Zaburzenia psychiczne w New Adult
Bohaterowie New Adult bardzo często cierpią na zaburzenia psychiczne. Jednak podejście niektórych autorów do tego tematu pozostawia wiele do życzenia...
Spłycanie problemu
W New Adult znajdziemy reprezentację dla wielu zaburzeń natury psychicznej, jednak na prowadzeniu znajdą się urazy wywołane gwałtem, znęcaniem się psychicznym oraz fizycznym bądź utrata kogoś bliskiego. W związku z tym wiele bohaterek cierpi na poważne choroby, do których zaliczają się depresja oraz zaburzenia lękowe. To prawdopodobnie te najczęściej znajdziemy na kartach New Adult, jednak nie twierdzę, że są one jedyne.
Samo mówienie o problemach psychicznych nie jest złe. Ba! Jest wręcz wskazane w celu uświadamiania oraz uwrażliwiania społeczeństwa. Problem polega jednak na tym, jak to się robi. A niestety autorzy powieści z tego nurtu bardzo często podchodzą do tematu w luźny sposób. Nierzadko można odnieść wrażenie, że pisarz nie przygotował się wystarczająco do opisania danego zaburzenia, a przez to spłycił jego naturę. Decyduje się na użycie poszczególnych elementów związanych z chorobą, kiedy jest to przydatne fabularnie, by kilka stron później o nich zapomnieć.
Spłyceniu ulegają nie tylko zaburzenia same w sobie, ale również powody, które do nich doprowadziły. Z łatwością mówi się o gwałcie i przemocy domowej, a nieraz usprawiedliwia się przemoc miłością (tak, będę się powoływać na sytuację w Dręczycielu do końca swoich dni). Zresztą gloryfikowanie toksycznych relacji również w New Adult nie brakuje.
Spłyceniu ulegają nie tylko zaburzenia same w sobie, ale również powody, które do nich doprowadziły. Z łatwością mówi się o gwałcie i przemocy domowej, a nieraz usprawiedliwia się przemoc miłością (tak, będę się powoływać na sytuację w Dręczycielu do końca swoich dni). Zresztą gloryfikowanie toksycznych relacji również w New Adult nie brakuje.
Wielokrotnie choroby (oraz ich powody) zostają uproszczone, zniekształcone i dostosowane w taki sposób, aby pasowały do romansu. Niestety rzeczywistość nie jest tak kolorowa jak w książkach, a bohaterki (oraz bohaterowie) prawdziwego życia muszą walczyć z tymi zaburzeniami w nieraz mniej atrakcyjny sposób niż jest to przedstawione w powieściach.
Jedno, magiczne lekarstwo
Bowiem w New Adult rozwiązanie jest zazwyczaj jedno: główna bohaterka trafia na chłopaka, który pozwala jej odżyć i sprawia, że wszystkie problemy znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie wykluczam, że takie cuda się zdarzają. Każdej osobie borykającej się z zaburzeniami psychicznymi życzę, by pewnego dnia obudzili się zdrowi. Jednak zazwyczaj to tak nie działa.
Wsparcie osób, w których można znaleźć oparcie jest potrzebne w procesie leczenia. Możliwość wyżalenia się komuś zaufanemu albo po prostu spędzenia czasu z druga osobą poprawia nastrój, a w niektórych sytuacjach może uratować życie. Nieraz to bliscy motywują do dalszego leczenia oraz walki o swoje zdrowie. Z przykrością jednak muszę powiedzieć, że zazwyczaj do całkowitego wyleczenia potrzebna jest ciężka praca nad sobą oraz wsparcie ze strony profesjonalisty. Niestety zdarza się, że cała miłość, którą ktoś chce obdarować chorego może okazać się niewystarczająca, by mu pomóc. Skoro jednak wspomniałam już o specjalistach...
Brak psychoterapeutów i psychologów
New Adult cierpi na deficyt psychologów, psychoterapeutów oraz psychiatrów. Chociaż na stronach niejednej książki spotkamy takie postacie, często są one unikane w ramach pokazania, że to osoba, z którą bohaterka wchodzi w relację stanowi sposób na ozdrowienie. Ostatnio spotkałam się z tym zabiegiem u Tillie Cole (My Maddie) i byłam mocno zawiedziona, że postawiono na takie rozwiązanie. Oczywiście, czasami można poradzić sobie z zaburzeniami oraz chorobami natury psychicznej samemu, jednakże bardzo często proces ten wymaga wsparcia ze strony obiektywnej osoby posiadającej wiedzę z dziedziny psychologii. Co więcej w niektórych przypadkach konieczne jest leczenie farmakologiczne, którego samemu nie można sobie zapewnić.
Wydaje mi się, że podejmowanie się leczenia zaburzeń psychicznych dalej bywa dla niektórych osób powodem do wstydu. Chociaż do tematu podchodzi się z coraz większą swobodą, znajdą się osoby, które uznają tego typu problemy za widzimisię albo nieistotne problemy nastolatków. Dlatego szkoda, że książki, które pokazują okres wchodzenia w dorosłość nie mówią otwarcie, że pójście po pomoc może przynieść efekty (choć rzadko kiedy natychmiastowe); psychoterapeuci, psychologowie oraz psychiatrzy mogą pomóc; a chodzenie do nich to żaden powód do wstydu.
Wydaje mi się, że podejmowanie się leczenia zaburzeń psychicznych dalej bywa dla niektórych osób powodem do wstydu. Chociaż do tematu podchodzi się z coraz większą swobodą, znajdą się osoby, które uznają tego typu problemy za widzimisię albo nieistotne problemy nastolatków. Dlatego szkoda, że książki, które pokazują okres wchodzenia w dorosłość nie mówią otwarcie, że pójście po pomoc może przynieść efekty (choć rzadko kiedy natychmiastowe); psychoterapeuci, psychologowie oraz psychiatrzy mogą pomóc; a chodzenie do nich to żaden powód do wstydu.
Magiczne ozdrowienie
Co jednak mnie najbardziej frustruje, to fakt, że w New Adult bohaterkom zdarza się praktykować technikę nicnierobienia, by po zakończeniu wszystkich wątków fabularnych doszło do cudownego ozdrowienia, w wyniku którego zapomina o swoich dotychczasowych problemach. Niestety pełne wyleczenie się z niektórych chorób nie zawsze jest możliwe i po paru latach spokoju może dojść do nawrotu. O takiej możliwości oraz o tym, że leczenie jest procesem mówi się bardzo rzadko.
Dotychczas tylko raz spotkałam się z sytuacją, w której parę miesięcy po zakończeniu fabuły, wspomniane jest, że bohaterka dalej korzysta z pomocy psychologa, nie jest w pełni zdrowa, jednak usilnie pracuje nad sobą w towarzystwie bliskich osób, które okazują jej wsparcie. To niewielki spoiler, jeżeli jednak kogoś ciekawi, co to za seria, odsyłam do recenzji pierwszego tomu.
Dotychczas tylko raz spotkałam się z sytuacją, w której parę miesięcy po zakończeniu fabuły, wspomniane jest, że bohaterka dalej korzysta z pomocy psychologa, nie jest w pełni zdrowa, jednak usilnie pracuje nad sobą w towarzystwie bliskich osób, które okazują jej wsparcie. To niewielki spoiler, jeżeli jednak kogoś ciekawi, co to za seria, odsyłam do recenzji pierwszego tomu.
Czy da się inaczej?
Oczywiście, że tak! Są autorzy, którzy podchodzą do tematu zaburzeń psychicznych w rozsądny sposób – nie umniejszają im, pokazują, że szukanie pomocy to dobry wybór, a leczenie jest procesem. W powieściach pozytywne postaci psychologów pojawiają się, bohaterkom leczenie zajmuje trochę czasu, a ukochane osoby nie stanowią rozwiązania, lecz wsparcie na drodze do zdrowia.
Na rynku znajdziecie też powieści z gatunku New Adult, w których... po prostu nie ma mowy o tego typu kwestiach. Serio, nie ma tam żadnych traumatycznych wydarzeń w życiu bohaterów, które mogłyby wpłynąć na ich stan psychiczny. A mimo to są one obiecującymi książkami, które naprawdę dobrze się czyta (np. Lato koloru wiśni). Rozwiązanie zatem jest, a ja mam poczucie, że coraz częściej autorzy kierują się rozsądkiem, poruszając tematykę zaburzeń oraz chorób psychicznych.
Na rynku znajdziecie też powieści z gatunku New Adult, w których... po prostu nie ma mowy o tego typu kwestiach. Serio, nie ma tam żadnych traumatycznych wydarzeń w życiu bohaterów, które mogłyby wpłynąć na ich stan psychiczny. A mimo to są one obiecującymi książkami, które naprawdę dobrze się czyta (np. Lato koloru wiśni). Rozwiązanie zatem jest, a ja mam poczucie, że coraz częściej autorzy kierują się rozsądkiem, poruszając tematykę zaburzeń oraz chorób psychicznych.
Się czepiam...
Nie zabraniam nikomu czytania New Adult. Wyszłabym na hipokrytkę, ponieważ ten post nie powstałby, gdybym sama nie przeczytała sporej liczby powieści z tego gatunku (i przy okazji nie czerpała z nich jakiejś przyjemności). Nie uważam też, że wszystkie powieści są złe (ba, większość jest lepsza niż gorsza). A nawet jeżeli niektóre uważam za niosące niewłaściwy przekaz, to nie mogę i nie będę walczyć z tym, że ktoś dobrze bawił się w trakcie ich lektury. Każdy ma do tego prawo.
Zależy mi jednak na pokazaniu, że rzeczywistość nie zawsze jest tak kolorowa, jak przedstawiają to te książki. Nieraz kreują one błędny pogląd na to, jak przebiegają zaburzenia psychiczne albo umniejszają powodom ich powstania. Można się dobrze bawić przy lekturze New Adult, ale przy okazji warto pamiętać, że mogą znaleźć się czytelnicy, którzy za sprawą tych książek zignorują trudności w swoim życiu, licząc, że same się rozwiążą.
Chcę, żeby czytelnik był świadomy i pamiętał, że jeżeli boryka się z pewnymi problemami, to warto o siebie zawalczyć. Dlatego jeżeli czyta to ktoś, kto podejrzewa, że sam może mieć problemy natury psychicznej – nie czekaj jak bohaterki New Adult, nie inspiruj się ich destrukcyjnymi metodami „radzenia sobie z problemem‟, zamiast tego poszukaj specjalistycznej pomocy. Powodzenia! Jestem przekonana, że dasz radę!
Kryzysowy Telefon Zaufania – 116 123
Gdzie szukać bezpłatnej pomocy psychologicznej?
Kryzysowy Telefon Zaufania – 116 123
Gdzie szukać bezpłatnej pomocy psychologicznej?
To był jeden z głównych powodów, dla których przerzuciłam się nad literaturę "dla dorosłych". Tam w zdecydowanie lepszy sposób przedstawione są takie procesy, wątki miłosne itp. Choć oczywiście również one nie są pozbawione wad :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że są książki, które podchodzą do takich tematów poważniej! Szkoda jednak, że te opisujące ważny okres wchodzenia w dorosłość robią to nieraz tak powierzchownie :/
UsuńZa pomocą "chłopaka" wszystkie problemy nagle znikają... Ciekawie... Tylko jak to się potem skończy...
OdpowiedzUsuń. Tylko jak to się potem skończy hmm?
OdpowiedzUsuńCudowny wpis! Bardzo fajnie, że poruszasz taki temat.
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię tego, że w książkach wszystkie problemy znikają z miłością. Najczęściej tą pierwszą, która jest w ogóle idealna... A w życiu tak nie jest.
Dziękuję za miłe słowa!
UsuńDokładnie! Dobrze, że wielu czytelników jednak zauważa ten problem.
Czytałam kilka kilka książek związanych z depresją młodzieży i innych problemach natury psychicznej. Nie wszystkie mi się podobały. Jedne były płytkie, wręcz infantylne. Bohaterowie byli przedstawiani jako młodzi ludzie, którzy z byle powodu wpadali w przygnębienie, które nasuwało im myśli samobójcze. Inne rodziły się z traumatycznych przeżyć jak wypadek rodziców, śmierć ukochanego, ukochanej. Czasami nowa miłość leczyła serce, innym razem niekoniecznie. Nie wiem, nie potrafię przypomnieć sobie takiej książki, która usatysfakcjonowałaby mnie swoją treścią.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że na taką nie trafiłaś, mam jednak nadzieję, że w końcu takowe znajdziesz! I że ogólnie będzie ich więcej na rynku!
UsuńTeż tak myślę, tym bardziej, że ostatnio problem jest bardzo nagłaśniany. Dużo mówi się o depresji młodych ludzi w mediach i prasie. Nawet ostatnio oglądałam filmik Reżysera Życia na ten temat. Polecam.
UsuńPrzyjrzę mu się bliżej, dzięki za polecenie!
UsuńCóż ja i new adult się nie lubimy, głównie przez te wszystkie traumy z przeszłości, cudowne ozdrowienia i wielkie miłości od pierwszego wejrzenia. Nie ukrywam, może 2-3 książki z tego gatunku, które czytałam były realnie wartościowe (choćby Morze Spokoju), ale reszta to dla mnie marnotrawstwo czasu - już wolę go zmarnować na złą fantasykę :D
OdpowiedzUsuńAch, wiesz co, to nie jest zły wybór. A mnie jednak coś dalej ciągnie do NA (bo jednak nie wszystkie książki to dno, sama to napisałaś) :D
UsuńCiekawy tekst. Mnie również często wkurza, że jedyną osobą mogącą pomóc w problemach bohatera jest jego nowa miłość. Tak jak by w świecie stworzonym przez autora nie było miejsca dla psychologów czy psychoterapeutów.
OdpowiedzUsuńPs. Z serii Tillie Cole "Kaci Hadesu" każdy bohater powinien pójść do specjalisty.
Dziękuję :D
UsuńTak, w "Katach Hadesa" każdy bohater powinien iść, jak najbardziej się zgadzam. Przy czym w "My Maddie" to wyjątkowo we mnie uderzyło, ponieważ (mały, maluśki spoiler) pada tam stwierdzenie "ej, może potrzeba specjalisty", a odpowiedź to "nie, poradzimy sobie sami". Dlatego powołałam się na tę książkę w tekście, bo tam idealnie zobrazowano to, o czym tutaj piszę (niestety).
Myślę, że to bardzo ważny tekst! I z pewnością ważny temat! Też kiedyś zaczytywałam się w literaturze młodzieżowej i dopiero teraz zaczynam zauważać, jak wiele... złego może przynieść masowe czytanie takiej literatury. Ok, to zbyt wielkie uogólnienie... Chodzi mi o to, że część tych książek propaguje właśnie toksyczne relacje, postawy, daje pozór realizmu, a tak naprawdę zniekształca rzeczywistość. Cieszę się, że teraz temat chorób psychicznych jest, mam takie wrażenie, odnawiany - pokazuje się choćby, że depresja to nie drobnostka.
OdpowiedzUsuńNie tylko chłopak ratuje świat bohaterki. Najbardziej irytujące są motywy w stylu: "Jeśli uwierzysz w siebie, to możesz wszystko! Pokonuj lęki i słabości!". O, pstrykam palcem i już znikają wszelkie fobie, problemy, choroby, nagle wszystko jest proste... Smutno. A jeszcze gorsze jest propagowanie samobójstwa, jako jedynego właściwego rozwiązania wobec problemów... Jak choćby w filmie "Wszystkie jasne miejsca" (to chyba na podstawie książki zresztą).
Autorzy powinni w ogóle przestać dla urozmaicenia fabuły obciążać swoich bohaterów traumami i problemami. Niech albo poruszają ten temat świadomie i wskazują właściwe rozwiązania, albo milczą.
BalladyBezludne
Och, tak, propagowanie samobójstwa i pokazywanie go jako rzeczy, która w sumie jest, ale nie do końca ostatecznością. Pamiętam, że to zarzucano serialowi "13 powodów" - że umniejsza samobójstwu, ponieważ ta bohaterka mimo śmierci jakby ciągle jest obecna. To grząski temat, którzy często jest ujmowany w zły sposób :/
UsuńPodpisuję się pod tym, co napisałaś - niech autorzy podchodzą do takich tematów rozsądnie, po dokonaniu odpowiedniego researchu, pozyskaniu wiedzy na ten temat.
Mega ciekawy wpis, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, a masz absolutną rację. Do tego deficytu psychologów dodałabym jeszcze takie figury Złego Psychologa/Psychiatry, co to tylko formułki klepią albo nie słuchają bohaterki. Czasem wspomniani są jednym zdaniem, co potwierdza tezę o deficycie ;) Zresztą to problem nie tylko New Adult, ale też całej literatury kobiecej. Tudzież motyw grupy wsparcia, w której nasi bohaterowie się poznają, po czym z niej uciekają, bo prowadzący ich nie rozumie, nie to co oni siebie nawzajem. Unikanie terapii, jakie to romantyczne...
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa!
UsuńTak, często są przedstawiani jako postacie, które nie dają żadnych efektów, które nie są zainteresowane pacjentem etc. O grupach wsparcia nie napisałam, ale racja, ten motyw też się pojawia i niestety w wielu przypadkach jest jak mówisz - pokazuje się je jako bezsensowne, choć w rzeczywistości mogą przynieść poprawę zdrowia.
Bardzo dobrze powiedzenie. Faktycznie w wielu książkach tego nurtu następuje magiczne ozdrowienie. Myślę, że autorki nie zastanawiają się nad wiarygodnością tematu, tylko chcą udowodnić wielką moc miłości. "Dręczyciela" też czytałam i się zgadzam.
OdpowiedzUsuńTeż tak mi się wydaje - w końcu piszą romans, który ma dostarczyć ludziom rozrywki i urealnić niejako ich marzenia. Po co więc zastanawiać się nad tym, czy to wiarygodne?
UsuńJak ja lubię, jak piszesz takie teksty! Podchodzisz do tematu „nie patyczkując” się, za co bardzo Cię podziwiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa! <3
UsuńZgadzam się, że książki często pokazują zaburzenia, choroby i traumy w niewłaściwy sposób. I najbardziej na świecie wkurza mnie gloryfikowanie danej książki tylko i wyłącznie dlatego, że mówi o jakims zaburzeniu - nie ważne jak to robi, nie ważne czy jest dobrze napisana, nie ważne czy jest ciekawa - ale mówi o np. depresji, więc automatycznie dostaje wyższe oceny i jest powszechnie polecana. Bez sensu.
OdpowiedzUsuńA co do tych magicznych ozdrowień... Zmagam się ze stanami lękowymi od wielu lat. Nie są mi obce ataki paniki, gdy serce wali jakby chciało wyskoczyc z piersi, jakaś niewidzialna ręka ściska za gardło nie pozwalając oddychać... no i cała nieprzyjemna reszta. Pięć lat temu, po 8 latach bycia singlem (po traumatycznym, toksycznym związku) poznałam mojego obecnego narzeczonego, w jeden wieczór zostaliśmy parą. I o ile przed tym pamiętnym wieczorem miewałam ataki paniki co najmniej raz w miesiącu, a w gorszych czasach nawet kilka razy w tygodniu, tak odkąd jesteśmy razem i odkąd mieszkamy razem, zdarzyło mi się góra 5 razy. Więc tak sobie myślę, że może coś w tym jest.
Też zauważyłam tę tendencję! Wiele osób mówi, że skoro porusza ważny temat, to oznacza, że ta powieść jest ważna. A niestety tak to nie działa...
UsuńNawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że to napisałaś! Cieszę się, że Twój stan się poprawił! Nie wykluczam takich "ozdrowień", jednakże nie chcę twierdzić, że są one zasadą, która sprawdza się u każdego (czy nawet u większości). Niemniej życzę innym takiej historii, jak Twojej. Dużo, dużo zdrowia i odwagi! :D