Przyjaźń na odległość
Czasem pytam moje przyjaciółki na wspólnym chacie, o czym powinnam napisać na blogu. Naiwnie liczę na pomysły w stylu "sytuacja geopolityczna pingwinów", bo odpowiedź zawsze jest taka sama: o nich. Zawsze to zbywam, ale niech im będzie - doczekały się.
(A przynajmniej w pewnym sensie).
W szkole podstawowej, gimnazjum, szkole średniej przyjaciół ma się na miejscu. Widuje się ich codziennie, często chodzą do tej samej klasy, a jeżeli nie to chociaż do tej samej szkoły, ewentualnie dalej mieszkają w tym samym mieście. A co gdy ta stała grupa przyjaciół wyjeżdża na uczelnie na cztery strony Polski? Wtedy pojawia się problem.
Wstaję rano, wchodzę na gadu-gadu z telefonu (tak, dalej używam tej archaicznej aplikacji) i piszę do Rzeszowa, że w autobusie do Katowic tłok i zimno. W trakcie wykładu dostaję sms'a z Warszawy z wywodem na temat serialu. Popołudniu widzę na facebooku fajny obrazek związany z książkami i wysyłam go do Krakowa. Wieczorem dzwonię i przeżywam odcinek anime z przyjaciółką po drugiej stronie miasta (której i tak ze względu na studia nie widuję tak często jak kiedyś).
Chwała telefonom i internetowi
W XXI wieku jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że piszemy z ludźmi przez facebooka, nawiązujemy w rozmowach do tego, co zobaczyliśmy wczoraj wieczorem na kwejku. Nieraz jest to początek mojej rozmowy. Darmowe minuty i godzinne wiszenie na telefonie, gdy rozmawiam z przyjaciółkami o pierdołach jest idealne. Któraś ma problem, pisze o tym na chacie, po chwili wszystkie urządzamy sobie telekonferencję. A więc jednak nie tylko o pierdołach. Czasem dzwonię do - niektórym tu pewnie znanej - ognistej strzały i urządzamy sobie wojnę. Tak dla zabawy. "To ja biorę bogów Asgardu!", "Ach, tak? To ja uczniów Hogwartu".
Co z tego, że przez telefon? Ja wiem, że twarzą w twarz lepiej, ale lepiej się czuję, gdy mogę o 22 zadzwonić do Warszawy i gadać o przyszłości zamiast czekać parę tygodni, aż przyjedzie do domu i spytać ją, co sądzi na dany temat.
Telefony i internet spłaszczają relacje międzyludzkie? Cóż, ciekawe jakby wyglądała ta nasza relacja, gdyby nie było internetu i telefonów. Pozostałoby nam pisać listy (choć to dalej nie jest kontaktowanie się twarzą w twarz, więc możliwe, że to też powinnam usunąć z listy możliwych form kontaktu).
Spotkanie
"A było tak pięknie, gdy nie musiałam was oglądać... Teraz znowu się z wami spotykać..."
Stwierdzenie otwierające każde spotkanie. Nie oznacza to, że się szczerze nienawidzimy. Gdyby policzyć wszystkie nasze "nienawidzę cię" w stosunku do "kocham cię, jesteś najlepszą przyjaciółką", to uwierzcie - pierwsze wygrywa. W końcu jedna z moich przyjaciółek to moja Nemezis.
A tak naprawdę, to gdy uda nam się już spotkać raz w miesiącu i zobaczyć na żywo, to nie potrafimy się nagadać. Każda kiedyś musi wrócić do domu, a czasem się tak szczęśliwie składa, że w jeden weekend jesteśmy wszystkie - to oznacza zobaczenie się, u którejś w domu albo w kawiarni. No i tak sobie siedzimy, gadamy i zawsze o czymś zapomni się powiedzieć. Potem trzeba wyjechać, a pożegnania są smutne, choć przykryte fasadą słów "uf, znowu was nie muszę oglądać".
Wyjazd to koniec przyjaźni?
Nie. Wyjazd na studia oznacza, że rzadziej widujesz się ze swoimi przyjaciółmi, a nie, że wasza relacja tworzona przez lata zostaje skreślona. To w dalszym ciągu wspieranie się, rozmawianie przez telefon, pisanie ze sobą i spotykanie się przy każdej możliwej okazji. To czasem są dwa dni milczenia, a czasem cała noc rozmów. Ale jeżeli ktoś z was jedzie na studia i obawia się, że w ten sposób zakończy się jego przyjaźń, to niech się nie martwi. Jak się postara - to wszystko się uda utrzymać. Tylko potrzeba w to włożyć odrobinę wysiłku i zainteresowania. Bo nie zawsze jest łatwo, ale na pewno się opłaca.
Ja najlepszych znajomych mam właśnie w innych miastach (studia nas porozdzielały trochę ;)), ale to wyszło nam tylko na plus. Wciąż do siebie dzwonimy, piszemy, a jak się spotkamy, to nie możemy się nagadać. Każdy z nas ma swoje życie, ale raz na jakiś czas się widzimy i to jest tak, jakbyśmy nie widzieli się dosłownie chwilę a nie dłuższy czas. Fakt, teraz gdy jest fcb, telefony, smsy, jest łatwiej, ale NIC nie zastąpi kontaktu face to face ;)). Dobry post.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;))
Owszem, nic kontaktu face to face nie zastąpi - zgadzam się. Aczkolwiek wydaje mi się, że w przypadku, gdy można się z kimś kontaktować tylko przez telefon albo wcale, to lepiej wybrać ten "pośredni, spłaszczający relacje" sposób, bo bez żadnego słowa to przyjaźń długo by nie pociągnęła.
UsuńDziękuję :)
Widzę moja Nemezis, że w końcu piszesz o czymś konkretnym XD Dziękuję za promocję bloga i za wspomnienie, że rzadko się widujemy (i tak cię nie chcę widywać :P). Dziękuję za twoją łaskawość i dzwonienie do mnie kiedy oglądam jakiś ważny moment w anime albo czytam coś WAŻNEGO w książce - nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że za niedługo dobijemy do anielskiej, szczęśliwej siódemki :3
No, w końcu wezmę się za poważne pisanie. Każdy post będzie kolejno czcić moją następną przyjaciółkę :P
UsuńOch, nie ma za co. Będę dzwonić częściej - na przykład w trakcie twoich wykładów, co ty na to?
W sumie... Teraz mamy piekielną szóstkę :P
To z tym czczeniem każdej przyjaciółki po kolei, to Twój najlepszy pomysł w życiu, szczerze mówiąc ( zaraz po tym, żeby się z nami zaprzyjaźnić :p). Trzymam Cię za słowo! <3
UsuńK. :*
To była niestety ironia, ale jak kiedyś wydam książkę, to umieszczę was w podziękowaniach (w końcu to ty jesteś moim dzielnym korektorem).
Usuńja chciałam być Twoim czytelnikiem, ale nigdy mi nic nie wysłałaś :( a ja wciąż czekam, czekam, czekam... ale cóż taki los przyjaciółki poczekam jeszcze chwilę, może ruszy Cię sumienie :P
UsuńOwca
Kiedyś zaczęłam ci opowiadać o czym piszę i nazwałaś to pierdołami! Ale cóż... Gotowe na wszystko obejrzałaś, może i gust książkowy ci się zmieni :P
UsuńPrzyznaje było tak, gdyż nie lubię zbytnio tego rodzaju książek ale na Sylwestrze obiecałam że przeczytam, pamiętasz? Tylko że nie dostałam :(
UsuńCzyli wychodzi, że to Twoja wina <3
P.S. "Gotowe na wszystko" polecam, jeden z najlepszych seriali jakie widziałam. Nawet Gekon ma obejrzeć :D
Gekon obejrzy, jak przestaniecie mu spoilerować :p :*
UsuńU mnie już pójście do innego liceum uniemożliwiło mi częsty kontakt z przyjaciółką, ale dajemy radę. ;D Wspaniale, że masz znajomą blogerkę i to jeszcze czytającą książki, ja niestety ograniczam się do kontaktów blog-blog :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To dobrze, że mimo wszystko dajecie radę! ^^
UsuńMogę powiedzieć, że przyjaźń na odległość jest tak samo super jak przyjaźń między ludźmi mieszkającymi obok siebie.
OdpowiedzUsuńMoją najlepszą przyjaciółkę poznałam około 7 lat temu w jakiejś grze. Ona mieszka w Warszawie, ja na Mazurach. Od 7 lat kontaktujemy się przez listy, maile, facebook, gg, smsy, dzwonimy do siebie, gadamy na skypie. Nie znam innej osoby, która tak bardzo by mnie rozumiała lub akceptowała w całości. Co najlepsze - przez te 7 lat nigdy nie miałyśmy okazji żeby się spotkać w realu :)
Też mam koleżankę, którą poznałam przez internet. Znamy się od prawie 5 lat, świetnie się dogadujemy i również nigdy się nie widziałyśmy na żywo :P Liczę, że uda wam się kiedyś spotkać twarzą w twarz!
UsuńHmm...prawdę mówiąc to nie mam chyba żadnej przyjaciółki. Może bardzo mi bliską koleżankę. Nie wiem, ciężko powiedzieć...mam nadzieję, że jak pojedzie do Wrocławia to się nic między nami nie sypnie;].
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję, że wam się uda utrzymać kontakt :)
UsuńNie wierze, po prostu nie wierze!!! Po tak długim czasie wreszcie zrozumiałaś, że MY to idealny temat ma bloga. Nie wiem dlaczego tak go zawsze lekceważyłaś.
OdpowiedzUsuńW każdym razie potwierdzam to co napisałaś, uważam że przyjaźń na odległość jest możliwa jeśli się o nią dba, jesteśmy na to żywym przykładem :P Ale też muszę przyznać, że odkąd nie spotykamy się codziennie, jak to było w liceum, to nasza relacja jest jeszcze lepsza (może to przez tęsknotę, a może przez inne czynniki - których lepiej publicznie nie ujawniać :P ).
Pozdrawia Warszawa <3
P.S. Już się nie mogę doczekać kolejnego spotkania, mimo że Cię tak bardzo nienawidzę :*
Nie licz tylko na szybką powtórkę z rozrywki. Napisałam o was raz - wystarczy :P
UsuńNo my zdecydowanie więcej gadamy od kiedy zaczęłyśmy studiować - aż dziw!
Z tym internetem to myślę, że to zależy od konkretnych przykładów. Jeśli dwie przyjaciółki siedzą na wifi w kawiarni zamiast pogadać ze sobą, to owszem, można wtedy powiedzieć, że internet spłyca relacje. Jednak w waszym przypadku gdyby nie intrnet, nie mogłybyście się tak często komunikować. Ja akurat lubię pisać listy. Dzięki nim poznałam świetne osoby, które początkowo kojarzyłam tylko z blogów. To świetnie, że utrzymujecie ze sobą kontakt. Mam nadzieję, że ze swoją przyjaciółką, też będę miała takie relacje jak ty ze swoimi.
OdpowiedzUsuńCo prawda matur w grudniu nie pisałam, ale trohę mnie pocieszyłaś tym, że te w maju są prostsze od próbnych.
Mam nadzieję, że wasza relacja również utrzyma się jeszcze długo po skończeniu szkoły średniej.
UsuńMocno trzymam za ciebie kciuki :)
Moja kochana Meduzo! Mogę powiedzieć tylko jedno słowo: NARESZCIE <3. Wszystko, co napisałaś jest święta prawdą. Co z tego, że nie jesteśmy w tym samym mieście, gdy i tak bardzo często gadam z Wami od rana do nocy - czy to na chacie, czy przez telefon ( kocham telekonferencje! ) :p. Jasne, że to nie zastępuje żywego kontaktu, za którym nie raz tęsknię - ale gdyby nie to, to od razu mogłabym się utopić z żalu w Wiśle ( i mieć nadzieję, że chociaż do Warszawy dopłynę, a J. mnie wyłowi :p). Prawda jest też taka, że gdy wyjeżdżamy, zaczynamy bardziej doceniać rzeczy dla nas ważne. I tak dowiedziałam się, że ta przyjaźń to jedno z piękniejszych doświadczeń w moim życiu, a co więcej mam nadzieję, ze jedno z najtwalszych ( tak, tak, Meduzko, Owieczko i Wiewióreczko, chcę Wam powiedzieć, że wprost Was nie cierpię :* ).
OdpowiedzUsuńMoże ten komentarz jest chaotyczny, patetyczny i zbyt osobisty, ale po takiej notce nie mogłam napisać innego <3
Kraków całuje! :* <3
Jakież to wzruszające :P Liczę, że będziesz dryfować na trasie Kraków - Warszawa i jakoś przeżyjesz (w końcu ktoś musi mi wyszkolić tę armię gekonów, prawda?).
Usuńjakoś nie przekonuje mnie wyławianie gekonów z Wisły, ale jak mi kupisz auto to wyłowie Cię nawet z Bałtyku :D
UsuńZa te gekony jeszcze bardziej Was nienawidzę :p :*
UsuńGekon! każda z nas przyzwyczaiła się już do swojego zwierzęcego ja, ty też w końcu musisz. Zaakceptuj to, a zobaczysz że życie stanie się łatwiejsze :P - to tu :P
OdpowiedzUsuń(i ludzie już wezmą mnie za nienormalną, a Meduza zabroni mi pisać komentarze)
Owieczko, bo do Was one idealnie pasują :p
UsuńPS Meduza napisała o nas post i już pewnie żałuje, bo jej siejemy zamęt w komentarzach :p
a ja przepraszam co, chodzę i becze? <3 ale masz rację, Meduza nas zabije, dlatego skończmy w porę naszą internetową karierę <3
UsuńOwszem, zaczynam żałować... Nie sądziłam, że tak szybko do tego dojdzie.
UsuńKochamy Cię :*********
UsuńW końcu przychodzi taki czas, kiedy przestaje się mieć czas na znajomych... pamiętam swoje dawne rozmowy ze znajomymi, beztroski czas... a odkąd stałam się samodzielna jak i moi znajomi, wszystko nagle się skończyło ... :(
OdpowiedzUsuńTo przykre, ale mam nadzieję, że znajdziesz nowych znajomych, z którymi twoje relacje wytrzymają o wiele dłużej :)
UsuńWiesz, mi wystarczyło, że poszłam do szkoły do Warszawy. Niby nic, ale jednak. Nadal mieszkam w tym samym miejscu, ale tak, jak z Młodą znamy się 12 lat i zawsze chodziłyśmy do innych szkół (cóż, różnica wieku robi swoje) to możemy widywać się raz na miesiąc, a jest tak, jakbyśmy widziały się ledwie wczoraj. Za to z drugą przyjaciółką po roku takich spotkań po łepkach wystarczyło, że pokłóciłyśmy się o mega głupotę i bum! KONIEC. A mieszka nadal w bloku obok... I cóż, już nie jest moją przyjaciółką. Mam dwie przyjaciółki w Warszawie, jedną mieszkającą w tym samym blogu i dwie dziewczyny z Blogosfery, które przez bloga poznałam, ale pisze mi się z nimi tak dobrze, że śmiało nazwałabym je przyjaciółkami i spotkała się z nimi na żywo. Ale na razie - na szczęście - chwała internetowi! <3
OdpowiedzUsuńJedyną relacją, której na odległość dłużej niż pół roku bym nie wytrzymała jest relacja z moim chłopakiem. Bo kocham się tulić :D
Też mam pewną znajomą, którą poznałam przez Internet, a że mieszka kawał drogi ode mnie, to nigdy się nie widziałyśmy. Także doskonale cię rozumiem.
UsuńGdyby nie telefony i internet, to chyba bym się popłakała :D Mam kilku swoich ludzi, którzy zupełnie nie bytują w moim miejscu zamieszkania, więc inaczej się nie da. Kontakt rzadszy, ale jest, przyjaźń też nadal jest ;)
OdpowiedzUsuńMam podobnie, prawdopodobnie bym się zapłakała :P
UsuńOoooooo <3 Na szczęście nigdy do tego nie dojdzie ;*
UsuńPS Wiem, że już miałam nie spamować, ale musiałam to napisać :P
nie ma to jak spotkanie ale to bzdura, że internet i telefony spłycają relację, według mnie pomagają je utrzymać
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńPowiedziałabym, że znajomości na odległość potrafią być nawet zdrowsze - jeśli widujesz kogoś codziennie, siłą rzeczy w końcu masz go dość ;P W każdym razie, nie widzę tu żadnego spłaszczania relacji, o ile jednak w miarę możliwości spotkania się odbywają ;)
OdpowiedzUsuńdrewniany-most.blogspot.com
Coś w tym jest :P Mniej możliwości żeby się pokłócić z taką osobą o pierdoły, skoro nie widuje się jej codziennie.
UsuńHm, ja i moja przyjaciółka ciągle klocimy się o pierdoly, pisząc ze sobą :P Kiedy się spotykamy na żywo, tych kłótni jest o wiele mniej xD
UsuńTo widać już ten fakt zależy od osoby :D
UsuńW takich właśnie chwilach chwała internetowi i telefonom :D Bez tego byłoby ciężko utrzymać przyjaźń na odległość... Ale na szczęście nie trzeba się o to martwić ^_^
OdpowiedzUsuńDokładnie! ^^
UsuńSuper, że dalej macie ze sobą tak rewelacyjny kontakt :) Jak widzę z perspektywy czasu, moje przyjaźnie były raczej tylko "szkolne". Szkoła się skończyła, ludzie się porozchodzili, porozjeżdżali, kontakt stopniowo się osłabiał, później urwał.
OdpowiedzUsuńTo trochę kiepskie, ale zawsze pozostają wspomnienia z tymi ludźmi! :)
Usuńja tam wierzę w przyjaźń na odległość, ba! wierzę w przyjaźń z kompletnie obcym mi człowiekiem poznanym przez internet/blog/czat milion lat temu, kiedy to nawet nie było okazji się spotkać! :D
OdpowiedzUsuńgdyby nie media, moje życie na obczyźnie w ogóle byłoby smutne :<
Zgadzam się, sama mam taką przyjaźń tylko przez internet :)
Usuńi chodź się bawić z nami w wołanie wiosny, no chooodź! :D
OdpowiedzUsuńSkoro tak zachęcasz :D
Usuń