Wonder Woman [recenzja filmu]
Amazońska księżniczka Diana przybywa do cywilizowanego świata, aby pokonać boga wojny dążącego do zniszczenia ludzkości.
Po moich ostatnich nieprzyjemnych przeżyciach związanych z filmami superbohaterskimi, obawiałam się Wonder Woman. Tym bardziej, że dotychczas DC rzadko kiedy mnie zachwycało swoimi produkcjami aktorskimi (o ile w ogóle mogę powiedzieć, że któryś z ich filmów mnie naprawdę zachwycił). Jednak mimo mojej niepewności, zdecydowałam się obejrzeć Wonder Woman. I jak to wyszło?
Diana należy do Amazonek, wojowniczej rasy kobiet stworzonych przez Zeusa. Jednak pewnego dnia ich idylliczna rzeczywistość zostaje zburzona przez obecność brytyjskiego szpiega oraz niemieckich żołnierzy. Diana dowiedziawszy się o panującej na świecie Wielkiej Wojnie, uświadamia sobie, że powodem jest Ares, bóg wojny, który pragnie zniszczenia wszystkich ludzi. Dlatego też opuszcza Themyscirę, by uratować świat.
Chciałabym powiedzieć, że historia zwala z nóg, zaskakuje licznymi zwrotami akcji oraz sprawia, że nie można oderwać się od ekranu, ale nie byłoby to zgodne z prawdą. Nie jest to zły film – żeby nie było, że tylko się czepiam! Origin story Diany angażuje widza i ciekawi go, jednak brakuje w nim elementu zaskoczenia. Wiele motywów można było przewidzieć od początku, inne wydawały się oklepane, a kilka kwestii jak dla mnie niewystarczająco wyczerpano. W związku z tym na sam koniec odczuwam lekki niedosyt.
Mimo to chętnie śledziłam losy bohaterów, dowiadywałam się o nich nieco więcej (choć żałuję, że tak mało), interesowało mnie, jaka jest ich historia życia i co postanowią zrobić w następnej kolejności. Nieco niesatysfakcjonujący jest dla mnie sam motyw walki z głównym przeciwnikiem. Wydaje mi się, że kwestia Aresa była jakaś taka nijaka... Zarówno pod względem wizualnym, jak i fabularnym... Niby powinna stanowić najbardziej emocjonujący element filmu, a niestety tak się się nie stało. Jednak te mankamenty nie sprawiły, że źle się bawiłam! Wręcz przeciwnie: spędziłam miło czas w trakcie seansu.
Oglądając Wonder Woman, bardzo starałam się nie myśleć o skojarzeniach z Kapitanem Ameryką, jednak te chwilami są nieuniknione. Obydwie historie rozgrywają się w podobnym okresie, poruszają podobne wątki oraz przedstawiają postać niesamowicie szlachetną, szczerą oraz waleczną. A ja generalnie mam problem z takimi bohaterami... Zazwyczaj wywołują oni we mnie frustrację i znużenie, ponieważ ich idealność jest niemożliwa do odnalezienia w prawdziwym świecie. I chociaż niektórzy lubią jeszcze oglądać superbohaterów, którzy są bez skazy, tak coraz bardziej odchodzi się od tego motywu, skupiając na postaciach trudnych, nieraz pełniących funkcję antagonisty.
Chciałabym powiedzieć, że historia zwala z nóg, zaskakuje licznymi zwrotami akcji oraz sprawia, że nie można oderwać się od ekranu, ale nie byłoby to zgodne z prawdą. Nie jest to zły film – żeby nie było, że tylko się czepiam! Origin story Diany angażuje widza i ciekawi go, jednak brakuje w nim elementu zaskoczenia. Wiele motywów można było przewidzieć od początku, inne wydawały się oklepane, a kilka kwestii jak dla mnie niewystarczająco wyczerpano. W związku z tym na sam koniec odczuwam lekki niedosyt.
Mimo to chętnie śledziłam losy bohaterów, dowiadywałam się o nich nieco więcej (choć żałuję, że tak mało), interesowało mnie, jaka jest ich historia życia i co postanowią zrobić w następnej kolejności. Nieco niesatysfakcjonujący jest dla mnie sam motyw walki z głównym przeciwnikiem. Wydaje mi się, że kwestia Aresa była jakaś taka nijaka... Zarówno pod względem wizualnym, jak i fabularnym... Niby powinna stanowić najbardziej emocjonujący element filmu, a niestety tak się się nie stało. Jednak te mankamenty nie sprawiły, że źle się bawiłam! Wręcz przeciwnie: spędziłam miło czas w trakcie seansu.
Oglądając Wonder Woman, bardzo starałam się nie myśleć o skojarzeniach z Kapitanem Ameryką, jednak te chwilami są nieuniknione. Obydwie historie rozgrywają się w podobnym okresie, poruszają podobne wątki oraz przedstawiają postać niesamowicie szlachetną, szczerą oraz waleczną. A ja generalnie mam problem z takimi bohaterami... Zazwyczaj wywołują oni we mnie frustrację i znużenie, ponieważ ich idealność jest niemożliwa do odnalezienia w prawdziwym świecie. I chociaż niektórzy lubią jeszcze oglądać superbohaterów, którzy są bez skazy, tak coraz bardziej odchodzi się od tego motywu, skupiając na postaciach trudnych, nieraz pełniących funkcję antagonisty.
I chociaż w przypadku Wonder Woman postawiono na postać idealną pod każdym względem, to na szczęście Diana nie denerwuje. Było to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Na przekór tego, czego się spodziewałam, bohaterka jest interesująca i barwna, mimo że nie znajdziemy tutaj wewnętrznego konfliktu między dobrem a złem. Znalazł się jednak inny element, który sprawia, że Diana zyskuje na ciekawości. Tytułowa Wonder Woman zna świat ludzi zaledwie z teorii, powołuje się na traktaty, które przeczytała w poprzednich latach oraz nie rozumie zachowań ludzi. To jej zafascynowanie światem, trudność z zaakceptowaniem natury człowieka czyni z niej bohaterkę, której szczerze się kibicuje. A przy okazji można się uśmiechnąć pod nosem, widząc momenty, gdy próbuje pojąć, o co chodzi otaczającym ją osobom.
Nieco mniej idealni, choć nadal szlachetni, są towarzysze Diany. I chociaż zbyt dobrze ich nie poznajemy, na tyle, na ile jest nam to dane, napawają sympatią. Szczególnie można to odnieść do Steve'a Trevora oraz Sameera. Obydwoje mają kilka naprawdę dobrych scen (i to właśnie wspólnych), które potrafią rozbawić oraz zadowolić widza. Gorzej wypadają ich towarzysze: Wódz oraz Charlie. Dostają mało czasu ekranowego i chociaż się pojawiają, odgrywają ważne role, to tak naprawdę nie wzbudzają żadnych konkretnych emocji.
Efekty specjalne nie są mocną stroną filmów o superbohaterach powstałych z ramienia DC. Co prawda tutaj większość akcji opiera się na scenach walki, w których nie używa się magii, a strzał, pistoletów oraz siły pięści, jednak i te związane z supermocami się pojawiają. No i o ile te pierwsze sceny, które opierają się na walce, choć mocno uatrakcyjnionej przez supersiłę, wypadają naprawdę nieźle, tak te (nazwijmy to) magiczne są potwornie kiczowate...
Wyszły one niezwykle sztucznie, nienaturalnie i tak, jakby nie należały do roku, w którym powstały. Trudno wyobrazić sobie, że mamy do czynienia z kasową produkcją. Nie można również zapomnieć o niezbyt ciekawej masce doktor Maru. Wypadła tandentnie, a szukając informacji na jej temat, przeczytałam niejeden tekst, który potwierdzał, że nie tylko ja tak sądzę. Na szczęście potknięcia strony wizualnej stanowią mniejszość, a większość produkcji jest całkiem przyjemna dla oka.
Z kolei bardzo podobała mi się muzyka. Soundtracku słuchałam jeszcze parę dni po skończeniu seansu. Utwory wpadają w ucho, są dobrze dopasowane do scen i pozwalają w pełni nacieszyć się widowiskiem na ekranie. Prawdopodobnie ten aspekt jest najmocniejszą stroną tego filmu i zdziwiłam się, że nie był nominowany, ani nagrodzony w żadnym konkursie pod tym względem. Niemniej moim zdaniem jest to mocny atut Wonder Woman!
Wonder Woman pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie jest to produkcja bez skaz, jednak wypada naprawdę nieźle i chętnie zapoznam się z kontynuacją, która zawita do kin już w tym roku. Dlatego osobom, które jeszcze nie widziały tego filmu i wahają się czy warto, odpowiadam: warto!
A ja od dłuższego czasu mam na liście Wonder Woman i Wonder Woman 2. Może znajdę czas aby obejrzeć i przekonać się czy mi się podoba. Ciekawa jestem tych produkcji.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że film przypadnie Ci do gustu :D
UsuńWidziałam,całkiem fajny:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się! :D
UsuńJa ostatnio mało filmów oglądam, zdecydowanie wolę książki.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, ja dopiero ostatnio wróciłam do częstszego oglądania filmów.
UsuńFilm oglądałam. Dla mnie tak 6,5 na 10 :)
OdpowiedzUsuńSprawiedliwa ocena! :D
UsuńOglądałam, nawet spoko, ale dupy nie urywał. :)
OdpowiedzUsuńJa taki stan mam z większością filmów DC :/
UsuńSzkoda tego wątku walki z głównym przeciwnikiem. No ale tak już często bywa, że w filmach możemy się czegoś doczepić. Dobrze, że w ogólnym rozrachunku wypadł dobrze.
OdpowiedzUsuńNo niestety, akurat ten wątek zawiódł :/ Ale generalnie nie jest źle :D
UsuńTeż mi się podobała. Może i nie sprawiała, że szczęka mi opadała, ale oglądało się całkiem przyjemnie. Przymknęłam oczy kiedy zaczynali "czarować" efektami specjalnymi i było fajnie.
OdpowiedzUsuńZrobiłam dokładnie to samo!
UsuńNie słyszałam o tym filmie, ale chyba nie do końca są to moje klimaty. ;)
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem - superbohaterowie to nie jest klimat dla każdego :D
UsuńOglądałam i bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńTo super! :D
UsuńMnie bardzo boli co DC zrobiło w tym filmie z mitem o stworzeniu ludzi :(
OdpowiedzUsuńhttp://suomianne.blogspot.com/
Co dokładnie Cię boli?
UsuńOglądałam "Wonder Woman" już jakiś czas temu i pamiętam, że o ile przez większość czasu bawiłam się całkiem nieźle, bo to po prostu jedna z tych prostych, ale w pewnym stopniu angażujących historii, tak ogromnie rozczarowała mnie końcówka filmu, w której nie dość, że efekty specjalne pozostawały wiele do życzenia to sama idea tej walki wydawała mi się niejako sprzeczna z dotychczasowym spojrzeniem filmu na wojnę. Nie podobał mi się też ten banalny, moim zdaniem, wątek romantyczny, a postać Diany nie wzbudziła mojej specjalnej sympatii. Nie wykluczam, że sięgnę po kontynuację, choćby kiedyś z nudów, ale z pewnością na nią nie wyczekuję. ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że nie jest to film na najwyższym poziomie i ma trochę niedociągnięć :/ Efekty specjalne przy walce z ostatecznym przeciwnikiem faktycznie trochę leżały, ale mając w pamięci "Aquamana" i tak uważałam, że wypadły naprawdę dobrze.
Usuń