Szukając Alaski [recenzja serialu]

Miles wyjeżdża do szkoły z internatem, w celu znalezienia swojego Wielkiego Być Może. Chłopak zakochuje się tam w Alasce, która choć jest wiecznie uśmiechnięta i ekscentryczna, skrywa przykrą przeszłość.

Nie jest mi po drodze z Johnem Greenem. Obejrzałam Gwiazd naszych wina i nie byłam zachwycona. Próbowałam oglądać Papierowe miasta, ale dość szybko się znudziłam i nigdy nie dokończyłam seansu. Zaczęłam czytać jedną z jego książek (choć już nie pamiętam, którą) i przerwałam po kilkudziesięciu stronach. Prawdopodobnie powinnam wyciągnąć z tego racjonalne wnioski. Niestety, kiedy zobaczyłam, że na HBO Go pojawiło się Szukając Alaski, mój rozsądek poszedł się paść.

Właściwie nie wiem, od czego powinnam zacząć, ponieważ gotuje się we mnie mnóstwo skrajnych emocji związanych z tą produkcją. Zaczęłam ją oglądać bez konkretnego nastawienia, jednak już od pierwszego odcinka wiedziałam, jak skończy się historia. Zaskoczeniem i nieprzewidywalnością ta produkcja niestety nie płynie. Gdy się nad tym zastanawiam, tak naprawdę przez większość czasu towarzyszyło mi znużenie, a jedyne, co podtrzymywało mnie przy oglądaniu, to perspektywa, że za niedługo koniec...

Wydaje mi się, że serial jest trochę przegadany. I kiedy po obejrzeniu Szukając Alaski, czytałam o niezgodnościach z powieścią, zauważyłam, że nie tylko ja tak sądzę. Historia jest rozwleczona i nawet jeżeli potencjalnie daje możliwość na rozwinięcie postaci, nie skorzystano z tej możliwości (ale więcej o bohaterach za chwilę). W związku z tym widz wielokrotnie może poczuć się znudzony całą produkcją, a jedyne, co mu pozostaje, to liczyć, że w końcu wydarzy się coś bardziej emocjonującego.
I faktycznie, w końcu się dzieje. Dwa ostatnie odcinki są najlepsze, ponieważ w nich w końcu poczułam, że poruszana problematyka jest po pierwsze bardzo istotna, a po drugie poruszana w należyty sposób. Bohaterowie dali się nieco bardziej polubić (choć nie na tyle, bym pozytywnie ich wspominała), a niektóre sceny nareszcie zaczęły wywoływać we mnie jakieś emocje poza nudą i irytacją. Nie mogę jednak powiedzieć, że Szukając Alaski wycisnęło ze mnie łzy. Choć niektóre sceny z założenia powinny nas zasmucić albo wzruszyć, u mnie nie wywołały takiego efektu.

Wspomniałam, że bardzo często w trakcie seansu towarzyszyła mi irytacja. Niestety mając dwadzieścia trzy lata, podejście bohaterów wydawało mi się chwilami absurdalne. Oglądając ten serial, odnosiłam wrażenie, że bohaterowie traktują błahe kwestie zbyt poważnie. Moje negatywne podejście do tej sprawy osłabło dopiero, kiedy przypomniałam sobie, jakie ja rzeczy traktowałam w kategorii życia i śmierci, będąc w liceum. Zrozumiałam wtedy, że niektóre elementy Szukając Alaski denerwują mnie z prostego powodu – jestem na to za stara.

Ma to pewien plus, ponieważ należy uznać, że twórcy serialu (a wcześniej John Green) dobrze odwzorowali podejście nastolatków do niektórych problemów. Podejmują oni impulsywne decyzje, traktują poważnie rzeczy niepoważne i nie rozwiązują konfliktów w racjonalny sposób. To, co ich przyciąga to pierwsze zbliżenia z drugim człowiekiem, alkohol oraz nielegalnie wypalane papierosy. Patrząc na to z perspektywy trafności: jest super. Obawiam się jednak, że znajdzie się więcej osób takich jak ja, które będą miały ochotę krzyczeć w trakcie oglądania tej produkcji.
A skoro już o tych postaciach mowa, to muszę przyznać, że nikogo nie polubiłam. Tak naprawdę kreacja bohaterów stanowiła dla mnie największy problem. Chcąc, nie chcąc zostaje nam narzucony pewien podział – Alaska, Miles, Takumi i Pułkownik są tymi dobrymi; z kolei bogaci, popularni i uprzywilejowani to osoby, do których powinniśmy podchodzić z niechęcią. Jednak wielokrotnie nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest zupełnie na odwrót. Nie kibicowałam głównym bohaterom, ponieważ zachowywali się, jednym słowem mówiąc, okropnie. Abstrahując od tego, że koncept wojny między tymi dwoma grupami wydawał mi się absurdalny, niestety „ci dobrzy‟ wydawali mi się nawet gorsi od tych, którzy z założenia mieli być „źli‟.

W ogóle mam wrażenie, że niektóre postacie nie reprezentują żadnych cech, za które można by je polubić. Miles, główny bohater, jest do bólu nijaki oraz miałki. Jego zainteresowanie do zapamiętywania ostatnich słów ludzi może i jest intrygujące, ale to jedyne, co można uznać w nim za ciekawe. Wcale nie lepsza jest tytułowa Alaska, która również nie reprezentuje sobą nic, za co mogłabym ją polubić. Pułkownik był postacią, która miewała lepsze i gorsze momenty, jednak wydaje mi się, że te gorsze przeważyły szalę. Z tego wesołego kwartetu zostaje jeszcze Takumi, który wydawał mi się niedopracowany i wstawiony trochę z musu, a nie z konkretnym pomysłem (a szkoda, bo on miał największy potencjał).

Szczerze powiedziawszy wolę już skończyć tę recenzję, ponieważ obawiam się, co jeszcze negatywnego wyciągnęłabym z Szukając Alaski. Serial ma pewne dobre strony: przedstawia nastolatków i ich podejście do świata w dość realistyczny sposób. Zapewne znajdą się osoby, które świetnie będą się bawić w trakcie seansu (zresztą pozytywne oceny w internecie świadczą, że tacy należą do większości). Warto jednak pamiętać, że dla niektórych Szukając Alaski będzie okropnie denerwujące. Dla mnie niestety ta produkcja jest totalnym niewypałem: nużąca, pełna niedających się lubić bohaterów oraz niesatysfakcjonująca. I chyba w końcu oficjalnie muszę sobie powiedzieć i wyryć w pamięć, że twórczość Johna Greena nie jest dla mnie.

Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną Meduzę na Facebooku!

Komentarze

  1. Lubię Johna i jego książki, za serial pewnie też się wezmę, ale muszę przyznać, że trochę ostudziłaś moje zapędy :D. Widziałaś pierwszy odcinek Mrocznych Materii? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli lubisz jego twórczość, możliwe, że produkcja Ci się spodoba. Wierzę, że znajdzie się spore grono sympatyków. Aczkolwiek dla mnie... moim zdaniem nie warto :/

      Owszem, widziałam <3 Żałuję, że jest publikowany w trybie "jeden odcinek na tydzień", ale na razie jestem mega zainteresowana :D

      Usuń
  2. Nie miałam czasu obejrzeć tego serialu w ostatnich dniach. I jakoś dużego zapału do tego nie mam. Niefajnie, że nie polubiłaś bohaterów, bo przez to zazwyczaj człowiek się tylko irytuje.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety - jeżeli fabuła jest marna, to czasami ratować można się bohaterami. Niestety tutaj zawiodło wszystko :/

      Usuń
  3. O nawet nie wiedziałam, że jest taki serial. Ja raczej nie planuję oglądać w najbliższym czasie, bo w sumie książek Greena jakąś wielką miłością nie darzę

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od tego, że sama przygodę z Greenem miałam dobrych kilka lat temu, ale pamiętam, że akurat "Szukając Alaski" to była jedna z tych najbardziej pozytywnych. Podobało mi się właśnie to, że główny bohater to taki zwykły i nijaki chłopak, który jednak ma swoje pokręcone hobby. I samo rozwinięcie z przeszłością Alaski było na plus.
    "Gwiazd naszych wina" też bardzo mi się podobała, ryczałam jak bóbr.
    Za to ani "Papierowe miasta" ani "19 razy Katherine" mnie nie porwały.
    Też sie zastanawiam jak podeszłabym teraz do książek Greena, ale szczerze to nawet nie mam ochoty po nie sięgać ;P Serial też mnie słabo interesuje. Może kiedyś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, ja mam wrażenie, że może jakbym była młodsza, to podeszłabym do tego serialu inaczej. Obecnie byłam zbyt frustrowana zachowaniem bohaterów, by odebrać pozytywnie "Szukając Alaski" ><

      Usuń
  5. Szczerze powiedziawszy, to premiera tego serialu odbyła się bez echa, ja dowiedziałam się o nim dopiero jak natrafiłam na którymś instastory. A że ostatnio kupiłam Netflixa i czytałam pierwowzór, to myślałam, że się skuszę, niestety najwyraźniej jest tylko na HBO, a mnie aż tak nie zależy, choć teraz jeszcze jestem docelowym targetem, aby wykupywać kolejną platformę. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że za bardzo nie promowano tej produkcji. Cóż, może kiedyś skusisz się na HBO. Moim zdaniem warto - pod względem oferowanych filmów, jakoś ta platforma do mnie bardziej przemawia niż Netflix. Z kolei w kwestii seriali HBO przegrywa.

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza