„Ostatnia walka‟ – Rachel E. Carter [recenzja przedpremierowa]
On jest Czarnym Magiem, a ona zdrajczynią. Świat Ryiah runął, gdy odkryła niecne plany króla Blayne'a. Teraz musi zdradzić wszystko, co kocha, aby uchronić królestwo przed wojną. Rozdarta między miłością a obowiązkiem, sercem a rozsądkiem Ry podejmuje się niebezpiecznej misji. Ma pomóc rebeliantom i przekonać przedstawicieli królestwa Pythus, aby zerwali pakt ze skorumpowanym królem Jeraru, jednocześnie oszukując najpotężniejszego maga w królestwie, a zarazem swojego męża. Wcześniej czy później będzie musiała stanąć do walki.
Pamiętam, że kiedy czytałam Adeptkę, narzekałam, że akcja rozwija się powoli. Jednak Kandydatka wbiła mnie w fotel i pozwoliła wierzyć, że teraz będzie już tylko lepiej. Niestety w przypadku Ostatniej walki Carter znowu postawiła na bardzo powolne rozwijanie akcji na pierwszych stronach. Choć szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy „pierwsze‟ to dobre słowo, biorąc pod uwagę, że mam na myśli aż dwieście...
Niestety początek zwieńczenia serii Czarny Mag nie jest dobry. Autorka bardzo skupia się na pokazaniu rozdarcia Ry, która balansuje między chęcią uratowania męża a swojego kraju. Te dwieście stron przepełnionych jest śledztwem, kłamstwami oraz rozważaniami, do czego właściwie nie mogę się przyczepić, w końcu fabuła tego potrzebowała. Teoretycznie powinno nas to trzymać w napięciu, ponieważ główna bohaterka ma bardzo duże szanse na stracenie wszystkiego, co kocha. A jednak tak się nie dzieje. Z przykrością stwierdzam, że w tym czasie nieco się nudziłam i gdyby, to była pierwsza część serii, możliwe, że nawet zrezygnowałabym z dalszej lektury.
Ponieważ jednak mamy do czynienia z finałowym tomem, trudno go po prostu porzucić, nie poznawszy wcześniej zakończenia. Zresztą dalsze rozdziały gwarantują nam rollercoaster emocjonalny. Zupełnie jakby po dwustu stronach Carter obudziła się z letargu i zaczęła nas atakować wszystkim, co dramatyczne, złe, zasmucające i denerwujące. W czytelniku kotłuje się tyle emocji względem bohaterów, że ostatecznie nie wiadomo, komu kibicować, a kogo potępiać. To gwałtowne tempo utrzymuje się niemal do ostatnich stron, kiedy cały czas nie jesteśmy pewni, jak zostanie rozwiązana fabuła.
A trzeba przyznać, że Carter jeżeli chce, to potrafi stworzyć naprawdę porywającą historię. Po przekroczeniu tych (mniej więcej) dwustu stron, nie mogłam się już oderwać od lektury. Chciałam wiedzieć, jak potoczy się relacja Ry i Darrena; jak główna bohaterka wyjdzie ze swojego trudnego położenia; kto przeżyje, a kto zginie! Ku mojemu zadowoleniu autorka postawiła na słodko-gorzkie zakończenie (choć jakaś sadystyczna część mnie liczyła, że będzie ono brutalniejsze), które śmiało można uznać za dość realistyczne. Ostatecznie muszę przyznać, że jestem zadowolona z tego, jak rozwiązano akcję.
Prawdopodobnie ta książka nie byłaby tak ekscytująca, gdyby nie dobrze skonstruowani bohaterowie. W poprzednich tomach Ry mnie irytowała, jednak tutaj ta niechęć zniknęła. Podobało mi się, że pokazano ją jako wyjątkowo rozdartą postać. Zresztą nie ona jedyna taka jest – również Darren jest gdzieś pomiędzy bohaterem a złoczyńcą. Ten zabieg, w którym każda postać ma w sobie trochę dobra, trochę zła, przejawia się wielokrotnie, tylko urzeczywistniając bohaterów.
Pozostałe postacie również nie są idealne, mają swoje potknięcia oraz momenty, w których odpokutowują winy. Z niektórymi bohaterami się pożegnamy, co bez wątpienia wywoła wiele różnorodnych reakcji wśród czytelników (i bardzo dobrze, książka tego typu, w której nikt nie ginie, zazwyczaj ma u mnie minusa ze względu na brak realizmu), z kolei inne poznamy od nieco innej, zaskakującej strony.
Stylowi Carter za wiele nie mogę zarzucić. Autorka chwilami nieco rozwleka wydarzenia w czasie, co można było zauważyć już w przypadku poprzednich tomów. Oprócz tego wszystko jest właściwie w porządku – opisy są przejrzyste i plastyczne, a dialogi przyjemne w odbiorze. Kiedy już przebrnie się przez nieciekawy początek, książkę czyta się bardzo szybko.
Podsumowując, Ostatnia walka to dobre zwieńczenie historii. Chociaż akcja rozwija się bardzo powoli, to kiedy już nas zaatakuje, zrobi to z pełną mocą. Wtedy czytelnik nie może się oderwać, więc zapewnijcie sobie kilka godzin na lekturę. Polecam fanom serii!
Za egzemplarz dziękuję:
Nie wiem czy to jest książka dla mnie, ponieważ nie do końca odnajduję się w takim gatunku literackim.
OdpowiedzUsuńJeżeli nie kręci Cię fantastyka, to może lepiej sobie odpuścić.
UsuńMam tę serię w planach, ale raczej dalszych. Chociaż kto to wie kiedy mnie zbierze na fantastykę? To w końcu mój ulubiony gatunek :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że gdy już się przekonasz, to będziesz zadowolona z tego wyboru :D
Usuńcała seria już gdzieś mi się obiła o oczy, chętnie przeczytam, jak już jest skończona :-)
OdpowiedzUsuńWarto się z nią zapoznać :D
UsuńTa Książka zdobywa wiele różnych opinii, na razie podziękuję.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem :D
UsuńSkoro to jest już koniec, to myślę, że czas się zabrać za czytanie, bo ta książka chodzi za mną od momentu zapowiedzi pierwszego tomu :D
OdpowiedzUsuńW tym układzie koniecznie zapoznaj się z tą serią! :D
UsuńTo powiem ci, że ja nie miałam takiego wrażenia. Mnie wciągnęło od początku :D
OdpowiedzUsuńA jutro wskoczy u mnie TAG związany z serią i mam nadzieję, że się skusisz :)
Z tego, co widziałam u różnych blogerów - większość raczej od początku się wciągnęła.
UsuńZastanowię się! Dawno nie robiłam żadnego TAGu :D
Zaczęłam czytać tą ksiażkę wczoraj wieczorem. Póki co nie zrobiła na mnie wrażenia, ale będę czytać dalej - moze coś się zmieni :) Teraz mam sporo czasu wolnego i nadrabiam książkowe zaległości.
OdpowiedzUsuńW połowie robi się o wiele lepiej :D Miłej lektury!
UsuńNiestety, fantastyka to nie są moje czytelnicze klimaty. Ciężko mi się to czyta, dlatego książki nie przeczytam, natomiast spodobał mi się Twój styl pisania. Będę zaglądać. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :D
UsuńJasne, fantastyka nie jest dla każdego - doskonale rozumiem.