Cosplayer też człowiek [wywiad z Tima cosplay]
Czy cosplayerom zarzuca się blackface? Cosplayer cosplayerowi wilkiem czy raczej wsparciem i pomocą? Jak społeczeństwo spoza fandomu reaguje na cosplay? Dzisiaj odpowiemy sobie na te oraz inne pytania.
Tima to polska cosplayerka specjalizująca się w kostiumach z anime i mangi. Cosplayem zajmuje się od 2014 roku i do tej pory stworzyła cosplaye takich postaci jak: Murasakibara Atsushi („Kuroko no Basket‟), Mey Rin („Kuroshitsuji‟), Ren Kouen („Magi: The Labirynth of Magic‟), Acchan 13th („AKB0048‟), Crowley Eusford („Owari no Seraph‟) oraz Aone Takanobu („Haukyuu!!‟). Na swoim koncie ma m.in. pierwsze miejsce w konkursie Copernicon 2017 oraz nagrodę za najlepszy występ na Fantasmagoria 2019. Tima jest również organizatorką Bydgoskich Cosplay Meetów.
Fot. Blue Hunter |
Kulturalna meduza: Czy przebieranie się nie jest tylko dla dzieci? Spotkałaś się z zarzutem, że cosplay jest infantylny?
Tima: Tak, zwłaszcza na początku, wśród mojej rodziny. Gdy teraz tłumaczę komukolwiek, czym jest cosplay, nie używam zwrotu „przebieranie się”, ponieważ to wywołuje jednoznaczne skojarzenie – przebierało się na bal przebierańców w przedszkolu, nie? Natomiast nie powiedziałaby, że cosplay jest dla dzieci. Jasne, dzieciaki mają frajdę, ale cosplay to trochę wyższy poziom. Trzeba wiedzieć, co się robi – nawet jeżeli ktoś nie szyje swojego stroju własnoręcznie, to dochodzą kwestie układania peruki czy robienia (nieraz bardzo zaawansowanego) makijażu. Właściwie to częściej niż z zarzutami, że cosplay jest infantylny, spotkałam się z pytaniem, czy cosplayerzy są osobami transseksualnymi.
Możesz rozwinąć?
W moim przypadku było tak, że jeżeli robiłam cosplaye kobiecych postaci – spoko, nie było problemu. Jednak w pewnym momencie zaczęłam intensywnie robić cosplaye męskich postaci, bo zwyczajnie mam ku temu warunki i w miarę dobrze się w tym czuję. Trochę na zasadzie „jeżeli nie możesz znaleźć faceta, to sobie go zrób” *śmiech*. W każdym razie w związku z tym padło kiedyś pytanie ze strony mojej rodziny, czy nie jestem transseksualna. Ja zaczęłam się śmiać, ponieważ to nie jest prawdą i taki wniosek wydawał mi się zabawny, zwłaszcza, że zapytali o to moi najbliżsi. Większość cosplayerów, czy robią damskie, czy męskie postacie, robi je z tytułu tego, że szanują tych bohaterów – bardzo ich lubią i to jest sposób na pokazanie „hej, ta postać jest super, więc zrobiłam jej cosplay, a ty może zechcesz ją poznać”. Poczucie własnej płci itd. nie ma tutaj znaczenia.
To jedno z pytań, które chciałam Ci zadać. Wiem, że robisz cosplaye męskich bohaterów. Czy płeć cosplayowanych postaci nie ma znaczenia? I czy to działa w obydwie strony? Czy faceci robią żeńskie cosplaye?
Robią!
Ale robią to na poważnie czy w prześmiewczy sposób?
I tak, i tak. To jest bardzo płynne. Parę miesięcy temu widziałam cosplay damskiej postaci i na początku pomyślałam sobie, że wszystko bardzo ładnie, ale ta dziewczyna z twarzy jest dość toporna. Na typ swojej urody nie mamy za bardzo wpływu, więc pomijając tę kwestię, wszystko bardzo mi się podobało, ale dopiero czytając komentarze, zorientowałam się, że to był facet! I byłam w szoku, bo gość odwalił kawał dobrej roboty.
Powiedziałabyś, że niektórzy potępiają takie praktyki?
Wiesz co, różnie. W fandomie – fantastyki, anime, mangi (i w ogóle każdym) – są czarne owce, które mają sztywne poglądy na ten temat: baba to baba, chłop to chłop. I koniec, nie ma z nimi żadnej dyskusji! Ale to są jednostki. Większość osób podchodzi do tego bardzo swobodnie. Jeżeli jesteś facetem, podoba ci się jakaś kobieca postać, masz taką chęć – to ją sobie zrób. I to jest fajne! Inna sprawa, jeżeli komuś się nie uda, a potem nie potrafi przyjąć krytyki… Ale to jest inna bajka. Natomiast tu jest do wyboru, do koloru – całkowita wolność pod kątem doboru postaci.
Okej, czyli w kwestii płci nie ma żadnych ograniczeń. A co z cechami wyglądu? Pojawiają się stwierdzenia cosplay tylko „dla kobiet o idealnej sylwetce klepsydry” lub „dla idealnie umięśnionych mężczyzn”?
Różnie – to też jest kwestia sporna, więc mogę mówić tylko o sobie. Ja jestem cosplayerką plus size. Są ludzie, przy których mi się nóż w kieszeni otwiera, ale większość ceni sobie efekt finalny. Nawet jeżeli jesteś osobą szczupłą, ale założysz coś przydużego, to oczekuj uwag, że „wisi to na tobie” albo „wyglądasz jakbyś była w worku”. Co swoją drogą nie jest szczególnie miłe, ale to jedna z lżejszych wersji komentarzy pod zdjęciem jednej z moich znajomych. Jeżeli ktoś potrafi dopasować do siebie strój pod kątem krawieckim czy to z pomocą krawcowej, mamy, babci, koleżanki, kolegi (tu coś zwęzić, tam poszerzyć) i finalnie ta osoba wygląda dobrze, to nawet jeżeli ktoś się przyczepi do sylwetki cosplayera, większość fandomu stanie za nim murem.
Ważniejsze jest to, żeby cosplayer odwalił dobrą robotę niż spełniał te standardy, które były narzucone przez twórcę danej serii, np. pod względem sylwetki?
Tak, wszystko zależy od tego, co ma na sobie. Jeżeli widzisz na ulicy człowieka, który chodzi w niedopasowanych ubraniach, myślisz sobie „o mój Boże, co on ma na sobie!” – to samo jest wśród cosplayerów. Choć oczywiście w nieco innym kontekście. Niemniej w cosplayu wygląda to tak, że nikt cię nie zje za to, że jak np. ja będąc plus size robię cosplay szczupłej, drobnej dziewczynki i na odwrót. Niektóre postacie mają np. cechy bardzo charakterystyczne, jak długi nos lub pokaźny biust i są to rzeczy nie do przeskoczenia, więc wtedy ktoś może zwrócić uwagę cosplayerowi, że brakuje mu tego i tego.
Czy mimo to zdarza się hejt w stylu „jesteś za niski, by robić cosplay tej postaci” albo „masz za mały biust, by robić cosplay tego bohatera”?
Nie powiedziałabym, że hejt, ale na pewno są uwagi. Zdarzało mi się to, ale tylko przy postaciach, które są ode mnie wyższe. Bo jeżeli to ja jestem wyższa od bohatera, to jest okej. Dla mnie to trochę hipokryzja, której nie potrafię zrozumieć. Kiedy robiłam cosplay koszykarza z „Kuroko no Basket” [red. Atsushi Murasakibara], który ma ponad dwa metry wzrostu, a ja mam metr osiemdziesiąt, spotykałam się z pytaniami przypadkowych ludzi, czy on nie powinien być wyższy. Miałam takie „no, przepraszam, że nie założyłam szczudeł, ale nie zmieściły się do walizki!”. Ja podchodzę do tego z dystansem, ale są osoby, które bolą takie komentarze.
Takie komentarze częściej pochodzą od fanów serii czy od innych cosplayerów?
I tak, i tak. Z obydwóch stron to się zdarza.
Powiedziałabyś, że są osoby, które taki nieprzyjemny komentarz może poruszyć do tego stopnia, że przestaną robić cosplay danego bohatera albo w ogóle zaprzestaną działalności w cosplayu?
Są takie osoby, ale moim zdaniem są one – że tak powiem – wydelikacone na życie. Wydaje mi się, że wcześniej były zawsze chwalone, nie miały stycznością z fandomem i biorą do siebie wszystko aż za bardzo. Nie mówię tu o osobach, które mają problemy rzędu depresja, ale o tych zdrowych. Mnie to [przejmowanie się] osobiście dziwi, ponieważ haters gonna hate. W ogóle cosplay to taki ostateczny test, czy jesteś człowiekiem pewnym siebie i odpornym na komentarze.
A co z wiekiem? Stanowi on barierę wejścia? Można być za starym na cosplay?
Nie. Wiek nie ma absolutnie nic wspólnego z cosplayem. Widzę to po swoich znajomych – mam takich, którzy mają dwanaście lat oraz takich przed pięćdziesiątką. Obydwie strony robią kawał dobrej roboty, mają z tego fun i wiek nie stanowi żadnej przeszkody. Widziałam nawet cosplayerkę, która wciągnęła swoją babcię w cosplay. Może i ta pani nie wiedziała, o co chodzi i bardziej miała podejście „wow, ładna suknia”, ale zrobili coś naprawdę super. To był cosplay z „Ruchomego zamku Hauru” – dziewczyna robiła cosplay głównego bohatera, a babcia Sophie. Widziałam też cosplaye z „Gry o tron”, ojejku, ta dziewczyna z babcią…
Margaery i Olenna Tyrell?
Tak, tak, tak! Starsza osoba wcieliła się w Olennę, z kolei druga cosplayerka była młodziutka. Genialnie to wyglądało!
A co z osobami niepełnoletnimi? Skoro w cosplay wchodzą nawet dwunastolatkowie, to nie zarzuca się im, że to jakaś przesadna seksualizacja?
Nie, choć jest to temat, który powraca jak bumerang, zawsze z potrójną falą uderzeniową. To dlatego, że zdarzają się nieprzyjemne sytuacje na konwentach. Czasami trudno określić wiek cosplayera – gdy jestem w kostiumie, w sklepie pytają mnie o dowód. Cosplayem można odmłodzić się o dziesięć, dwadzieścia lat. I są osoby, które widzą w tych przebranych dziewczynach obiekty seksualne – zaczynają rzucać obleśne komentarze, chwytają za tyłek, przytulają, mimo że dana osoba sobie tego nie życzy. I wiem, że są osoby, które za takie akcje mają zakaz wstępu na konwenty.
Cosplayerzy zgłaszają takie zachowanie?
Z reguły tak. Głównie ci starsi, którzy już dość długo siedzą w fandomie, stają w obronie początkujących. Wiadomo, to jest mała dziewczynka, dziecko, i nie wie, co ma zrobić w takiej sytuacji. Nie poradzi sobie ze starszym, wysokim typem przy kości. Mi też zdarzyło się dać cynk koledze, który był z ochrony konwentu, że widziałam jednego z niefajnych fotografów. Od razu była z jego strony reakcja.
Spotkałam się z zarzutem, że cosplayem powinni zajmować się tylko Azjaci. Słyszałaś o tym?
Słyszałam, choć nie w Polsce. Na zagranicznych grupach cosplayerów to się zdarza, ale ludzie często wsiadają na taką osobę. Sama etymologia słowa cosplay – costume playing – jest zaprzeczeniem podejścia „postać jest Azjatą, ty nie, więc nie możesz zrobić jej kostiumu”. Osobiście tego nie rozumiem, bo moc makijażu jest nieograniczona. Takie komentarze [cosplay tylko dla Azjatów] się zdarzają, ale są bezpodstawne. Była też kiedyś sprawa jednej z czołowych cosplayerek na świecie, Japonki, która wypowiedziała się, że cosplay powinni robić tylko jej rodacy (lub ogólnie tylko Azjaci, nie chcę skłamać) i spotkała się z gigantyczną falą krytyki.
A co z sytuacjami, w których ktoś rasy białej robi cosplay czarnoskórej postaci? Zdarzają się zarzuty o blackface?
Ojej, blackface! To jest grząski grunt! *śmiech* Nakreślę ci autentyczną sytuację. Bodajże francuska cosplayerka przeszła przez europejskie eliminacje na finał konkursu cosplay. Ślęczała parę miesięcy nad silikonowym odlewem czarnoskórej postaci z jakiejś gry [red. „League of Legends”]. Nam, cosplayerom, słysząc „odlew silikinowy”, szczęki opadają. Zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z tak dużą powierzchnią – to była drobna dziewczyna, która robiła odlew wielkiego faceta! Zrobiła to tak fenomenalnie, że niejeden kostiumolog mógłby jej składać laury, a ona została zdyskwalifikowana za blackface… Zaznaczyła, że uwielbia tę postać i ją szanuje, ale to nic nie dało. No i świat cosplayowy zawrzał. Dla mnie to jest chore, bo ja pogardzam, gdy w sztukę i kulturę tak bardzo wprowadza się poprawność polityczną. Nie rozumiem tego, bo z tego, co wiem, blackface polega na tym, że karykaturalnie przedstawiasz czarnoskórych.
Tak, z definicji blackface to jest karykatura, wyśmiewanie.
No właśnie. A z kolei jak robisz cosplay… Nikt normalny nie poświęci półtora roku swojego życia na zrobienie cosplayu tylko po to, aby kogoś obśmiać! Dla mnie to jest wręcz bezczelne, że ktoś zarzuca blackface cosplayerowi, który się napracował, mimo że on jasno powiedział, że to jest po to, aby okazać szacunek tej postaci.
Jakie podejście dominowało w tej sprawie? Broniono tej dziewczyny czy oskarżano ją o blackface?
Wydaje mi się, że było pół na pół. W komentarzach ludzie wykłócali się o to. Dochodziło do mocnych zderzeń argumentów.
Cosplayerzy też zarzucali jej blackface?
Tak, tak. To głównie cosplayerzy się wypowiadali.
Skoro już weszłyśmy na temat społeczności cosplayerów, to jak sądzisz – cosplayer cosplayerowi wilkiem czy raczej wsparciem i pomocą?
Granica między miłością a nienawiścią jest cieniutka. Wydaje mi się, że teraz, zwłaszcza, gdy duzi cosplayerzy promują, aby się wspierać, młode pokolenie prosi o rady, a ludzie doradzają. Ale są też osoby, które myślą, że jeżeli doradzisz, to tak jakbyś pomagała konkurentowi. Kiedyś jedna osoba podpytywała mnie, jak robię jedną rzecz – powiedziałam wszystko, od deski do deski. Tutoriale i tak są w internecie, a ja miałam doświadczenie z taką pracą, to dlaczego miałabym nie pomóc? Z kolei ta osoba, kiedy ja zapytałam o coś, z czym nie miałam styczności, miała podejście „zdradziłaś mi swoje sekrety, to ja ci zdradzę swoje”. I ja miałam takie „ale człowieku, jakbym chciała, to bym to znalazła na YouTubie w trzy minuty!”. Dla mnie to jest dziwne, że ludzie sobie nie pomagają. Znaczy, teraz jest lepiej, ale parę lat temu, jeżeli ktoś o coś pytał, to odzew nie był tak duży.
Czyli sytuacja w społeczności się poprawia?
Tak, wydaje mi się, że tak. Cosplay zyskuje na popularności, jest coraz więcej źródeł, z których można czerpać, więc ludzie siłą rzeczy to wiedzą.
Ale dalej są też tacy, którzy boją się dzielić się wskazówkami?
Są takie osoby, które mają podejście „wpadnij na to sam”. Nawet jeżeli to są rzeczy, na które nie wpadniesz, jeżeli ktoś ci tego nie wytłumaczy. Ale każdy kij ma dwa końce – są też osoby, które mimo obserwowania pierdyliarda grupek, pytają o banały, które zostały już wiele razy wytłumaczone.
A myślisz, że przed konkursami ta chęć pomocy maleje? Obawy się zwiększają?
To zależy jaki konkurs. Za kulisami zawsze są osoby, które można poprosić o pomoc, ale jeżeli trafiasz na konkurs, gdzie są wartościowe nagrody albo eliminacje do międzynarodówek, to zdarzają się tacy, którzy patrzą na innych tylko jak na konkurencję albo wręcz wywyższają się.
Czyli zależy od skali konkursu?
Wydaje mi się, że odrobinkę tak.
Zdarzają się jakieś problemy z prawami autorskimi? Kradzież umiejętności, wykrojów, przepisu na rekwizyty?
Słyszałam, że ktoś miał „ból dupy”, bo inna osoba zrobiła miecz w ten sam sposób, gdzie tak naprawdę to był jedyny słuszny, logiczny sposób. Ale zdarzało się, że ktoś kradnie komuś „pomysł na cosplay”.
To znaczy?
Pojawiają się irracjonalne zarzuty od jednych cosplayerów wobec drugich, że zrobiły w podobnym okresie ten sam cosplay. I potem jest, że „kradzież”. Ręce mi opadają, bo monopol na postać nie istnieje… Niektórzy też zarzucają kradzież póz do zdjęć.
Póz do zdjęć?
Tak, była taka drama, że ktoś stanął w jednej pozie, która pasowała do postaci. I za jakiś czas inna osoba ustawiła się w cosplayu tej samej postaci w prawie identyczny sposób. I ta pierwsza osoba była zirytowana, bo to „jej poza”. Nie trzeba być cosplayerem, by zobaczyć skalę głupoty…
Przyznaję, jest to dość… zaskakujące.
Takie przygody! *śmiech*
Powiedziałabyś, że jako społeczność jesteście zgrani czy raczej pełni spięć, obaw i dram?
Różnie. Cosplayerzy lubią się dzielić na obozy. Mali cosplayerzy, którzy dopiero zaczynają, uczą się na swoich błędach; tacy, którzy na chama próbują być ze sławnymi, żeby się na nich wybić (czasem nawet nieświadomie) i tak dalej. Są osoby, które żyją dramą, ale wydaje mi się, że większość macha na to ręką, bo mają ciekawsze zajęcia.
A jak to jest z krytyką? Ktoś kogoś skrytykował i teraz pytanie – przyjmuje się to zawsze jako hejt, próbę podkopania wizerunku?
Bardzo często. Jestem człowiekiem bezpośrednim, ironicznym i jakiś czas temu napisałam komentarz, po którym było widać, że to nie jest zarzut, tylko konkretna uwaga. Chodziło akurat o to, że kolor [peruki] był nie do końca właściwy. Cosplayerka mi odpisała, że spoko, to jest tylko próba, a peruka miała być docelowo na inną postać. Okej, sprawa wyjaśniona. Ale potem pojawia się inna osoba, która zarzuciła mi, że powinnam to napisać milej. Ludzie często mylą zwykłą uwagę, która nie jest pochwałą, z hejtem, zmieszanie z błotem. A trzeba rozróżnić sytuacje, w których ktoś mówi ci „widzę, że masz krzywo perukę, poprawię ci” a „ale ty masz ch*jową perukę, jak mogłaś odwalić taką fuszerkę”. W tym komentarzu nie ma niczego konstruktywnego, żadnej wskazówki, co należało zrobić lepiej.
Po prostu jest brzydko, bo jest brzydko.
Tak, dokładnie.
A zdarza się to też ze strony osób, które pochodzą z fandomu, ale nie są cosplayerami?
Mi osobiście nie, ale wiem, że są osoby, które spotkały się z czymś takim. Pojawiają się bezczelne komentarze „zdejmij to, bo obrzydzasz ludziom życie”. To są często osoby, dla których cosplayer musi wyglądać jak narysowana postać 2D. A to jest niewykonalne, nawet gdybyś przeszła szereg operacji plastycznych!
Słyszałam historie, że uczestnicy konwentów zachowują się wobec cosplayerów niewłaściwie – zaczepiają, obejmują bez pytania, traktują ich jako atrakcję…
Są takie osoby. Miałam taką sytuację parę lat temu – peruka kosztowała około 80 zł, ale wtedy to była dla mnie, osoby niepracującej, kolosalna kwota. A jakiś koleżka podszedł do mnie i zaczął ciągnąć za kitki – bo on chciał się pobawić… A peruki to tylko kawałek firankopodobnej gumki i cieniutki plastik – chwila nieuwagi i można ją naprawdę uszkodzić! Denerwowałam się też, gdy ktoś przydeptywał mi w jednym cosplayu pelerynę, która trzymała się na słowo honoru albo gdy jeden gość prawie złamał mi miecz. Co prawda robię propsy tak, żeby przeżyły upadek na beton, ale są też bardzo delikatne rzeczy. Jak widzisz kogoś w zbroi, na przykład z „League of Legends”, to jest naprawdę delikatna konstrukcja, na którą można mocniej dmuchnąć i się rozpadnie. I to nie wynika z błędu cosplayera, tylko z chęci sprawienia, by to było mobilne.
W końcu to nie jest prawdziwa zbroja. Nie musi być niezniszczalna.
Dokładnie! My te rzeczy mamy z reguły bardzo delikatne, więc jak ktoś podejdzie i celowo cię złapie w pasie, mimo że ty się przed tym wzbraniasz, to może uszkodzić jakieś sprzączki, które podtrzymują całą konstrukcję. Wiele osób pyta, czy może złapać tutaj, jak ma stanąć, żeby nie uszkodzić cosplayu, a są tacy, którzy mają na to totalnie wywalone. Jakby elementy cosplayu to były hologramy, których nie naruszą, a nie coś, nad czym ktoś siedział parę tygodni…
Odbieram to trochę tak, jakby niektórzy nie traktowali cosplayera jako człowieka…
Tak. Kiedyś musiałam odmówić paru zdjęć, bo spieszyłam się na opłaconą sesję zdjęciową. Po drodze przystanęłam do paru zdjęć, ale w końcu musiałam powiedzieć „słuchajcie, spieszę się na sesję, ale potem będę się tu kręcić, możecie jeszcze raz podejść”. Kilka osób zrobiło taką minę, jakbym była maskotką konwentu i odmówiła im czegoś, co im się należy. Ale to się nie zdarza nagminnie.
Czyli to są skrajne, rzadkie sytuacje?
Tak, zazwyczaj jeżeli cosplayer powie, że jest zmęczony, to ludzie rozumieją, że cosplayer też człowiek.
Skupiłyśmy się głównie na tych, którzy wiedzą, co to jest cosplay. A jak reagują osoby spoza fandomu?
Mi się zdarzają same pozytywne sytuacje. Ostatnio w trakcie Vilconu poszliśmy do sklepu. Pan w Żabce patrzył na mnie bardzo długo, a ja byłam ciekawa, co takiego rzuci. W głowie miałam ripostę na każdy możliwy scenariusz, a on powiedział, że mam „śliczny kostium”.
O proszę! Miłe zaskoczenie!
Kompletnie się tego nie spodziewałam! Z kolei w Krakowie pytali nas, czy jesteśmy z Parady Równości, na co odpowiadaliśmy, że z festiwalu kultury azjatyckiej, a ci ludzie, że „o, fajnie”. Również w Krakowie podeszło do mnie i koleżanek starsze małżeństwo (miałam cosplay Mey-Rin [red. „Kuroshitsuji”], a koleżanki z jakiegoś francuskiego musicalu) i pytają „skąd są te stroje?”. Ja krótko wytłumaczyłam, że jestem dziewiętnastowieczną pokojówką, a koleżanki, że mają stroje wzorowane na francuskiej gwardii albo czymś takim. Ci państwo zaczęli się rozpływać, jakie to ładne i detaliczne! Z pięć lat temu jedna kumpela została zaczepiona na konwencie przez panią z dwójką dzieci, czy może jej zrobić zdjęcia. Ta pani chyba sądziła, że cosplayerzy są wynajęci, więc potem spytała, ile płaci. Koleżanka powiedziała, że nic, bo robi to dla siebie, ale ta pani i tak jej wcisnęła dwie dychy za kilka zdjęć. To było naprawdę kochane! Mi ktoś kiedyś zapłacił za hot doga, gdy byłam w cosplayu. Jednak znajoma opowiadała mi, że kiedyś szła w cosplayu przez osiedle, a jakiś „typowy Seba” spytał ją „za ile daje?”. Dziewczyna go wyśmiała i uznała, że i tak go nie stać. Gorzej, że takie sytuacje mogą zdarzyć się osobom, które mogą przez to uznać, że nie powinny cosplayować…
Okej, wiemy, jak ludzie – z fandomu i spoza niego – się zachowują. A jak powinni? Jakie są zasady savoir-vivre’u wobec cosplayerów?
Przede wszystkim nie rzucać chamskich odzywek, bo do przeciętnego człowieka na ulicy też się tak nie odzywa, nawet jeżeli ma obciachowy makijaż. Nie powinno się robić zdjęć ukradkiem, bez pytania, gdy cosplayer jest zgarbiony, bo odpoczywa albo otwiera usta do zjedzenia kanapki. O każde zdjęcie powinno się zapytać! Nie powinno się też dotykać nikogo bez pytania. Jeżeli chce się objąć cosplayera, to trzeba spytać, czy można, czy nic się nie uszkodzi. To są trzy podstawowe zasady.
I można też cosplayerom kupić hot doga w Żabce.
Tak! *śmiech* Cosplayerzy często wydają wszystkie pieniądze na strój, więc potem głodują.
Przechodząc do kolejnej grupy pytań – trudno jest zacząć w cosplayu?
Zależy od podejścia. Powiem ci, jak to u mnie się zaczęło. Moja przyjaciółka męczyła mnie, żebym obejrzała jedno anime. Zrobiłam to dla świętego spokoju, ale weszło mi dość mocno. Potem obiło mi się o uszy słowo cosplay, przejrzałam Wikipedię, zadzwoniłam do krawcowej i powiedziałam, że chcę taki strój jak na obrazku. Nie był to kostium zbyt dokładny, ale na pewno sentymentalny. Kiedy zaczynałam prawie sześć lat temu, nieważne było, jak ten strój jest zrobiony, tylko, że w ogóle jest. Ludziom towarzyszyło wtedy podejście: „skoro robisz cosplay, to musisz być fajną osobą!”. Mnie to zachęciło, tym bardziej, że wtedy byłam nieśmiała i nie umiałam sama zagadać do ludzi. A gdy byłam w cosplayu – ludzie zagadywali mnie i to było super. A teraz zaczynając, zależy na kogo się trafi. Początkujący widząc w pełni profesjonalne zdjęcia od osób, które w cosplayu siedzą dziesięć lat, chcą osiągnąć ten poziom z miejsca. Próbują swoich sił, wstawiają pierwsze zdjęcie z prośbą o komentarze i jeżeli dostanie lawinę tekstu: „masz krzywy ryj”, „weź nie pokazuj swojej twarzy”, „słabo zrobione”, „wyjdź stąd i nie wracaj”, to może być zniechęcające. Ale często też pojawiają się uwagi z konstruktywną krytyką. Niedługo przed tą rozmową pisałam dziewczynie, co sądzę o wykonanym przez nią makijażu, poradziłam jej, na co zwrócić uwagę, a ona ucieszyła się i podziękowała.
To które sytuacje są częstsze?
Wydaje mi się, że więcej jest tych pozytywnych. My, jako cosplayerzy, jaramy się, że widzimy nowe twarze. Dzięki temu, jak idziesz na konwent, to nie widzisz ciągle tych samych ludzi. Jak pojawia się jakaś świeżynka, to mamy ochotę otoczyć ją rodzicielską miłością, żeby im wyszło i żeby zostali na dłużej. To widać, gdy ktoś ma talent i chęci, więc szkoda, żeby to się zmarnowało przez pajaca, który wszystko hejtuje. Plus to zależy od osoby, która zaczyna – jeżeli ktoś oczekuje od razu perfekcji, to nie wiem, jaki musiałaby mieć talent albo zaplecze finansowe. Pojawiają się czasami osoby, które obejrzały dwa tutoriale na YouTubie i sądzą, że pozjadały wszystkie rozumy świata, ale z reguły większość chce, aby coś im doradzić. Wrzucają swoje selfie i proszą o konstruktywną krytykę.
Wspomniałaś o zapleczu finansowym – potrzeba dużego nakładu, aby zacząć?
Aby zacząć, nie. Potem jest tylko gorzej! *śmiech* Mam znajomych, którzy robią śliczne cosplaye, bazując tylko na rzeczach z lumpeksu i tanich kosmetykach. Jeżeli mają budżet 20 zł, pójdą do lumpeksu, znajdą, co potrzebują, przerobią na maszynie babci i mają wymuskany cosplay. Na początek to idealna sprawa. Jeżeli jednak ktoś chce robić świecący miecz, potrzebuje więcej pieniędzy. Dla osób, które zaczynają, a których rodzice nie chcą dać pieniędzy (albo mają trudną sytuację finansową), to polecałabym zacząć od czegoś łatwiejszego.
Czyli nie porywaj się na wielkie zbroje z „Legaue of Legends”, tylko zacznij od japońskiego mundurka szkolnego?
Tak, na przykład. Plus takie lekkie cosplaye są fajne, bo nie zmęczysz się ich noszeniem. A jeżeli założysz od razu zbroję, to wytrzymanie w niej całego dnia może być trudne i zniechęcające.
Powiedziałaś, że przy pierwszym cosplayu poprosiłaś o pomocą krawcową. Co z osobami, które zlecają uszycie kostiumu? Czy to czyni z nich gorszych cosplayerów?
Nie. Jeżeli spojrzeć na to z definicji cosplayu, to [kto uszył cosplay] nie ma znaczenia, liczy się finalny efekt. Jednak ważne jest to w kwestii konkursów. Są w nich różne kategorie – na przykład na najlepszy strój, w nim wszystko musi być wykonane własnoręcznie, ale jeżeli bierzesz udział w konkursie na scenkę, wykonanie aktorskie, to kupny czy szyty cosplay nie ma znaczenia. Co prawda była parę lat temu nagonka na osoby, które nie robią cosplayów własnoręcznie, ale mnie to razi. Nieważne, czy robisz ręcznie, czy nie – nie każdy ma czas, chęci, umiejętności, samozaparcie. Ale denerwuje mnie, gdy w internecie albo na konkursie ludzie twierdzą, że kupiony cosplay jest robiony własnoręcznie. Zwłaszcza, że siedząc w szyciu, widzi się, czy coś jest zrobione na maszynie przemysłowej czy maszynie domowej lub ręcznie. Tym bardziej widzi to jury, którymi nie są osoby z przypadku.
Zdarza się, że ludzie twierdzą, że zrobili sami, ale tak naprawdę kupili?
Spotkałam się z takimi sytuacjami – ktoś pół cosplayu kupił, pół zrobił, a potem mówił, że wszystko jest jego roboty… Bywa też, że ktoś szyje komuś cosplay, a zamawiający twierdzi, że ona to zrobiła. To moim zdaniem jest szczyt chamstwa. W ten sposób kradniesz komuś jego czas i umiejętności!
Czyli jednak te kradzieże praw autorskich mają miejsce!
Tak, ale nie pod takim kątem, jak przeciętny człowiek by się spodziewał.
Odkładając na bok dramy, hejty, negatywność, co jest najważniejsze w cosplayu?
Kurczę, dużo rzeczy… Taką podstawową rzeczą jest to, aby dobrze czuć się w stroju. Nie może być tak, że zakładasz strój, stajesz przed lustrem i czujesz się w nim źle. Wtedy, moim zdaniem, cosplayowanie jest bez sensu. Nie ma sensu robić czegoś, na co poświęcisz dużo czasu i pieniędzy, a w czym nie do końca będziesz się dobrze czuć.
Kończąc już, choć trochę już odpowiedziałaś na to pytanie wcześniej, twierdząc, że stałaś się bardziej śmiała. Co ci daje cosplay?
Głównie zajęcie. Jakiś czas temu miałam rozkminę na ten temat – gdyby nie miała cosplayu, nie wiem, kim byłabym w tym momencie. Nie żałuję ani jednego dnia spędzonego nad cosplayem, niezależnie od tego, czy wyszedł mi on mniej lub bardziej. Jestem człowiekiem wielu pasji, nie raz łapałam wszystkie sroki za ogon, a finalnie nie we wszystkim byłam dobra. Z kolei cosplay daje mi poczucie, że mogę się wyżyć kreatywnie pod każdym kątem – montażu filmu, obróbki zdjęć, grafiki komputerowej, szycia, jubilerki, kaletnictwa, szewstwa! To wszystko jest obecne w cosplayu i ja to uwielbiam. Za każdym razem, gdy robię nowy strój, uczę się czegoś nowego – cosplay popchnął mnie do tańca, przemogłam się do śpiewania i zapisałam się na lekcje śpiewu! Poznałam dużo dziedzin, które są przydatne na co dzień – choćby (może to się wydaje pierdołą) techniki prasowania czy szycie. Teraz nikt z mojej rodziny nie idzie do krawcowej, tylko do mnie. Tata jeżeli nie ma z kim rozmawiać o elektronarzędziach, gada ze mną. Cieszę się, bo dzięki temu zyskałam trochę wiedzy, która jest podstawowa – nie trzeba wzywać fachowców, bo wiem, że mogę to zrobić sama. Poza tym samo konwentowanie może wiele dać – poznałam na Pyrkonie koleżankę znajomej. Odruchowo się przywitałam uściskiem, ale widziałam, że dziewczyna dość dziwnie się na mnie patrzyła. Potem okazało się, że miała fobię społeczną i przyjechała na konwent, żeby się przełamać. Chciałam ją za to przeprosić, a ona cieszyła się, że ją przytuliłam, bo po to przyjechała, aby przestać się wzbraniać. No więc mega.
Czyli mimo pewnych problemów, cosplay wychodzi raczej na plus?
Tak, zdecydowanie. Zresztą moim zdaniem te wszystkie hejty, dramy, spiny, bóle czterech liter one są takim… dodatkiem, żeby nie było za słodko.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Bardzo interesujący oraz ciekawy wywiad.
OdpowiedzUsuńMój blog
Dziękuję :)
UsuńBardzo ciekawa osobowość :)
OdpowiedzUsuńTrudno się nie zgodzić! :D
UsuńJa akurat nie nadawałabym się do cosplayów, zwłaszcza, jeśli to wszystko jest takie delikatne, bo mnie makijaż po kilku godzinach już irytuje i często go rozmazuję xD
OdpowiedzUsuńNatomiast bardzo lubię dobrze zrobione cosplaye, takie, gdzie widać, że ktoś się przyłożył, że go to kręci.
Natomiast gdybym była w cosplayu i ktoś złapałby mnie za tyłek, to dostałby w twarz, bo to jest kurde zwykłe molestowanie, tak samo przytulanie bez pozwolenia. Jak chcą się poprzytulać, niech idą nwm do Disneylandu, a tam chyba są specjalnie takie osoby przebrane, żeby się można było przytulać xD
Ja również chyba bym się w tym nie odnalazła, ale satysfakcjonujące jest oglądanie, jak ludzie potrafią przełożyć postacie popkulturalne na rzeczywistość! To często daje niesamowity efekt!
UsuńNiestety to przykre, że takie sytuacje się zdarzają na konwentach, ale mam nadzieję, że jednak świadomość, samokontrola oraz normalne zachowanie ludzi będzie na coraz to lepszym poziomie!
Zawsze chciałam spróbowac cosplayu ale nigdy jakoś nie znalazłam ani czasu, ani - nie czarujmy się - funduszy. Bo babciną maszyną to ja bym co najwyżej mogła coś zepsuć zamiast stworzyć :) Ale uwielbiam oglądać cosplaye i podziwiam cosplayerów za talent, zaangażowanie i odwagę.
OdpowiedzUsuńMam to samo! Ja również mogę ich oglądać, ale sama nie umiałabym stworzyć cosplayu ><
UsuńJa osobiście zawsze mam opory przed robieniem sobie zdjęć z cosplayerami - jakoś mi głupio spytać, boję się że coś im w kostiumie uszkodzę, albo że powiedzą, żebym spadała i będzie mi przykro ;) Przeżywałam katusze, kiedy byłam na Comic Conie z narzeczonym i on do wszystkich zagadywał, wypytywał i pstrykał fotki. O dziwo, moje obawy okazały się płonne, wszyscy byli bardzo mili i chętnie do zdjęć, nikt nie miał problemów ;) Po znajomej cosplayerce widzę też skrajnie różne podejścia do tego - jedni jarają się popularnością i po konwentach szukają na facebooku tysięcy swoich zdjęć, inni - pozują jedynie profesjonalistom i kostiumy robią po to, żeby rywalizować w konkursach. No cóż, jak w każdej branży, podziały i podziały podziałów ;)
OdpowiedzUsuńJa też się zawsze krępuję! A jeżeli już się zmotywuję, to staję po prostu obok, bez żadnego obejmowania, dotykania itd. Jednak każdy ma swoją przestrzeń osobistą i należy ją szanować! W każdym razie - wydaje mi się, że większość cosplayerów raczej reaguje pozytywnie na takie prośby, bo to jednak jest jakaś forma docenienia ich pracy :D
UsuńAczkolwiek nie dziwi mnie, że niektórzy może sobie tego nie życzą. To wszystko zależy od człowieka!
Widziałam ją na Coperniconie w 2017! Całkowicie zasłużona nagroda, zachwyciła wtedy wszystkich!
OdpowiedzUsuńSam wywiad bardzo, bardzo ciekawy, ale osobiście - im więcej czytam o cosplayerach tym bardziej wydaje mi się, że do wielu spraw podchodzą dużo poważniej niż powinni i jednak lubią dramy :< Oczywiście nie mam tu na myśli naprawdę poważnych spraw, jak zachowanie ludzi wobec cosplayerów na konwentach, ale bardziej sprawy pomiędzy cosplayerami.
Być może niesłusznie, ale samo środowisko cosplayerów między sobą w internecie wydaje się dość toksyczne ;(
Przekazałam Twoje słowa Timie i czuję się zobligowana powiedzieć, że było jej niezwykle miło ^^
UsuńJa z kolei dziękuję za skomplementowanie wywiadu! Co do dram... Wydaje mi się, że to zależy - z tego, co widzę, dramy się zdarzają i to czasem o niezbyt poważne sprawy. Zarazem wydaje mi się, że takie zachowanie znajdzie się w każdej grupie fanów, grupie zainteresowań. Zawsze będą tacy, którzy hejtują bezpodstawnie i nakręcają towarzystwo. Wydaje mi się, że nawet w naszym, blogerskim środowisku znajdą się takie sytuacje.
Zarazem cosplayerzy - z tego, co opowiadała Tima - wydaje się, że stają się dla siebie coraz to milsi i mam nadzieję, że sytuacja będzie się tylko polepszać :D
Super wywiad, dużo ciekawych i wartościowych wiadomości. Oby więcej takich treści na Twoim blogu!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZawsze podziwiałam cosplayerów, ale niestety chyba nigdy nie miałam okazji spotkać ich w prawdziwym życiu, przydałoby się zacząć jeździć na te festiwale jak się skończy ta pandemia. :P Ale niestety mieszkam tak trochę daleko od wszystkiego... :(
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, czyta się go przyjemnie i choć z reguły odstraszają mnie długie treści, to tutaj z chęcią przeczytałam do końca. :D
Cieszę się, że wywiad Ci się podobał :)
UsuńCo do festiwali, konwentów - od siebie gorąco polecam. To świetna okazja do spotkania ludzi, którzy podobnie myślą, posłuchania interesujących prelekcji i nabycia gadżetów (choć polecam wyznaczyć sobie na wstępie górny budżet, bo dość łatwo się zapomnieć i stracić majątek). Oczywiście w związku z sytuacją w najbliższym czasie ich nie będzie, ale jak przyjdzie co do czego - polecam :)