„Avengers: Wojna bez granic‟ [recenzja bezspoilerowa]


Avengers: Wojna bez granic to trzecia odsłona przygód grupy superbohaterów, którzy uratowali Nowy Jork przed kosmitami. Tym razem muszą stawić czoła potężnemu Thanosowi, który pragnie wejść w posiadanie wszystkich Kamieni Nieskończoności. Czy dotychczas niepokonanym bohaterom uda się uratować wszechświat?

Avengersów uwielbiam od kiedy pierwszy raz zobaczyłam Iron Mana. Od tamtej pory jestem zakochana w Robercie Downeyu Juniorze i oglądam każdy film z jego udziałem. Co więcej pamiętam jak będąc dzieckiem oglądałam kreskówki z uniwersum Marvela. To dlatego na Avengers: Wojnę bez granic czekałam z niecierpliwością, kupując bilet na tę produkcję jeszcze parę tygodni przed premierą.

Ten film stał pod wielkim znakiem zapytania. Niby poznaliśmy zarys fabularny – Thanos chce zdobyć wszystkie 6 Kamieni Nieskończoności, aby wymazać z wszechświata połowę istot (notabene Gosiarella poczyniła fajny tekst wyjaśniający, o co z nimi chodzi). A ponieważ dwa z Kamieni znajdują się na Ziemi, to przybywa tam, aby zmierzyć się z Avengersami. I nie tylko z nimi, ponieważ do grona znanych nam superbohaterów, którzy uratowali Nowy Jork, dołączyło kilka nowych twarzy poznanych w najnowszych produkcjach.

Jednak ten opis to było dla mnie za mało. I zapewne nie tylko dla mnie, ponieważ biorąc pod uwagę, ile teorii narosło w internecie od kiedy ogłoszono ten film, to nikt nie miał pewności, czego dokładnie oczekiwać. Ja wiedziałam tylko tyle: pewnie będę przerażona.


Już od pierwszych minut widz zostaje wbity w fotel, przyglądając się dramatycznym wydarzeniom, które rozgrywają się na ekranie. Akcja zostaje podjęta zaraz po zakończeniu filmu Thor: Ragnarok, więc początek nowych Avengersów stanowi uzupełnienie listopadowej produkcji. To te pierwsze sceny uświadamiają nam, że tym razem nie dostaniemy lekkiej produkcji, jak Spiderman Homecoming. Będzie dramatycznie, będzie niepokojąco i będzie mrocznie.

I wiecie co? Było. Wiele scen sprawiło, że serce waliło mi młotem, a do oczu napływały łzy. Stresowałam się jeszcze przed rozpoczęciem filmu i to uczucie nie opuściło mnie aż do ostatniej sceny po napisach, na którą wszyscy w sali kinowej czekali z niecierpliwością. Historia przez cały czas trzyma nas w napięciu, zastanawiamy się, kto zginie oraz jak potoczą się walki na ekranie. Bo tych akurat było mnóstwo. Cały film przepełniony jest pojedynkami, które były naprawdę udane, choć momentami wydawało mi się, że niektóre postacie nie dają z siebie wszystkiego.

W ramach zachowania równowagi między końcem wszechświata a marvelowsko-disneyowskimi elementami twórcy postawili na pewne sceny humorystyczne, które doskonale łączyły poczucie humoru postaci z różnych produkcji. Warto jednak podkreślić, że humor ten nie był nachalny, a raczej gorzki w imię utrzymania filmu w mrocznych klimatach.


Najbardziej ciekawiła mnie mieszanka wybuchowa postaci, które spotykają się po raz pierwszy. Relacje, które zawiązały się między poszczególnymi bohaterami sprawiły, że uśmiechałam się do siebie, myśląc, że chętnie zobaczyłabym ich w bardziej pokojowych warunkach. Takie połączenie różnych doświadczeń i innych stylów myślenia było udane oraz ożywiło produkcję.

Zresztą połączenie tylu postaci sprawia, że widz dostrzega pewne smaczki, które wywołują uśmiech na twarzy. Może odczucia "I see what you did here" nie ma tak dużo, jak w przypadku Thora: Ragnaroka, ale dalej pewne sceny sprawiały, że śmiało można było użyć słów deja vu.

Nie tylko postacie łączyły ze sobą różne produkcje! Miały tutaj znaczenie także utwory muzyczne, pochodzące bezpośrednio z filmów, które wcześniej nie zostały ze sobą zderzone. Dlatego też pojawiają się utwory charakterystyczne dla Strażników Galaktyki, a niedługo potem słyszymy muzykę z Czarnej Pantery.


Avengers: Wojna bez granic to coś nowego, coś świeżego i coś innego. Dostajemy niezwykłe widowisko, któremu nie sposób się oprzeć. Ten film był bardzo dobrze wykonany pod względem muzycznym, gry aktorskiej oraz wydarzeń fabularnych. Poza tym wywołał we mnie wiele skrajnych emocji, co zawsze cenię w produkcjach filmowych. Niestety obawiam się, że kontynuacja nie dorówna swojemu poprzednikowi, ale to rozmyślania na przyszły rok. Póki co pozostaje mi tylko gorąco polecić ten film każdemu fanowi Marvela!

A Wy widzieliście już nowych Avengersów? Jeżeli tak, to zapraszam do lektury spoilerowych pogadanek! Jeżeli nie, to: na co jeszcze czekacie?

Komentarze

  1. Ja mam nadzieję i boję się zarazem, że kolejna część dorówna tej pod względem ładunku emocjonalnego. Boję się, bo czuję, że przed kolejnym seansem będę musiała zażyć jakieś relanium.

    No i Tom Holland <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w następnej części pożegnamy się z jakąś kultową postacią - niestety :(

      Usuń
  2. moje serce umiera po zakończeniu tego filmu, jak tak można ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje serce umierało przez cały ten film </3 Boję się, że po drugiej części będzie jeszcze gorzej.

      Usuń
  3. Zgadzam się z Tobą. Ten film to był emocjonalny rollercoaster. Ja dosłownie wyszłam z kina zalana łzami. Śmiałam się, bałam, wkurzałam i ryczałam jak nienormalna. Wiedziałam, że będę się bała tego filmu i to uczucie ani na chwilę nie zmalało. Na szczęście (czy raczej jego nieszczęście) siedział koło mnie kolega i praktycznie cały czas trzymaliśmy się za ręce, bo tak się baliśmy i jednocześnie ekscytowaliśmy ;p.

    Nie mogę uwierzyć, że muszę czekać rok, żeby dowiedzieć się, jak oni ruszą kontynuację od momentu, w którym film się skończył. Nawet nie mam żadnych domysłów... Zdaję się na łaskę braci Russo <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to miałyśmy podobnie, z koleżanką odcinałyśmy sobie nawzajem dopływ krwi do rąk przez większość filmu!

      Ja jedynie wróżę jak się druga część zakończy, a precyzując: jak się zakończy sprawa Thanosa. Niestety mam dużo, dużo pytań i czekanie rok na odpowiedzi brzmi jak istna tortura!

      Usuń
  4. Ja jeszcze nie widziałam :c muszę dopiero pójść do kina. Ale już mi się ten popmysł z muzyką podoba. No i w ogóle ta ilość bohaterów!
    http://teczowabiblioteczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, to czym prędzej się wybierze - nie ma na co czekać, bo jeszcze przypadkiem natkniesz się na spoilery :/

      Usuń
  5. Ja czekam na to, aż obejrzymy z chłopakiem Avengers 2 i Thor 3 xD
    Ale chciałabym iść do kina na 4DX <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju! No to trochę w plecy jesteś, bo przed Avengersami 3 oprócz wymienionych przez Ciebie, wypada jeszcze obejrzeć (minimum) "Wojnę bohaterów" i warto "Czarną panterę", "Spiderman: Homecoming" oraz "Strażników Galaktyki vol. 2"! Ale liczę, że uda Ci się wszystko nadrobić! :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza