„Dwór mgieł i furii‟ – Sarah J. Maas [recenzja]
I żyli długo i szczęśliwie!
Ale czy na pewno...?
Po tym, co zrobiła Feyra, aby ocalić cały Prythian można by pomyśleć, że wszystko skończyło się dobrze. Dziewczyna obdarzona została wiecznym życiem u boku ukochanego, planują swój ślub, jej rodzina żyje w dostatku - wszystko jest w najlepszym porządku. Pozornie. Serce Feyry zieje pustką. Nie jest w stanie jeść, przespać całej nocy bez koszmarów o wydarzeniach, które miały miejsce Pod Górą. Żeby tego było więcej o spłatę długu upomina się Rhysand, Książę Dworu Nocy. Ale co jeżeli to nie książę nocy jest tym, kogo należy się bać? Jak się zachować w obliczu zbliżającej się wojny?
Za gwiazdy, które słuchają i marzenia, które się spełniają.
Pierwszy tom mi się podobał, aczkolwiek po jego lekturze byłam przekona, że ta seria nie dorówna mojemu ukochanemu Szklanemu tronowi. Okazuje się jednak, że mogłam się mylić... Ale od początku! Pierwszy tom, Dwór cierni i róż, był przepisaniem bajki o Pięknej i Bestii w nieco mroczniejszej narracji. Pomijając elementy, których Disney na pewno nie użyłby w swojej bajce związanych z walką, mordowaniem i upijaniem, to historia była bardzo zbliżona. Dlatego nieco obawiałam się drugiego tomu, który mógł być równie bajkowy, co pierwszy. Cóż, Maas po raz kolejny mnie zaskoczyła i pokazała, że nie można w nią wątpić.
Feyra jest zdruzgotana - można ją śmiało uznać za wrak psychiczny. Nie jest w stanie przespać całej nocy, ponieważ budzą ją okropne koszmary. Tamlin chcąc jej dać więcej czasu odcina ją od spraw związanych z naprawieniem Dworu Wiosny. Swojej ukochanej za to nakazuje skupienie się na organizacji ślubu - doboru serwetek, kwiatów oraz koronek. Mimo jej ogromny próśb, aby mogła wybrać się gdzieś z Tamlinem, za każdym razem otrzymuje odmowę.
Myślę, że Maas ponownie pokazała, że potrafi bardzo dobrze przedstawić bohaterów o zdruzgotanej psychice. Feyrę spotkały okropne wydarzenia, których wizja ślubu nie potrafi naprawić. Cierpi, nie jest w stanie czerpać radości z rzeczy, które kochała. Autorka ma niesamowity talent do wywołania u czytelnika współczucia, ponieważ szczerze było mi żal Feyry.
Co więcej! Potrafi zbudować niesamowitą przemianę bohaterki, pokazać ją nie jako księżniczkę w absurdalnej sukni ślubnej, a jako wojowniczkę, która wykorzystuje swoją wewnętrzną siłę, aby walczyć za tych, których kocha.
Zresztą nie tylko jej postać została bardzo dobrze wykreowana. Wszyscy, którzy pojawiają się w tym tomie (niezależnie od tego czy wywołują miłość i radość czy zgorszenie i wściekłość) zostały zbudowane w doskonały sposób. Szczerze uwielbiam Rhysa i chociaż mogłabym się na temat tego uwielbienia rozwodzić, to oszczędzę wam spoilerów. Po prostu zróbcie miejsce w sercu na nową postać książkową.
Sama fabuła, historia, która została przedstawiona w tym tomie jest wciągająca. Ponownie okazuje się, że pierwszy tom u Maas to zaledwie wprowadzenie, które trzeba przeczytać, aby zrozumieć resztę, jednak nie należy się spodziewać cudów. Z kolei drugi tom wrzuca czytelnika na rollercoaster uczuć, przeżyć, spisków oraz niesamowitych starć. Poznajemy szereg cudownych bohaterów, angażujemy się w relacje między nimi, a potem zostajemy pochłonięci przez wydarzenia, które nieraz, nie dwa są zaskakujące i wbijające w fotel.
Podobało mi się wiele rzeczy - bohaterowie, wydarzenia, dialogi, opisy, kreacja świata (także to, że razem ze Szklanym tronem stanowią one megaversum). Z kolei o wiele trudniej znaleźć mi to, co uważam w tym tomie za nieudane. Zdecydowanie Dwór mgieł i furii jest bardziej udany od swojej poprzedniczki, Dworu cierni i róż.
Styl Maas jest o tyle lekki, że siedmiusetstronicową książkę czyta się szybko. Niech nikogo nie przerazi ta objętość, ponieważ nawet nie zauważycie upływu kolejnych kartek. W jednej chwili jesteście na pierwszej stronie, a w następnej zaczynacie się modlić do Kotła, aby Uroboros zesłał w Polsce trzeci tom jak najszybciej.
Spodziewam się, że ta seria będzie kolejną, która wielokrotnie doprowadzi mnie do śmiechu, płaczu oraz złości. Zapewne będę z niecierpliwością czekać na kolejne tomy oraz tworzyć teorie spiskowe, co będzie dalej.
Z tych też powodów polecam tę serię każdemu, kto lubi Maas, a nawet tym, którzy jeżeli jeszcze nic nie czytali tej autorki. Nawet jeżeli nie przekonał was w pełni Dwór cierni i róż, to koniecznie musicie sięgnąć po kontynuację!
Dla mnie "Dwór cierni i róż" był porażką - książką słabą, nudną z irytującymi bohaterami. Jestem na nie.
OdpowiedzUsuńPo pierwszym tomie też nie byłam zachwycona, ale drugi znacząco zmienił moje zdanie :D
UsuńNiemniej nie zaskakuje mnie niechęć po początku tej serii.
Jeszcze nie czytałam tego tomu, gdyż nawet jeszcze nie nadrobiłam pierwszej części, która czeka na mnie grzecznie na półce (a to dzięki wspaniałej znajomej, która użyczyła mi swojego egzemplarza). Mam nadzieję, że kiedy się za tę serię zabiorę, to niczego nie będę żałować i sama będę wyć do księżyca, coby wydawnictwo jak najszybciej wydało kolejny tom! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
BLUSZCZOWE RECENZJE
Mam nadzieję, że Ci się spodoba!
UsuńHm, a ja prawie usnęłam przy pierwszym tomie :P Nie dałam rady :P
OdpowiedzUsuńNo tak, to się zdarza. Jak mówię, drugi tom jest o wiele lepszy!
UsuńKocham, uwielbiam! Potrzebuję 3 część na już!
OdpowiedzUsuńPodobnie jak ja!
UsuńKocham <3 Nie, ja wręcz ubóstwiam tą książkę <3 I Rhysa oczywiście <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com
To mamy coś wspólnego <3
Usuń