„Avengers: Koniec gry‟ [recenzja bezspoilerowa]

Po wymazaniu połowy życia we Wszechświecie przez Thanosa, Avengersi starają się zrobić wszystko co konieczne, aby pokonać szalonego tytana. 

Napisanie recenzji tego filmu bez spoilerów jest niełatwym zadaniem, ponieważ idąc na ten film nie wiedziałam, czego się spodziewać, a kiedy to otrzymałam, uświadomiłam sobie, że w imię #Don'tSpoilTheEndgame za wiele powiedzieć nie mogę. Ale hej, Avengersi chcą osiągnąć w tym filmie niemożliwe, to ja nie podołam napisaniu bezspoilerowej recenzji? Pff!

Zwiastun oraz krótkie informacje na temat Avengers: Koniec gry za wiele nie mówiły, dlatego pozostały nam tylko domysły. Ten film jednak okazał się czymś zupełnie innym niż spodziewała się większość fanów. Jasne, niektóre teorie spiskowe, które pojawiły się w internecie po Wojnie bez granic sprawdziły się, jednak cała oś historii jest całkowicie odmienna od tego, czego oczekiwałam. Nie oznacza to jednak nic złego! Jestem szczęśliwa, że MCU potrafiło mnie zaskoczyć! I jestem przekonana, że większość fanów będzie miała podobne odczucia.
Oprócz porywających scen walki, które zostały wykonane z ogromnym rozmachem, otrzymujemy tutaj również masę rozmów, godzenia się bohaterów ze sobą, z przeszłością, a także przytłaczającą teraźniejszością i nieuniknioną przyszłością. Dlatego też Avengers: Koniec gry jest najbardziej specyficznym i wyjątkowym filmem ze wszystkich 22 dotychczas powstałych.

Można powiedzieć, że stanowi on podsumowanie rozpoczętych wcześniej wątków. Biorąc pod uwagę ich liczbę, nie było to łatwym zadaniem, jednak zrobiono to w umiejętny sposób, kończąc pewną erę MCU. I chociaż zakończenie wskazuje, w jakim kierunku pójdzie dalej historia niektórych superbohaterów, tak przez większość czasu film ten można określić mianem pożegnania. Ze względu na to produkcja przepełniona jest scenami stanowiącymi ukłon w stronę wieloletnich fanów produkcji kinowych Marvela. Znajdą się takie dialogi albo wydarzenia, które wywołają u widza poczucie nostalgii, a nawet wzruszenie.

Dlatego nie powinno się iść na ten film, jeżeli nie widziało się którejś z poprzednich produkcji z MCU. Bez tego widzowi zostanie odebrany kawał dobrej zabawy, wynikającej z malutkich elementów, o które zadbali bracia Russo przy tworzeniu finału Avengersów.
Film ten jest emocjonalny z wielu powodów. Podsuwanie nam pod nos nawiązań do znanych już scen czy spełnienie marzeń fanów to tylko niektóre z nich. Tak naprawdę rozchodzi się tutaj o ogromne napięcie emocjonalne wywołane walkami, wspomnieniami oraz ewolucją bohaterów. Przez to ostatnie mam na myśli dwie rzeczy. Po pierwsze Avengers: Koniec gry stanowi podsumowanie drogi, którą przeszły postacie. Po drugie mimo że mamy do czynienia z jednym filmem, to na jego przestrzeni niektórzy niesamowicie się zmieniają pod wpływem wydarzeń.

Cały czas piszę o nostalgii, jednak ta emocja nie są jedyną, która towarzyszy nam w trakcie seansu (choć będę zaskoczona, jeżeli ktoś powie, że nie płakał!). Znajdą się też urocze i zabawne sceny, wywołujące uśmiech na twarzach i dające nam nadzieję.

Jednak nie wszystko w Avangers: Koniec gry jest idealne. Jeżeli zastanowić się nad pewnymi wątkami, można zapewne doszukać się nieścisłości. Niektórzy mogą zwrócić uwagę, że nie odpowiada im kreacja pewnych bohaterów, uznając ją za przesadzoną. I chociaż we mnie też uderzyły niektóre elementy, to nie mogę się pozbyć odczucia, że ten film jest naprawdę dobry.

Avengers: Koniec gry to świetne widowisko, przepełnione emocjami, które wbija w fotel i nie pozwala na długo o sobie zapomnieć. Bracia Russo dokonali idealnego podsumowania historii „głównych‟ Avengersów, a ja na pewno jeszcze nie raz wrócę do tego filmu. I za każdym razem z paczką chusteczek.

Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną Meduzę na Facebooku!

Komentarze

  1. Jak na razie, tak bezspojlerowo, zgadzam się z Twoją opinią:). Ja z kina wyszłam cała zalana łzami, modląc się, by mi powieki nie spuchły. Po seansie miałam taki mętlik w głowie. W pewnym momencie miałam wrażenie, że to co zobaczyłam nie stało się naprawdę, a jednocześnie to było tak realne i namacalne... :O.

    Piękny film, z najlepszym fan servicem, którego dawno nie uświadczyłam. Muszę się wybrać jeszcze raz, żeby lepiej poukładać myśli do mojej recenzji. Po pierwszym seansie jednak stwierdzam, że na IW płakałam częściej i był to bardziej spójny film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam problem, aby uwierzyć, że to, co widziałam naprawdę się wydarzyło.

      Fan service było mocny, ale za to satysfakcjonujący! Naprawdę? To mi chyba jednak podoba się bardziej Endgame - choćby pod względem ładunku emocjonalnego.

      Usuń
  2. Wpadłam właśnie poczytać recenzję bez spoilerów,
    gdyż filmu jeszcze nie widziałam, a nie chcę psuć sobie zabawy.
    Teraz wiem, że muszę się wybrać, oj muszę...

    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że nie wiele oglądałam z tego uniwersum (a nawet jeśli coś, to akurat nieliczącego się do tych faz Avngersów), ale postanowiłam to zmienić i zabrałam się za Iron Mena, i w sumie szału nie było, spodziewałam się czegoś lepszego. Pewnie będę brnąć dalej, bo to jednak spora część naszej aktualnej kultury i liczę, że też w końcu uda mi się wciągnąć w to uniwersum, szkoda tylko, że niektórzy działają na przekór i już znam pewien spoiler z Endgame (choć wciąż liczę, że to jednak nie jest spoiler, aczkolwiek poznałam go z dwóch różnych źródeł, więc chyba jednak jest). :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, powiem Ci, że teraz trudno Ci będzie niektórych spoilerów uniknąć. Aczkolwiek mam nadzieję, że zostanie Ci ich oszczędzonych jak najwięcej.
      Dodatkowo liczę, że MCU cię wciągnie! :D Po pierwszym filmie, nomen omen też Iron Manie, moja przyjaciółka również nie była w 100% przekonana. Teraz z niecierpliwością czeka na każdy kolejny film. MCU ma to do siebie, że te filmy są dość różnorodne, więc wierzę, że znajdziesz coś dla siebie :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza