Co nam daje oglądanie seriali?

Chociaż jest lepiej niż kiedyś, to mam wrażenie, że wśród niektórych osób dalej panuje przekonanie, jakoby seriale były tanią i niewymagającą rozrywką, która nic za sobą nie niesie. Czy jednak naprawdę jest z tym tworem popkultury tak źle?


Przekazują wartości


Jak w przypadku książek czy filmów, znajdą się gorsze i lepsze. Takie, które zapewniają niewymagającą rozrywkę, a nawet mogą frustrować swoją głupotą. Takie, które mają drugie dno, doprowadzają do łez, uczą oraz sprawiają, że człowiek zaczyna się nad sobą zastanawiać. Nie inaczej jest w przypadku seriali. Chociaż przylgnęła do nich łatka produkcji drugiej kategorii, które kojarzą się z telenowelami, to wiele z nich przekazuje istotne wartości.

Seriale mają to do siebie, że nagrywane na bieżąco mogą łatwo dostosowywać się do zmieniającej się sytuacji kulturowej, politycznej oraz społecznej na świecie. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich produkcji, jednak niektóre z nich bezsprzecznie można uznać za interesujące twory, sprawiające, że człowiek zaczyna patrzeć na pewne zjawiska w zupełnie inny, nowy sposób.

Niektóre dotyczą współczesnych problemów (One Day at a Time), a inne mówią o skomplikowanych problemach moralnych w humorystyczny i prosty sposób (Good Place). Doszliśmy do momentu, w którym kłamstwem byłoby powiedzieć, że seriale nie są w stanie niczego nauczyć bądź przekazać. A to, że nie każda produkcja taka jest? Z książkami jest tak samo. Nie każdy twórca wygrywa Literackiego Nobla.

Uczą języka


Serial nie zastąpi lekcji języka prowadzonej przez profesjonalnego tutora, ani nie pozwoli uciec od nieszczególnie ciekawych podręczników. Nie zmienia to jednak faktu, że może pomóc podszlifować dany język.

Kiedyś słyszałam, że Przyjaciele to jedna z lepszych produkcji, która sprzyja oswojeniu się z angielskim. Na ile to stwierdzenie jest trafne, nie potrafię powiedzieć, jednak na pewno mogę potwierdzić, że wiele fraz z języka potocznego oraz praktyczne stosowanie niektórych struktur gramatycznych poznałam lepiej za sprawą seriali. Niektóre sformułowania są tak powszechnie stosowane, że mimowolnie je zapamiętujemy, a z czasem okazuje się, że potrafimy je zastosować w praktyce.

Ale nie tylko w ten sposób uczą nas seriale. Pozwalają one również na osłuchanie się z danym językiem, dzięki czemu później łatwiej jest się nam go nauczyć. Weźmy na tapet taki japoński: wydaje się być niezwykle skomplikowany, jednak po obejrzeniu wielu produkcji pochodzących z Kraju Kwitnącej Wiśni, język staje się bardziej przystępny w odbiorze. Nawet jeżeli potrafimy wypowiedzieć tylko kilka słów.

Potrafią pokazać kawał historii


Mimo że byłam w liceum na profilu o rozszerzonej historii, to nigdy nie lubiłam tego przedmiotu. Nie potrafiłam nauczyć się dat, wydarzenia, które mnie interesowały były omawiane po łebkach i zawsze zapamiętywałam najmniej istotne informacje (czajka to kozacka łódź, która mierzy około 20 metrów długości). Jednakże zawsze przepadałam za serialami i filmami kostiumowymi, które sprawiały, że te nieszczęsne, podręcznikowe wydarzenia historyczne stawały się ciekawe.

Nie raz widziałam w internecie, że nie jestem jedyna z takim „problemem‟. Wiele osób zafascynowało się danym okresem historycznym za sprawą seriali. Dopiero dzięki produkcjom jak The Crown czy Tudorowie sięgnęli do bardziej racjonalnych źródeł, aby przekonać się o wiarygodności twórców. Ja na przykład śledziłam każdy odcinek Hiszpańskiej księżniczki, czytając o losach Katarzyny Aragońskiej na Wikipedii.

Można w związku z tym założyć, że oglądając pewne seriale mimowolnie się uczymy. Nawet jeżeli serial przeinacza niektóre fakty, nieco je ubarwia, to samo zapoznanie widza z danymi postaciami czy wydarzeniami pozwala na poszerzenie wiedzy o świecie. Zobaczcie, jak wielkim fenomenem okazał się Czarnobyl.

Pozwalają na obcowanie z kulturą


Fajnie jeżeli nam się uda, ale są szanse, że pewnych państw nigdy nie odwiedzimy. Ze względu na to, chcąc zapoznać się z tamtejszą kulturą, pozostają nam podręczniki stricte jej poświęcone oraz książki, filmy i seriale osadzone w tych realiach. Nie zawsze są to wiarygodne źródła informacji i chcąc poznać system polityczny Stanów Zjednoczonych, lepiej sięgnąć po Współczesne systemy polityczne niż House of Cards, jednak dla laika i to drugie w jakimś stopniu się sprawdzi.

Nie odwiedzając niektórych miejsc na świecie, skąd możemy czerpać wiedzę na temat tamtejszej kultury? Nawet jeżeli w nieco przerysowany sposób, w najbardziej przystępny sposób pokazują to właśnie seriale. Bez nich trudno byłoby mieć pojęcie o systemie edukacji Stanów Zjednoczonych, włoskiej policji czy japońskich problemach społecznych.

Nie twierdzę, że jest to w pełni wiarygodne źródło pozyskiwania wiedzy, ale zawsze jakieś, prawda? A czasami lepiej mieć względne, niekompletne pojęcie o danym państwie ukształtowane przez popkulturę niż żadne.

Umożliwiają rozumienie kultury popularnej


Zresztą nie tylko o obcowanie z „inną‟ kulturą mi tutaj chodzi, ale również o to, co staje się obecnie międzynarodowymi, o ile nie globalnymi trendami! Jasne, są osoby, które nie widziały nawet jednego epizodu Gry o tron, jednak kiedy HBO publikowało nowe odcinki ósmego sezonu, niemal cały internet huczał od informacji na ten temat! Ludzie rozmawiali o finale na ulicach, w szkołach i w miejscach pracy, pokazując, że serialowa produkcja potrafi mocno zakorzenić się w naszym życiu codziennym.

Nie można dać się zwariować, nie trzeba oglądać wszystkich produkcji. Jednak chcąc nadążyć za światem popkultury, chcąc zrozumieć niektóre memy czy po prostu mając ochotę wtrącić swoje trzy grosze do dyskusji pod tytułem „kto bardziej denerwuje – Deanerys czy Sansa?‟, trzeba sięgnąć po jakąś produkcję. Ja tak musiałam zrobić z Opowieścią podręcznej. I nie żałuję.

Łączą pokolenia


Jak już powiedziałam: niektóre produkcje stają się fenomenami na skalę światową. Mówią o nich wszyscy: osoby dorosłe, emeryci, a nawet ci, którzy nie wpisują się w przedział PG danego serialu. W ten sposób Gra o tron stała się uniwersalnym tematem do rozmów między pokoleniami i rodzinnego oglądania kolejnych odcinków (nawet jeżeli nie jest ona do końca „rodzinny‟).

Żeby nie szukać daleko – moja przygoda ze srebrnym ekranem zaczęła się dzięki mojej mamie, która pokazała mi Gotowe na wszystko. Zresztą nie tylko u siebie, ale również wśród moich znajomych zauważam, że seriale pozwalają rodzinie na wspólne zajęcie miejsca na kanapie i włączenie ulubionej produkcji. A poza tym, hej, chyba wszyscy widzieli chociaż jeden odcinek Przyjaciół, prawda? To się dopiero nazywa międzypokoleniowy serial!

Po prostu pozwalają się bawić...


Nie zawsze trzeba doszukiwać się wielkiego, drugiego dna, które będzie pełne spiętrzonych metafor. Nie musimy analizować klatkę po klatce Gry o tron. Nie trzeba być na bieżąco z Opowieścią podręcznej. Nieistotnym jest to, czy widziało się House of Cards. Nie trzeba maniakalnie wyczekiwał na trzeci sezon La casa del papel. Czasami wystarczy po prostu włączyć na Netflixie Plotkarę i dobrze się przy tym bawić.

Bo jeżeli serial potrafi bawić widza, przykuć jego uwagę i pozwolić mu na relaks, to już coś daje.

A  co Wam daje oglądanie seriali?

Komentarze

  1. Kiedyś nie lubiłam oglądać seriali ani filmów - kurczowo trzymałam się książek. Teraz już wiem i rozumiem, że seriale i filmy są super! Sama nałogowo siedzę przy Netfliksie :D Polecam wszystkim "Lucyfera", "The Crown" i "Stranger Things". :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I zabierają mnóstwo czasu z życia xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspolczuje, jak ktos nie ma na seriale czasu ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja myślę, że wszyscy ci przeciwnicy seriali opierają swoją wiedzę na ich temat po tym co widzą w naszej telewizji, a nie oszukujmy się nie są to jakieś twórcze pozycje. Sama myślałam jeszcze nie tak dawno, że nie przekonam się do tego typu kultury, a tu proszę, pojawił się pierwszy Skam i maszyna ruszyła. Co prawda, aby nie czuć poczucia marnowania życia, sięgam po takie z angielskimi napisami, aby coś jeszcze ten język poćwiczyć, także dwie pieczenie na jednym ogniu. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zaczęłam oglądać nałogowo po pierwszym roku pracy, kiedy dorobiłam się własnego laptopa i zaczęłam mieć lepszy dostęp do tego wszystkiego. Na dzień dzisiejszy o wiele bardziej wolę seriale niż filmy (zasypiam xd), ale są takie produkcje, których sobie nie wyobrażam w dłuższej formie :) Świetna zabawa, możliwość nauczenia się języka, wczucia się w różne sytuacje. Czasami też strata czasu, nie oszukujmy się, że pochłaniają mnóstwo czasu :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z wszystkim co tutaj piszesz, większość argumentów można spokojnie przenosić między filmami a serialami ;)
    Jednak seriale są też nieźle zwodnicze - niby człowiek poświęca tylko 20-50 minut na odcinek, ale kiedy jest ich kilkanaście na jeden sezon to nagle się okazuje, że człoiwek nie ogląda nic innego niż seriale. Ja mam tak ostatnio, że filmy poszły przez nie w odstawkę :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatni punkt wg mnie najważniejszy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny wpis :) telewizora nie mam ale na szczęście jest netflix :d

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi seriale pomogły rozwinąć swoje zdolności językowe i wymowę. Ileż to się idiomów nauczyłam dzięki serialom! Ponadto poprawił mi się amerykański akcent, którego w ten sposób się uczę i utrwalam :P.

    Wcześniej jakoś nie potrafiłam się przełamać i oglądać seriale. Że to za długie, że po co się tak rozdrabniać na sezony, że to takie długie tasiemce, etc. Zawsze mnie coś odciągało, ale stwierdziłam, że może tak źle nie jest. Jak jest teraz? Obejrzałam prawie wszystkie seriale Marvela na różnych platformach (oprócz Agentów, bo to jednak zbyt długi tasiemiec^^) i totalnie nie żałuję.

    Seriale otworzyły mi oczy, pokazały pewne poważne czy kontrowersyjne zagadnienia w sposób, w którym w filmach mogłoby to nie zadziałać ze względu na czas trwania produkcji. Dzięki nim poznałam świetnych bohaterów i zapewnili mi świetną rozrywkę czy chwilę do refleksji :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja lubię jakieś wciągające seriale, nie mam problemu z codziennym szukaniem filmu na wieczór, przez jakiś czas

    OdpowiedzUsuń
  11. W obecnych czasach myślę, że spokojnie można przypisać serialom takie same zalety jak filmom, bo ich budżety rosną i podejmowane są coraz ambitniejsze projekty. Obok wspomnianych filmów czy książek, dają możliwość po prostu obcowania z kulturą i dla mnie to wystarcza, by uważać je za fajne zjawisko. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Prawda, przy takim serialu jak Gra o tron z łatwością można dostrzec tę funkcję socjatywną ;) Sama oglądam (albo przynajmniej sprawdzam pierwsze odcinki) niektóre produkcje tylko po to, by mieć dodatkowy pretekst do spędzania czasu z kimś: z rodzicami na przykład oglądamy właśnie kolejny sezon Syreny :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza