego piętnastolatka wydają się być z kosmosu (bądźmy szczerzy, Riverdale zaczęło się z krztą realizmu, ale obecnie nie można w ten sposób o tym mówić). Tutaj jednak tego nie ma. Otóż produkcja skupia się na: chęci posiadania chłopaka, marzeniu o popularności, konfliktach z rodzicami, żałobie oraz akceptacji swojego dziedzictwa kulturowego.
Oczywiście Jeszcze nigdy... nie jest bez skazy. Ma parę fabularnych bubli, które nieco zepsuły mi rozrywkę. Nie ma ich na szczęście dużo, ale zdarzało mi się myśleć, że niektóre sceny są po prostu głupie. Choćby jedna z końcowych w finałowym odcinku. Niestety czasami twórcy trochę popłynęli! Niektóre sceny były trochę wzięte z niczego, inne aspekty porzucono zbyt szybko, a wydaje mi się, że przydałoby im się rozwinięcie. Ale kto wie? Może da im szansę potencjalny drugi sezon?
Podoba mi się za to pewna otoczka tego serialu. Jest parę drobnych elementów, które świadczą o tym, że to przemyślana produkcja. Po pierwsze podoba mi się, że tytuły odcinków odnoszą się do gdy never have I ever. Pozwala to na zachowanie przyjemnej dla oka spójności. Po drugie fajne są drobne nawiązania do popkultury! I to wiecie, nie jakiejś odległej, ale tej nastoletniej: Riverdale, Ricka i Morty'ego, Harry'ego Pottera, Teorii wielkiego podrywu. Nie znajdziecie tu ambitnych odwołań do starych filmów, ale do tego, co ogląda większość współczesnych nastolatków.
Poza tym na plus działa narracja tej produkcji. Niektóre wydarzenia są opisywane przez narratora, którym jest ulubiony tenisista ojca Devi, John McEnroe, który na jeden odcinek zostaje zastąpiony przez Andy'ego Samberga. Był to zabieg podobny do tego, który mogliśmy zobaczyć w Jane the Virgin. Jak dla mnie wyszedł na plus, dodając nieco humoru do produkcji. Taki smaczek z serii „w filmie o mnie, kto wcieliłby się we mnie, kto byłby narratorem?‟.
Najciekawsza jest jednak kreacja bohaterów. Zacznijmy od głównej bohaterki, Devi, o której najprawdopodobniej można by napisać cały esej. Otóż, Devi nie da się polubić. Jest to postać frustrująca, która ma rozwalony system wartości, zachowuje się chamsko wobec znajomych, przyjaciół oraz rodziny. Zaplątuje się w sieć kłamstw, które tworzy, nie umie przepraszać, wybucha złością z byle powodu, a wszyscy wokół muszą chodzić wokół niej na palcach. Nic zatem dziwnego, że zarówno bohaterowie, jak i widz z czasem ma jej dość.
Zarazem jest to bardzo dobrze zbudowana postać. Po pierwsze (i tyczy się to też większości nastoletnich bohaterów) zachowuje się jak przystało na jej piętnaście lat. Uważa, że pierwsze pocałunki to sprawa najważniejsza, chce popularności oraz uznania w szkolnej społeczności. Podoba jej się najprzystojniejszy chłopak w szkole, buntuje się przeciwko swojej mamie oraz denerwuje ją idealna, piękna, starsza kuzynka. A co najważniejsze: wygląda na swój wiek. Te wszystkie elementy wydają mi się dobrze oddawać pewne problemy, z którymi borykają się osoby w jej wieku.
Jednakże to nie są jedyne zmartwienia Devi. Im lepiej ją poznajemy, tym bardziej przekonujemy się, że bohaterka ma podstawy, by zachowywać się w ten okropny sposób wobec swojego otoczenia. Oczywiście – nie usprawiedliwia jej to, ale pozwala odczuć współczucie. Większość jej problemów wynika z relacji z rodzicami, a biorąc pod uwagę wstawki z przeszłości czy prowadzone dialogi: absolutnie nie można się dziwić, że dziewczyna nie jest zdrowa. Znajduje się w klatce, w której musi być idealną uczennicą, idealną Hinduską, niespotykającą się z chłopcami dziewczyną. Czuje się niezrozumiana i nie potrafi poradzić sobie z żałobą po stracie ojca, ponieważ spycha wszystkie emocje, prezentując jedynie złość. Biorąc jednak pod uwagę wzorce, które otrzymała w domu? Nic dziwnego. Jak dla mnie kreacja Devi jest fenomenalna, nawet jeżeli nie mogę powiedzieć, bym polubiła tę bohaterkę.
Z kolei moją sympatię otrzymali drugoplanowi bohaterowie. Moje serce skradł Ben, nemezis Devi, z którym rywalizuje w szkolnych wynikach od najmłodszych lat. Chłopak również jest zraniony, ciągle ignorowany przez rodziców oraz bliskich, niezależnie od liczby osiągniętych sukcesów. Stara się nadrobić to wiedzą, przez co bywa uszczypliwy, jednak i ona nie pozwala mu się wkraść w łaski popularnych uczniów. Swoje problemy mają również Eleonore, która została porzucona przez matkę oraz Fab, starająca się zaakceptować swoją orientacją seksualną.
Wszystkie problemy nastolatków wydają się prawdziwe, realistyczne i namacalne. Choć dla niektórych może to być zbiorowisko osób, które nieco przesadzają, dla mnie podstawy ku ich zachowaniu są jak najbardziej racjonalne. Nastolatki denerwują się na siebie, kłócą, obrażają oraz nakręcają dramy. Ich status oparty jest na podstawie tego, kto z kim się całował albo kto z kim sypiał. Zarazem pod tymi powierzchownymi problemami, kryją się poważne, nieprzepracowane osobiste dramaty, którym mam nadzieję, że przyjrzymy się w przyszłości.
Na pochwałę zasługuje również Kamala, która mimo że jest postrzegana przez Devi jako idealna, wcale ideałem nie jest. Zresztą rodzice Devi są również ciekawymi bohaterami, w których widać dużo pewnej... stereotypowości dla kultury Indii. Tak naprawdę jedynym z głównych bohaterów, który został źle ukształtowany jest Paxton. Biorąc pod uwagę różne elementy, które wokół niego się dzieją, można uznać, że będzie interesujący. Niestety twórcy zdecydowali się go mocno spłycić i przez większość odcinków pełni rolę ozdoby. Paxton jest przystojny i tak naprawdę poza tym niewiele sobą reprezentuje. Mam jednak nadzieję, że w potencjalnym przyszłym sezonie ulegnie to zmianie.
Interesująca jest też kwestia relacji między bohaterami. Niektóre kwestie wydawały mi się mocno naciągane, nierealistyczne i zaczerpnięte rodem z fanfiction, szczególnie w przypadku Paxtona i Devi, jednak przez większość czasu byłam zadowolona. Bohaterowie zauważają toksyczność zachowań otaczających ich osób, nazywają rzeczy po imieniu i starają się z tym walczyć. Szczególnie interesujące jest to w przypadku przyjaźni między głównymi bohaterkami oraz rodziny Devi. Mogę więc tylko powiedzieć, że wow, jestem pod wrażeniem, bo w ogóle się tego nie spodziewałam.
Generalnie to spodziewałam się po tym serialu czegoś głupiego. Nie twierdzę, że jest to wybitna produkcja, ponieważ jest to dalekie od prawdy, jednak ogólnie rzecz ujmując dobrze się bawiłam i jestem pod wrażeniem wykreowanych bohaterów. Jeszcze nigdy... zawiera co prawdę kilka fabularnych bubli, a Devi ciężko polubić, jednakże jak dla mnie ten serial pozostanie na plus.
Też się spodziewałam, że będzie tu głupiutki serial i zaskoczyła mnie głębia treści pod tą zwykłą nastoletnią otoczką. Głównej bohaterki po prostu mi szkoda. Nie powiem, by budziła moją sympatię, ale to wszystko z czym musi się mierzyć jest po prostu straszne. Z Paxtonem natomiast mam wrażenie, że został zmarginalizowany, choć miał pewne wątki, które pociągnięte też mogłyby dodać mu głębi - siostra, multikulturowe pochodzenie i ta popularność, która też ma swoje cienie. Szkoda, że tego nie rozwinięto, ale może w kolejnym sezonie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zostanie to naprawione w kolejnym sezonie. Liczę, że jego postać będzie ciekawiej zbudowana, ponieważ (jak sama zauważyłaś) ma potencjał, wątki warte uwagi.
UsuńAle mnie zaskoczył ten serial. Włączyłam, bo miałam doła w weekend i przez niego aż zarwałam nockę. Normalnie chodzę spać o 22, a tutaj przed pierwszą dalej obudzona i dalej mam ochotę oglądać.
OdpowiedzUsuńJa akurat Devi polubiłam. Jej wybuchy i dziwne zachowanie kompletnie potrafię zrozumieć. Ja sama jako nastolatka czasami wybuchałam, zdarzało mi się mówić coś, czego później żałowałam, a nie miałam za sobą TAKICH przeżyć. Dlatego kompletnie stoję za nią murem, nawet jak popełnia mega wtopy (bo bądźmy szczerzy - popełnia).
Ale też uwielbiam odcinek o Benie! Zmiana narratora na duży plus tutaj wyszła :D
I co do Paxtona to się nie do końca zgadzam, bo po prostu nie mieliśmy okazji się w niego "wgryźć" tak jak w Bena, ale to nie znaczy, że go spłycili - ja znalazłam tam wiele ciekawych rzeczy do zaczepienia. Zaczynając od sytuacji rodzinnej, że jest taki opiekuńczy względem siotry, a najbardziej mi się podobało, że faktycznie dotknęło go to, że ktoś wyzwał go od głupich, tylko dlatego że nie radzi sobie dobrze w szkole. Nie wszyscy przecież muszą mieć same piątki, gościu radzi sobie w sporcie i nie wyzywa innych od mięczaków, bo oni sobie nie radzą.
Także tego. Nie spodziewałam się, nareszcie fajny serial dla młodzieży o młodzieży.
Dodatkowo, ja lubię wszystko co o Indiach, więc miał plusa od początku :D
Oczywiście, że każdy popełnia wtopy i biorąc pod uwagę sytuację Devi - ma do nich prawo. Jest to całkowicie zrozumiałe, stąd doceniam jej kreację. Jednak póki co nie odczułam wobec niej sympatii. Lecz kto wie? Może z czasem się to zmieni!
UsuńRozumiem Twoje podejście, widzę, że nieco inaczej postrzegamy ten wątek. Niemniej chyba obie zgodzimy się, że fajnie byłoby, gdyby zdecydowano się rozwinąć postać Paxtona, prawda? :D
Miałam dokładnie tak samo, jeśli chodzi o oczekiwania względem tego serialu. Spodziewałam się czegoś głupiego i raczej płytkiego, ale ja za to totalnie się zakochałam. Obiektywnie wiem, że nie jest to jakaś wybitna produkcja, ale subiektywnie serial skradł moje serce. Jak na ironie polubiłam bardzo postać Devi, ale to chyba głównie dlatego, iż sama przechodziłam podobną fazę, choć z nieco innych powodów niż ona, to jednak jej zachowania i motywacje były dla mnie nawet więcej niż zrozumiałe, pomimo swojej irracjonalności. Ale rozumiem, że pewnie dużej ilości osób ta postać nie przekona. No a co do Paxtona to mi się wydaje, że twórcy całkiem nieźle sobie z nim poradzili, a jedyne niedociągnięcia wynikają raczej z braku czasu na rozwinięcie jego wątku, ale coś czuję, że w drugim sezonie może się to zmienić, przez co ja postrzegam go raczej jako postać z potencjałem niż jako niewypał. Sama miałam może nieco inne odczucia niż ty podczas oglądania, ale mega mi się podoba twoja recenzja. Miło czasami poczytać o czymś z innej perspektywy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jego potencjał zostanie lepiej wykorzystany. Nie przeczę, że są w jego historii wątki, które można ciekawi pociągnąć, ale na razie tego nie zrobiono (prawdopodobnie, jak mówisz, z braku czasu). Liczę, że drugi sezon się pojawi i będzie równie dobry :D
UsuńTeż myślałam, że jest to głupawy serial młodzieżowy, ale skoro zaskoczyłaś się na plus, to może i ja dam mu szansę! :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować!
Usuń