Polski autor? Nie czytam!
Polskie twory kultury są złe, jasne? Filmy są słabe, seriale są nudnymi telenowelami. Jednak szczególne miejsce na skali okropności zajmują polskie książki. Jest prosty wyznacznik fajności danej książki – amerykańskie są dobre, a polskie złe. Może oprócz Sapkowskiego. Sapkowski napisał coś cudownego, co każdy lubi (nawet jeżeli nie przeczytał pół opowiadania jego autorstwa).
Awersja do polskości
Wiele razy widziałam śmiałe stwierdzenia, że ktoś nie czyta książek polskich autorów, ponieważ sądzi, że te powieści są słabsze, gorsze i zdecydowanie mniej przystępne w odbiorze. Niektórzy czytelnicy skreślają książki polskich autorów, jeszcze przed przeczytaniem opisu – albo, co gorsza, mimo zainteresowania lekturą, rezygnują z niej, widząc polskie nazwisko na okładce.
To uprzedzenie jest tak silnie zakorzenione w niektórych osobach, że na nic zdadzą się setki pozytywnych recenzji – oni wiedzą, że ta konkretna powieść na pewno jest zła. A jeżeli już przeczytają, to będą zarzucać, że źle czyta im się powieści z polskimi imionami. Można się zastanawiać, skąd taka zawiść do kultury – bądź co bądź – narodowej?
Lektury nas zabiły
Zakładam, że powód sięga dość daleko, bo do początków naszej edukacji. To wtedy poznawaliśmy większość książek, które musieliśmy czytać, ponieważ nieprzeczytanie groziło jedynką i skazaniem na wieczne potępienie przez polonistkę. Lektury należało czytać: w ograniczeniu czasowym, zapamiętując wszelkiego rodzaju drobnostki. Potem sprawdzano nas, czy aby na pewno wiemy, co autor miał na myśli. Bądźmy szczerzy – każdy choć raz psioczył na konieczność czytania lektur i starał się z tego wymigać.
Prawdopodobnie z tego właśnie powodu, słysząc „polskie książki‟, myślimy o Mickiewiczu, Słowackim i Sienkiewiczu. Nasze myśli zostają skierowane na lektury powstałe dziesiątki (a nawet setki) lat temu, które zostały napisane nieprzystępnym językiem oraz dotyczą wydarzeń historycznych.
Bestseller Timesa
Widząc słowa „powieść przetłumaczona na 35 języków‟, „bestseller New York Timesa‟, „hit WattPada‟, „Stephen King poleca‟, aż trudno przejść obok danej powieści obojętnie. Od razu wydaje nam się, że dane zagraniczne dzieło jest dobre, bo tak głoszą informacje na okładce. A jak się to ma do polskich książek? Wielu osobom niewiele powie „trzykrotna laureatka Nagrody Zajdla‟ albo „Katarzyna Miszczuk poleca‟. Głównie ze względu na to, że trzeba już być zainteresowanym tematem polskiej literatury, aby wiedzieć, jaką wagę niosą za sobą te słowa. A jak to zrozumieć, skoro jesteśmy uprzedzeni do książek polskich autorów?
Światełko w tunelu
Przyglądając się ofertom wydawniczym oraz licznym recenzjom, można zauważyć, że uprzedzenia do polskiej literatury zmniejszają się. Czytelnicy coraz częściej przełamują wewnętrzne bariery i sięgają po polskie książki. A czy skończy się to szczęśliwie? O tym trzeba przekonać się na własnej skórze!
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w 78. numerze „Nowego Gwoździa Programu‟
Z drugiej strony lektury szkolne to nie tylko polskie nazwiska- Emil Emmanuel Schmitt, Mark Twain czy Frances Hodgson Burnett też znaleźli się na liście moich lektur szkolnych i każdego z nich wspominam bardzo miło. A polscy pisarze odpowiadają choćby za "Tego obcego"czy "Szatana z siódmej klasy"- podstawówka to mój ulubiony okres szkolny jeśli chodzi o lektury, gimnazjum trochę mnie przerosło pod postacią "Faraona" Prusa czy Trylogii Sienkiewicza. I choć miałam kilkuletni przestój jeśli chodzi o twórczość polskich autorów, to teraz też zauważyłam raczej tendencję spadkową jeśli chodzi o uprzedzenia i bardzo mnie to cieszy!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że to także zagraniczne nazwiska. Akurat skupiłam się na polskich na rzecz tego tekstu.
UsuńMam nadzieję, że te uprzedzenia będą zmniejszać się coraz bardziej!
U mnie najbardziej przyczynił się punkt drugi. To wszystko wina lektur ;) Faktycznie przez jakiś czas byłam uprzedzona do polskich autorów, bo moje ulubione lektury są autorstwa tych z zagranicy, a z polskimi z reguły się męczyłam. I nawet nie chodzi o to, że te polskie odgórnie uważałam za złe, ale po prostu automatycznie marszczyłam nos, kręciłam głową i je odrzucałam.
OdpowiedzUsuńMusiałam się przełamać, aby w końcu dać szanse polskim pisarzom. Teraz odsetek polskiej literatury w czytanych przeze mnie książkach nie jest duży, ale przynajmniej jest lepiej niż kiedyś.
Jeśli chodzi o rekomendacje, to w ogóle nie zwracam na nie uwagi. Dla mnie to puste słowa.
Na własnej skórze wiem, że na pewno warto dać szanse polskiej literaturze. Oczywiście zdarzają się słabsze książki, ale to normalne. Zagraniczne również nie są idealne i trafiają się buble.
Pozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Fajnie, że się przekonałaś :D Czaszami po prostu trzeba spróbować zacisnąć zęby i wyjść poza książkową sferę komfortu - tak, jak to było w Twoim przypadku.
UsuńLektury obowiązkowe to zło, zgadzam się w 120%. Na szczęście poznałem się na nich bardzo wcześnie i prześlizgałem się na brykach, przez podstawówkę i ogólniak też. Dzięki temu do dziś uwielbiam czytać, również polskich autorów.
OdpowiedzUsuńW okolicach 2012 w końcu opanowałem angielski na tyle, żeby czytać płynnie w tym języku. Największy szok? Angielskie tłumaczenia polskich książek. Czytałem po angielsku "Wiedźmina" i "Cyberiadę", niesamowita sprawa.
Z lekturami obowiązkowymi jest jak z reklamą. Człowiek sobie wypracowuje system obronny. Skoro coś jest reklamowane, to pewnie nie jest wcale takie dobre...
Pozdrawiam zza blogowej miedzy :)
Niestety niektórzy sprowadzają polską literaturę tylko do lektur i przez to potem tworzą się uprzedzenia :(
UsuńOch, tak też słyszałam, że to ciekawe doświadczenie! Sama muszę kiedyś spróbować :D
Sienkiewicza akurat bardzo lubię jego quo vadis czytałam dwukrotnie i dwukrotnie byłam pod wrażeniem, ale przez Krzyżaków nie udało mi się przebrnąć... Jeśli chodzi o Mickiewicza to jego dziady czyta się okropnie OKROPNIE! Za to interpretujac je lub czytając streszczenie dramat jest genialny :p sama rzadko sięgam po polskich autorów, nie przez uprzedzenia ale dlatego że nawet przeglądając powieści polskie w nowościach zapowiedziach... Żaden Opis fabuły mnie jakoś nie zainteresował. Nawet Sapkowski mnie nie przekonał :<
OdpowiedzUsuńWiesz, wbrew temu, co się wydaje, Sapkowski nie jest dla wszystkich. Liczę jednak, że kiedyś znajdziesz kogoś, kogo literatura Ci się spodoba. Ze swojej strony mogę gorąco polecić Martę Kisiel :)
UsuńNiestety nie czytałam aż tak wiele polskich książek (nie mówię o lekturach), które by były dla mnie dobre. Wydaje mi się, że chyba trafiałam po prostu na te gorsze, mimo że wiele osób polecało, ale widocznie to była dobra reklama. Ogólnie mam tak, że muszę naprawdę chcieć przeczytać jakąś książkę, bym miała lepsze zdanie na jej temat, bo ja mam takie poczucie, że ta książka będzie dobra i faktycznie jest dobra. Teraz tez widzę coraz więcej nowych książek polskich autorów i powoli będę po nie chwytać, bo jestem ciekawa, jak się dalej potoczy ta moja przygoda z polskimi autorami. :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
Cieszę się, że mimo wszystko się nie zrażasz. Mam nadzieję, że uda Ci się trafić na takich polskich autorów, którzy uwiodą cię swoimi powieściami :)
UsuńSzczerze powiedziawszy raczej nie sugeruję się narodowością autora przy wyborze książki do przeczytania, raczej sugeruję się tym, co słyszałam o tej książce, bądź samym opisem, a czasem nawet przyciągnie mnie okładka. ;) Z ciekawości sprawdziłam sobie jaki procent książek przeczytanych przeze mnie w tym roku, to książki polskich autorów i okazało się, że jest to ponad 25%! Ale jednak są to głównie książki Andrzeja Sapkowskiego. :)
OdpowiedzUsuńNie ma co się sugerować narodowością. Rozumiem nazwiskiem - jeżeli ktoś wcześniej czytał danego autora i nie przypadł mu do gustu, to można mieć awersję. Ale co komu zawiniła narodowość? :P
UsuńTo ja chyba jestem wyjątkiem (mam nadzieję, że nie takim nielicznym), bo uwielbiam literaturę polską i sięgam po nią dużo częściej niż po książki obcokrajowców. Filmy polskie także oglądam - nie zawsze są one dobre, ale lubię wiedzieć, co "w kinie piszczy". ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy, że są takie wyjątki! :D Oby więcej takich osób.
UsuńJa zupełnie, zupełnie nie rozumiem tej awersji do polskiej literatury! Dlaczego niby Polak pisze gorzej od Amerykanina? Rozumiem, lektury, można tego nie lubić, ale hej! Nie na lekturach świat polskiej literatury się kończy! Ogólnie nie rozumiem sugerowania się narodowością autora (niezależnie jaka jest) przy wyborze książki do czytania. Jakiż to ma związek? Nie wiem. Ja osobiście uwielbiam polskie książki! Wiadomo, zdarzają się mniej ciekawe i złe - ale czy amerykańskie książki zawsze są cudowne?
OdpowiedzUsuńTeż nie rozumiem tej zależności. Niektórzy twierdzą, że raz próbowali i im się nie spodobały polskie książki. Ale jest tak jak mówisz - nie wszystkie amerykańskie książki mi się podobają. Czy to znaczy, że mam przestać czytać autorów tej narodowości?
UsuńLol, jakoś nie pamiętam, bym kiedykolwiek męczyła się z polskimi lekturami. Czytałam, bo musiałam, a przy okazji sprawiało mi to przyjemność i stanowiło formę spędzania czasu wolnego. Największy udręką było ''Jądro ciemności'', które de facto, jest powieścią w sumie napisaną po angielsku.
OdpowiedzUsuńAkurat na obecnym etapie mojego życia (a raczej studiowania dwóch języków) mam niezwykłą ochotę przeczytać coś w końcu po polsku! Sesjo, kończ się już! ;P
Och, ta lektura również nie stanowiła dla mnie przyjemności, więc rozumiem! ><
UsuńCóż, to trzymam za Ciebie kciuki! Powodzenia :D
Ja się zmagam od dawna z tym. Ciągle mam jakąś niechęć do polskich autorów, ale już czytam ich coraz więcej :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że udało Ci się jakoś przekonać. Nawet jeżeli są małe kroczki :D
Usuńdla mnie lektury były o tyle utrapieniem, że zamiast czytać to, co chcę, musiałam poświęcać czas takiej Lalce (akurat mi się ona nie podobała). i tak, kiedyś byłam uprzedzona, ale teraz już nie jestem. trafiłam na kilka polskich perełek takich jak Marta Kisiel, Martyna Raduchowska czy Iwona Menzel. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuper, że po czasie udało Ci się znaleźć polskich autorów, których polubiłaś :D
UsuńCzy "Katarzyna Miszczuk poleca" ma aż taką wagę? Gdyby to był Dukaj, Sapkowski, czy Parowski to jasne, ale Miszczuk - przynajmniej dla mnie - nie jest dla mnie absolutnie żadnym przedstawicielem topowej polskiej fantastyki, a co za tym idzie: nie jest kimś, kogo zdanie szczególnie biorę w tym przypadku pod uwagę ;P W każdym razie polską literaturę wolę od zagranicznej, bo... nie jest tłumaczeniem. I od dawna po nią chętnie sięgam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że zależy to od pewnych kręgów. Jeżeli się skupić na fantastyce młodzieżowej, to tak, polecenie Miszczuk będzie miało znaczenie. Jeżeli mówimy o fantastyce podgatunku high fantasy, to bez wątpienia większe znaczenie będzie tutaj miał Dukaj.
UsuńA ja tu jestem trochę na opak - Amerykanie to w dużej mierze powtarzalny chłam (bez generalizowania, oczywiście, bo ich również czytam), Sapkowski to chłam, a polscy autorzy oraz innych pochodzeń mogą naprawdę niesamowicie zaskoczyć lub rozczarować ;)
OdpowiedzUsuńO proszę! A to niebanalna opinia - podoba mi się :D
UsuńTy wiesz, jaki mnie trafia szlag odnośnie tego tematu :D W ogóle co do tego ma narodowość, ja nie czaję. Kocham polskich autorów, bo są luźniejsi niż tłumaczenia, ale z drugiej strony też czytałam od nich złe książki. Ale tak samo Amerykańcy wydają tyle złego, co zostaje tłumaczone i wpada na nasz rynek, a jakoś nikt nie ma do nich awersji
OdpowiedzUsuńWiem, że też cię to wkurza :P Sama nie wiem, co do tego ma narodowość, ale cóż... najwidoczniej dla niektórych to jest problem
UsuńPrzyznam, że nie miałam tego odruchu, bo jako dzieciak przepadłam w Wiedźminie ;) Więc skoro pierwsza ulubiona saga jest polaka, to przecież nie może być tylko jeden dobry ;)
OdpowiedzUsuńAle już do polskich filmów byłam długo zrażona, podobnie jak do polskich seriali. Z czasem się zmieniło, ale potrzebowałam na to dobrych kilkunastu lat.
Fajnie, że nigdy nie miałaś negatywnych doświadczeń z polskimi książkami!
Usuń