„Avengers: Koniec gry‟ [przemyślenia spoilerowe]

Avengers: Koniec gry to film, o którym naprawdę trudno mówić bez spoilerów. Dlatego nie mogłam nie napisać tutaj swoich przemyśleń, które je zawierają.

UWAGA! 
Tekst ten zawiera liczne spoilery do Avengers: Koniec gry, więc jeżeli jeszcze nie widziałeś tego filmu, zachęcam Cię do lektury bezspoilerowej recenzji, aby nie zepsuć sobie zabawy!

Exegi monumentum


Exegi monumentum oznacza „wybudowałem pomnik‟ czy też „postawiłem sobie pomnik‟. W literaturze motyw ten odnosi się do pokazania, że nawet jeżeli autor już nie żyje, to pozostanie po nim jego spuścizna pod postacią twórczości.

I chociaż MCU się nie kończy, ponieważ już wkrótce otrzymamy kolejnego Spidermana, a z zapowiedzi wiemy, że w przyszłości możemy spodziewać się Strażników galaktyki czy Doktora Strange'a, tak nie sposób nie powiedzieć, że mamy do czynienia z pewnym końcem. Został zamknięty rozdział tworzony przez MCU od 11 lat, kiedy to na nasze ekrany zawitał pierwszy Iron Man. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, jak ogromne znaczenie będzie miała rola Roberta Downeya Jr., ani w co przerodzi się ten jeden film.

Wydaje mi się, że to jedyny taki fenomen w dotychczasowej historii kina, który trudno będzie komukolwiek powtórzyć. Bo chociaż są serie, które zapadły nam w pamięć i towarzyszyły nam przez lata (Harry Potter, Gwiezdne wojny), to nie są one dokładny tym samym. Przez 11 lat MCU zaprezentowało nam 22 filmy, licznych bohaterów, których pokochaliśmy oraz porywające historie! Co więcej zostało to zrobione w tak umiejętny sposób, że elementy fabularne wszystkich tych filmów składają się w spójną całość w jednej produkcji, Avengers: Koniec gry.

Tym właśnie jest ten film: podsumowaniem wszystkiego, co miało dotychczas miejsce, rozliczeniem się z przeszłością, pogodzeniem się z rzeczywistością. Chwilami w filmie jest mnóstwo gadania, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Podobało mi się spotkanie Tony'ego z ojcem oraz Thora z jego matką. Cieszyło mnie, że zostało zrealizowane marzenie fanów o tym, aby Kapitan Ameryka okazał się godny dzierżenia Mjolnira.

W trakcie Końca gry odczuwałam liczne emocje: nostalgię, smutek, wzruszenie, radość. Jednak po seansie pozostaje tylko poczucie pustki, że to koniec czegoś ważnego w moim życiu. I po tym wszystkim mam ochotę obejrzeć te filmy jeszcze raz...


Tony Stark zasługiwał na więcej


Śmierć, która poruszyła chyba każdego. Niby od początku było pewne, że Tony'ego Starka czeka w tym filmie koniec. Nie spodziewałam się jednak, że taki! Kiedy zobaczyłam, że założył rodzinę z Pepper, byłam przekonana, że przeżyje. Może jego koniec będzie oznaczał wycofanie się z bohaterskiej rzeczywistości na rzecz swoich bliskich, ale na pewno nie umrze. W końcu nie osierocą dziecka, prawda?

Cóż – zrobili to.

Była to dla mnie najbardziej rozdzierająca scena w całym filmie, w którą nie mogłam uwierzyć, aż nie zobaczyłam pogrzebu. Całkowicie rozkleiłam się w kinie, a później przeżywałam tę śmierć w zaciszu domowym. Dotychczas nie spodziewałam się, że do tego stopnia może mnie zaboleć śmierć fikcyjnej postaci. Z drugiej zaś strony nie jest to wcale aż tak zaskakujące. Od Iron Mana zaczęła się moja przygoda z MCU, dzięki tej roli poznałam i polubiłam Roberta Downeya Jr., który szybko stał się moim ulubionym aktorem (chyba nie ma innego, z którym widziałabym aż tyle filmów, w przypadku RDJ jest to ponad 20). Aktor tak dobrze wcielił się w rolę Iron Mana, że bardzo szybko stał się idolem wielu, a superbohater wizytówką MCU (serio, pojawił się w 9 filmach, a w Wojnie bohaterów zarobił więcej od Chrisa Evansa). Ale nie chodzi tylko o jego popularność czy fakt, że był w tych filmach od 11 lat...

Tony Stark jest dla mnie najciekawszą postacią ze wszystkich. Nie ma żadnej supermocy, a wszystko osiągnął dzięki swojej inteligencji. Nie jest wyidealizowanym, szlachetnym bohaterem, który zawsze wie, co należy zrobić. Można wręcz powiedzieć, że ma w sobie najwięcej czynnika ludzkiego z wszystkich Avengersów. Co więcej przeszedł największą przemianę: od zabawnego, zadufanego w sobie bogacza, który handluje bronią po tego, który poświęca się za wszechświat. Cały czas obrywał, ale się podnosił. Krytykowano jego decyzje, zdarzało się, że inni widzieli w nim tylko zbroję, a on i tak poświęcał się dla innych. Miał zaburzenia lękowe i depresję, a i tak walczył dalej. W zestawieniu z Thorem czy Kapitanem Ameryką, Tony miał najmniejsze szanse na przeżycie „pstryknięcia‟, a i tak to zrobił. Iron Man jest prawdziwym bohaterem. Dlatego tak bardzo boli mnie, że nie pozwolono mu zaznać szczęścia. Nieważne, jak szlachetna była jego śmierć.

Tony Stark zasługiwał na więcej. Pepper zasługiwała na więcej. A już na pewno na więcej zasługiwała Morgan, która podobnie jak Tony będzie musiała się wychować przez większość życia bez ojca.

I choć może to okrutne, gdybym mogła, przehandlowałabym życie Kapitana Ameryki, aby Iron Man przeżył.

Jedyne, co mi zostaje powiedzieć, to Tony, love you 3000.

PS. Jeżeli nie dostanę w następnych filmach scen Petera Parkera z małą Morgan, to będę BARDZO zła.

Czy Thor naprawdę był tak zabawny?


Gruby, zapijaczony Thor, który przejmuje się tylko grami komputerowymi miał stanowić comic relief. Dla mnie jednak tak nie było. W gruncie rzeczy przez większość czasu było mi go potwornie żal, ponieważ ten bohater stracił wszystko: swój dom, swoją rodzinę, a otrzymanie możliwości zemsty na Thanosie nie było dla niego satysfakcjonujące. To wszystko złożyło się na to, że Thor popadł w depresję i alkoholizm. I według mnie nie było w tym nic śmiesznego.

Avengers assemble


Ostateczna walka jest jednym słowem epicka. Przez cały czas miałam dreszcze – od pierwszej chwili, kiedy padają słowa Falkona „On your left‟, przez pojawienie się portali Strange'a, aż do zniknięcia Thanosa i jego armii. W tej bitwie wszystko było niesamowite! Strasznie się cieszę, że mieliśmy okazję zobaczyć wszystkich ulubionych bohaterów, walczących ramię w ramię. I jeszcze określenie ich wszystkich mianem Avengersów, kiedy Kapitan Ameryka używa słynnego sformułowania „Avengers assemble‟...

W tej walce zachwyciło mnie wiele mniejszych i większych wydarzeń, ale przede wszystkim rozchodzi się o współpracę postaci, które mogły się wcześniej nawet nie spotkać. Uroczym było też, jak Spiderman witał się z wszystkimi i przedstawiał, pomimo że był w środku walki.

Siła kobiet


Scena, w której Kapitan Marvel staje w obronie Petera Parkera, a po chwili w jej towarzystwie pojawiają się liczne kobiece superbohaterki jest jedną z moich ulubionych w tym filmie. Niektórzy powiedzą, że jest przesadzona, że może zalatuje kiczem – może, ale i tak jestem z niej niesamowicie zadowolona. Uważam, że to świetny sposób na wyróżnienie tych wyjątkowych postaci, które znalazły swoje miejsce w MCU.

Easter egg, easter egg i jeszcze raz easter egg


Avengers: Koniec gry przepełnione jest easter eggami. Po pierwsze występuje tutaj masa niespodziewanych nawiązań do popkultury (niespodziewanych, ponieważ wcześniej nie pojawiało się tego tyle w MCU). Przede wszystkim są to odniesienia do produkcji, które poruszają kwestię podróży w czasie. Oprócz rzucania tytułami, jak np. Powrót do przyszłości, pojawiają się też bardziej subtelne ukłony w stronę innych twórców, np. określenie Time Heist, które podaje Ant-Man, odnosi się do piątego odcinka ósmego sezonu Doctora Who, noszącego właśnie taki tytuł.

Po drugie pojawiają się easter eggi, które nawiązują do poprzednich produkcji Marvela, jak np. stwierdzenie Falkona „On your left‟ (użyte kilkukrotnie w Zimowym żołnierzu) czy ostatnie słowa Tony'ego Starka, mianowicie „I am Iron Man‟ (co z kolei łączy się z ostatnią sceną Iron Mana z 2008 roku). Takich momentów jest cała masa i nie wszystkie udało mi się wyłapać, jednak znalazłam filmik, który opowiada o nich i... trwa ponad 25 minut. Warto go jednak obejrzeć, ponieważ nadaje zupełnie innego znaczenia Avengersom.


A jakie są wasze wrażenia na temat tego filmu? Co was zaskoczyło? Co wam się podobało, a co nie?

Komentarze

  1. Większość ludzi była pewna (i to od lat), że Kapitan Ameryka umrze. Tak po prostu daliby sobie rękę uciąć za to, że nie będzie żył. Sama szłam święcie przekonana do kina, że on umrze. A umarł Stark. Oczywiście szkoda mi Morgan, ale mam wrażenie, że Pepper w całym tym filmie była po to, aby zapewniać wszystkich, że da sobie radę a Stark zasługuje na odpoczynek. I ja jej wierzę, bo tego co się stało w filmie się nie odwróci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh, to prawda, jestem przekonana, że w ten sposób Tony na pewno odpocznie. I fakt, nie pomyślałam wcześniej o roli Pepper, ale przypuszczam, że masz rację :)

      Usuń
  2. Mam potrzaskaną na kawałeczki psychikę. Jestem popsuta i wybucham płaczem w losowych chwilach od tygodnia. Nawet moja depresja ma teraz depresję! Nie wiem, kiedy się po tym pozbieram. Ale kocham ten film ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo! A co gorsza za jakiś czas pojawią się fanvidy ze scenami z Endgame i to w ogóle będzie straszne :O

      Usuń
  3. Ja miałam ciary w momencie, kiedy Kapitan Ameryka stawał sam naprzeciwko Thanosa. Ciary, jakich nie czułam, odkąd Harry Potter stanął przeciwko Voldemortowi ;) I właśnie za tę przemianę mnie dorosłej na powrót w piszczącą z emocji fankę-nastolatkę jestem wdzięczna "Avengersom" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och! Takie chwile warto doceniać! Też się zawsze cieszę, kiedy film/książka/serial sprawiają, że mam dreszcze. To pokazuje, że w tym tworze kultury jest coś "wow".

      Usuń
  4. Nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się, że to Kapitan Ameryka wypowiedział słynne "Avengers, assemble" i potem wszyscy za nim biegli do ataku. No ale to taki mały szczegół^^.

    Mnie zachwyciły wręcz te małe easter eggi, np. Hail Hydra, Cap vs Cap, krótki występ Jarvisa z "Agentki Carter", cameo Korga i Mieka, rozmowa Hulka i Ancient One... Takie małe rzeczy, a po prostu wielki banan na twarzy i satysfakcja, że w ogóle pokazano nam coś takiego. Niejednokrotnie westchnęłam z radości, naprawdę!

    Jak dla mnie kreacja Thora w Endgame została zbezczeszczona i spaprana. Kochałam jego wersję w Ragnaroku czy IW, ale to co zobaczyłam w kinie mnie trochę rozczarowało. Wiem, że Thor naprawdę przeszedł przez wiele, ale nie spodziewałam się, że jego motyw obierze taki nieco rozczarowujący kierunek... :(

    Też mi będzie brakowało Starka. Niemniej muszę bronić mojego Steve'a, bo uważam, że godnie zakończyli jego wątek. Cieszę się, że przeżył życie tak jak chciał. Tony miał Pepper, miał Avengers, miał Morgan. Steve nigdy nie mógł przeżyć swojego życia, bo zostało mu ono odebrane. Niejednokrotnie był skory do poświęceń, bo sądził, że jak sam się położy na tych drutach, to inni będą mogli żyć, a on i tak niewiele miałby do stracenia.

    Zakochałam się w nowej fryzurze Carol, która nawiązuje do komiksów <3. Moje geekowskie serduszko się cieszy^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, on to wypowiedział. Zorientowałam się jeszcze przed Twoim komentarzem i to poprawiłam. Widać, jak pisałam, to miałam w głowie kilka scen na raz albo coś mi się pomieszało :P

      Takie perełki chyba każdego zachwycały! Wiele osób wymienia te sceny, jako mega satysfakcjonujące. Dla mnie też tak było.

      Ja również nie spodziewałam się, że Thor zostanie ta potraktowany... :(

      Dla mnie Tony i tak wcale wiele nie otrzymał, raptem kilka lat spokojnego życia rodzinnego...

      Usuń
  5. Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś! I cieszę się, że to zrobiłaś, bo niestety z M nie jestem w stanie tak porozmawiać o filmie, on tego nie czai :D. Sama mrugałam oczami jak dzika, żeby się tylko nie rozpłakać w kinie, bo byłam z ekipą M z pracy i by mi żyć nie dali, jakbym się rozryczała w kinie, ale moment śmierci Tony'ego po prostu łamał serce na kawałki. Mi się ten motym z odpoczynkiem podobał, było to naprawdę super, a Pepper jest twardą babką i dała mu zapewnienie, że kocha go ponad wszystko. Jest takie powiedzenie, że jeśli kogoś mocno kochasz, czasem musisz pozwolić mu odejść i oni to właśnie robią, a ja się zaraz rozpłacze. Boże!

    Kapitan Ameryka na przykład nigdy nie był moją ulubioną postacią, nudziłam się na filmach z nim, ale tutaj go naprawdę uwielbiam! Ma chłop gadane, a i jego zakończenie przywołuje uśmiech na twarzy i robi się ciepło na sercu, że miał okazję spędzić wiele szczęśliwych lat z miłością swojego życia.

    Mam wrażenie, że zakończenie historii "starych" Avengerów otwiera jednocześnie drogę dla nowego pokolenia i my, którzy byli z nimi od samego początku doskonale zdajemy sobie sprawę, że to już nie będzie to samo, bo całym sercem jesteśmy przy pierwotnej ekipie.

    Mam ochotę obejrzeć sobie wszystko od nowa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko! Jak teraz przywołujesz Pepper i to powiedzenie, samej mi się szklą oczy! :(

      Ja również mam ochotę obejrzeć wszystko od początku - nawet mam taki plan na wakacje! :D

      Usuń
  6. Ja też żałuję śmierci Tony'ego, bo to była moja ulubiona postać, właściwie od obejrzenia Iron Man'a zaczęła się cała moja przygoda. No i lubię Roberta Downey'a Juniora, który odgrywał tę rolę. Tak na serio to szkoda, że tak to się skończyło. Z drugiej strony film taki, jaki się tego spodziewałam, czyli zjawiskowy i według mnie to taki popis braci Russo. Oczywiście nadal będę czekała na kolejne filmy z tego uniwersum, ale jakaś epoka i tak się zakończyła.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo poczucie - dalej będę oglądać z ciekawością, co pojawi się w ramach MCU, ale jednak... mam wewnętrzne poczucie, że coś się skończyło. A bracia Russo zdecydowanie dali niezły popis swoich zdolności!

      Usuń
  7. Co do Thora - od początku nie mieli pomysłu, jaki dać charakter tej postaci, więc został błaznem, a szkoda. Ja mam taką teorię: to nie jest wcale Thor, tylko Loki, który go udaje i robi mu największą siarę, jaką tylko da radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Podoba mi się ta teoria! Niech Loki ożyje! Liczyłam na to cały film :P

      Usuń
  8. bardzo fajnie wyszedł im film

    OdpowiedzUsuń
  9. To nie jest normalne, że poplakalam się, kiedy wspomnialas o Tonym Starku. Szkoda mi bylo go bardzo, zgadzam sie ze wszystkim co napisalas. Od siebie dodam jeszcze, ze on wcale nie musial brac w tym udzialu - mial rodzine, byl szczęśliwy. Poswiecil to wszystko. Co do Thora, to jego przemiana byla tak swietnie pokazana, ze az zal bylo na niego patrzec. Aktor zagral to swietnie.

    Bardzo fajne post, ujelas w slowa moje przemyslenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Ja mimo że minęło tyle czasu, dalej nie umiem się pogodzić z tą śmiercią :( To prawda, nie musiał, mógł ich wszystkich olać, ale wbrew temu, co powiedział mu Kapitan w pierwszych Avengersach - Tony jest człowiekiem, który położy się na drucie żeby ktoś inny mógł przejść.

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza