Jak mogłeś nie widzieć tego filmu?!
Najprawdopodobniej każdy z nas usłyszał kiedyś to pytanie: jak mogłeś/aś nie widzieć tego filmu?! Pytający jest zszokowany oraz przekonuje nas, że trzeba go jak najszybciej nadrobić, ponieważ w innym przypadku traci się wiele dobrego z popkultury. Zaczęłam się jednak zastanawiać, czy nie przesadzamy nieco za bardzo?
Jeszcze nie tak dawno, kiedy usłyszałam od kogoś z uczelni, że nigdy nie widział Gwiezdnych wojen, sama zareagowałam szokiem i oburzeniem! Pomyślałam sobie, że to kultowa seria, którą każdy musiał widzieć. Każdy. Bez wyjątku. Niezależnie od gustu filmowego, zainteresowania kinematografią czy wieku. Są takie produkcje, które po prostu trzeba obejrzeć. I nie ma bata, taka osoba powinna natychmiast zostać posadzona przed telewizorem, a main theme Gwiezdnych wojen powinien być tak głośny, że usłyszy go nawet przygłuchy sąsiad spod piętnastki. Niech wie, że się dokształcacie.
Jednak niedawno uświadomiłam sobie, że ten tok myślenia jest skrajnie absurdalny.
Trzeba przyznać, że są pewne klasyki kinematografii, z którymi warto się zapoznać (zresztą podobnie jest z literaturą). Dobrze jest niektóre produkcje obejrzeć, wyrobić sobie zdanie na ich temat, a w odpowiedniej sytuacji móc się o nich wypowiedzieć. Nie jest to jednak element niezbędny do dalszego funkcjonowania w społeczeństwie (półżartem, półserio, ale w końcu są osoby, które nie widziały ani jednego odcinka Gry o tron, a przeżyły kilkuletnią światową obsesję na jej punkcie). Krótko mówiąc, da się żyć, rozmawiać z innymi ludźmi oraz elokwentnie się wypowiadać, nawet jeżeli nie widziało się wybranych produkcji. I wcale nie czyni nas to w żaden sposób mniej wyedukowanymi czy ukulturalnionymi.
Poza tym filmów, które „należy‟ obejrzeć jest cała masa. Serio, poszukajcie takich list w internecie na kilku różnych stronach. Jestem przekonana, że bardzo szybko załamiecie ręce tym ogromem, ponieważ każda witryna będzie podawała coś (w najlepszym wypadku zaledwie) trochę innego. Ale na rzecz dyskusji, załóżmy, że chodzi tylko o te, które znajdują się na liście „TOP 500 Filmwebu‟. To jest tak potężnym rankingiem, że zapewne tylko nieliczni mają za sobą seans każdej wymienionej tam produkcji! W moim przypadku jest to około 140 filmów. To dobry wynik? Zły? Nie wiem, ale w imię uniknięcia pytania „jak mogłaś tego nie widzieć?!‟ na pewno niewystarczający.
Co więcej każdy z nas ma własny, osobisty ranking tego, co należy znać. Gdybyśmy próbowali dostosować się do listy „must watch‟ każdej napotkanej osoby, najprawdopodobniej nie ruszalibyśmy się sprzed ekranu. Gdy jednak o tym myślę, nie byłoby to takie złe. W takiej sytuacji przestalibyśmy spotykać ludzi, a co za tym idzie w końcu lista ulubionych filmów naszych znajomych wyczerpałaby się. Problem polega na tym, że po zakończeniu seansu jedynych słusznych filmów, zapomniawszy jak wygląda słońce, wyszlibyśmy z domu i spotkali kolejne osoby. A one podałyby nam nowe filmy do obejrzenia. I tak błędne koło się zamyka.
Od jakiegoś czasu staram się nie zadawać pytania „jak mogłeś tego nie widzieć?!‟, ponieważ doszłam do wniosku, że to nie ma sensu... Każdy ma swój gust i jeżeli w czyjś nie wpisują się Gwiezdne wojny – trudno,przestanę się do niego odzywać zaakceptuję ten fakt. Może kiedyś zdecyduje się, żeby je obejrzeć i na pewno ucieszę się z tego powodu. Ale jeżeli nie, to świat się raczej nie skończy (a jeżeli tak, to mam nadzieję, że za sprawą Gwiazdy Śmierci).
A na zakończenie postanowiłam się z Wami podzielić listą kilku filmów, których nie widziałam, co wywołało szok u znanych mi osób. Niektóre mam w bliższych planach, inne w bardziej odległych, a jeszcze inne znajdują się w sferze „nigdy‟. Co więcej mam dla Was wyzwanie, jeżeli poczujecie potrzebę, by na widok tej listy wykrzyknąć „jak mogłaś tego nie widzieć?!‟, stwórzcie własną, na którą ktoś mógłby zareagować podobnie.
Fragment „filmowej listy wstydu‟ Kulturalnej Meduzy – Ojciec chrzestny, Incepcja, Leon Zawodowiec, Dirty Dancing, Kevin sam w Nowym Jorku, Dzień świra, James Bond, Wywiad z wampirem, Apollo 13 i zapewne jeszcze więcej.
A jakich filmów Wy nie widzieliście, które mogą wywoływać podobną reakcję?
Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną meduzę na Facebooku!
Poza tym filmów, które „należy‟ obejrzeć jest cała masa. Serio, poszukajcie takich list w internecie na kilku różnych stronach. Jestem przekonana, że bardzo szybko załamiecie ręce tym ogromem, ponieważ każda witryna będzie podawała coś (w najlepszym wypadku zaledwie) trochę innego. Ale na rzecz dyskusji, załóżmy, że chodzi tylko o te, które znajdują się na liście „TOP 500 Filmwebu‟. To jest tak potężnym rankingiem, że zapewne tylko nieliczni mają za sobą seans każdej wymienionej tam produkcji! W moim przypadku jest to około 140 filmów. To dobry wynik? Zły? Nie wiem, ale w imię uniknięcia pytania „jak mogłaś tego nie widzieć?!‟ na pewno niewystarczający.
Co więcej każdy z nas ma własny, osobisty ranking tego, co należy znać. Gdybyśmy próbowali dostosować się do listy „must watch‟ każdej napotkanej osoby, najprawdopodobniej nie ruszalibyśmy się sprzed ekranu. Gdy jednak o tym myślę, nie byłoby to takie złe. W takiej sytuacji przestalibyśmy spotykać ludzi, a co za tym idzie w końcu lista ulubionych filmów naszych znajomych wyczerpałaby się. Problem polega na tym, że po zakończeniu seansu jedynych słusznych filmów, zapomniawszy jak wygląda słońce, wyszlibyśmy z domu i spotkali kolejne osoby. A one podałyby nam nowe filmy do obejrzenia. I tak błędne koło się zamyka.
Załóżmy jednak, że porwalibyśmy się na ten... niezwykle ambitny plan obejrzenia pięciuset najlepszych filmów według algorytmu Filmweba. Uznajmy, że mamy na to czas, ponieważ nie ograniczają nas żadne obowiązki. Mimo wszystko jesteśmy tylko ludźmi i niektóre produkcje mogą nas zwyczajnie nie zainteresować. A przecież nie o to w popkulturze chodzi, by zmuszać się do katorżniczego oglądania rzekomych cudów kinematografii. Przypuszczam, że próbując, bardzo szybko doprowadzilibyśmy się do sytuacji, w której znienawidzilibyśmy oglądanie wszystkich filmów. Nawet tych, które naprawdę mogłyby się nam spodobać.
Od jakiegoś czasu staram się nie zadawać pytania „jak mogłeś tego nie widzieć?!‟, ponieważ doszłam do wniosku, że to nie ma sensu... Każdy ma swój gust i jeżeli w czyjś nie wpisują się Gwiezdne wojny – trudno,
A na zakończenie postanowiłam się z Wami podzielić listą kilku filmów, których nie widziałam, co wywołało szok u znanych mi osób. Niektóre mam w bliższych planach, inne w bardziej odległych, a jeszcze inne znajdują się w sferze „nigdy‟. Co więcej mam dla Was wyzwanie, jeżeli poczujecie potrzebę, by na widok tej listy wykrzyknąć „jak mogłaś tego nie widzieć?!‟, stwórzcie własną, na którą ktoś mógłby zareagować podobnie.
Fragment „filmowej listy wstydu‟ Kulturalnej Meduzy – Ojciec chrzestny, Incepcja, Leon Zawodowiec, Dirty Dancing, Kevin sam w Nowym Jorku, Dzień świra, James Bond, Wywiad z wampirem, Apollo 13 i zapewne jeszcze więcej.
A jakich filmów Wy nie widzieliście, które mogą wywoływać podobną reakcję?
Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną meduzę na Facebooku!
No, jakby to powiedzieć – nie widziałam „Gwiezdnych wojen” i jakoś nawet nie zamierzam :D Shame on me, bo nie widziałam też „Titanica” XD
OdpowiedzUsuńCóż ja mogę powiedzieć? Życie :P Może kiedyś się przekonasz, może nie - każde rozwiązanie będzie okay.
UsuńPodpisuję się rękami i nogami pod tym co napisałaś. Niezmiernie irytuje mnie gdy ktoś jest wręcz oburzony, że widziałam jakieś filmu i nie przyjmuje do wiadomości, że ja po prostu bardzo rzadko oglądam jakiekolwiek filmy. Moja lista byłaby bardzo, bardzo długa, ale z pewnością największe emocje budzi to, że nie wiedziałam "Harry'ego Pottera", "Avatara, "Gwiezdnych wojen" i "Titanica".
OdpowiedzUsuńJa wierzę, że ludzie się w końcu nauczą, aby tak krytycznie nie podchodzić do tej sytuacji :D Każdy ma prawo oglądać (bądź nie oglądać), co tylko zechce.
UsuńOgólnie się z Tobą zgadzam, bez względu na to, czy mówimy o książkach, czy filmach - nie da się wszystkiego znać i nawet nie ma powodu, by było inaczej. Jasne, każdy fan ma swoją miłość i zaskakuje go, że nie wszyscy wiedzą o co chodzi, ale jednak - to jest osobista świętość, dla kogoś innego nie musi być wcale taka wspaniała i godna uwagi. Denerwuje mnie za to, kiedy ktoś w ogóle nic nie zna z jakiegoś gatunku. Nie zwracałam na to uwagi, dopóki nie zaczęłam prowadzić zajęć na temat fantastyki - proszę o scharakteryzowanie sf, fantasy czy horroru na dowolnym przykładzie, bez względu na to, czy to książka, film czy cokolwiek innego i odpowiada mi cisza, bo studenci nie znają nic.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o "Bonda", to widziałam ostatnie 2 filmy, więcej nie i nie zamierzam (chyba że jednak chłopak mnie zmusi xD), nie mój klimat. Szok wywołuję za to mówiąc, że nie widziałam "Pulp fiction" i jak dziewczyny powyżej "Titanica". Jak widać w tej jaskini, do której to dzieło nie dociera jest nas więcej xD
O kurczę, to faktycznie jest problematyczne :O Aż trudno mi uwierzyć, że dotyczy to większej grupy. Choć i pojedyncze przypadki wydają mi się trudne do uwierzenia - większość produkcji dla dzieci zawiera w sobie elementy fantastyki, więc trudno mi uwierzyć, że ktoś nigdy nie miał styczności choćby z tym gatunkiem... Nie powiem, interesująca sprawa.
UsuńSama bardzo często słyszę to pytanie.
OdpowiedzUsuńI nauczyłam się już odpowiadać, jakim cudem nie widziałam tego filmu.
Filmy o superbohaterach? Szybcy i wściekli? U mnie w domu nikt czegoś takiego nie oglądał. Nawet gdy było w telewizji, to przełączano na coś, co interesuje wszystkich. ooo... Co do telewizji - zależy kto rządził telewizorem. Gdy siostry, to wiadomo Disney Chanel. Gdy tata Discavery czy też programy historyczne.
Mnie samej do takich filmów też nie ciągnie. Nigdy się nimi nie zainteresowałam. No i sama nie lubie filmów oglądać, bo nie umiem się skupić.
No i dobrze, najważniejsze, to być pewnym swego, a nie ulegać presji, że czegoś się nie widziało :D
Usuńw 100% się z Tobą zgadzam :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać :D
UsuńU mnie taka lista nie miałaby chyba końca. Ale nawet nie żałuję. Filmy oglądam zwykle wtedy, kiedy jakoś mi się, że tak powiem napatoczy 😁 Nic z musu, że trzeba, że wypada zobaczyć...
OdpowiedzUsuńPewnie wychodzisz na tym lepiej, zmuszanie się do filmu pewnie odbiłoby się rykoszetem... :/
UsuńJa to w ogóle mało filmów widziałam, ale o dziwo o wielu wiem co nie co dzięki fragmentom widzianym w telewizji czy po prostu spojlerach żyjących w Internecie, w takich wypadkach już nawet nie chce mi się zabierać za daną pozycję, bo czuję się jakbym już ją znała, choć tak naprawdę nigdy nie obejrzałam jej od A do Z. Z takich bardziej zaskakujących, to jeszcze do niedawna nie widziałam Gwiezdnych Wojen i Tytanica (swoją drogą okazuje się, że mało kto widział ten film tak na serio xD), ale moja przyjaciółka bardzo gustuje w tych "klasycznych" filmach, więc trochę mnie dokształca w tym kierunku. :P O i dzięki niej obejrzałam też pierwsze dwie części "Powrotu do przyszłości" i choć całe życie myślałam, że znam tę historię, to okazuje, się, że było parę luk w moim obrazie. ;)
OdpowiedzUsuńA Gry o tron nie widziałam żadnego odcinka i teraz kiedy już po wszystkim w sumie, to tym bardziej nie chce mi się tego ruszać, zwłaszcza, że bardziej mnie ciągnie do książki. :P
Też zauważyłam, że sporo osób wymienia tutaj "Titanica"! Nie spodziewałam się, że ten film będzie najrzadziej oglądanym.
UsuńTeż mam takie filmy, których widziałam fragmenty, ale nigdy na zasadzie od początku do końca. Przez to mam ogólne pojęcie o "Apollo 13", ale jeszcze nie zdarzyło mi się usiąść przed telewizorem i obejrzeć w całości. Ta fragmentaryczność jest jakimś sposobem, ale jak też mówisz - nie pozwala na pełne zrozumienie danej produkcji.
Melduje, ze oglądałam wszystkie :)
OdpowiedzUsuńWow, nieźle! :D
UsuńZgadzam się, choć moim znajomi mają taką listę dużo, dużo dłuższa
OdpowiedzUsuńZnając życie każdy z nas ma taką, dłuższą bądź krótszą, listę :D
UsuńJa mam dużo takich filmów, których nie widziałam, bo mnie filmy dziś nudzą i na nich śpię. Często jeden oglądam trzy dni xd Abstrahując do tych gwiezdnych wojen - nie umiem się w nich za nic połapać, ale próbuje oglądać, bo mój M lubi i co tam, ze nie czaje, przyzwyczaił się 😁.
OdpowiedzUsuńJa tam nie narzucam. Jak mnie ktoś pytano zdanie staram się mu polecić coś, co mu podpasuje, ale jak nie lubi mojego ulubionego serialu to świat się przecież nie skończy ;)
I to jest zdrowe podejście :D
UsuńZ Twojej listy wstydu widziałam akurat wszystko ;)
OdpowiedzUsuńAle przez wiele lat (chociaż mój brat i moja mama bardzo, bardzo te filmy lubili) nie widziałam "Gwiezdnych Wojen", bo (uwaga!) byłam przekonana, że tam naprawdę jest wielka wojna w kosmosie ^^
Mnie trochę studia nauczyły nie dziwić się, gdy coś czegoś (szczególnie) nie czytał, bo wszyscy przyszliśmy na polonistykę, a nagle się okazywało, że mieliśmy zupełnie różne lektury, polonistki w szkołach same wybierały co sobie chciały z klasyków. Albo przychodzili ludzie nie z rozszerzonego polskiego i zdziwienia typu "Jak to nie czytałeś ?" znudziły się po dwóch miesiącach studiów.
I to się wiąże też z kwestią tego, że często zwyczajnie nie ma okazji, aby dany film obejrzeć. Nie ma go w TV, na Netflixie, czy nie ma też kogoś, kto by o istnieniu takiego filmu powiedział. Teraz oczywiście jest internet i możliwe, że te różnice będą się zacierać, ale jednocześnie chyba będzie jeszcze więcej wytworów kultury do nadrobienia.
Myślę, że masz rację. Każdy ma też nie tylko inny dostęp do źródeł umożliwiających zapoznanie się z popkulturą, ale też ma zupełnie inny stosunek do filmów. I nie można nikogo za to gnębić :)
UsuńWstyd się przyznać, ale też nie oglądałam Gwiezdnych Wojen :P. Tzn. jak byłam mniejsza to na pewno widziałam te starsze części, bo mam jakieś mgliste wspomnienia. Poza tym to nie obejrzałam pewnie wielu kultowych produkcji^^. M.in., Ojca chrzestnego, Pulp Fiction, Apollo 13 też czy zapewne wiele innych, których tytuły mi teraz wyszły z pamięci ;). Przynajmniej nadrobiłam dwa sezony GoT, a to już jakiś postęp :D.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda Ci się nadrobić GoT, jeżeli Cię wciągnęło :D Dla mnie początki były najgorsze, a potem poszło już łatwo.
Usuń