10 lat w blogosferze
W trakcie majówki uświadomiłam sobie, że stuknęło mi już dziesięć lat siedzenia w blogosferze. I to, nazwijmy, osiągnięcie zdecydowanie zasługuje na osobny tekst.
Początek wszystkiego
Na początku był blog onet. A biorąc pod uwagę, że ta witryna już nie istnieje (nawet ta przemianowana na blog.pl), czuję się nieco nieswojo. Tym bardziej, gdy uświadamiam sobie, że minęło już tyle lat, a ja dalej pamiętam niektóre czytane przeze mnie blogi z tamtego okresu tak wyraźnie, jakby to miało miejsce tydzień temu!
W każdym razie: tym początkiem początku było to, że pewnego dnia zapragnęłam podzielić się swoją wesołą twórczością. Może wiecie, może nie wiecie, ale pisuję opowiadania. Kiedyś o wiele więcej i zamiast do szuflady, to na bloga. Dlatego w otchłaniach dysku odszukałam swoje pierwsze, publikowane opowiadanie. I... gdy teraz patrzę na Elfy. Prorocze sny (ma się tę głowę do tytułów!), to jestem rozczarowana stylem. Ale wiecie: to były moje początki, byłam praktycznie dzieckiem. A tam ktoś to czytał i ktoś to komentował. Co więcej mówili, że nie jest tak źle. I mimo że teraz ciężko wzdycham, widząc kiepskie opisy, to odczuwam masę sentymentu.
Potem doszło do tego, że równolegle prowadziłam dwa blogi: oprócz mojego opowiadania o elfach, postanowiłam pisać o tym, co ówcześnie uwielbiałam: Pamiętnikach wampirów. I serio, może nie brzmi to wybitnie, ale kochałam wtedy ten serial oraz książki, więc... cóż, pisałam.
Od tego momentu prowadzenie blogów weszło mi w krew. Stworzyłam ich całą masę i już kiedyś (dobre kilka lat temu) próbowałam zrobić rozliczenie tych wszystkich stron. Choć mam wrażenie, że nawet wtedy wszystkiego nie ujęłam. Uwierzcie mi: było tego mnóstwo. Od publikowanych opowiadań (pisałam o wyścigach samochodowych, ruchu oporu w Piekle, paranormalnych istotach, fanfiction do Naruto, opowiadania obyczajowe, kryminały fantastyczne...), przez blogi z moimi luźnymi przemyśleniami na temat życia czy popkultury oraz blogi z recenzjami anime oraz mang.
I chociaż czas życia mojego przeciętnego bloga był niezwykle krótki, to tworzenie ich coś mi uświadomiło. Nie jestem w stanie nie pisać.
W każdym razie: tym początkiem początku było to, że pewnego dnia zapragnęłam podzielić się swoją wesołą twórczością. Może wiecie, może nie wiecie, ale pisuję opowiadania. Kiedyś o wiele więcej i zamiast do szuflady, to na bloga. Dlatego w otchłaniach dysku odszukałam swoje pierwsze, publikowane opowiadanie. I... gdy teraz patrzę na Elfy. Prorocze sny (ma się tę głowę do tytułów!), to jestem rozczarowana stylem. Ale wiecie: to były moje początki, byłam praktycznie dzieckiem. A tam ktoś to czytał i ktoś to komentował. Co więcej mówili, że nie jest tak źle. I mimo że teraz ciężko wzdycham, widząc kiepskie opisy, to odczuwam masę sentymentu.
Potem doszło do tego, że równolegle prowadziłam dwa blogi: oprócz mojego opowiadania o elfach, postanowiłam pisać o tym, co ówcześnie uwielbiałam: Pamiętnikach wampirów. I serio, może nie brzmi to wybitnie, ale kochałam wtedy ten serial oraz książki, więc... cóż, pisałam.
Od tego momentu prowadzenie blogów weszło mi w krew. Stworzyłam ich całą masę i już kiedyś (dobre kilka lat temu) próbowałam zrobić rozliczenie tych wszystkich stron. Choć mam wrażenie, że nawet wtedy wszystkiego nie ujęłam. Uwierzcie mi: było tego mnóstwo. Od publikowanych opowiadań (pisałam o wyścigach samochodowych, ruchu oporu w Piekle, paranormalnych istotach, fanfiction do Naruto, opowiadania obyczajowe, kryminały fantastyczne...), przez blogi z moimi luźnymi przemyśleniami na temat życia czy popkultury oraz blogi z recenzjami anime oraz mang.
I chociaż czas życia mojego przeciętnego bloga był niezwykle krótki, to tworzenie ich coś mi uświadomiło. Nie jestem w stanie nie pisać.
Weź se daj spokój...
Pokochałam pisanie. Towarzyszyło mi ono od dawna i mogłabym na ten temat stworzyć osobny wpis. To moja największa pasja, której odebrania nie potrafię sobie wyobrazić.
Nie oznacza to jednak, że nie usłyszałam kilkukrotnie, że pisać nie powinnam. Ale tak naprawdę to jeden z tych komentarzy zapadł mi w pamięć.
Na blog onet istniały tzw. ocenialnie, gdzie grupa ludzi (jak sama nazwa wskazuje) oceniała bloga pod różnymi, wybranymi przez siebie aspektami. Analizowali częstotliwość publikowania, estetykę, szablon, adres www, treść. Jedni bardziej szczegółowo, drudzy zaledwie pobieżnie. Regularnie zgłaszałam do nich swoje blogi i byłam przyzwyczajona do tego, że otrzymuję nie takie złe recenzje. Jasne, pojawiały się zastrzeżenia, ale nic, czego nie dałoby się szybko i sprawnie naprawić. Nic, co przy okazji nie byłoby otoczone pozytywnymi słowami.
Aż w końcu trafiłam na taką ocenialnię, gdzie osoba, która analizowała mojego bloga, uznała, że nie powinnam w ogóle pisać. Jedyne, co mogę zrobić, to zamknąć bloga i sobie odpuścić, bo kompletnie się nie nadaję. Pamiętam, że dostałam najniższą możliwą ocenę jako pierwsza w historii tej ocenialni, co trochę mnie podłamało. Zresztą taka reakcja nie powinna nikogo dziwić, ponieważ moment, w którym ktoś próbuje zgasić twoją pasję jest beznadziejny. Niezależnie od tego, ile ma się lat.
Niemniej tamten komentarz sprawił, że obudziła się we mnie inna strona. Strona, która powiedziała: jak już osiągnę jakiś sukces dzięki mojemu pisaniu, to ta osoba (anonimowa w internecie, która na pewno tego nie pamięta, bo kto by pamiętał) zobaczy, na co mnie stać!
Ha! Taki miałam plan zemsty.
Dość szybko uświadomiłam sobie, że to bezsensu, ale w tamtym momencie ten niecny plan stanowił kopa motywacji, który zmusił mnie do ciągłego rozwijania się. Uczyłam się interpunkcji, czytałam więcej, analizowałam zasady, zadawałam pytania i próbowałam wykluczyć jak najwięcej błędów ze swojego języka. I dalej to robię. Mimo że tamten incydent nie wzbudza już we mnie żadnych emocji.
Po co mi to?
Po wszystko.
Ustaliliśmy już, że nie umiałabym nie pisać. Pisanie wychodzi mi lepiej niż mówienie. Piszę, próbując poskładać myśli. Piszę, tworząc opowiadania. Piszę recenzje. Piszę artykuły. Piszę, piszę, piszę. Bez tego czułabym się pusta.
Jednak poza zaspakajaniem tej wewnętrznej potrzeby, blogowanie przyniosło mi też masę korzyści, które nagromadziły się przez te dziesięć lat.
Po pierwsze: kontakt z cudownymi ludźmi.
Z niektórymi utrzymywałam relacje dłużej, z innymi krócej. Jednak możliwość wymiany poglądów z kimś, kto myśli podobnie, kogo interesują podobne rzeczy jest świetna. Czasami mamy problem znaleźć taką osobę w naszym najbliższym otoczeniu, z kolei blogosfera umożliwiła mi poznanie wielu ciekawych osób, z których twórczością stopniowo się zapoznałabym.
Blogosfera to wysyp inspiracji i motywacji!
Rozmawiając z tymi ludźmi, wiele razy miałam przemyślenia, które potem przelewałam do pliku w Wordzie. Widząc polecane przez nich książki, sięgałam po nie. Czytając, o ich życiu, odczuwałam dodatkową motywację do niektórych działań.
No dobrze, bądźmy szczerzy: nauczyłam się lepiej (i szybciej!) pisać.
Żeby rozwijać tę umiejętność, trzeba ćwiczyć, czytać i regularnie weryfikować, czy nie popełnia się błędów. Jest to żmudna robota, jednak z czasem przynosi niesamowite efekty. I chociaż ciągle daleka droga przede mną, to poziom każdego kolejnego tekstu cieszy mnie coraz bardziej. Zresztą pisanie to nie jedyna rzecz, której się nauczyłam: zdobyłam również jakieś elementarne zdolności graficzne.
Po wsze czasy!
Okay, nie mam pewności, że zawsze będę blogować. Póki co nie zamierzam przestawać i liczę na kolejne dziesięć lat w blogosferze. Mam nadzieję na dalszy rozwój, poznawanie kolejnych ludzi, zdobywanie nowych inspiracji oraz motywacji. A kto wie, co jeszcze ciekawego wydarzy się w mojej blogerskiej „karierze‟?
A wy? Jak długo blogujecie? Co wam to dało?
Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną Meduzę na Facebooku!
Ja bloguję od 2013 roku. Na początku jakoś mi to nie wychodziło, ale dostałam takiego motywującego kopa, że trwam w tej sferze od tej pory. A wszystko przez "cośka" osadzonego w świecie Harry'ego Pottera. Niedawno też założyłam bloga recenzenckiego, ale przez natłok nauki coś nie rusza do przodu... Ale wszystko w swoim czasie :D
OdpowiedzUsuńA co dała mi blogsfera? Swego rodzaju pewność w wyrażaniu siebie poprzez pisanie i plany wydawnicze, wiem, że kiedyś uda mi się wydać i postawić na półce moją własną książkę. Z każdą chwilą na blogsferze ciągle rozwijam swoje umiejętności :D
PS. Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz, ale tu Marta z NZS UE :D
Oczywiście, że pamiętam! Rozpoznałam już po nicku :)
UsuńMoże w wakacje uda Ci się ruszyć! A przynajmniej mam taką nadzieję, bo chętnie zapoznam się z Twoją najnowszą, blogową twórczością. Trzymam również kciuki za Twoje plany wydawnicze :D
Jakie dziesięć lat, czekam na post z okazji kolejnej rocznicy z dwoma zerami! :D
OdpowiedzUsuńJa dość późno zaczęłam swoje kroczki w blogsferze i Melonik jest moim pierwszym blogiem, a w sierpniu stukną 3 lata, także dopiero raczkuję w tym świecie. ;)
Nigdy nie wiązałam przyszłości z pisaniem i teraz zaczęłam się zastanawiać czy ja też lubię pisać, bo czytać na pewno, ale czasami (a właściwie dość często) nie mogę się zmusić do napisania czegokolwiek na temat aktualnie przeczytanej książki (i potem po miesiącach okazuje się, że nie wiele pamiętam). Hmmm... Kolejny temat do zadumy przed snem. xD
W każdym razie myślę, że blogowanie mimo wszystko rozwija czy robi się to rok, dwa, dziesięć z pewnością dało coś wartościowego i pewnie dlatego wciąż w tym brnę, czasem jest gorzej czasem lepiej, ale nie żałuję. ;)
Wo mamo! To by dopiero było! Jeden z moich wykładowców uważa, że bez problemu człowiek powinien żyć ponad 100 lat, ale ja nieco powątpiewam. Zobaczymy. Może zaplanuję posty tak, aby publikowały się przez następne 90 lat?
UsuńTo, że nie potrafi się czegoś napisać, nie oznacza braku sympatii do tej czynności. W końcu istnieje wena, której czasami człowiekowi brakuje, a wtedy nie da się wydusić nawet jednego słowa. Zdarza się to każdemu! Nie można się tylko poddawać i dalej działać, aby móc się rozwijać :)
Świetny pomysł z tym planowaniem postów! Teraz tylko musisz przewidzieć zabiegi w kulturze albo postawić na kontent o latach pierwszej połowy XXI wieku. :D
UsuńChyba postawię na to, co dzieje się teraz, takie "na początku XXI wieku książkowym trendem było..." :P Choć przypuszczam, że już samo "blogowanie zza grobu" może mi przynieść niezłą popularność.
UsuńWow. 10 lat ? Gratuluję. Początki zawsze są ciężkie. Ja Ci życzę kolejnych dziesięciu lat. Ja osobiście bloguje od nie dawna, ale mam nadzieję, że wytrzymam bardzo długo, chociaż czasu niekiedy nie mam na pisanie notek, ale i również motywacji.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
UsuńRównież mam nadzieję, że wytrzymasz co najmniej dziesięć lat! A nawet więcej!
10 lat? :o Podziwiam i gratuluję! Mam nadzieję, że jeszcze wiele lat przed Tobą ;)
OdpowiedzUsuńMusiałam sprawdzić daty, ale mogę teraz śmiało powiedzieć, że mojego pierwszego bloga założyłam 6 lat temu. Publikowałam opowiadanie o starożytnym Egipcie przez ponad rok, w międzyczasie założyłam wspólnego bloga z przyjaciółką, ale szybko umarł... Później była jedna wielka przerwa i dopiero powróciłam do blogowania :)
Żeby ciągle rozwijać swój styl, trzeba ciągle pisać - innej drogi nie ma. Bardzo się cieszę, że piszesz i w ogóle super post!
Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci długiej, przyjemnej i rozwijającej blogowej kariery :D
PS Baaardzo chętnie bym przeczytała Twoje opowiadania! Planujesz może kiedyś je gdzieś opublikować?
Dziękuję, również mam taką nadzieję :)
UsuńWidzę, że tu bardzo dużo osób zaczynało od opowiadań! To bardzo ciekawe zjawisko. Liczę, że przed Tobą również długie lata blogowania!
Dziękuję Ci za wszystkie miłe słowa <3
Powiem tak: wątpię, abym miała prowadzić osobnego bloga ze swoimi opowiadaniami. Tworząc je lata temu, uświadomiłam sobie, że taka forma tworzenia wywołuje na mnie presję, aby opublikować kolejny i kolejny rozdział/fragment. Musiałabym pochwalić się czymś kompletnym i kto wie, może kiedyś to zrobię na Kulturalnej Meduzie? Może przeprowadzę taki eksperyment :)
No, a w moich największych marzeniach jest to, że uda mi się napisać dłuższy utwór, który kiedyś uda się wydać. Ale myślę, że jeszcze bardzo długa droga przede mną do realizacji tego planu.
Czekam na ten eksperyment! Mam nadzieję, że się uda ;) W każdym razie życzę weny i dużo wytrwałości!
UsuńTeż marzy mi się wydanie książki, ale coś kiepsko to widzę. Ale i tak mam zamiar napisać przynajmniej jeden długi utwór - mam już nawet plan (niedawno go mocno rozwinęłam) i jakieś pierwsze kilkanaście stron napisane ze 2 lata temu. Chcę go zreazlizować do końca, ale wątpię, żeby to był materiał do wydania. W dodatku trudno jest znaleźć na to czas, ale kto wie.
Mam nadzieję, że Ci się uda i że kiedyś będę mogła kupić Twoją książkę ;)
Dziękuję bardzo i Tobie również życzę samych sukcesów! Masy weny i niebanalnych pomysłów :D Trzymam kciuki, że uda Ci się napisać ten dłuższy tekst i gdzieś opublikować - chętnie poczytam!
UsuńJa bardzo dawno temu, z siostrą (do jakiegoś 2005 roku) prowadziłam bloga na świętej pamięci portalu telbit.pl poświęconego przystojnym mężczyznom (aktorom, piosenkarzom, sportowcom itd.). Pamiętam, że organizowałyśmy głosowania na przystojniaka miesiąca, a fanki nawet zakładały fikcyjne konta, żeby ich ulubieńcy dostali więcej głosów :D Potem miałam jakieś 10 lat przerwy w blogowaniu, a mój obecny blog nawet nie ma co się równać poczytnością do tamtego ;) Niestety nie mam zbyt wiele czasu na prowadzenie go, że już o "tworzeniu marki" nie wspominając, ale nie umiem też zrezygnować z pisania ;) Gratuluję dziesięciu lat w blogosferze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! I powiem tak, nawet jeżeli uważasz, że nie masz zbyt dużego czy popularnego bloga, ja zawsze lubię do Ciebie wpadać, by poczytać nowe treści :D Więc mam nadzieję, że będziesz tworzyć dalej!
UsuńHmm sto lat?:D
OdpowiedzUsuńDzięki! :D
UsuńOjeju, ogromne gratulacje! 10 lat to naprawdę szmat czasu i czasem trudno mi uwierzyć, że ludzie są tutaj naprawdę tak długo. Choć szczerze przyznam, że mi zostało do tego zaledwie kilka lat ;) I też zaczynałam od opowiadań, tylko u mnie to były fanfiction o skoczkach narciarskich.
OdpowiedzUsuńDzięki! :D
UsuńKiedyś dołączysz do tego grona dinozaurów blogosfery! Aczkolwiek uważam, że z każdego jednego roku należy się cieszyć, nieważne, do jakiej liczby ostatecznie się sumują :D
Ja bloguję już z kilka lat. Nie pamiętam dokładnie ile, ale akurat w tamtym momencie mojego życia bardzo tego potrzebowałam. Siostra zaproponowała mi założyć takiego bloga, gdyż łatwiej mi byłoby przekazać swoje myśli, uporządkować pewne rzeczy, które natrętnie nękały moją głowę. Chciałam też sprawdzić, czy w ogóle się nadaję do piśmiennictwa i czy ewentualnie ludziom by się to podobało.
OdpowiedzUsuńJak tak właśnie wracam pamięcią do moich pierwszych tekstów to jestem totalnie załamana^^! Język strasznie dziecinny, interpunkcja koszmarna i nawet moja dysleksja tego nie usprawiedliwia :P. Tematyka też był żałosna, bo praktycznie pisałam o niczym konkretnym. Losowe myśli, które bezwiednie przekazywałam do Internetu. Z perspektywy czasu jednak uważam, że to był dobry początek. Mimo kilku potknięć jestem tutaj dalej i znalazłam tematykę blogowania, która podoba się zarówno mnie, jak i czytelnikom.
Także przyłączenie się do redakcji PM bardzo poprawiło mój styl, a fakt, że zostałam zauważona tym bardziej podniósł mnie na duchu^^.
Mam wrażenie, że czytanie swoich starych tekstów to jakaś forma masochizmu. A przynajmniej ja tak się zawsze czuję, ilekroć sięgam do czegoś, co napisałam trzy, cztery lata temu (a czasami starczy nawet pół roku). Ze względu na to, że człowiek ciągle się rozwija, to potem dostrzega, co można było zrobić lepiej w dawniej stworzonych tekstach. Ale to dobrze! Oznacza to, że czegoś się nauczyłaś, Twój światopogląd się zmienił, dojrzałaś :D Tylko się cieszyć, nawet jeżeli człowieka podłamuje jakość starych tekstów.
UsuńHaha, dobrze powiedziane :P. Zgadzam się z Tobą!
UsuńJej, ale to zabawne, bo u mnie było baaardzo podobnie! Zaczynałam zaraz po podstawówce od opowiadań pisanych wespół z siostrą (trochę masakra to była). Później założyłam bloga z obrazkami w klimatach fantasy i to był najbardziej rozchwytywany mój blog. Pamiętam, że spędzałam cała dnie przeglądając Internet w poszukiwaniu ciekawych rysunków. Oczywiście, dopiero po czasie dowiedziałam się, że pod każdym powinno znaleźć się źródło (teraz to już wiem i w pierś się biję za tamte czasy). To jednak pozwoliło mi być na szczycie najczęściej oglądanych blogów dotyczących fantastyki na ocecie. Później był znowu blog z opowiadaniem, później z recenzjami indyjskich filmów, później lekki taki z inspiracjami wszelakimi. Aż w końcu stanęło na recenzjach. I właśnie uwielbiam w blogowaniu to co Ty i nie wyobrażam sobie siebie bez bloga :) Także piąteczka!
OdpowiedzUsuńPiąteczka! :D
UsuńWidzę, że bardzo dużo osób tu zaczynało od opowiadań! Naprawdę fascynujące zjawisko! Co więcej: te osoby już teraz raczej nie tworzą w takich klimatach.
Ja bloguję od 2015 roku, a moim pierwszym blogiem był ten o serialu Wspaniałe stulecie. Ile ja się nad nim opracowałam, ale tak zaczęła się piękna przygoda z serialami tureckimi, które namiętnie oglądam (i to nie te co w TVP puszczają, bo w TVP ich seriale to nudy). I wcale się tego nie wstydzę, bo dzięki temu nauczyłam się tworzyć grafiki, poznałam po trosze blogosferę. A teraz piszę od stycznia 2018 o książkach, chociaż blog powstał jeszcze w 2016 roku :D Trochę tych przeżyć jest, ale to cudowne doświadczenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę kolejnych lat :D
Jasne! To zawsze ciekawe doświadczenia, które przynoszą człowiekowi wiele dobrego. Tobie również życzę samych dobrych lat, owocnych w wenę! ^^
UsuńChciałam napisać, że strasznie długo i nie wiem, jak tyle wytrzymałaś, a potem uświadomiłam sobie, że mi w tym roku mija 9 lat i nie myślę nawet o rezygnowaniu xD Ale byłam starsza, gdy zaczynałam, chociaż też od opowiadań, głównie o Królu Szamanów ;) To z początkowego okresu mam najwięcej znajomości z blogosfery. Mam wrażenie, że teraz już o nie trudniej - kiedyś łatwiej było do każdego napisać przez gadu gadu, które niemal każdy miał na swojej stronie. Ale może to tylko złudzenie, bo moje ówczesne środowisko było dość specyficzne.
OdpowiedzUsuńKról Szamanów <3 Uwielbiałam to jako dziecko! Do dzisiaj znam czołówkę na pamięć! Poza tym, o ile mnie pamięć nie myli, też stworzyłam własną postać do tej historii, więc doskonale rozumiem.
UsuńPolemizowałabym, czy teraz jest trudniej. Na pewno nie działa już gadu-gadu (mam na myśli w tak aktywnej formie, jak kiedyś, bo aplikacja dalej istnieje), a na maila raczej ludzie nie piszą. Aczkolwiek teraz blogerzy zrzeszają się w grupach na FB, przez co o wiele łatwiej kogoś poznać. Ba, powiedziałabym, że i anonimowość jest teraz mniejsza, dzięki tym grupom od razu można przypisać imię i nazwisko do blogera, a co za tym idzie odezwać się i zawiązać znajomość.