„Blask nocy letniej‟ – Beatrix Gurian [recenzja]


Życie Kati nie jest już takie samo. Od czasu potwornego wypadku jej twarz szpeci okropna blizna, a z Lukiem, swoim najlepszym przyjacielem, nie zamieniła ani słowa. Podłamana wyjeżdża jako au pair do Los Angeles, gdzie jej życie odmienia się w magiczny wręcz sposób. W barze o nazwie Lived Kati znajduje nowych przyjaciół: przebojowe rodzeństwo – Jeffa i Lucy. Nagle zdaje się, że wszystkie jej najwspanialsze sny mają szansę się ziścić. Jednak ten świat ociekający blichtrem kryje w sobie pewną tajemnicę – i dopiero z pomocą Luke’a Kati odkrywa, że naprawdę od dawna tkwi w koszmarze.

Nie powiem, że Roziskrzone noce mnie zachwyciły, jednak mimo wszystko byłam ciekawa drugiego tomu tej dylogii. Pierwotnie sądziłam, że czeka na mnie kontynuacja, jednak okazało się, że było to mylne założenie, ponieważ Gurian stworzyła zupełnie nową historię. Tak nową, że niemal nie rozumiem, dlaczego powstała w ramach tego cyklu...

Kati wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, aby pracować jako au pair, jednak szybko natyka się na tajemniczy bar, w którym poznaje urzekających właścicieli. To z Jeffem jej relacja od razu wchodzi na nowy poziom, a wszystkie najskrytsze marzenia Kati zaczynają się spełniać. Właśnie w świecie, w którym wszystko jest cukierkowe, urocze i rodem z fanfiction napisanym przez dwunastolatkę, musimy się zanurzyć na prawie czterysta stron. I gdyby nie to, że wiedziałam, jak akcja potoczyła się w pierwszym tomie, widząc cukierkowe opisy idealnej rzeczywistości Kati, porzuciłabym tę książkę już w połowie...

W Roziskrzonych nocach towarzyszyło nam poczucie niepewności, psychodelii, kiedy zastanawialiśmy, co jest prawdą, a co kłamstwem. Głowiliśmy się, czy to główna bohaterka zwariowała czy świat. A tutaj? Nic z tych rzeczy... Przez trzysta osiemdziesiąt stron śledzimy, jak Kati coraz bardziej zatapia się w życiu jak ze snu: ze świetną pracą, przystojnym chłopakiem oraz bogactwami. Na szczęście jej przyjaciel Luke widzi, że coś tutaj nie gra i wkracza do akcji, nadając fabule nieco tempa.

Tak naprawdę dopiero ostatnie sto stron cokolwiek wnosi do historii, jednak brakuje w nich trochę logiki oraz wyjaśnień. Te niby dostarcza nam epilog, jednak dla mnie zamiast efektu „wow‟, wywołał „serio?‟.  Zabrakło mi tutaj motywów tajemnic, niepewności oraz spostrzeżeń ze strony głównej bohaterki. Drobne wydarzenia, które alarmują czytelnika pojawiają się co jakiś czas, jednak nie pozwalają one na wczucie się w akcję. To wszystko poskutkowało stosunkowo nudną lekturą, która miała potencjał, jednak został o niewykorzystany.

Z licznych bohaterów, którzy przewijają się przez całą książkę, najbardziej przypadł m do gustu Ezra – melancholijna i nietypowa postać drugo-, jak nie trzecioplanowa. Oprócz niego? Nikt. Główna bohaterka jest naiwna i denerwująca. Odnoszę wrażenie, że nie włożono wystarczająco wysiłku w jej kreację. Z kolei Luke, drugi z narratorów, przez cały czas wydawał mi się nadęty oraz samolubny. Mimo że były to postacie, którym z zasady miałam kibicować, mnie czytanie o nich irytowało. I gdyby nie Ezra, najprawdopodobniej skreśliłabym wszystkie postacie w tej powieści.

Styl autorki generalnie nie jest zły, ale przez to, że akcja została osadzona w Stanach Zjednoczonych, w książce wielokrotnie pojawiają się angielskie wtrącenia. Czasami są to zdania, czasami pojedyncze słowa, jednak w obydwóch przypadkach nie dostrzegłam sensu tego zabiegu. Autorka zapewne chciała podkreślić, że akcja dzieje się w Ameryce, a zatem mówi się tam po angielsku (tak jakby czytelnik nie był tego czasem pewien). Zamiast tego mam poczucie, jakbyśmy czytali chwilami coś w stylu popularnych memów „jestem in USA tak long, że już zapominam polish‟. Może wprowadzenie tego zabiegu miałoby sens, gdyby istniała bariera językowa między bohaterami, jednak przez całą lekturę podkreśla się, że Kati doskonale zna angielski.

Podsumowując, Blask nocy letniej to gorsza młodsza siostra Roziskrzonych nocy. Niestety wiele elementów w książce wydawało mi się niedopracowanych, a pojedyncze satysfakcjonujące wątki były niewystarczające, aby uratować tę powieść. Z przykrością stwierdzam, że nie mogę polecić kontynuacji dylogii Gurian.

Za egzemplarz dziękuję:

Komentarze

  1. Szkoda, że wywołała tyle negatywnych uczuć. Zgadzam się z tym brakiem logiki. Faktycznie nie jest to powieść na miarę "wow". Mnie jednak ostatecznie się spodobała. Nie jednak na tyle, żebym z niecierpliwością wyczekiwała kolejnych powieści autorki. No i też byłam w szoku, że to nie jest normalna kontynuacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po tej lekturze chyba sobie odpuszczę inne książki tej autorki :/

      Usuń
  2. Czytałam pierwszy tom i był całkiem ciekawy, ale po drugi już raczej nie sięgnę :(

    sunreads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewiele stracisz, choć jeżeli podobał Ci się pierwszy, to kto wie - może drugi wywoła u Ciebie bardziej pozytywne uczucia.

      Usuń
  3. Czytałam pierwszy tom, jednak to nie moje klimaty. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są dość specyficzne i nie dla każdego, zgadzam się.

      Usuń
  4. Raczej nie moje klimaty. Choć z ciekawości sięgnę po pierwszy tom :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na chwilę obecną nie mam w planie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. I tak bym nie sięgnęła, bo nie moje klimaty, ale zastanawiają mnie okładki tej serii, bo nie kojarzą mi się z treścią.
    Tyle stron lukru? Chyba bym się porzygała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też już miałam problem z tym lukrem... ><
      I tak, okładki są dla mnie kompletnie nieadekwatne - niby jest tam trochę o bogactwie, w pierwszym tomie pojawił się nawet jakiś bal, ale... Nie, nie pasują.

      Usuń
  7. Nie nadrobiłam jeszcze pierwszego tomu, więc najpierw wezmę się za niego :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza