Najsympatyczniejsze historie popkultury
Są takie historie w popkulturze, do których lubię wracać, ponieważ podnoszą mnie one na duchu. I nieważne, ile razy mam z nimi do czynienia, dalej tak samo potrafią mnie bawić.
Dlatego też dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam sześć utworów popkultury, znajdujących się w trzech kategoriach: książka, serial, film, które od lat sprawiają, że do nich wracam, gdy mam gorszy humor. Co je łączy? Zamiast porywającej akcji, epickich walk i tony dramatu, są po prostu... urocze. Dlatego jeżeli potrzebuję czegoś sprawdzonego, co pozwoli mi się odprężyć – te najbardziej sympatyczne historie popkultury na pewno będą strzałem w dziesiątkę!
Po ostatnich wpisach na blogu oraz fanpage'u mogliście się przekonać, że jest to jedna z moich ukochanych serii książkowych. Nawet w tym roku, przy okazji sesji, robię sobie reread tej serii. Za mną już trzy pierwsze tomy, ale bez wątpienia odświeżę sobie również kolejne.
Ania z Zielonego Wzgórza to zapewne historia znana każdemu, opowiadająca o rudowłosej sierotce, która przez pomyłkę trafia pod opiekę starzejącego się rodzeństwa. Ania zostaje pod ich opieką, a przez kolejne osiem tomów czytelnik śledzi losy dziewczynki oraz towarzyszy jej na drodze do dorosłości.
Zarówno pierwszy, jak i każdy następny tom sprawiają, że bardziej pozytywnie patrzę na świat. Po przeczytaniu którejkolwiek z przygód płomiennowłosej Ani, zawsze pozostaję z poczuciem, że świat pełny jest dobrych i życzliwych ludzi, że prostota nie jest zła, że warto marzyć, że limit pecha kiedyś się kończy oraz że prędzej czy później wszystko się ułoży. To ta seria pozwala mi na sielankową chwilę relaksu, kiedy jestem przytłoczona szarą codziennością.
Kochane kłopoty to serial, który poznałam relatywnie niedawno, a i tak obejrzałam go już trzy razy. Niektóre dialogi znam na pomięć (sławetną scenę Don't put your number mogę odegrać obudzona w środku nocy, naśladując akcenty bohaterów), czołówkę śpiewam, ilekroć gdzieś ją słyszę, a mimo znajomości historii, dalej emocjonuję się tymi samymi wydarzeniami.
Lorelai Gilmore ma 32 lata oraz szesnastoletnią córkę na wychowaniu. Obydwie panny Gilmore mieszkają w niewielkim Stars Hollow, prowadząc życie pełne codziennych perypetii związanych z pracą, szkołą oraz relacjami z innymi ludźmi. A wszystko to w otoczce humoru nawiązującego do licznych utworów popkultury.
Dla niektórych ta historia może być nudna i wcale nie będę zaskoczona, jeżeli ktoś tak uzna. Jednak nie tylko ja stwierdziłam, że jest to serial, który pozwala się nieźle odprężyć – kilkoro moich znajomych uważa podobnie. Przez chwilę możemy zanurzyć się w czyimś życiu, które wolne jest dramatów i zwrotów akcji charakterystycznych dla współczesnych produkcji. Tutaj nikogo nie mordują, wszyscy wszystkich nie zdradzają, a prawdziwe przyjaźnie naprawdę istnieją. Jeżeli jednak potrzebujecie więcej słów zachęty, sięgnijcie do mojej pełnowymiarowej recenzji tego serialu tutaj.
Tej szóstki przyjaciół z Nowego Jorku chyba nikomu nie trzeba przedstawiać! Przez dziesięć sezonów śledzimy ich losy, śmiejemy się z ich przygód oraz wzruszamy w momentach, które zasługują na nasze łzy (ostatni odcinek łamie mnie, ilekroć go obejrzę).
Przyjaciele mają to do siebie, że nieważne, ile razy widziało się dany odcinek, on dalej potrafi bawić. Jasne, nie dotyczy to wszystkich epizodów, jednak w przypadku większości, śmiało można powiedzieć, że widz będzie się śmiać do rozpuku. Barwni bohaterowie, ich ponadczasowe kwestie oraz kultowe wydarzenia sprawiają, że niejedna osoba świetnie będzie bawiła się w trakcie seansu. Ja, jeżeli potrzebuję się odprężyć, wiem, że ta produkcja na pewno jest strzałem w dziesiątkę. Zresztą gdyby moja mama miała się tutaj wypowiedzieć, zapewne tylko potwierdziłaby moje słowa. A zatem mamy dwa głosy za, aby w sytuacji stresów i gorszego humoru, obejrzeć Przyjaciół.
Mała Miss to film, który niedawno pojawił się w ofercie HBO Go, o czym informowałam Was na swoim fanpage'u. Zrobiłam to nie bez powodu, ponieważ gdybym miała powiedzieć, jaki jest mój ulubiony stand-alone film, najprawdopodobniej wybrałabym właśnie ten.
Film opowiada o dysfunkcyjnej rodzinie, w której ojciec jest coachem ponoszącym porażki, dziadek uzależnionym od narkotyków starszym panem, syn złożył śluby milczenia, wujek próbował popełnić samobójstwo, matka kocha i nienawidzi swojej rodziny, a najmłodsza z nich wszystkich, Olive, marzy jedynie o tym, aby zostać miss. Taka mieszanka wybuchowa pakuje się do vana i rusza na wybory dziecięcych miss, jednak wiadomym jest, że ta podróż nie może przebiec spokojnie.
Mała miss jest filmem drogi, który na pierwszy rzut oka może wydawać się głupią komedią. Zresztą niektórzy tak też postrzegają ten film, uważając, że za wiele nie wnosi. Dla mnie jednak jest to dalekie od prawdy. Mamy tutaj do czynienia z rodziną, która ma spore problemy w komunikowaniu się ze sobą, jednak zmuszona, uczy się ze sobą współpracować oraz wspierać się na zupełnie nowym poziomie. I chociaż nie zawsze historia jest słodka, to i tak potrafi ona podnieść na duchu.
Dlatego też dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam sześć utworów popkultury, znajdujących się w trzech kategoriach: książka, serial, film, które od lat sprawiają, że do nich wracam, gdy mam gorszy humor. Co je łączy? Zamiast porywającej akcji, epickich walk i tony dramatu, są po prostu... urocze. Dlatego jeżeli potrzebuję czegoś sprawdzonego, co pozwoli mi się odprężyć – te najbardziej sympatyczne historie popkultury na pewno będą strzałem w dziesiątkę!
KSIĄŻKI
Ania z Zielonego Wzgórza i kontynuacje...
Ania z Zielonego Wzgórza to zapewne historia znana każdemu, opowiadająca o rudowłosej sierotce, która przez pomyłkę trafia pod opiekę starzejącego się rodzeństwa. Ania zostaje pod ich opieką, a przez kolejne osiem tomów czytelnik śledzi losy dziewczynki oraz towarzyszy jej na drodze do dorosłości.
Zarówno pierwszy, jak i każdy następny tom sprawiają, że bardziej pozytywnie patrzę na świat. Po przeczytaniu którejkolwiek z przygód płomiennowłosej Ani, zawsze pozostaję z poczuciem, że świat pełny jest dobrych i życzliwych ludzi, że prostota nie jest zła, że warto marzyć, że limit pecha kiedyś się kończy oraz że prędzej czy później wszystko się ułoży. To ta seria pozwala mi na sielankową chwilę relaksu, kiedy jestem przytłoczona szarą codziennością.
Lato koloru wiśni | Zima koloru turkusu
Ta dylogia niemieckiej autorki była jednym z pierwszych New Adult, na jakie natrafiłam w swoim życiu. O tych książkach wspominałam na blogu już niejednokrotnie i zresztą nic dziwnego, ponieważ od kiedy zapoznałam się z tymi powieściami, przeczytałam je przynajmniej trzy razy.
Emely ma najlepszą przyjaciółkę, Alex, która wprowadza się do swojego starszego brata na czas studiów. Problem polega na tym, że o ile Emely uwielbia Alex, tak jej brata, Elyasa, szczerze nienawidzi. Z czasem jednak okazuje się jednak, że między tą dwójką może dojść do czegoś na kształt porozumienia.
Ogromną zaletą tych dwóch książek jest poczucie humoru. Sarkastyczne dialogi, które prowadzą główni bohaterowie bawią mnie, nieważne, ile razy je przeczytam. Z kolei historia zaprezentowana na kartach tych dwóch, niekrótkich książek jest prosta i przyjemna. Nie szukajcie tutaj typowych dla gatunku New Adult traumatycznych wydarzeń z przeszłości. Bo problemy tutaj poruszane są powszechne, typowe i wynikają z nieporozumień. Ta historia naprawdę mogłaby się przytrafić niejednej osobie i chyba za to najbardziej ją cenię.
SERIALE
Lorelai Gilmore ma 32 lata oraz szesnastoletnią córkę na wychowaniu. Obydwie panny Gilmore mieszkają w niewielkim Stars Hollow, prowadząc życie pełne codziennych perypetii związanych z pracą, szkołą oraz relacjami z innymi ludźmi. A wszystko to w otoczce humoru nawiązującego do licznych utworów popkultury.
Dla niektórych ta historia może być nudna i wcale nie będę zaskoczona, jeżeli ktoś tak uzna. Jednak nie tylko ja stwierdziłam, że jest to serial, który pozwala się nieźle odprężyć – kilkoro moich znajomych uważa podobnie. Przez chwilę możemy zanurzyć się w czyimś życiu, które wolne jest dramatów i zwrotów akcji charakterystycznych dla współczesnych produkcji. Tutaj nikogo nie mordują, wszyscy wszystkich nie zdradzają, a prawdziwe przyjaźnie naprawdę istnieją. Jeżeli jednak potrzebujecie więcej słów zachęty, sięgnijcie do mojej pełnowymiarowej recenzji tego serialu tutaj.
Przyjaciele
Przyjaciele mają to do siebie, że nieważne, ile razy widziało się dany odcinek, on dalej potrafi bawić. Jasne, nie dotyczy to wszystkich epizodów, jednak w przypadku większości, śmiało można powiedzieć, że widz będzie się śmiać do rozpuku. Barwni bohaterowie, ich ponadczasowe kwestie oraz kultowe wydarzenia sprawiają, że niejedna osoba świetnie będzie bawiła się w trakcie seansu. Ja, jeżeli potrzebuję się odprężyć, wiem, że ta produkcja na pewno jest strzałem w dziesiątkę. Zresztą gdyby moja mama miała się tutaj wypowiedzieć, zapewne tylko potwierdziłaby moje słowa. A zatem mamy dwa głosy za, aby w sytuacji stresów i gorszego humoru, obejrzeć Przyjaciół.
FILMY
Mała Miss
Film opowiada o dysfunkcyjnej rodzinie, w której ojciec jest coachem ponoszącym porażki, dziadek uzależnionym od narkotyków starszym panem, syn złożył śluby milczenia, wujek próbował popełnić samobójstwo, matka kocha i nienawidzi swojej rodziny, a najmłodsza z nich wszystkich, Olive, marzy jedynie o tym, aby zostać miss. Taka mieszanka wybuchowa pakuje się do vana i rusza na wybory dziecięcych miss, jednak wiadomym jest, że ta podróż nie może przebiec spokojnie.
Mała miss jest filmem drogi, który na pierwszy rzut oka może wydawać się głupią komedią. Zresztą niektórzy tak też postrzegają ten film, uważając, że za wiele nie wnosi. Dla mnie jednak jest to dalekie od prawdy. Mamy tutaj do czynienia z rodziną, która ma spore problemy w komunikowaniu się ze sobą, jednak zmuszona, uczy się ze sobą współpracować oraz wspierać się na zupełnie nowym poziomie. I chociaż nie zawsze historia jest słodka, to i tak potrafi ona podnieść na duchu.
Zakochana złośnica
Film pochodzący z 1999 roku zakończy listę utworów popkultury, do których regularnie wracam, aby podnieść się na duchu. Zakochana złośnica to współczesna, luźna adaptacja Poskromienia złośnicy Szekspira. Na szczęście filmowa wersja jest daleka od oryginału, ponieważ sztuka nie kończy się jakoś szczególnie zadowalająco.
Kat jest silną dziewczyną, którą wkurzają... wszyscy. Jej młodsza siostra jest bardziej urocza i towarzyska, niestety jej ojciec zabronił jej umawiać się z chłopcami, dopóki Kat nie znajdzie sobie chłopaka. To z kolei doprowadza do sytuacji, w której Patrick ma za pieniądze uwieść starszą z sióstr, aby młodsza mogła zacząć chodzić na randki.
I chociaż historia ta nie jest idealna, ma w sobie elementy, które zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy, bohaterowie potrafią bawić, a historia jest lekka i przyjemna. Niby nie prezentuje sobą nic nadzwyczajnego, ale widz na pewno może się nieźle bawić w trakcie seansu.
A jakie są Wasze twory popkultury, po które chętnie sięgacie, gdy potrzebujecie się podnieść na duchu?
Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną meduzę na Facebooku!
A jakie są Wasze twory popkultury, po które chętnie sięgacie, gdy potrzebujecie się podnieść na duchu?
Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną meduzę na Facebooku!
Czytałam tylko serię o Anii widziałam tylko przyjaciół. Ja kiedy chce sobie poprawić humor / podnieść na duchu lubię sobie włączyć Star Treka albo przypomnieć sobie serię Percy'ego Jacksona.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ja z kolei nie oglądałam Star Treka, ani nie czytałam Percy'ego Jacksona, ale obydwie serie chciałabym nadrobić.
UsuńU mnie z książek to "Szósta klepka" Małgorzaty Musierowicz, nic tak nie podnosi na duchu i szkoda że z powieści Musierowicz zrobiło się to co się zrobiło... Z filmów z kolei "Miasteczko Pleasantville" - co prawda nie widziałam już dawno, ale to tylko znaczy że dawno nie miałam gorszego okresu, bo swego czasu potrafiłam obejrzeć kilka razy w miesiącu :) Za to niemal w ogóle nie wracam do seriali. "Przyjaciele" są tu wyjątkiem, ale raczej jeśli przypadkiem skaczę po kanałach. Zazwyczaj mam jakiś długi serial do oglądania, gdy nie mam ochoty na zbytnie skupianie się na fabule (aktualnie The Big Bang Theory).
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że Musierowicz mnie nigdy do siebie nie przekonała. Ale cóż, żaden autor nie jest dla każdego czytelnika :)
UsuńMoże i jest tam trochę dramatu, ale zawsze kiedy mam kiepski humor puszczam sobie film pt. "Diabeł ubiera się u Prady". Uwielbiam postać Andy i jej metamorfozę oraz moment w którym wyrzuca telefon, by zacząć żyć po swojemu. Kiedyś lubiłam też oglądać "Przed wschodem słońca". Koniec tego filmu zawsze sprawiał, że byłam pełna nadziei i czułam się odprężona, wyciszona. A czy coś z książek? Nie, raczej nie.
OdpowiedzUsuńA mnie jakoś "Diabeł ubiera się u Prady" nie kupiło! Ale wiem, że wiele, wiele osób po prostu uwielbia ten film :D
UsuńA ja ostatnio obejrzałam film "Do zakochania jeden krok" w reżyserii Richarda Loncraine'a. Bardzo fajny 😊
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o nim, ale przyjrzę się bliżej :)
UsuńKsiążek nie czytałam, za to seriale i filmy obejrzałam już dawno. No, może poza Gilmore girls, bo tu dopiero kończę 2 sezon. ;)
OdpowiedzUsuńwww.pomistrzowsku.blogspot.com
Mam nadzieję, że obejrzysz całe "Gilmore Girls", bo to świetna produkcja! :D
UsuńUwielbiałam Anię z Zielonego Wzgórza :)
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się, że ta książka ma takie grono fanów! :D
Usuń"Zakochana Złośnica" to film, który oglądałam dawno temu i bardzo mi się podobał. Co do "Przyjaciół" to niestety nie jest to mój ulubiony serial i widziałam raptem kilka odcinków i skończyłam na tym. Nie przekonał mnie. A Anię oglądałam bardzo chętnie, ale książki nie czytałam. Mam zamiar to zrobić w wolnym czasie. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że "Przyjaciele" Cię nie przekonali. Ale w końcu żadna produkcja nie jest dla każdego :)
UsuńKiedyś dawno temu trafiłam na Lato koloru wiśni i gdzieś wciąż mam ją na czytnikum, ale nigdy jakoś nie udało mi się jej przeczytać, więc trochę mnie zachęciłaś :)
OdpowiedzUsuńPolecam wrócić! To godna uwagi książka :)
UsuńLato koloru wiśni - uwielbiam! Jedne z najlepszych książek jakie czytałam :) a Przyjaciół oglądałam milion razy :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, "Lato koloru wiśni" to zdecydowanie jedno z lepszych NA! :D
UsuńO ile "Kochane kłopoty" były całkiem fajne, to "Ania z Zielonego Wzgórza" była dla mnie po prostu nudna - no ile można czytać o jednej dziewczynie i jej rozterkach...
OdpowiedzUsuńAch, szkoda, że Ci się nie spodobało :(
UsuńLato koloru wiśni po prostu kocham! Cudowne, zabawne dzieło m :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się w w 100%! Szkoda, że ostatnio już o niej ciszej w blogosferze.
UsuńAle kiedyś się oglądało Zakochaną złośnicę
OdpowiedzUsuńPrawda? :D
UsuńO tak, Ania z Zielonego Wzgórza ma bardzo pozytywny wydźwięk, jakby nie patrzeć i mocno utożsamiałam się z główną bohaterką.
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Ta książka zawsze sprawia, że człowiek pozytywniej patrzy na świat.
UsuńAnia to moje dzieciństwo :) Tak bardzo spodobała mi się ta seria, że przeczytałam niemal wszystkie książki autorki :D Jestem w trakcie oglądania "Przyjaciół" i to naprawdę świetny serial, do pośmiania w sam raz :) Aż szkoda, że tak późno go "odkryłam" :/
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie! Też po "Ani" zabrałam się za kolejne książki Montgomery :D
UsuńJestem na etapie "Ani z Zielonego Wzgórza". Cieszę się , że za każdym razem kiedy wraca się do tych tytułów ma się to samo wyobrażenie tej niezwykłej rzeczywistości. Przyjaciół mam nawet na płytach CD. Wspaniałe czasy.
OdpowiedzUsuńRównież się cieszę, że to wyobrażenie się nie zaciera! :D
Usuń"Anię" polubiłam dopiero mając 20 lat.
OdpowiedzUsuńAle bardzo lubię <3
Aż wstyd przyznać, żze w ogóle nie widziałam "Przyjaciół"...
Nieważne kiedy, ważne, że w końcu ją polubiłaś <3
UsuńSpróbuj kiedyś nadrobić, naprawdę warty uwagi serial :D
Podoba mi się temat tego postu :-)
OdpowiedzUsuńCzasami potrzebuję relaksu przy książce, która nie jest wybitna literacko, a po prostu właśnie urocza.
Uwielbiam "Mikołajka" i "Kubusia Puchatka" oraz świetne książki Hanny Ożogowskiej dla młodszej młodzieży :-)
Dziękuję :)
UsuńOch, "Mikołajka" nigdy nie czytałam, ale na "Kubusiu Puchatku" uczyłam się czytać, więc również miło wspominam tę powieść :D
Muszę kiedyś skończyć Anię, bo zawsze jakoś tak utykałam po paru książkach! :D O! Przyjaciele i dla mnie są czymś takim co mogę włączyć, gdy jest niefajnie. A z książek chyba takich nie mam, raczej sięgam po jakąś młodzieżówkę Kasie West, ale to nigdy po coś, co już czytałam, więc trochę ryzykowne. :P
OdpowiedzUsuńKoniecznie nadrób! Kolejne części też są świetne :D
UsuńNie wiem co ten film ma w sobie, ale ja kiedy mam zły czas lubię oglądać Shreka xD I widziałam go już chyba z 15 razy, znam na pamięć, bo niezmiennie poprawia mi humor :)
OdpowiedzUsuńShrek ma coś w sobie! I swoim komentarzem przypomniałaś mi, jak dawno go nie widziałam!
Usuń