5 błędów czarnych charakterów


Lubię czarne charaktery. Może niekoniecznie chciałabym spotkać filmowych antagonistów w prawdziwym świecie, jednak oglądanie ich na ekranie wzbudza moje zainteresowanie. Oczywiście, o ile dana postać jest dobrze zbudowana. Niestety tworzenie czarnych charakterów to zmora niejednego twórcy. Większość z nich idzie w hollywoodzkie cliche i doprowadza do ogłupienia przeciwników naszego prawego protagonisty. Co znowu objawia się następującymi błędami...

A teraz zdradzę ci mój plan! 

Tajemniczą nie jest, że antagoniści są aroganccy. Jednak w imię logiki czasami powinni nieco powstrzymać się od chełpienia. Każdy z was zapewne zna tę scenę, w której główny bohater został złapany i osłabiono go na tyle, że nie może się ruszyć. Z trudem wychodzi mu z gardła jedno słowo: "dlaczego?". I wtedy zaczyna się wyjawienie całego planu. Ze szczegółami. Antagonista zdradza: o której, gdzie i w jaki sposób planuje czynić zło. Przedstawia w ten sposób swój brak inteligencji. Czarny charakter jest przekonany, że pokonał swojego odwiecznego przeciwnika, więc właściwie co mu szkodzi wyjaśnienie swojego szatańskiego planu?

Taki monolog na pewno nie skończy się zbyt dobrze. Po pierwsze istnieje możliwość, że protagonista jednak pozbiera swoją godność z podłogi i w trakcie monologu przeciwnika - pokona go. Po drugie główny bohater może komuś przekazać informacje na temat planu "tego złego" i przejęcie władzy nad światem nie dojdzie do skutku. Po trzecie czas monologu umożliwia szlachetnej postaci opracowanie planu ucieczki.


Chcę to wszystko

Jak wcześniej wspomniałam - czarne charaktery są aroganckie, ale ich kolejną znaczącą cechą jest chciwość. Nie wystarczają im skutki zrealizowania własnego planu. Jeżeli pojawi się możliwość, aby móc zagarnąć jeszcze więcej - skorzystają z niej. Ten przykry element wykorzystają sprytni protagoniści (o ile sprytu im nie brakuje) i wtedy złoczyńca kończy z niczym.


Wysyłanie popleczników

Mój dziadek mawiał: umiesz liczyć, to licz na siebie. I myślę, że czarne charaktery powinny się tego nauczyć, ponieważ nadmierne zaufanie im szkodzi. Wysyłanie swoich popleczników, których poziom IQ zbliża się do zera wraz z kolejną sekundą ich istnienia, nie kończy się dobrze. Antagonista daje jedno zadanie do wykonania "zlikwidujcie mojego przeciwnika". Gwarantuję - nie zrobią tego. Co gorsza, mogą pomyśleć, że im się udało i oszukać swojego pracodawcę. Nie wierzycie, że to możliwe? Odsyłam do naszego dzieciństwa: Hadesa w Herkulesie jego poplecznicy zawiedli.


To ja już pójdę!

W końcu się udało! Ten dobry i szlachetny został złapany! Co w takim przypadku? Opcja numer jeden: zostawię go swoim poplecznikom (patrz punkt wyżej). Opcja numer dwa: użyję machiny śmierci, która zlikwiduje cel za pół godziny. Ja jednak nie będę czekać na skutek i pójdę realizować swój plan. Nie, to nie przyniesie zamierzonego efektu. Najpewniej ktoś uratuje tego dobrego albo on sam zadba o swoje bezpieczeństwo. Wtedy przejdziemy do cliche, w którym w ostatniej chwili antagoniście wytrąca się czerwony przycisk zagłady z rąk, a ten z pełnym niedowierzaniem powie "To niemożliwe!".


Jeden na jednego

Czarne charaktery są złe - to oczywistość, a jednak warto ją sobie przypomnieć, ponieważ nie każdy o tym pamięta. W związku ze swoją naturą, która raczej nie sprzyja przeprowadzaniu staruszek przez jezdnię, złoczyńcy mogą stosować nieczyste zagrania. A zatem, w przypadku, gdy mamy kilku popleczników powinni oni walczyć z naszym bohaterem w imię zasady "wszyscy na jednego". Owszem, to nieuczciwe, ale kto wymaga uczciwości, gdy chce się pokonać Doctora Strange'a?


Powyższe błędy rzucają się w oczy i niestety uprzykrzają śledzenie losów postaci na ekranie. Bo jak tu zachwalać błyskotliwość protagonisty, kiedy jego nemezis jest idiotą? W takim przypadku obydwie strony tracą na wiarygodności, a twór popkultury na jakości. Na szczęście są jeszcze tacy antagoniści, których kreację można docenić.

A jakie waszym zdaniem antagoniści popełniają błędy? Zwracacie na to uwagę przy kontakcie z popkulturą?

>Artykuł pojawił się wcześniej w 75 numerze "Nowego Gwoździa Programu"<

Komentarze

  1. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy czytałam te punkty. :D Masz zupełną rację, często trafiają się takie czarne charaktery - głupio stworzone. Najbardziej bawi mnie to wyjawianie całego planu - brzmi tak sztucznie, że aż komicznie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że Cię to rozbawiło :D
      Prawda! Na ich miejscu trzymałabym gębę na kłódkę!

      Usuń
  2. Hahahahah, mnie to zawsze bawi w bajkach :P Filmów, jak wiesz, nie oglądam :D
    Ale w książkach wolę, gdy czarny charakter jest inteligentny, tajemniczy i nieuchwytny, a nie sparodiowany, bo popełnianie tych błędów zakrawa już tylko na parodię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę, gdy czarny charakter jest dobrze zbudowany, to od razu dodaje lepszej otoczki książce. A takie... cosie od razu odbierają frajdę z lektury.

      Usuń
  3. Genialny post!
    Ja mam coś takiego, że jak zaczyna się scena gdy czarny charakter wyjawia caly swój plan to robię taki facepalm... O wiele bardziej wolę profesjonalistów :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja niekoniecznie zwracam na to uwagę w filmach, bo jeśli już jakiś oglądam to dla rozrywki ;) a nie analizowania i watykania błędów... Nie mogę jednak tego samego powiedzieć o książkach. W nich na czarne charaktery o wiele więcej zwracam uwagi oraz błędy autorów przy ich kreacji...A takowe niestety zdarzają się często.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też staram się oglądać dla rozrywki, po to podejmuję się zapoznania z jakimś tworem popkultury (zazwyczaj). Jednak ja takich błędów nie umiem przeoczyć, bo od razu rzucają mi się w oczy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza